Werder Brema marzy o pucharach


Niezły sezon Werderu Brema nie jest przypadkiem, ale o puchary trzeba jeszcze powalczyć

20 kwietnia 2019 Werder Brema marzy o pucharach

Po wielu latach posuchy kibice w Bremie mogą żyć nadzieją, że w kolejnym sezonie na Weserstadion ich drużyna gościć będzie ekipy z całej Europy, a nie tylko mierzyć się z zespołami z Niemiec. Od ostatnich sukcesów minęło wszak wiele lat, więc powrót na europejskie salony byłby przez bremeńczyków mile widziany.


Udostępnij na Udostępnij na

Ostatnim większym sukcesem dla Werderu był sezon 2009/2010, kiedy to prowadzona przez Thomasa Schaffa drużyna z Bremy zajęła miejsce na podium, kończąc na 3. miejscu. Wówczas awansowała do Ligi Mistrzów. Tam jednak nic nie wskórała, zajmując ostatnie miejsce za Tottenhamem, Interem Mediolan i, co ciekawe, również za holenderskim Twente Enschede.

Kolejne lata to pasmo nieudanych wyników sportowych – klub tułał się w dolnych rejonach tabeli. Obecnie jednak wszystko wygląda lepiej i w Bremie mogą myśleć o pucharach.

Walka do końca

O miejsce gwarantujące grę w Lidze Europy oczywiście łatwo nie będzie. Zespół, mimo że gra ciekawą piłkę i wygląda obiecująco, ma trudną konkurencję. Bayer Leverkusen, TSG 1899 Hoffenheim, VfL Wolfsburg, ale także Eintracht Frankfurt czy Borussia Moenchengladbach to najpoważniejsi rywale. Trudno w takim towarzystwie upatrywać w „Zielono-białych” faworytów do zajęcia przykładowo szóstego miejsca, nie mniej nie wolno odbierać im szans.

Jak udowodnili w poprzednich meczach, Werder to drużyna, która potrafi pokazać siłę. Szczególnie wiosna wygląda imponująco w wykonaniu podopiecznych Floriana Kohfeldta. Ci w roku 2019 wciąż pozostają zespołem niepokonanym i biorąc pod uwagę formę z ostatnich dziesięciu spotkań, zespół zajmowałby czwarte miejsce.

Prawdziwy egzamin umiejętności jednak przed Bremą w najbliższych tygodniach. W terminarzu rywale z najwyższej półki z wyłączeniem Fortuny Düsseldorf. Szczególnie najbliższy mecz może dać się we znaki. Wiele wskazuje na to, że dobra passa się skończy, bo przeciwnikiem będzie Bayern Monachium.

Konsekwentne wzmacnianie składu

Dobry sezon w wykonaniu Werderu nie jest przypadkiem. Obecny szkoleniowiec, Florian Kohfeldt, to od lat postać związana z klubem. Pracował tu na różnych szczeblach: jako trener młodzieży, rezerw, jako tymczasowy szkoleniowiec, aż w końcu dostał posadę pierwszego – w październiku poprzedniego sezonu. Mało tego, ten młody, 36-letni trener był niegdyś bramkarzem tego klubu. Jak się okazuje, stawianie na swoich się opłaca.

Co niezwykle ważne, przy budowaniu silnego zespołu w klubie rozsądnie sprowadzani są kolejni zawodnicy. Mimo niewielkiego budżetu do Bremy potrafiono ściągnąć kilka ciekawych nazwisk.

Chociażby robiący furorę w Bundeslidze Milot Rashica sprowadzony został za 7 mln euro z Vittese Arnhem. Gdyby dziś klub chciał sprzedać Kosowianina o albańskich korzeniach, pewnie kwota za 21-latka zdecydowanie by wzrosła.

Na tym jednak nie koniec. Ważnym ogniwem okazał się chwalony ze wszystkich stron Davy Klaasen, którego wzięto za grosze z Evertonu, mimo że ten do najstarszych piłkarzy nie należy. Przy okazji dziurę po odejściu Thomasa Delaneya załatano doświadczonym Nurim Sahinem. Nie można także pominąć Yuyi Osako. Japończyk być może nie jest niewyobrażalnie skuteczny, ale bardzo pożyteczny. To ciekawa opcja dla i tak silnej pierwszej linii, w której grać mogą: Martin Harnik, Max Kruse czy Claudio Pizarro. W dodatku nie słychać nic o osłabianiu zespołu, a przedłużenie kontraktów z braćmi Eggestein to prawdziwy majstersztyk w wykonaniu Werderu. Najstarszy z nich to apetyczny kąsek dla możniejszych. Maximilianem miała być zainteresowana nawet Borussia Dortmund.

Idealne miejsce dla Maksa Kruse

Przez wiele lat najskuteczniejszy napastnik „Zielono-białych” uchodził za wielki talent niemieckiej piłki. Przed eksplozją jego szczytowego pokazu umiejętności poniekąd powstrzymały go kontuzje. Z drugiej strony także trudny charakter.

Jak się jednak okazuje, liczący dziś ponad 30 lat piłkarz ciągnie cały zespół do przodu i z miejsca staje się jego gwiazdą. Bez cienia wątpliwości można uznać ten sezon za najlepszy, jaki dotąd rozegrał. Być może jest w stanie pokazać więcej i przejść do historii klubu.

Powrót na stare śmieci

Inną gwiazdą zespołu jest peruwiański torreador. Kto wie, być może bez Claudio Pizarro tak dobrych wyników by nie było. Może sam na boisku nie decyduje o zwycięstwach, lecz swoim doświadczeniem pomaga kolegom. Jego osobowość jest nieoceniona również poza boiskiem. Swoim autorytetem może sprawić, że nawet taki piłkarz jak Max Kruse zacznie grać na miarę swoich możliwości, a wspomniani bracia Eggestein nauczą się czegoś bezcennego od Pizarro.

Niebawem przed Claudio Pizarro, który zbliża się coraz większymi krokami do końca kariery, być może ostatni mecz pomiędzy dwoma niemieckimi klubami, w jakich grał, biorąc pod uwagę samą Bundesligę.

Droga na skróty

Jeżeli liga okaże się zbyt trudną drogą do przebrnięcia, zawsze pozostaje puchar kraju. Werder znalazł się wśród najlepszych czterech klubów w tych rozgrywkach, lecz tu także szanse na końcowy tryumf są niewielkie.

Problemem okazuje się Bayern Monachium będący niewątpliwym faworytem tego starcia. Nawet słowa dodające otuchy, jakie słał w ostatnim czasie Claudio Pizarro, niewiele zmieniają w tym względzie.

Słabszy dzień jednak Bayernowi zdarzyć się może, szczególnie w trwającym sezonie, podczas którego w wielu spotkaniach nie pokazywał niczego szczególnego. Ranić Bawarczyków byli w stanie słabsi od Werderu, dlaczego zatem zabierać im nadzieje na zwycięstwo?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze