Wisła Kraków pokonała na własnym stadionie Lecha Poznań 2:0 (2:0). „Biała Gwiazda” nadal nie doznała porażki, a Lech znowu nie zagrał przekonująco.
Przed meczem zastanawiano się, czy Wisła pod wodzą Franciszka Smudy będzie w stanie zagrać w takim samym stylu z klubem z wyższej półki. Lech nie zaprezentował się jednak na miarę swoich możliwości i po raz kolejny można pomyśleć: ile jeszcze musi być takich meczów, aby podziękowano za pracę Mariuszowi Rumakowi?
Już w 2. minucie Wisła mogła prowadzić. Burliga wbiegł z piłką w pole karne, zgrał do Michała Chrapka, który oddał strzał, ale świetnie obronił Kotorowski. W 6. minucie Lech przeprowadził dobrą kontrę zakończoną strzałem Teodorczyka z linii pola karnego, jednak Miśkiewicz wybił piłkę na rzut rożny. W 14. minucie Wisła powinna prowadzić. Jednym podaniem wiślacy rozmontowali obronę „Kolejorza”, zagranie z boku boiska wzdłuż bramki Kotorowski wybił wprost pod nogi nadbiegającego Chrapka, ale jego strzał zablokował Wołąkiewicz, ratując swojego golkipera.
W 29. minucie Burliga wpadł z piłką w pole karne, a spóźniony Wołąkiewicz zrobił wślizg prosto w jego nogi i sędzia Szymon Marciniak bez zastanowienia wskazał na wapno. Rzut karny na gola pewnie zamienił Paweł Brożek, strzelając swoją pierwszą bramkę w ekstraklasie po powrocie z zagranicy. W 35. minucie sam na sam z Kotorowskim znalazł się Garguła, ale jego strzał poleciał w trybuny. W czasie doliczonym do pierwszej połowy Garguła się poprawił. Po otrzymaniu piłki jednym zwodem minął Henriqueza i mocnym strzałem, jak się później okazało, ustalił wynik spotkania.
47. minuta mogła przynieść kolejnego gola. Za lekko podał pomocnik Lecha Poznań do Kamińskiego i piłkę przejął Sarki. Minął wychodzącego Kotorowskiego i wrzucił w pole karne. Walkę w powietrzu przegrał Paweł Brożek i w końcu obrona Lecha wybiła piłkę. W 60. minucie Lech mógł strzelić bramkę kontaktową. Po krótkim rozegraniu rzutu rożnego w pole karne dośrodkował Pawłowski wprost na głowę Ślusarskiego, który jednak strzelił prosto w ręce spóźnionego Miśkiewicza. Dwie minuty później swoją szybkość pokazał Sarki. Wyprzedził Kamińskiego i wpadł z piłką w pole karne, jednak w ostatniej chwili się pogubił i zatrzymał go bramkarz Lecha.
Smuda przed starciem mówił, że ma dość remisów i trzeba zacząć wygrywać. W końcu jak powiedział, tak zrobił, a Wisła po świetnym meczu zgarnęła trzy punkty. Świetnie zagrali defensorzy i dwaj środkowi pomocnicy. Lechowi natomiast po raz kolejny czegoś zabrakło. Kibice „Kolejorza” mają prawo się niecierpliwić i oczekiwać zmiany trenera.
Nie chcę brzmieć jak narwaniec, ale Rumakowi
naprawdę trzeba podziękować i zatrudnić jakiegoś
poważnego trenera. Rzekłem.
Kiepsko wyglądała gra Lecha; Rumak też nie
popisał się wystawiając tylko jednego defensywnego
pomocnika ( Trałkę ) stąd środek został
zdominowany przez drużynę Smudy, w której
różnice w tej formacji robił Chrapek. Taki
ofensywny wariant jedynie na słabsze drużyny, a nie
na tak dobrze poukładaną ekipę, która gra bardzo
agresywnie w odbiorze. Tylko też nie ma kogo
wprowadzić do pary z Trałką, Drewniak bardzo
słaby i wiele by nie dał tej drużynie, dlatego
trzeba liczyć na dobre wkomponowanie się Claasena,
który może zapobiec problemom w tej formacji. Nie
rozumiem też dlaczego nie grał Kebba, a jego
miejsce na boku obrony zajmuje Możdzeń, który jest
bardzo powolny, a na tej pozycji dobry speed to
priorytet. Faworyzowanie takich beztalenci jak
Drewniak czy Możdzeń też nie wystawia dobrej noty
o Rumaku. Franz mimo braków w wykształceniu umie
trafić do zawodników czego nie potrafi jego
młodszy kolega po fachu. Lech się powoli stacza pod
rządami tego pana