Welliton – winowajca czy ofiara?


24 września 2009 Welliton – winowajca czy ofiara?

Symulant i przestępca – to najłagodniejsze słowa, jakie ostatnio można usłyszeć o Brazylijczyku w środowisku kibiców. Czy Welliton zasłużył na takie miano? Niewątpliwie argumentem przemawiającym na jego niekorzyść był pokaz „umiejętności”, jaki zademonstrował w meczu z Dynamem Moskwa. To wystarczyło, by przez wielu został znienawidzony.


Udostępnij na Udostępnij na

W życiu każdego człowieka prędzej czy później przychodzi taki moment, w którym budzi się żądza sądzenia innych. Ta nieodparta pokusa rodzi się, zanim zadamy sobie pytanie, czy mamy prawo. Czy możemy sądzić człowieka, nie będąc w jego skórze i nie wiedząc, czym był zmotywowany do takiego, a nie innego, zachowania?

Welliton
Welliton (fot. FTBL.com)

W każdym społeczeństwie można znaleźć ludzi, którym dane jest sądzić z powołania. Ponieważ jest to ich zawód, tylko oni mogą czynić to z czystym sumieniem. Pozostali… Cóż, i tak będą sądzili według własnego uznania. Jednak nasuwa się bardziej filozoficzne pytanie – do czego przyrównywać konkretne czyny, konkretnych sprawców? Innymi słowy, jeśli kogoś osądzamy, to porównujemy jego zachowanie do pewnego szablonu, który według naszego mniemania jest jedynym prawdziwym. Ale tylko w naszym pojęciu. A co z prawdą absolutną?

Incydent, jaki miał miejsce dwa tygodnie temu w meczu Spartaka z Dynamem, poruszył opinię publiczną. Wszyscy byli całym sercem z Władimirem Gabułowem. Tym bardziej poruszały słowa, które wypowiedział tuż po zajściu. Słowa godne prawdziwego mężczyzny i sportowca. Słowa pełne zrozumienia.

Nie mam za złe Wellitonowi jego zachowania i nie żywię do niego urazu. Zdaję sobie sprawę, że futbol rządzi się swoimi prawami i każdemu mógł przytrafić się podobny incydent. Bóg karze przebaczać. W takiej sytuacji należy się zastanowić, czy słusznym jest sądzić i przekreślać z góry drugiego człowieka i sportowca. Nie chcę, aby Brazylijczyk miał z tego powodu problemy. To już przeszłość i nie wracajmy do niej. Sam zdaję sobie sprawę, że profesja futbolisty wymaga stuprocentowej koncentracji w każdym meczu. W tamtym meczu wszystko mogło skończyć się o wiele gorzej. Mogłem stracić także kolejny sezon i wypaść z gry na bardzo długi czas – tak komentuje całą sprawę Gabułow.

Niewątpliwie, wydarzyła się rzecz straszna. Zaistniało ryzyko utraty zdrowia człowieka. To nieodzowna część życia. Niestety, w futbolu to także ryzyko zawodowe. Nie sądzę, aby incydent sprzed dwóch tygodni był w pełni przemyślanym zagraniem. To czysty sport i starcie dwóch profesjonalistów, którzy nie zamierzali ustępować jeden przed drugim.

Winić w danej sytuacji Wellitona jest o tyle nie na miejscu, że historia futbolu zna straszniejsze przypadki. Czy w równym stopniu winny jest Budun Budunow zdarzenia sprzed kilku lat z Serhijem Perchunem? Czy pamiętacie przypadek Petra Cecha? Przecież w tamtych meczach również można było winić napastników o planowane zamachy na życie bramkarzy. Czy zatem możemy winić Brazylijczyka na podstawie tego, co widzieliśmy w czasie meczu i późniejszych powtórkach? Przecież nie wiemy, co tak naprawdę zamierzał sprawca fatalnego faulu na golkiperze Dynama.

Rzecz nie w tym, kogo sądzimy, ale żeby sąd był sprawiedliwy. W niezbyt przyjemnym sportowym epizodzie obserwatorzy znaleźli okazję wskazania winnego i wykonania publicznego „linczu”. Usprawiedliwieniem miał być fakt, że to nie pierwszy boiskowy grzech młodego zawodnika. I znów wywleczono zdarzenie z meczu z Saturnem, gdzie Brazylijczyk wybił się na pierwszy plan nie tylko z powodu niezaprzeczalnego piłkarskiego talentu. I tym razem padały skrajnie różne komentarze. Od „obrzydliwego postępku” po „nieodzowną część każdego meczu”. Jedni uważają, że na wojnie wszystkie chwyty są dozwolone, inni z kolei postępują według własnego kodeksu.

Stanowczo jestem przeciwny aktorstwu na boisku. Jest to tylko moja subiektywna opinia i nie może stanowić prawdy absolutnej. Bo jak wcześniej wspomniałem, nikt nie jest w stanie jednoznacznie stwierdzić, co „siedzi” w danej chwili w głowie „winnego”.

Jak potoczy się los młodego napastnika, a jak bramkarza „Sbornej”? Czas pokaże. Niemniej jednak zdecydowana większość kibiców już skreśliła Brazylijczyka. Nie dość, że przyczynił się do kontuzji Gabułowa, to jeszcze okazał się perfidnym symulantem. Sprawiedliwości stało się zadość? Nie sądzę. W naszym życiu są problemy ważniejsze od osądzania kogokolwiek. Tym bardziej, jeśli nie mamy do tego prawa. Welliton nie jest aniołem. I my sami również nie należymy do ostatnich sprawiedliwych. Dopóki nie znajdziemy się na miejscu Wellitona bądź Gałubowa, wstrzymajmy się od ostrych, kontrowersyjnych komentarzy. Skupmy się na pięknie futbolu i miejmy nadzieję, że duch gry fair-play zwycięży w każdym meczu.

Komentarze
DonHash (gość) - 15 lat temu

a moze by ktos napisal co sie stalo a nie jakiekies
wywody filozoficzne sobie urzadzacie

Odpowiedz
~... (gość) - 15 lat temu

Też chciałbym się dowiedzieć co się stało bo nie mam
bladego pojęcia. Artykuł świetnie napisany tylko
brakuje w nim własnie tej najbardziej istotnej
wzmianki o tym co się stało

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze