W Lubinie doszło do spotkania drużyn, które po dwóch kolejkach mogły się pochwalić kompletem punktów. Pomimo tego, że od początku drugiej połowy Zagłębie Lubin grało w przewadze, nie zdołało dowieźć zwycięskiego wyniku do końca. Tymczasem „Kolejorz” może cieszyć się z faktu, że Dolnego Śląska nie opuszcza z pustymi rękoma.
Już przed pierwszym gwizdkiem sędziego Damiana Kosa wiadomo było, że w Lubinie będziemy świadkami ciekawego spotkania. I można nawet pominąć kwestie sportowe, choć i te okazały się być na najwyższym poziomie. Deszczowa pogoda nie przeszkodziła kibicom zarówno Zagłębia, jak i Lecha w stworzeniu prawdziwego piłkarskiego widowiska. Po ponad 14 latach, odkąd „Miedziowi” przenieśli się na nowy obiekt, ich stadion po raz pierwszy został zapełniony do praktycznie ostatniego krzesełka. Mecz z wysokości trybun obejrzało 15 813 fanów.
15 813 kibiców ogląda z trybun mecz #ZAGLPO. Nowy rekord frekwencji w Lubinie👏#TwitterZL @igolpl pic.twitter.com/7e9qsJGKQB
— Kuba Synowiec (@_ksynowiec_) August 6, 2023
Wysoka frekwencja i świetna atmosfera nie umknęły uwadze zawodników: – Momentami grało się jak nie w polskiej lidze. Ten doping był bardzo fajny i oby tak dalej – komentował na gorąco po spotkaniu zawodnik Zagłębia Lubin, Kacper Chodyna. Gospodarze wykorzystali duże zainteresowanie niedzielnym spotkaniem i wraz ze swoim sponsorem zorganizowali również akcję „Dorzuć Misia”. W przerwie na boisku znalazły się setki pluszaków, które zostaną przekazane lokalnym ośrodkom pomagającym dzieciom. Za takie wydarzenia zawsze szacunek. Główną rolę odegrali jednak sami zawodnicy.
Kiepski początek Lecha
Można powtarzać to do znudzenia. Zagłębie Lubin coraz poważniej wyrasta do miana zespołu, który może powalczyć z czołówką ligi o górną część tabeli. Potwierdziło to również w meczu z Lechem. W pierwszej połowie to właśnie podopieczni Waldemara Fornalika stworzyli sobie więcej sytuacji na objęcie prowadzenia. Konsekwentnie przemieszczali się w pole karne przeciwnika za pomocą szybkich kontrataków. Dobre sytuacje na bramki mogli zamienić Tomasz Pieńko i Bartłomiej Kłudka.
Co się odwlecze, to nie uciecze. W 41. minucie po uderzeniu Tomasza Makowskiego Filip Bednarek zaliczył na tyle niefortunną interwencję, że piłka wpadła prosto pod nogi Dawida Kurminowskiego. A 24-letni napastnik doskonale wie, jak takie błędy wykorzystywać. Sytuacja niemal analogiczna jak sprzed tygodnia, gdzie to Rafał Leszczyński pomógł „Miedziowym” wyrównać wynik meczu. Zagłębie schodziło więc do szatni z jednobramkowym prowadzeniem.
🗣John van den Brom po #ZAGLPO:
-Nie zasłużyliśmy na więcej, niż jeden punkt. Zwłaszcza pierwsza połowa była bardzo zła w naszym wykonaniu. To nie była gra, jakiej oczekuję. @igolpl pic.twitter.com/5zyibP0tuj
— Kuba Synowiec (@_ksynowiec_) August 6, 2023
W tym miejscu warto pochwalić defensywę zespołu z Dolnego Śląska. Cała czwórka, czyli Grzybek, Kopacz, Ławniczak i Kłudka, rozegrała naprawdę solidne zawody. Sprawili, że ofensywa Lecha została wyłączona. Kompletnie niewidoczni byli Velde i Dino Hotić, który przecież notuje bardzo dobre wejście do naszej rodzimej ligi. Słaba postawa swoich podopiecznych nie umknęła trenerowi Johnowi van den Bromowi: – Pierwsza połowa w wykonaniu mojego zespołu była bardzo zła. Byłem zawiedziony. To nie był zespół, jaki chciałbym widzieć – mówił na pomeczowej konferencji.
W 10 gra się łatwiej?
Druga połowa rozpoczęła się dla „Kolejorza” jeszcze gorzej, niż zakończyła pierwsza. W 50. minucie Radosław Murawski bandyckim wślizgiem zaatakował nogi Dawida Kurminowskiego. Początkowo sędzia Damian Kos pokazał mu tylko żółtą kartkę, lecz po interwencji VAR-u pomocnik Lecha zmuszony był zejść do szatni. Od tego momentu goście zyskali jak gdyby dodatkowy wiatr w żagle. Przetrwali moment lepszej gry gospodarzy i po stałym fragmencie gry zdołali wyrównać. Swoją pierwszą bramkę w nowych barwach zdobył Miha Blazic.
Zagłębie może czuć niemały niedosyt spowodowany faktem, że nie wykorzystało gry w przewadze przez niemal całą drugą połowę. Jednak w Lubinie zdają sobie sprawę, że punkt z tak klasowym rywalem należy szanować: – Lech to jest klasowa drużyna. Nawet gdy grali w dziesięciu, było widać, że nam się przeciwstawiali i potrafili strzelić bramkę. Myślę, że nie są to stracone dwa punkty. Wiemy, że to jest Lech Poznań – dodawał po meczu Kacper Chodyna.
Dobre wejście do drużyny zalicza również Szymon Weirauch. Młody bramkarz Zagłębia Lubin zadebiutował w pierwszym meczu nowego sezonu z powodu nieobecności kontuzjowanego Sokratisa Dioudisa. W tym spotkaniu bezsprzecznie zaangażowany był jednak w stratę bramki. Przy dośrodkowaniu Joela Pereiry jego niepewne wyjście z bramki mogło delikatnie zmylić defensorów, przez co Blazic miał ułatwione zadanie. Natomiast Waldemar Fornalik bierze swojego zawodnika w obronę: – Nie zapominajmy o jego dwóch kapitalnych interwencjach w pierwszej połowie. Ten bilans plusów jest zdecydowanie większy niż jego ewentualne błędy.
Zagłębie Lubin czeka na szerszą kadrę
Remisowy wynik z drużyną Lecha powinien być dla „Miedziowych” dobrą zapowiedzią tego, że są oni w stanie powalczyć z rywalami z ligowego topu. Szczególnie że w meczu 3. kolejki byli oni zmuszeni do pewnych zmian w składzie. Kadra zespołu z kolejki na kolejkę będzie jednak coraz bardziej wszechstronna. Na dniach szeregi drużyny zasili Mateusz Wdowiak, który swoich przyszłych kolegów oglądał z trybun. Do Polski po niemieckich wojażach wrócił Mikkel Kirkeskov. Do dyspozycji Waldemara Fornalika w niedalekiej przyszłości będą również Juan Munoz i Luis Mata.
W następnej kolejce drużynę z Dolnego Śląska czeka wyjazd do Krakowa. „Miedziowi” doskonale pamiętają ten teren, bowiem w poprzednim sezonie to właśnie na Cracovii wywalczyli sobie utrzymanie w lidze.