Oficjalnie inaugurujący europejskie puchary mecz zwycięzców Ligi Mistrzów oraz Ligi Europy stoi pod znakiem powrotu do domu Garetha Bale’a oraz debiutów. Krychowiak nie mógł wymarzyć sobie trudniejszego sprawdzianu w nowych barwach.
Korespondencja z Cardiff
Objazdowe wydarzenie UEFA dotarło także i do Cardiff. Po czternastu latach w Monako Superpuchar Europy ruszył rok temu w objazd po mniejszych krajach członkowskich, od czeskiej Pragi począwszy. Mecz, który wcześniej zwieńczał losowanie europejskich rozgrywek, teraz jest luźno związaną promocją europejskiej piłki w miejscach, gdzie szanse na wielki futbol zmniejszają się wraz z rozwarstwiającą się przepaścią między krezusami Starego Kontynentu a piłkarskim plebsem.
Stolica Walii, jednego z członków Międzynarodowej Rady Piłkarskiej, to wybór trafny, ale i szczęśliwy. Wembley dwukrotnie w ostatnich trzech latach organizowało finały LM, w dużej mierze dzięki świetnym wynikom finansowym dla europejskiej federacji. Położony nieco ponad dwie godziny od Londynu stadion miejski w Cardiff, choć zaledwie otworzony w 2009 roku, przez wakacje był już powiększony o dodatkowe pięć tysięcy miejsc, to siedziba miejscowego City, które po roku kontrowersyjnej przygody w Premier League spadło w maju do Championship.
Ale na brak apetytu na futbol nie może narzekać. Kiedy angielska federacja budowała nowe Wembley, to właśnie w tym mieście, na znacznie większym Millenium Stadium (72 tysiące miejsc), rozgrywano finały krajowych pucharów: Anglii, Ligi oraz Tarczy Dobroczynności/Wspólnoty. Wybór o blisko 40 tysięcy mniejszego City Stadium może dziwić, ale w frekwencja na meczach o Superpuchar Europy w ostatnich latach nie napawała organizatorów optymizmem. W końcowych latach wyczerpującej się formuły rozgrywania meczu na Stade Louis II nawet jedna trzecia miejsc pozostawała wolna. W Pradze mecz co prawda był wyprzedany, także dzięki obecności Petra Cecha, wracającego do stolicy swojej ojczyzny wraz z broniącą Ligi Europy Chelsea.
Teraz historia jest niezmiernie podobna, znowu na korzyść organizatorów i popularności spotkania. Choć przyjazd Realu Madryt sam w sobie powinien być zachętą, tematem numer jeden jest powrót Garetha Bale’a w śnieżnobiałych barwach do rodzinnego miasta. – Nie czuję presji z tytułu powrotu do domu. To będzie kolejny mecz, w którym walczymy o zwycięstwo – zapewniał na przedmeczowej konferencji prasowej. – Dobrze jest przepracować z zespołem cały okres przygotowawczy i czuć się w klubie jak u siebie – dodał.
Choć tydzień w południowej Walii rozpoczął się od wielu przelotnych ulew, oba zespoły na szczęście uniknęły przemoknięcia, kiedy przyszło im trenować przed jutrzejszym meczem. W szeregach gości z Andaluzji szybko zadomawia się Grzegorz Krychowiak. Trener Sevilli Unai Emery zwraca się do niego na boisku per „Polaco”, a nasz reprezentant kraju coraz lepiej dogaduje się z kolegami. Co ciekawe, w gierce kontrolnej na 3/4 boiska były trener Valencii próbował Polaka na środku obrony. Według hiszpańskich dziennikarzy jest duża szansa, że zadebiutuje w nowych barwach właśnie przeciwko „Królewskim”.
Znacznie popularniejsza jest jednak kwestia premierowych występów Jamesa Rodrigueza oraz Toniego Kroosa. Carlo Ancelotti zapewnił, że Kolumbijczyk na pewno pojawi się jutro na boisku, ale pozostawał nieco bardziej enigmatyczny wobec niemieckiego mistrza świata, który później dołączył do treningów z zespołem.
Choć na przedmeczowej konferencji prasowej obok trenera oraz Bale’a pojawił się także Iker Casillas, jego występ nadal nie jest pewny. Mimo że wygrał on wreszcie (poza)boiskową rywalizację z Diego Lopezem, w klubie pojawił się Keylor Navas, świeżo po heroicznym mundialu w barwach Kostaryki. Pomimo dłuższego pobytu w Brazylii wygląda na treningach rześko i pełen energii, co trudno wyczytać z mowy ciała kapitana Realu oraz reprezentacji Hiszpanii.
– Moi piłkarze będą zasługiwać na gromkie oklaski, jeżeli pokonamy Real – powiedział przed meczem Emery. – Real to same gwiazdy, a my dopiero próbujemy wytyczyć naszą ścieżkę. Nasz sukces jutro w dużej mierze zależy od tego, na co pozwoli nam Real. Pozostaje więc liczyć na gościnność Bale’a. Nawet o Cristiano Ronaldo wszyscy zdążyli na chwilę zapomnieć.
Obserwuj autora na Twitterze: @RobertBlaszczak