Długo fani Crystal Palace musieli czekać na swojego gwiazdora. Wilfried Zaha po kiepskim poprzednim sezonie wrócił do wysokiej dyspozycji. Po drodze było wiele zgrzytów i kaprysów Iworyjczyka, ale wydaje się, że w końcu wszystkie pożary zostały, przynajmniej tymczasowo, ugaszone, a „Orły” zyskały tym samym prawdziwego lidera w ataku.
Wilfried Zaha w optymalnej formie to jeden z lepszych piłkarzy na Wyspach. Mało kto ma taką zdolność dryblowania i wychodzenia zwycięsko z pojedynków z przeciwnikiem. Crystal Palace ma wtedy zagwarantowane minimum kilkanaście bramek w sezonie. Dobrze wiedział o tym Roy Hodgson i z pewnością letnią przerwę wykorzystał na to, aby na nowo przywrócić radość z gry swojemu zawodnikowi. W poprzednim sezonie błysk Iworyjczyka gdzieś przepadł, ale początek obecnego pokazuje, że ubiegły rok został wymazany z pamięci.
Wilfried Zaha, czyli geniusz przerastający klub
Z Zahą Crystal Palace miało do tej pory przede wszystkim jeden problem. Kiedy zaczynało się okienko transferowe, od razu pojawiał się również temat ewentualnego transferu Iworyjczyka. Zgłaszały się po niego wielkie kluby. Rok temu, przed rozpoczęciem sezonu 2019/2020, mówiło się przecież o naprawdę wielkich firmach. O 28-latka pytali wówczas chociażby Arsenal, Chelsea, Tottenham, PSG, a nawet BVB. Każdy z wymienionej piątki bardziej jednak badał sytuację. Ta okazywała się za każdym razem nieciekawa. Włodarze „Orłów” żądali nawet 80 milionów funtów, co odrzucało potencjalnych zainteresowanych.
https://www.youtube.com/watch?v=AvmAseN0-D8
Sam Roy Hodgson nie ukrywał rok temu, że jego gwiazda myślała o opuszczeniu Crystal Palace. – Jeśli czuje, że po prostu nie chce już być z nami, byłoby to smutne – mówił wówczas angielski szkoleniowiec. Z obozu „Orłów” słychać było wiele głosów, że Iworyjczyk po prostu stracił chęci do gry w klubie z Londynu. Marzył mu się wielki zespół, bo przecież umiejętności miał. Popierały je również liczby, bo sezon 2018/2019 kończył z piłkarskim double-double. Dziesięć bramek i asyst w 34 spotkaniach w lidze wyglądało bardzo dobrze. Niestety dla samego piłkarza żaden transfer nie doszedł do skutku, o czym kilka dni później poinformował Hodgson:
– Było wiadome, że chciał odejść, ale do tego nie doszło. Jest jednak profesjonalistą i ma z nami ważny kontrakt. Jest graczem, którego szanujemy, i wierzę, że szanuje on również nas. Oczekujemy, że wróci i będzie robił to, co robił dotychczas. Nie możemy się doczekać kolejnego sezonu z nim.
Jego wpływ na postawę całego zespołu był również istotny. Dlatego tak ważna i cenna okazała się informacja, że Zaha nie zmieni klubu. Potwierdza to również Michał Backiel, fan Crystal Palace i redaktor na polskim portalu poświęconym „Orłom”:
– Wilfried Zaha ma ogromny wpływ na postawę całej drużyny. Gdy jego forma szwankuje lub po prostu nie może zagrać w danym meczu, to „Orłom” trudno jest o korzystny wynik. Nie wspominając już o walorach artystycznych, bo w tym zespole ze świecą szukać kogoś o podobnych umiejętnościach technicznych.
Kiepski sezon i ciągłe marzenia o wielkim klubie
Problemy dla Zahy zaczęły się tak naprawdę już od samego początku ubiegłego sezonu. W końcu wszedł w niego z opóźnieniem, bo odpoczywał po Pucharze Narodów Afryki. Do tego ciągłe zamieszanie związane z jego ewentualnym transferem nie wypływało dobrze na jego formę. Iworyjczyk nie notował już tak spektakularnych liczb. Łącznie zanotował zaledwie cztery trafienia i pięć asyst, co wyglądało naprawdę marnie.
Warto też wspomnieć, że w styczniu Zaha zmienił również agenta na Piniego Zahaviego. To tylko potwierdzało, gdzie był obecny myślami 28-latek. Zła otoczka wokół samego piłkarza nie tylko odbijała się na jego liczbach, ale również i na boiskowych zachowaniach. Styl gry Iworyjczyka zawsze był nieprzyjemny dla rywali, którzy często go faulują. Jednak wtedy nie kończyło się tylko na bólu na twarzy. Skrzydłowy Palace często zgłaszał reklamacje u sędziego, a jeśli to nie pomagało, szukał rewanżu na swoich oprawcach.
Również Roy Hodgson nie pomagał swoimi decyzjami. Anglik ustawiał bowiem swoją gwiazdę przy linii bocznej, w bardzo defensywnie nastawionym systemie 4-3-3, co mocno ją ograniczało. Kazał jej również często wracać do defensywy i w niej pracować. Nie było to w żadnych stopniu efektywne dla obrony Crystal Palace, a ponadto wpływało również na postawę Iworyjczyka w ofensywie, gdzie najzwyczajniej w świecie brakowało mu po prostu czasami sił.
Wilf + 🔴🔵 = ❤️ pic.twitter.com/TvL53wDvx0
— CPFC Polska (@CPFC_Polska) October 19, 2020
Nowa taktyka, nowy Wilfried Zaha
Roy Hodgson nie tak dawno przedłużył o rok kontrakt z Crystal Palace i wszystkie znaki na niebie wskazują na to, że będzie to jego ostatni sezon w tym klubie. Z pewnością nie chciałby, aby po tylu sukcesach z „Orłami” wszyscy zapamiętali go jako tego, który spadł z nimi z Premier Leauge. 73-latek wiedział, że jeśli ta misja ma zakończyć się sukcesem, musi wykrzesać wszystko to, co najlepsze, z Wilfrieda Zahy.
Od początku tego sezonu możemy zaobserwować w ustawieniu Crystal Palace znaczącą zmianę względem poprzedniego. Nie ma już na boisku defensywnej formacji 4-3-3. Zamiast tego na murawę piłkarze Roya Hodgsona wybiegają w ustawieniu 4-4-2. To właśnie w nim na szpicy znalazła się nowa pozycja dla Zahy. Tuż obok niego, jako druga „9”, gra Jordan Ayew, a pewnie coraz częściej będzie tam występował wypożyczony z Chelsea Michy Batshuayi. Takie roszady w ofensywie otworzyły również nowe możliwości na skrzydłach, gdzie od początku rozgrywek możemy podziwiać grę Androsa Townsenda, Eberechia Eze’a i Jeffreya Schluppa. Wygląda to naprawdę solidnie, zwłaszcza że to właśnie w linii ataku Palace często miało problemy. Teraz nie ma na co narzekać.
https://www.instagram.com/p/CFVHzjDjDh3/
Najbardziej na nowych roszadach zyskał oczywiście Wilfried Zaha. 27-latek w końcu gra tam, gdzie czuje się najlepiej. Na pozycji napastnika otrzymał wiele swobody, co uwypukliło jego zalety. Często schodzi teraz do boków, cofa się do rozegrania. Właściwie jest wszędzie i stanowi główne ogniwo ofensywnej formacji Crystal Palace. To wszystko nie byłoby oczywiście istotne, jeśli nie szłyby z tym w parze liczby, a te są bardzo dobre. Iworyjczyk bowiem do tej pory zgromadził już cztery trafienia, czyli tyle, ile łącznie w ubiegłym sezonie. O odpowiedź na pytanie, czy przez zmianę pozycji będzie to jego najlepszy sezon z „Orłem” na piersi, poprosiłem również mojego rozmówcę, Michała Backiela:
– Statystyki na tę chwilę wskazują na to, że tak. Po pięciu meczach ma na koncie już cztery gole. Wydaje mi się jednak, że na skrzydle Zaha może zaoferować więcej pod względem stricte widowiskowym. Tam może pokusić się o kilka trików i nieszablonowych akcji. Ale jeśli gra bliżej bramki i środka pola karnego ma spowodować to, co obserwujemy w tej chwili, czyli znakomitą skuteczność, to pozostaje mi się tylko cieszyć. Jeszcze żeby Hodgson nie preferował tak defensywnego stylu…
Dobry sezon, a potem?
Z pewnością fani Crystal Palace zadają sobie jedno kluczowe pytanie. Czy jeśli Zaha utrzyma tak dobrą formę, to w końcu dopnie swego i opuści klub? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, ale taki scenariusz jest bardzo prawdopodobny. Ciągłe plotki transferowe z Iworyjczykiem w roli głównej pokazują, że zainteresowanie nim nie maleje ani trochę. Wielkie kluby wciąż bacznie mu się przyglądają i z pewnością niejeden wciąż zapłaciłby niemałe pieniądze za 28-latka.
Problemem jak zwykle może okazać się kwota, ale i wiek piłkarza. W końcu Zaha to już nie najmłodszy zawodnik. W listopadzie skończy przecież 28 lat. Mało kto pewnie będzie chciał zapłacić za niego 80 milionów funtów, jakie życzą sobie włodarze Crystal Palace. W tej kwestii będą musieli pójść na kompromis, jeśli chcą jeszcze na nim zarobić duże pieniądze. Z czasem ta cena będzie przecież systematycznie malała. Jedno jest pewne, w przypadku tak dobrej postawy na boisku Iworyjczyka zapewne już zimą będziemy świadkami kolejnej sagi z nim związanej. O opinię, czy Zaha powinien odejść po dobrym sezonie, również poprosiłem Michała Backiela z serwisu CPFC Polska:
– Oczywiście, że tak. To odejście powinno mieć miejsce już dawno temu, gdy Wilfried był młodszy i można było na nim lepiej zarobić. Teraz ma już 27 lat, trwa pandemia, więc nie dostaniemy za niego dużej kasy. A taką chce zarobić prezes klubu, Steve Parish, bo wykupując Zahę z United, zgodził się przekazać im 25% z kolejnego transferu Iworyjczyka. Jednak im dłużej trwa ta telenowela, tym bardziej zaczynam przekonywać się do głosów części kibiców z południowego Londynu, że on chyba zostanie tutaj już do końca… Choć mimo wszystko życzę mu przejścia do topowego klubu i gry w Lidze Mistrzów. Zasłużył na to!