Tytułowa teza brzmi dość zabawnie, jednak po trzech wygranych z rzędu po przyjściu Dariusza Wdowczyka niektórzy robili z Wisły kandydata do gry w europejskich pucharach. Klub nie imponował w meczach z ligowymi potentatami, a zespołami pod formą, co zaowocowało mylnym odbiorem rzeczywistego potencjału "Białej Gwiazdy" w tym sezonie.
Dariusz Wdowczyk objął Wisłę w bardzo trudnym momencie. Klub dołował, jego gra była daleka od imponującej i co najważniejsze, znajdował się w strefie spadkowej. Po przyjściu nowego szkoleniowca Wisła zmieniła się momentalnie. Wdowczyk nieco zamieszał w składzie, odstawił od gry Alana Urygę, a grę ofensywną oparł na Rafale Wolskim, Zdenku Ondrasku i Patryku Małeckim.
Maszyna ruszyła i z miejsca ograła Termalicę na wyjeździe 4:2. Następnie „Biała Gwiazda” rozgromiła Jagiellonię 5:0, a później uporała się z Ruchem Chorzów. W starciu z „Niebieskimi” piłkarze Wdowczyka mieli sporo szczęścia, ponieważ rzut karny w ostatniej minucie meczu zmarnował Patryk Lipski.
Tak czy inaczej, w krakowskim środowisku zapanowała euforia. Wisła strzelała średnio cztery gole na mecz i prezentowała naprawdę ładną piłkę. Z Wolskiego robiono kandydata do wyjazdu na Euro, a Wdowczyk po chichu mówił w tym kontekście także o Patryku Małeckim. Po trzech wygranych z rzędu przyszedł remis z Zagłębiem Lubin, który przekreślił szanse Wisły na awans do grupy mistrzowskiej. Trzeba było bić się o utrzymanie.
Pojawiły się głosy, że w przypadku wepchnięcia się do pierwszej ósemki „Biała Gwiazda” mogłaby powalczyć o europejskie puchary. Jak mawia Radek Kotarski, nic bardziej mylnego.
Szczęśliwy terminarz
Wisła grała imponująco, ale szczęściem Wdowczyka był fakt, że nie miała zbyt wymagających rywali. Termalica i Ruch dołowały. Wisła rozegrała kapitalne 90 minut w meczu z Jagiellonią, ale trzeba zwrócić uwagę na to, że przez niemal całe spotkanie grała z przewagą jednego zawodnika w starciu z zespołem dalekim od optymalnej formy.
Na starcie gry w grupie spadkowej wiślacy gładko poradzili sobie z Górnikiem Zabrze, a następnie rozbili Górnik Łęczna 3:0 na wyjeździe. Wielu spodziewało się, że po pokonaniu dwóch najgorszych ekip w lidze podopieczni Wdowczyka podobnie poradzą sobie w kolejnych spotkaniach i banicję w drugiej ósemce skończą z kompletem punktów. Następnie przyszedł kiepski mecz z Termalicą, gdzie sam szkoleniowiec Wisły przyznał, że jego zawodnicy zaprezentowali się kiepsko i nie zasłużyli na trzy punkty.
Nadzieje na przyszłość
Wczoraj „Biała Gwiazda” przegrała 2:3 z Koroną Kielce i ma tylko pięć punktów przewagi nad bezpiecznym miejscem. W gruncie rzeczy może jeszcze zlecieć z ligi, chociaż jest to mało prawdopodobne. Przed Wdowczykiem sporo pracy. Latem do klubu musi zostać sprowadzonych kilku nowych zawodników i przy dobrym ułożeniu wszystkich klocków przez szkoleniowca przy Reymonta będzie można pomyśleć o powrocie do celów sprzed lat. Nikt nie może powiedzieć, że ta drużyna nie ma potencjału, by w następnym sezonie namieszać w lidze.