Walijski rodzynek w Premier League – Swansea City – po perturbacjach na starcie sezonu dziś wiedzie spokojny żywot w dolnej połówce tabeli. Spadek nie grozi, europejskie puchary tym bardziej, a niemała w tym zasługa Francesco Guidolina – Włocha, który zamienił brzydkie kaczątko w namiastkę łabędzia.
Po tym jak Gary Monk został zwolniony, abstrahując od tego czy słusznie, czy nie, Swansea było w rozsypce. Zespół, który w ubiegłym sezonie zajął ósmą lokatę i do końca liczył się w walce o europejskie puchary, imponując swoim bezkompromisowym i odważnym pomysłem na grę, w obecnej kampanii pod wodzą Monka zamieszany był w walkę o utrzymanie. W piętnastu meczach, w których dane mu było prowadzić swój były zespół, zdobył zaledwie 14 punktów. I choć włodarze Swansea nie zakładają, że rok w rok, sezon w sezon, walczyć będą o grę w pucharach, to mimo wszystko ten wynik był zdecydowanie poniżej oczekiwań.
Naturalną koleją rzeczy jest to, że trenerzy przychodzą i odchodzą. Był Monk, pojawił się Curtis, który do tej pory pełnił rolę asystenta. Był on jednak opcją tymczasową, „strażakiem na 5 minut”, w kolejce czekał bowiem Włoch, przed którym postawiono proste zadanie – „chłopie, utrzymaj nas”.
O trenerskim profilu Guidolina pisaliśmy więcej w tym miejscu. Warto jednak powiedzieć, że były trener Udinese zapracował, przynajmniej w naszym mniemaniu, na zaszczytne miano „włoskiego Pulisa”. I wcale nie chodzi tutaj o charakterystyczną bejsbolówkę czy szeroko pojęty sposób bycia, ale o szczerą niechęć do relegacji. Ani jeden, ani drugi nigdy nie zaznali uczucia spadku.
Trzy porażki w dziesięciu spotkaniach Włocha to wynik naprawdę dobry. Po tym, jak do Anglii przychodził menedżer do tej pory zamknięty w czterech ścianach włoskiego futbolu, nie wróżono mu szczęścia, a mimo wszystko Guidolin zagrał na nosie ekspertom i spokojnie, „step by step” wyprowadził Swansea z dolnych rejonów tabeli.
Stara szkoła
Porównując zespoły Monka i Curtisa do tego, który prowadzi Guidolin, można dostrzec jedną, dość trywialną, ale mimo wszystko cholernie istotną zmianę. Do głosu doszło słynne „catennacio”. Włoch podążył za myślą Arystotelesa i odnalazł „złoty środek” – równowaga między ofensywą a defensywą, wynik kosztem trakcyjnej gry.
Oczywiście, wykres może lekko mylić, ponieważ liczba meczów Monka, Curtisa i Guidolina nie jest identyczna, jednak patrząc na grę Swansea i porównując ją do wcześniejszych spotkań zespołu, odnosimy wrażenie, że wszystko jest bardziej poukładane, mniej chaotyczne, mówiąc kolokwialnie: „ma to ręce i nogi”. Natomiast ma to odzwierciedlenie w dorobku punktowym „Łabędzi”.
Fakt, że Swansea zostanie w Premier League, ciężko już podważyć. „Łabędzie” z dorobkiem 37 punktów mają aż dziesięć oczek przewagi nad Sunderlandem. To cieszy, bo bez dwóch zdań w kolejnym sezonie bramki Swansea strzec będzie Polak – Łukasz Fabiański. Choć z pewnością włodarze z Walii liczyli na nieco więcej, chociażby na miejsce w środku tabeli, to mimo wszystko taki sezon może nieco oszlifować diament, który od wielu lat jest misternie przygotowywany na Liberty Stadium. A jakie Swansea zobaczymy w przyszłym sezonie? Media wieszczą powrót Brendana Rodgersa, ale pytanie brzmi, czy robota Guidolina w walijskiej mieścince jest już skończona.
https://youtu.be/V5WA0xb0eyw?t=9m18s