Od dobrych kilku miesięcy, tuż po zwolnieniu byłego selekcjonera reprezentacji Polski Adama Nawałki, rozlega się dyskusja na temat zawodników, którzy powinni zostać sprawdzeni przez jego następcę, Jerzego Brzęczka. Jednym z najczęściej powtarzanych nazwisk jest stoper FK Rostow, Maciej Wilusz.
Początki naznaczone kontuzjami
Idea powołania 30-letniego stopera pojawiła się tak naprawdę od momentu, gdy zza naszej wschodniej granicy zaczęły dopływać pozytywne opinie o jego formie. To nie pierwszy przypadek polskiego piłkarza, który dopiero po wyjeździe z kraju zaczyna być doceniany. Przypomina się chociażby Bartosz Bereszyński, który raptem po przenosinach do Sampdorii w 2017 roku został powołany do kadry Nawałki. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że przed powołaniem nawet nie zadebiutował w Serie A. Gdy Bereszyński grał w Legii, to ówczesny selekcjoner nie był skory go powoływać.
Wilusz ma bardzo ciekawy życiorys. Karierę rozpoczynał w juniorach Śląska Wrocław, jednak w wieku zaledwie 17 lat przeniósł się z tego klubu do holenderskiego SC Heerenven. Sam pamiętam, gdy w dobie przedinternetowej wypatrywałem informacji na temat występów Polaków za granicą w „Piłce Nożnej”. Niestety, przy nazwisku Wilusz zawsze widniała cyfra 0, oznaczająca liczbę minut rozegranych w danej kolejce.
Pomimo iż były piłkarz Lecha Poznań był dwukrotnie wypożyczany do słabszych holenderskich klubów, takich jak Sparta Rotterdam czy RBC Roosendaal, to nigdy nie zdołał zadebiutować na holenderskich boiskach. Warto nadmienić jednak, iż było to w głównej mierze spowodowane licznymi kontuzjami.
I-ligowy debiutant w kadrze
Po uporaniu się z urazami trafił do ówczesnego I-ligowca z dolnej półki, MKS-u Kluczbork. Tam pomimo spadku prezentował się na tyle nieźle, że koniec końców ściągnął go ekstraklasowy GKS Bełchatów. Z tym klubem również poznał smak spadku, jednak mimo gry w I lidze został powołany do kadry 18 stycznia 2014 roku. Zadebiutował w kadrze w wygranym 3:0 meczu z Norwegią. Skład obu reprezentacji był oparty głównie na ligowych graczach.
Pozostałe trzy występy wyglądały dość podobnie, były to raczej mocno eksperymentalne mecze sparingowe. Najważniejszym wydaje się jego ostatnie spotkanie z orzełkiem na piersi, kiedy to Polacy przed eliminacjami do pamiętnego Euro 2016 ledwo uporali się z rezerwami Litwy 2:1. Od tego momentu Wilusz nie dostał już więcej powołania do reprezentacji.
Czy słusznie? W międzyczasie zmienił klub na Lech Poznań. Z pozoru wydawało się to dobrą decyzją dla obu stron. Dla Wilusza, ponieważ trafił do czołowego polskiego klubu z szeregów spadkowicza. Dla samego „Kolejorza” pozyskanie stopera ocierającego się o kadrę, prezentującego solidną formę w zespole outsidera, również mogło być uznawane za sukces.
Chaotyczny w Lechu, solidny w Rostowie
Niestety w Poznaniu Wilusz nie pozostawił po sobie najlepszego wrażenia. Zdarzały mu się mecze, w których potrafił popełnić kilka bardzo prostych błędów, które prowadziły do utraty bramek przez poznaniaków. Wiele osób podkreśla, iż jego gra w szóstym klubie rosyjskiej Premier League jest niemalże pozbawiona takich momentów. Wygląda na to, że wychowanek Śląska dobrze czuje się w Rosji i dość szybko dostosował się do wymogów tej silnej ligi.
Wielką zwolenniczką powołania lewonożnego obrońcy jest Katarzyna Lewandowska, która stworzyła nawet na Twitterze akcję #Wiluszdokadry. Trudno nie przyznać jej racji. To, że Wilusz nie został sprawdzony za czasów Adama Nawałki, można niejako zrozumieć. Parę stoperów zwykle za jego kadencji tworzyła dwójka Glik – Pazdan, do której zwykle trudno było mieć większe pretensje.
https://twitter.com/KatherineAFC/status/1046026763179036673
Tuż po wyborze Jerzego Brzęczka na nowego trenera reprezentacji wiele osób było przekonanych, że w końcu w kadrze pojawią się nowe twarze. Takie jak właśnie Maciej Wilusz, stoper czołowego rosyjskiego klubu. Niestety, jedyne, o czym możemy przeczytać w mediach w kontekście powołania, to jego słuszny żal z powodu braku kontaktu ze strony selekcjonera.
Trudno zrozumieć brak jakiejkolwiek obserwacji Macieja Wilusza ze strony Jerzego Brzęczka. Nawet jeśli w Polsce stoper dał się poznać jako nierówny, to rolą selekcjonera jest zweryfikowanie obecnej formy piłkarza, który regularnie grywa w silniejszej od polskiej lidze. Niepowołanie 30-latka na żaden ze sparingowych meczów wydaje się decyzją błędną, przez którą można odnieść wrażenie, iż trener najważniejszej drużyny w kraju ma po prostu wąskie spojrzenie na naszą kadrę. A to nie wróży niczego dobrego.
Powinni go powolac,gdyz Glik cienki sie zrobil,Bednarek w klubowce nie gra,Kaminski slaby,ale niestety widze ze trener Brzeczek powoluje za piekne oczy graczy do kadry,nie zas za aktualna forme.
Co do Bednarka to teraz zapewne będzie grał, bo Southampton zmieniło trenera. Hasenhuettl lubi stawiać na młodszych graczy, z resztą już w swoim debiucie postawił na Polaka, który zagrał całkiem przyzwoicie. Tutaj zarzutem wobec Brzęczka może być stawianie na niego, gdy nie grał, ale to nie tylko Bednarka się tyczy. Największym problemem zdaje się być to, o czym pisałem w tekście - nasz selekcjoner zamknął się w jednej wizji kadry, zdaje się nie zwracać uwagi na takich zawodników jak Wilusz właśnie, czy też Wszołek.