Wigan ogrywa Liverpool


8 marca 2010 Wigan ogrywa Liverpool

Dzisiejszego wieczoru sensacyjnie rozstrzygnęło się spotkanie Wigan z Liverpoolem. Gospodarze po golu Hugo Rodallegi wygrali 1-0 z zespołem walczącym o czwarte miejsce w tabeli, premiowanym awansem do Ligi Mistrzów.


Udostępnij na Udostępnij na

Pojedynek Wigan z Liverpoolem był jedynym dzisiejszym spotkaniem w Premiership. Gospodarze w tym sezonie rozpaczliwie walczą o utrzymanie, nie wygrali w lidze od ośmiu spotkań i bynajmniej nikt nie sądził, iż zdołają przerwać tą niekorzystną passę w rywalizacji przeciwko „The Reds”. Każdy punkt dla zespołu Roberto Martineza jest jednak na wagę złota i wyzwolona dzięki temu mobilizacja była nadzieją dla miejscowych. W Liverpoolu za to Rafa Benitez dalej nie ma pewnej pozycji i każda porażka może pociągnąć za sobą zwolnienie Hiszpana, więc gracze z Liverpoolu też nie zamierzali oddać pola.

Hugo Rodallega dał zwycięstwo Wigan
Hugo Rodallega dał zwycięstwo Wigan (fot. newsoftheworld.co.uk)

Zdecydowanie lepiej w mecz weszli goście. Najpierw, w czwartej minucie niecelnie uderzał Steven Gerrard, a pięć minut później tylko dobrej interwencji obrońcy kibice gospodarzy zawdzięczają brak utraty bramki po akcji Yossiego Benayouna. Następnie Fernando Torres był bardzo bliski uzyskania prowadzenia dla swojego zespołu. Niestety piłka po jego niezłym uderzeniu spoczęła na słupku.

„The Reds” nie mięli zamiaru zaprzestać naporu na bramkę swojego byłego gracza, Chrisa Kirklanda. Swojego szczęścia spróbowali w krótkim odstępie czasu Maxi Rodriguez i ponownie kapitan zespołu, Gerrard. Z owych prób obronną ręką wychodził jednak bramkarz gospodarzy.

W 35. minucie jednak nastąpiło zdarzenie, które zdziwiło wszystkich. Emmerson Boyce podał świetnie do Hugo Rodallengi, a ten spokojnie pokonał Pepa Reine. To był wstrząs dla przyjezdnych, poczuli, że zwycięstwo, ba, choćby remis wymyka im się z rąk. Przed przerwą jeszcze Fernando Torres znowu strzelił, jednak jego główka okazała się niecelna.

Po przerwie tak jak można się było tego spodziewać inicjatywa należała do Liverpoolu. Swoje sytuacje mięli ponownie hiszpański snajper „The Reds” i Dirk Kuyt, lecz ponownie nie wykazali się skutecznością.

Z każdą chwilą przewaga graczy w czerwonych koszulkach rosła, Wigan wycofało się do defensywy i liczyło na zabójcze kontry. Jedną z owych gospodarze przeprowadzili w 74. minucie, Charles N’Zogbia był bardzo bliski podwyższenia wyniku na 2-0, ale szczęście w tej akcji sprzyjało Liverpoolowi. To była właściwie ostatnia, godna uwagi akcja tego meczu, gdyż w późniejszych fragmentach spotkania gra przypominała uderzanie głową o skonsolidowanym mur stworzony z defensorów „The Latics”. Wynik nie uległ już zmianie.   

 

Komentarze
~Mitko20 (gość) - 15 lat temu

Ale żal mi czasem liveroolu dać się ograć takiemu
zespołowi WSTYD !

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze