Już po raz 233. doszło do jednego z najbardziej elektryzujących spotkań piłkarskich na całym świecie. "Wielka piłkarska wojna" - jak często określa się pojedynek FC Barcelony i Realu Madryt - stała na niezwykle wysokim poziomie, a kibic nie mógł absolutnie narzekać na brak emocji. Bramki, zabójcze akcje, wielka walka, gra do samego końca, kontrowersje - to wszystko spotkało nas na Camp Nou 10 marca 2007 roku, w godzinach 22:00-24:00.
Bohaterów tej nocy było kilku. Na pewno na pierwszy plan wysuwa się postawa Lionela Messi’ego. Młodziutki Argentyńczyk miał szansę zadebiutować w Gran Derbi i wykorzystał to w 100 procentach. Razem z Ronaldinho co chwilę oszukiwał defensorów „Królewskich” i aż trzykrotnie mógł cieszyć się ze strzelenia bramki. Tym samym stał się szóstym strzelcem hat-tricka w tych derbach. Być może na miano jednego z bohaterów zasłużyłby Samuel Eto’o, który jednak kilkakrotnie był zatrzymywany przez Ikera Casillasa. Co prawda obaj golkiperzy aż trzy razy wyjmowali piłkę z siatki, jednak nie mogą mieć sobie nic do zarzucenia – wprost przeciwnie, kilka razy uratowali swój zespół po błędach obrońców. Świetny występ zaliczył także Guti, który na placu gry w rozgrywkach Primera Division pojawił się już po raz 300. Hiszpan był zdecydowanie najwaleczniejszym graczem z jedenastki „Los Blancos” i jednocześnie wielkim liderem całej drużyny w środku pola.

„Królewscy” aż trzykrotnie wychodzili na prowadzenie, jednak za każdym razem Messi znalazł sposób na wyrównanie. Kibice gospodarzy za remis winią także sędziego, który już nie raz dorzucił swe trzy grosze w Gran Derbi. Jeszcze w pierwszej połowie wyrzucił z boiska Oleguera Presasa, choć kilkanaście minut wcześniej pokazał tylko żółtą kartkę Sergio Ramosowi, który bezpardonowo kopnął w nogę Ronaldinho. Dodatkowo w ostatnich sekundach chyba wszyscy na Camp Nou widzieli faul w polu karnym… wszyscy oprócz jedenastki Realu i sędziego.
Z podziału punktów w Barcelonie nie skorzystały inne ekipy z czołówki. Sevilla przegrała, natomiast Valencia i Saragossa tylko zremisowały. Lider przed tą kolejką podejmował na wyjeździe jednego z głównych kandydatów do spadku – Gimnastic Tarragona i… musiał przełknąć pierwszą gorycz porażki od połowy stycznia. Ekipa z Andaluzji miała wiele sytuacji na objęcie prowadzenia, jednak – w szczególności lider strzelców, Frederic Kanoute – nie potrafiła pokonać golkipera gospodarzy. Jak wiadomo, sytuacje lubią się mścić, a Javier Portillo nie miał już takich problemów, jak jego vis a vis, z trafieniem.
Kilkanaście sekund od porażki była także Valencia. W spotkaniu z Osasuną Pampeluną dwie jedenastki miały po kilka sytuacji na swoim koncie, jednak licznik bramek z obu stron zatrzymał się na jedynkach. „Nietoperzy” po raz kolejny uratował jeden z superduetu napastników, tym razem zimną krew w doliczonym czasie gry zachował Fernando Morientes. Natomiast Saragossa nie potrafiła przerwać świetnej serii Betisu Sevilla. Ekipa z Andaluzji nie przegrała już od początku stycznia, a jeszcze efektowniej prezentuje się ich seria na własnym boisku właśnie z ekipą z Aragonii – od sześciu lat tutaj z nimi nie przegrali!

W końcu zwycięstwo odniosła ekipa Realu Sociedad. Do końca sezonu pozostało 13. kolejek, a Baskowie tracą do bezpiecznej strefy dziesięć oczek. Być może pokonanie „Wyspiarzy” wywiedzie w górę ekipę z Anoeta. Jedną z bramek zdobył napastnik, Darko Kovacević, który strzelił pierwszą bramkę od 16 miesięcy! Oczko zdobyła także inna ekipa, która znajduje się w strefie spadkowej. Athletic Bilbao co prawda miał duże szanse na nawet pokonanie Celty Vigo, która w niedzielne popołudnie spisywała się poniżej oczekiwań, a ostatnie pół godziny grała w dziesiątkę, jednak Basków stać było tylko na wyrównanie.
Już w 50. sekundzie Luciano Galletti zdobył bramkę dla Atletico Madryt w spotkaniu z Deportivo La Couna. Pomocnik „Los Rojiblancos” w końcówce asystował jeszcze przy golu Misty i stał się tym samym bohaterem spotkania. Wciąż blisko europejskich pucharów są drużyny Getafe i Recreativo Huelva. Dwie rewelacje sezonu spotkały się w niedziele na Coliseum Alfonso Perez, a mecz zakończył się tak jak cztery inne pojedynki tej kolejki – remisem 1:1. Również taki rezultat padł w Santander, gdzie Racing podejmował Espanyol. Natomiast w pierwszym spotkaniu tej rundy – Villarreal, jak się później okazało, jako jedyna ekipa zdobyła komplet punktów na wyjeździe.