Servette FC awansowało do Super League! Klub z Genewy wykonał plan, który zakładał w miarę szybki powrót do elity po administracyjnych degradacjach. Sezon 2018/2019 to supremacja "Granatowych" i wywalczenie pewnej promocji!
Servette FC to jeden z najpopularniejszych klubów piłkarskich w Szwajcarii. Kibicują mu nie tylko we francuskojęzycznych jej częściach, a wśród starszych osób „Les Grenats” rozbudzają sentyment i nostalgie. Pomimo trudnych lat, bankructwa czy administracyjnych spadków zespół ten nie przestaje być kojarzony z elegancją i pięknym stylem gry. W niedzielę piłkarze z Genewy po fantastycznym sezonie i zwycięstwie w rozgrywkach Challenge League wrócili do grona piłkarskiej elity w kraju Helwetów.
W ostatnim meczu przeciwko SC Kriens zaprezentowali futbolową dojrzałość i tak jak wcześniej przez cały sezon rządzili na murawie. Mecz, po którym świętowano upragniony awans, przyciągnął na Stade de Geneve dwukrotnie większą niż zwykle publikę (średnia na meczach SFC to około 3 tysięcy), która razem z zawodnikami fetowała sukces.
Tutaj krótka historia ostatnich lat drużyny znad Jeziora Genewskiego:
Wielcy nieobecni: Servette FC – gigant, który powstaje z martwych
Uff… Udało się!
Po spadkach i degradacjach ponowna droga na szczyt była dość wyboista. Mimo dużego potencjału kadrowego czy stabilnego zaplecza finansowego Servette FC grało różnie, a w ubiegłych rozgrywkach zaprzepaściło szansę na awans, który ostatecznie wywalczył lokalny rywal graczy z Genewy, Neuchatel Xamax. Rozwścieczyło to między innymi prezesa klubu Fischera, który postawił wszystko na jedną kartę i drastycznie przemeblował drużynę. Strzałem w dziesiątkę okazało się również zatrudnienie w roli szkoleniowca Alaina Gaigera. Były reprezentant Szwajcarii wykonał zadanie z nawiązką i wprowadził swoich podopiecznych do Super League.
Awans w Genewie zawodnicy wywalczyli dokładnie 10 maja, ogrywając Lausanne Sport, a gdy presją opadła, dominacja „Granatowych” była jeszcze bardziej widoczna. W lidze gracze ze Stade de Geneve zdobyli 90 goli, co daje średnią 2,5 bramki na mecz. Rezultat wyborny i rekordowy! Stracili przy tym najmniej, bo 37 bramek, i zanotowali tylko pięć porażek. Nie obyło się jednak bez problemów. W drugiej części sezonu trener Geiger bał się, że plany może pokrzyżować mu plaga kontuzji. Drużyna wybrnęła jednak z tej trudnej sytuacji i dziś wróciła na oczekiwane przez jej fanów miejsce.
Triumf z pieczęcią Geigera
Servette miało awansować już rok temu, ale w ostatecznym rozrachunku zawsze czegoś brakowało tej drużynie. A to słaba postawa w meczach wyjazdowych, a to mizerna skuteczność. Ówcześni piłkarze byli posądzani nawet o lenistwo, a duża część kibiców uważała, że mają w Genewie po prostu za dobrze. Miasto ciekawe i oferujące wiele, niemałe pensje wypłacane na czas, a i liga przyjemna do grania. Graczy nie utemperował także trener Meho Kodroz, którego po kiepskich występach pożegnano.
W miejsce Kodro w Genewie pojawił się Alain Geiger, który z profesjonalną piłką ostatni kontakt miał w 2016 roku – prowadził wtedy algierskie ES Setif. Później zajmował się między innymi… pomocą w wychowaniu wnuków. Po decyzji o zatrudnieniu akurat tego szkoleniowca duża część sympatyków pukała się w czoło, nie wróżąc niczego dobrego.
Kilkanaście miesięcy później Geiger został bohaterem całego kanonu, dając się poznać jako trener wymagający, potrafiący utrzymać dyscyplinę, ale i dobrą atmosferę, oraz pomysłowy. I to właśnie on firmuje awans Servette FC swoim nazwiskiem!
***
Genewa dziś nie zaśnie, fetując powrót z zaświatów, a w klubie nadchodzi nowy etap. Włodarze będą musieli sprostać wymogom Super League i odpowiednio wzmocnić drużynę.
Foto: Kamil Tybor