Gdy zaczynał się obecny sezon ekstraklasy, od początku wiedzieliśmy, że głównym argumentem drużyn walczących o utrzymanie będzie jeden spadkowicz. I tak przez pierwsze tygodnie szukając mocnych stron Wisły Płock, Podbeskidzia, Stali i Warty Poznań, byliśmy z niczym, a jedyne powody do optymizmu dla tych zespołów znajdowaliśmy w regulaminie rozgrywek na bieżący sezon. Jednak z biegiem czasu przyglądając się tym ekipom, nadal nic nie widzimy, a Warta Poznań przynajmniej potrafi dobrze bronić.
Ktoś powie, że piłka polega na strzelaniu bramek, a nie murowaniu się. To oczywiście prawda i w dłuższej perspektywie nie da się bez tego przetrwać. Jednak krawiec szyje… A w Warcie tego materiału dużo nie ma. Chyba wszyscy się zgodzimy, że dawno już do ekstraklasy nie wszedł zespół tak ubogi i anonimowy.
Biorąc do ręki skarb kibica, fani, którzy nie „schodzą” poniżej ekstraklasy, poczuli się mocno nieswojo. Zresztą gdy liderem zespołu, mimo całej sympatii do niego, jest Łukasz Trałka, to wiesz, że coś jest nie tak. Warta Poznań nie tylko nas zaskoczyła awansem, ale i samą siebie.
Przyglądając się wymienionym na początku tego tekstu drużynom, często Warta Poznań klasyfikowana była jako ostatnia. Wszyscy w innych zespołach widzieli cokolwiek, ale i tak więcej niż w przypadku „Zielonych”. Wisła, bo zna ligę, Podbeskidzie, bo awansowało jako pierwsze, Stal, bo ma graczy z przeszłością ekstraklasową. A Warta? Toć nawet stadionu swojego nie ma.
Z najlepszymi jak równy z równym
Pięć pierwszych kolejek było trudnych. Warta ekstraklasy cały czas się uczy, ale chyba możemy powiedzieć, że wyciąga popularne wnioski. Bo jak nie docenić ich postawy chociażby w derbach, gdzie z zespołem „europejskim” nie odstawali i przegrali po karnym w końcówce. W 1. kolejce też nie było widać strachu, paniki na tle uznanej Lechii, po prostu zabrakło szczęścia. Po koszmarnym meczu z Piastem, którego nie dało się oglądać i prawdopodobnie był najgorszym spotkaniem tego sezonu, mają punkt.
Jak widzimy, czołowe drużyny w Polsce nie leją wcale Warty, tak jak niektórzy oczekiwali. A gdy doszło już do gry przeciwko zespołowi zbliżonemu umiejętnościami, to Warta Poznań potrafiła rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. I tak jak do zeszłego tygodnia poznaniacy czekali na premierowego gola w ekstraklasie po 25 latach, tak Wiśle zaaplikowali od razu trzy.
Solidna gra Warty pozwoliła odnieść pierwsze zwycięstwo po 25 latach. Statystyki #WPŁWAR pic.twitter.com/q1dsVLOIXo
— EkstraStats (@EkstraStats) September 25, 2020
Patrząc na tabelę (w niedzielę przed południem), Warta Poznań jest na 13. miejscu. Ale nie to najbardziej zaskakuje. Poznaniacy mają najlepszą defensywę w lidze, wraz z Pogonią i Zagłębiem stracili po cztery gole. Wiadomo, problem jest z przodu, tylko trzy bramki strzelone Wiśle, co czyni ich drugą najgorszą ofensywą po Piaście.
Inni beniaminkowie stracili nieporównywalnie więcej bramek. Podbeskidzie 16, Stal 11. Nikt co prawda nie mówi, że utrzymanie zdobywa się obroną, ale bez niej nawet nie można o nim marzyć.
Doświadczenia brak
Analizując kadrę zespołu Piotra Tworka, łatwo postawić diagnozę, dlaczego ten zespół nie strzela bramek. Im nadzwyczajnie brakuje umiejętności. Gracjan Jaroch czy Mateusz Kuzimski to piłkarze jeszcze nie do końca przygotowani na ekstraklasę. Najmocniejszym ogniwem z przodu jest Mateusz Szczepaniak. On zna już smak zdobywania goli w ekstraklasie, ma ich 22, ale to wciąż nie jest napastnik, którego baliby się obrońcy.
Wielkie nadzieje w zielonej części Poznania pokładane są w Marco Rodriguezie. Hiszpan w tym okienku dołączył do zespołu, a w przeszłości grał w młodzieżowych reprezentacjach Hiszpanii i rezerwach Realu Madryt. Doskonale wiemy, że tacy piłkarze często świetnie odnajdują się w polskich warunkach. Na razie Rodriguez nie stał się jednak drugim Ishakiem, uzbierał w dwóch spotkaniach 31 minut, ale wydaje się, że czas będzie pracował na jego korzyść.
Problemy Warty to nie tylko pozycja napastnika, ale i skrzydła. Piotr Tworek ma ograniczone pole manewru na bokach, zawężające się w zasadzie do Mariusza Rybickiego i Michała Jakubowskiego. Jednak ani jeden, ani drugi nie mieli żadnego wpływu na bramki strzelone jak na razie przez Wartę. A Jakubowski dał się jedynie poznać w ekstraklasie z tego, że po karierze piłkarza może rozpocząć karierę nurka.
Obrona i Polacy siłą
Skoro nie bokiem, to może chociaż środkiem. Dwójka Kupczak, Trałka wygląda solidnie, jednak trudno oczekiwać od nich robienia gry, mimo że w ostatnim meczu Łukasz Trałka starał się obalić tę tezę. Robert Janicki to wciąż nie jest piłkarz, by rozgrywać piłkę od lewej do prawej i obsługiwać napastników kapitalnymi podaniami za linię obrony rywala.
Śledząc dalej skład Warty, wracamy do podstaw, czyli obrony. I jak na razie poza Trałką nie ma piłkarzy w Warcie, którzy zrobiliby większą furorę niż oni. Aleks Ławniczak i Bartosz Kieliba szturmem weszli do ekstraklasy. Obaj mają już po golu i regularnie wybierani są do jedenastek kolejki. Gdyby poznański zespół miał więcej takich piłkarzy, spokojnie mógłby być pewien utrzymania.
Często przyglądając się zespołom ekstraklasy, widzimy w nich mnóstwo średnich obcokrajowców. Jednak w przypadku Warty Poznań tak nie powiemy. W całej kadrze jest ich tylko dwóch, w tym Rodriguez, który ma być lekiem na problemy ofensywne zespołu. Drugim jest Fin Robert Ivanov, jednak jego rola w zespole jest jak na razie żadna, bowiem jeszcze nie powąchał placu gry ani przez minutę.
***
Dziś Warta podejmować miała w Grodzisku Legię. I chyba trudno było o lepszy termin dla nich na takie spotkanie. Legia jest w ogromnym kryzysie i wygląda na mocno rozbitą po odpadnięciu z europejskich pucharów. We wcześniejszych spotkaniach stołeczny zespół też niczym specjalnym nie imponował. Oczywiście Piotr Tworek mówił o sportowej złości legionistów itp. określeniach, jednak Warta nie mogła sobie wymarzyć lepszych okoliczności na ten mecz, który wczesnym rankiem został odwołany.
UWAGA❗ Mecz Warty Poznań z @LegiaWarszawa ODWOŁANY ❌
Przeczytaj ➡ https://t.co/ptoxLrVyoY pic.twitter.com/kMNnfRyWAf— Warta Poznań (@WartaPoznan) October 4, 2020
Powód oczywiście ten sam co zawsze. W drużynie z Poznania u kilku piłkarzy testy na Covid wykazały wynik pozytywny. Legia natomiast poinformowała, że w jej drużynie nikt nie jest zarażony. Na kolejną rywalizację na linii Poznań – Warszawa będziemy musieli jednak poczekać do 3 listopada, jak oznajmił departament rozgrywek.