Dwa tygodnie pozostały do rozpoczęcia kolejnego sezonu niemieckiej Bundesligi. Najwięcej mówi się o Bayernie i jego nietransferach oraz o szansach Borussii na paterę. A gdzie miejsce dla dwóch byłych mistrzów?
Bundesliga to dziwna liga. Rządzi Bayern Monachium, który nawet gdy jest słaby, dla swych rywali jest zbyt silny. Dalej liczy się Borussia Dortmund i potem lista klubów, które głównie zawodzą, nie grają na miarę swojego potencjału.
Do nich należą VfL Wolfsburg oraz Werder Brema. Zespoły, które mają potencjał, mogą grać na wyższym poziomie, ale ostatnie lata to co najwyżej ocieranie się o strefy pozwalające grać w Lidze Europy.
Pierwszym ta sztuka udała się już w poprzednim sezonie i co więcej, „Wilki” nie będą zmuszone walczyć w kwalifikacjach. Werder musiał obejść się smakiem, ale teraz może być już lepiej.
Na co zatem stać te drużyny w zbliżającym się sezonie? Smutny byt w środku tabeli, a może jednak coś więcej, pokazanie się gdzieś w górnych strefach? Czy warto w ogóle zerkać na wspomniane kluby?
Głodne „Wilki”
Po udanym sezonie 2018/2019 pochwałom kierowanym pod adresem drużyny Brunona Labbaddii nie było końca. „Wilki” od pewnego czasu zawodziły, nie potrafiąc nawiązać do pięknych czasów, kiedy to zdobywały mistrzostwo kraju, były trudnym przeciwnikiem dla Bayernu, a i w Lidze Mistrzów uznawane były za miłą niespodziankę.
Co piękne, szybko się skończyło i zespół stawał się coraz większym kandydatem nawet do spadku z BL. Byli jednak zawsze inni, którzy okazywali się słabsi, więc Wolfsburg zawsze jakoś w lidze tkwił. Nadszedł w końcu moment, a wraz z nim trener, który wszystko poukładał na tyle dobrze, że drużyna zaczęła grać o niebo lepiej. Nowym zbawcą stał się Bruno Labbadia, znający ligę jak własną kieszeń.
Po zakończonym sezonie uwieńczonym zajęciem 6. miejsca oraz awansem do Ligi Europy przyszedł czas na zmiany. Przed Wolfsburgiem wielka niewiadoma. Nowy trener nie ma doświadczenia w pracy w lidze niemieckiej, a w dodatku będzie zmuszony rotować siłami na kilku frontach.
Władze klubu jednak mocno wierzą w Olivera Glasnera, Austriak, który pozostawił za sobą obiecującą drużynę LASK Linz. Czy tworzony przez niego zespół będzie kontynuował to, co zostawił po sobie Labbadia?
Wykorzystać potencjał
W Wolfbsurgu zdają sobie sprawę, że obecna kadra jest dość silna i może zapewnić dawno oczekiwane wyniki. W dodatku wiele innych czołowych drużyn poniosło straty, co natychmiast należy wykorzystać.
Przykłady wręcz można mnożyć. Hoffenheim stracił trenera i kilku ważnych piłkarzy z Demirbayem na czele, Gladbach straszyć będzie, ale z nowym trenerem i bez Thorgana Hazarda, Schalke 04 nie jest na tyle groźne, jak mógłoby być. Eintracht stracił najważniejszych killerów, a Bayer bez Brandta też może mieć problemy.
Dla Wolfsburga to światełko w tunelu. Świeży trener z nowymi pomysłami, ma wszystkie kluczowe postaci z poprzedniego sezonu. Trudno wskazać w jakiejkolwiek formacji jakieś ubytki, a trzeba zauważyć, że przyszli dodatkowo inni ciekawi piłkarze, będący potencjalnymi gwiazdami ligi.
Lukas Nmecha wypożyczony na rok do Wolfsburga. Fajna decyzja napastnika City. pic.twitter.com/nNfAy5Xni3
— Jacek Węglewski (@WeglewskiJ) August 3, 2019
Choćby Lukas Nmecha, wypożyczony z Manchesteru City napastnik, może wnieść dużo jakości i młodzieńczej fantazji w ofensywnej grze „Wilków”. Prosto z Red Bull Salzburg przyszedł pomocnik Xaver Schlager. 21-latek zdążył się godnie zaprezentować w poprzednim sezonie nawet w Lidze Europy. W dodatku sam fakt wydania na niego 15 milionów euro, co jest dość poważna sumą, w takim klubie mówi sam za siebie.
Nie można ominąć również dobrego znajomego trenera z LASK – Joao Victora, kolejnego niezłego ofensywnego zawodnika, który ma wspierać m.in. Wouta Weghorsta.
https://twitter.com/Falconfreak90/status/1157033714985164800
I jeżeli konieczne byłoby wskazanie argumentu, mówiącego o tym, że VfL jest w stanie bić się nawet o Ligę Mistrzów, to właśnie ich szukać się w powinno w przednich formacjach. To właśnie tam „Wilki” mają największe atuty. Wydaje się więc, że zespół pod dowództwem Glasnera będzie szedł zgodnie z myślą mówiącą, że „najlepszą obroną jest atak”.
Nie bez powodu klub zakontraktował również właśnie tego trenera, Glasner wie, jak wykorzystać atak, jego poprzedni zespół był wręcz postrachem w swojej lidze, także gry do przodu można się spodziewać po „Wilkach”.
Kontynuacja poprzedniego sezonu
Werder to klub, który lata świetności ma za sobą, ale teraz jest kompletnie na innej płaszczyźnie. Cele wraz z upływem lat się zmieniły i zamiast rywalizacji o paterę z Bayernem pozostały marzenia o grze w Lidze Europy.
Ta jest jednak i tak towarem trudno dostępnym. W klubowej kasie się nie przelewa, ale Werder szyje z tego, co ma. I tu wypada przycupnąć. W Bremie naprawdę interesująco wygląda budowa zespołu, który ma grać o coś więcej niż tylko pewne miejsce w środku tabeli. Powoli żniwa w klubie się zaczną, bo to, co zasiał w poprzednich sezonach Florian Kochfeldt, niebawem będzie można zbierać.
W Bremie nie boją się stawiać na swoich i coraz częściej Werder będzie mógł cieszyć się z wyników swoich zawodników. Zresztą podobnie jak w przypadku Wolfsburga, również i tu nie odhaczono większych zmian. W drużynie postawili na stabilizację i choć mimo braku ważnej postaci, jaką był dotychczas Max Kruse, nie powinno czuć się jakiegoś większego ubytku.
Werder to ciekawa mieszanka dobrych piłkarzy z doświadczeniem, którzy chcą pod koniec swojej kariery odcisnąć piętno, pożegnać się z przytupem, głównie mowa tu o Claudio Pizzarro, ale również i piłkarzy młodych takich jak Maximilian Eggestein, jego brat Johannes czy Milot Rashica, od których już teraz można spodziewać się skoku jakościowego.
Poza tym Werder dzięki stabilizacji składu oraz temu, że nie musi grać jeszcze w europejskich pucharach, być może będzie mógł zawdzięczać prognozowane dobre wyniki osiągane w tym sezonie.
Bremeńska strzelba
Choć i w Bremie nie wydawano ogromnych sum, potrafiono sprowadzić kogoś, kto może, a właściwie i powinien zagwarantować wiele ważnych goli dla zespołu. I to również z tego względu brak Maxa Krusego powinien być właściwie niezauważalny, a to wszystko za sprawą Niclasa Füllkruga, który już w Hannoverze 96 pokazywał, że wie doskonale, jak zdobywać gole w Bundeslidze.
Ten napastnik zresztą, jeżeli tylko kontuzje go ominą, a te nie oszczędzały go w poprzednim sezonie, może być ogromnym wzmocnieniem siły rażenia Werderu. W przypadku tego zespołu wiele zależeć będzie od ogromnego doświadczenia w przodzie. Martin Harnik, Claudio Pizzarro, Milot Rashica i Niclas Füllkrug to tylko niektórzy z tych, którzy będą decydować o tym, jak Werder będzie straszny w przodzie.
Kibice z Bremy z pewnością tęsknią za czasami, gdy w Bundeslidze straszył duet Ivan Klasnić z Ailtonem. Dziś może takich napastników zespół nie posiada, ale na nieco mniejsze cele jak najbardziej może wystarczyć. Kto zatem będzie następcą wspomnianych strzelb z Werderu? Na takową pisze się bez wątpienia właśnie Füllkrug, który ma 26 lat, wiele goli na swoim koncie w słabszych zespołach niż obecny.
Nikt ponad 6 mln euro nie wydawał w klubie po to, by zawodnik ten był rezerwowym, a Pizzarro ani Harnik raczej nie są kandydatami do gry w wyjściowej jedenastce.
Podobieństwa pełne różnic
Jak zatem widać, zarówno przed Wolfsburgiem, jak i Werderem ciekawy sezon, na który można spoglądać z wielkimi nadziejami. Oba zespoły stać na to, by zakończyć sezon na takich pozycjach, by już za rok wrócić na europejskie salony.
Jednych i drugich wyróżnia stabilizacja. W przypadku „Wilków” dopiero od niedawna takową można zauważyć i choć zmiana trenera może temu przeczyć, to mimo wszystko przyjście Olivera Glasera należy traktować jako zdrową kontynuację jego poprzednika. W Bremie dobrą reputacją cieszy się Florian Kochfeldt, który powoli idzie ścieżką wydeptaną przez wieloletniego trenera Werderu – Thomasa Schaafa. Dziś jest na początku tej drogi, a jak będzie później, to czas pokaże.
Uwagę może przyciągać również fakt, jakimi kategoriami oba kluby się wzmacniają. Siłą i jednych, i drugich jest ofensywa oraz spora liczba zawodników mających wiele atutów w grze z przodu. Różnica jednak polega na tym, że VfL stawia coraz chętniej i odważniej na młodych piłkarzy, a w przypadku Werderu nie ma brak tam postaci mających wiele lat boiskowych doświadczeń.
Wydaje się, że większym potencjałem na dziś pochwalić się może klub z Dolnej Saksonii, ale i po stronie zawodników z Weserstadion nie ma powodów do większych zmartwień. Niewykluczone, że jednym z większych podobieństw obu drużyn będzie radość po zakończonym sezonie, bo już dziś można prognozować, że mają spory potencjał na udany finisz.
Problemem Wolfow i Werderu jest nie najlepsza kasa,a w klubowce dobra kasa ma znaczenie.Wolfy i Werder maja zbyt malo kasy by rywalizowac o mistrzostwo,bo na to stac majetne klubowki typu Bayern,Borusia,czy Lipsk.