W niedzielnym wydaniu poczytnego katalońskiego dziennika „El Periodico” na okładce zadano czytelnikom pytanie o to, czy w wieczornym meczu Realu z Barceloną liczyła będzie się tylko piłka nożna. W tle redaktorzy gazety umieścili zdjęcie Camp Nou przykrytego gigantyczną flagą Katalonii, niejako sugerując odpowiedź. Na szczęście ostatecznie polityka przegrała ze sportem.
Pewnie zwróciliście uwagę na wspaniałą oprawę Gran Derbi. Kibice zgromadzeni na największym stadionie w Hiszpanii przed pierwszym gwizdkiem wznieśli w górę kartoniki, które stworzyły gigantyczną mozaikę w barwach Katalonii. Żółto-czerwone paski senyery, te słynne cztery paski są dla ludzi z tego regionu bardzo ważne. Przez długie latania panowania Francisco Franco eksponowanie barw narodowych było surowo zabronione. Gdy dyktator zmarł w 1975 roku, barcelończycy odzyskali nadzieję. Los chciał, że kilka tygodni po wyczekiwanym zgonie generała na Camp Nou przyjechał Real Madryt. Właśnie tamten grudniowy mecz uchodzi za moment, w którym polityka najmocniej starła się z futbolem. Wtedy „Blaugrana” ostatecznie stała się klubem-symbolem wolnościowych marzeń Katalończyków. Wtedy piłka przegrała. Dziś, prawie 37 lat po tamtych wydarzeniach, w zbiorowej pamięci zapisały się tylko tysiące przemyconych na trybuny flag, chóralne wykonanie zakazanego hymnu i nastrój zupełnie jak z piosenek Lluisa Llacha.
Nikt nie pamięta już nawet wyniku tamtego starcia. A to był piękny, naprawdę piękny mecz. Barcelona wygrała 2:1, a gola na wagę zwycięstwa w ostatniej minucie meczu strzelił Charlie Rexach. Wcześniej do siatki trafiały inne legendy futbolu – Johan Neeskens i „Pirri”. Po stronie gospodarzy od pierwszych minut zagrali tacy zawodnicy jak Cruyff czy Migueli. Jeszcze wspanialszy gwiazdozbiór wybiegł na murawę w składzie Realu Madryt: Camacho, del Bosque, Santillana, Netzer czy Amancio.
W ostatnich miesiącach nastroje w Katalonii stają się coraz bardziej klarowne. 11 września, w dniu niepodległości, ulicami Barcelony przemaszerował spokojny, ponadmilionowy tłum ludzi popierających dążenia nacjonalistyczne. Na czele pochodu szli ludzie związani z „Azulgraną” – Sandro Rosell i Joan Laporta – a z telebimu do tłumu przemawiał Pep Guardiola. Wiadomo było, że atmosfera podczas El Clasico będzie gorąca. Gdy wyszło na jaw, że przed spotkaniem trybuny stadionu zostaną przerobione na senyerę, szybko pojawiły się różne komentarze. Xavi taką mozaikę uznał za coś pięknego i zupełnie niewinnego, Pique stwierdził ze smutkiem, że takie działania sprawiają, że zamiast o meczu piłkarskim, mówi się o wojnie na linii Katalonia – Hiszpania. Jego słowa niejako potwierdził Sandro Rosell, szokując świat stwierdzeniem, że bycie fanem Barcelony jest nierozłącznie związane z byciem Katalończykiem. Tych dwóch spraw nie da się według niego rozdzielić. Miliony jego rodaków niekibicujących aktualnym liderom La Liga bardzo się zdenerwowało. Podobnie jak setki milionów ludzi, w których żyłach nie płynie ani kropla krwi w żółto-czerwone paski, a którzy z jakiegoś powodu czują się kibicami „Blaugrany”. Ot, głupota i tyle. Sytuację starał się łagodzić były sternik klubu, pan Laporta. Stwierdził on, że tu chodzi tylko o warstwę symboliczną. Barcelona jest symbolem Katalonii tak samo jak Real jest symbolem Hiszpanii, nic więcej. Prawicowa prasa ze stolicy kraju porównała nacjonalistów z Katalonii do nazistów. W końcu ci drudzy też lubowali się w pochodach, machaniu flagami i dzieleniu ludzi na swoich i obcych.
Istniało wielkie niebezpieczeństwo, że niedzielny mecz przerodzi się w niepodległościowy festiwal nienawiści do Madrytu i wszystkiego co hiszpańskie. Nawoływania mediów, by na stadion przynieść nie senyerę zwykłą, tylko tę z gwiazdką oznaczającą dążenia nacjonalistyczne, nie pomagały w łagodzeniu sytuacji. Podobnie jak plany wznoszenia okrzyków „Independencia!”.
Na szczęście, nawet jeśli bardzo staraliśmy się nie patrzeć na to, co dzieje się na boisku, i zamiast tego obserwować trybuny, było to po prostu niemożliwe. Tempo, jakie narzuciły obie ekipy, było zabójcze. Żadne inne spotkanie nie jest w stanie zaprezentować nam futbolu na takim poziomie. Akcja za akcją, spektakularne odbiory, przechwyty, centymetrowe przerzuty, efektowne interwencje obrony… W końcu gol! Benzema do Ronaldo, a Ronaldo do siatki tuż obok źle ustawionego Victora Valdesa. Ryk wściekłości na trybunach wzmógł się jeszcze bardziej, gdy Portugalczyk zatrzymał się w szalonej celebracji, gestem poprosił widzów o ciszę i wskazał na siebie. On tu rządził, inni mieli się uspokoić. Ale nie było czasu na spokój. Znów piłka w grze, wrzutka, błąd Pepe, jak spod ziemi wyrasta Messi, uderza i… gol. Tak po prostu. Piłka w siatce. Remis. Walka się nie skończyła, musi trwać nadal. Ostre faule, genialne strzały. Słupek Benzemy, 60-metrowe krosy Xabiego Alonso, Sergio Busquets grający jak biały Makelele. Czas mijał tak szybko, że wlepione w ekran oczy nie zdążyły zarejestrować piętnastominutowej przerwy. Znów zabłysnął Messi. Faul przed polem karnym Casillasa, uderzenie w okienko bramki i jakże wyczekiwany kolejny wybuch radości. Krótki, bo Ronaldo nie miał zamiaru oddawać komuś sławy bohatera meczu. Portugalczyk wykorzystał podanie Oezila, trafił do siatki i znów mógł buńczucznie patrzeć w oczy siedzącym na trybunach Katalończykom.
Gdy sędzia zagwizdał po raz ostatni, wszyscy byliśmy skołowani. Gdyby zapytać wtedy przeciętnego kibica o sprawy polityczne, ten pewnie spojrzałby na rozmówcę tępym wzrokiem. Jaka polityka? Tego wieczoru polityka przegrała z futbolem. Tego wieczoru – cytując „Marcę” – polityka została rozgromiona. Strony gazet pełne były twarzy Messiego i Ronaldo, pełne ujęć ukazujących szaleńczą radość cules i równie żywiołowe reakcje madridistas.
Zapowiadana wojna Katalonii z Kastylią nie wybuchła. Nie było też wojny Realu z Barceloną, nie było wojenek między piłkarzami. Był futbol.
Futbol ma właśnie taki być ma dostarczać emocji a
sprawy polityczne powinny się trzymać jak najdalej
od piłki bo politycy jak to politycy wszystko
potrafią zatruć i spieprzyć
oddzieliła od Hiszpanii to FC Barcelona w jakiej
lidze by grała ? Katalońskiej tylko z Espanyolem
jak by sie odzieliła to i tak by grała w hiszpani
bo mallorca czyli majorka
gra w hiszpani a jest oddalona
Te wszystkie wątki są bardzo ciekawe i warte do
poruszenia . Kaładze został wicepremierem w Gruzji
więc może ciekawy by był temat niepodległości
Abchazji oraz Oseti poruszany na forach Milanu i nie
tylko ? Może za każdym razem jak coś przeczytamy o
Dejanie Stankoviću to będziemy się zastanawiać
nad tym czy Kosowo jest Serbskie ? A co z górnym
Śląskiem na forach piłkarskich ? Tak całkiem
poważne to bardzo się cieszę że futbol przykrył
te wszystkie socjotechniczne zabiegi .
Najbardziej kuriozalne jest dla mnie to co
powiedział Joan Laporta którego pozwolę sobie
zacytować - " Real Madryt reprezentuje Hiszpanie a
Katalonia jest reprezentowana przez fc Barcelonę ".
W moim odczuciu kraj reprezentuje jak sama nazwa
wskazuje jego reprezentacja a nie klub którego
ważną rolę odgrywają reprezentanci
geopolitycznie zwaśnionej Portugalii . David Villa
czy Andres Iniesta mają oczywiście prawo z dumą
reprezentować "blaugranę" i nikt im tego nie
zabrania ale może warto by ich zapytać o słowa
byłego prezesa klubu .
Następna kwestia to data 1714r i 17,14 minuta meczu
w której się rozszalał najgłośniejszy ryk .
Jeśli ten region należy do Hiszpanii już prawie
trzysta lat to nie rozumiem po co oni mieszają w to
piłkę nożną . Jakieś połowa stadionu
skandująch te hasła to turyści z których
większość nie rozumie o co w tym wszystkim chodzi
. Psychologia tłumu to "wziąć autorytet za prawdę
a nie prawdę za autorytet " inaczej tego wyjaśnić
nie umiem .
Od zawsze jedno powiązane było z drugim. Jednak
dopiero w czasach pana z wąsikiem i olimpiada w
1936r pokazały medialną siłe sportu. Nie bronie w
tym wypadku nikogo. Zwracam tylko uwage że takie
postępowanie jest powszechne. Znani sportowcy na
wiecach,podczas wyborów itp. Rzecz ma sie tak jak
mówi nasze przysłowie "Pasuje jak świni homonto" i
tak naprawde do tego to się sprowadza. W tym
wszystkim najbardziej smutne jest nie to że miesza
sie sport i polityke a to że futbol stał się
narzędziem do uprawiania polityki.
A co ma położenie do tego w jakiej lidze by miały
grać te zespoły -_-
Nie widzę związku podziału politycznego z
tamtejszą federacją piłkarską.
Taki przykład: Walijski klub Swansea City gra
aktualnie w Premier League, a nie w walijskiej
półamatorskiej lidze :)
Drugi przykład to nowozelandzki klub Wellington
Phoenix, który gra w lidze australijskiej :)
i tak dalej i tak dalej...
@ a do 2 akapitu szwajca... To je patriotyzm, tego
się nie zrozumie.
Po 1: Majorka należy do Hiszpanii..
Po 2: To zależy niektóre kluby lub państwa grają
w innych ligach
Ah i jest liga Wali jednak jest to liga amatorska
reszta klubów walijskich należy do tych wszyskich
lig angielskich... I WALIA NIE JEST ODDZIELNYM
PAŃSTWEM ...
Rozumiem i wpełni się z Tobą zgadzam jeśli chodzi
o podane przypadki ale sądze że najlepszy przykład
to AS Monaco.
Monako to oczywiście świetny przykład ze
światowego futbolu ale zapisy w konstytucji
Hiszpanii z tymi Francuskimi się różnią . Nie
chcę tutaj prorokować ale na chwilę obecną prawo
nie przewiduje zespołów z poza tego kraju . Coś
tam o tym czytałem lecz podkreślam to raz jeszcze
że tylko prawdopodobnie to tak wygląda .
Podałeś jeden z powodów dla których jest to
nierealne. Popatrzmy na to z szerszej perspektywy,z
punktu widzenia Europy (tak naprawde to ona dyktuje
warunki) Stara,bogata,w miare spokojna i wygodna (!)
Europa nie pozwoli na jakiekolwiek zmiany
geopolityczne,zwłaszcza na własnym terenie. W
zeszłym stuleci pare razy popełniła taki błąd i
skończyło się to tragicznie. Zresztą sama
Katalonia jest zbyt słaba gospodarczo,finansowo a
przedewszystkim ma marginalne znaczenie na arenie
światowej. Wszystkie te bzdury,a tak trzeba je
nazwać,są niczym innym jak czystą fikcją.
Wszystkie te zagrywki mają jeden cel - własny
interes.
Pisałem o konstytucji która dotyczy la liga . Jak
chcesz poczytać to wrzuć Polską stronkę ligi
Hiszpańskiej oraz poszukaj artykułu o nazwie -
"Niepodległość Katalonii...". Jeśli nie
znajdziesz podejmę się procederu skopiowania tego
tekstu ;).
Proceder (ależ to poważne słowo heheee...)
niepotrzebny. Dla mnie wniosek jest tylko jeden -
mission impossible. Chyba że wezwą na pomoc Toma
Cruisa ;D
A już na poważnie,wszystko to mżonki wariata. Nikt
zdroworozsądkowy nie weźmie tego na serio. Prawda
jest taka że w wypadku hipotetycznego,podkreślam
hipotetycznego,rozłamu wygranych nie będzie. Ci,co
głoszą podobne hasła dobrze o tym wiedzą.
Propaganda nacjonalizmu nie ma racji bytu w Europie.
Rachunek jest prosty,tu chodzi o własny interes.
Mądry chłopak z ciebie HASAN ale takie słowa to
pewnie nie nowość :). To nie jest tak że nie chcę
szczęścia ludzi w Katalonii ale uważam podobnie .
W prawdzie sytuacja niedawnych przewrotów w Libii
oraz Egipcie to nie są analogiczne przykłady ale
można by śmiało zapytać szarych obywateli czy
żyje im się teraz lepiej . Wracając do piłki to
mecz mnie zastał niestety w pracy ale szczęście w
nieszczęściu że bez żadnych zakłóceń . Kolega
( kibic Barcelony o którym ci kiedyś pisałem )
kazał kumpelom zrobić kawał że internet
wyłączyli oraz tv kiedy zjawiłem się o 19 w
hotelu i co gorsza udało im się ;) . A ty gdzie
oglądałeś i jak emocje ?
Emocje jak górska kolejka. Obie drużyny pozytywnie
mnie zaskoczyły (z wyjątkiem Alonso) Tak jak Jaro
po zapoznaniu się z wyjściowym składem miałem
mega obawy o wynik a już zwłaszcza po pierwszych 15
min. Mam ten komfort że La Lige czy LM moge
oglądać w domu i w tym wypadku tak też zrobiłem.
To Real grał o większą stawke ale same derby
zasłużyły na miano Grand. Królewscy grali
pierwszym składem i zastanawiam się jaki wynik
widniałby na tablicy gdyby Barca mogła wystawić
podstawową 11tke.
Ja już zrelacjonowałem wrażenia w relacji
pomeczowej ale trochę się powtórzę że drugi
daleki wyjazd z rzędu przy nieco krótszym
odpoczynku napawa mnie optymizmem . Barcelona to
wciąż światowy top ale po przyjściu Mourinho i w
Realu wszystko wskoczyło na dobre tory . Kto mnie
negatywnie zaskoczył w "blaugranie" zostawię dla
siebie lecz podobnie uważam że to był mecz godnych
siebie rywali . Naprawdę marzy mi się ktoś dobry
na prawą obronę do Realu a wy z tego co wiem
poszukujecie stopera czyli obawy przedsezonowe się
potwierdzają .
Kto to taki?
Przed sezonem nie miałem tylu obaw,teraz dochodzi
możliwe odejście Villi,ale to tylko moje dywagacje
(Jaro też to zakłada) Nie wiem czy pamiętasz ale
przy okazji zmiany szkoleniowca pisałem o Tito jako
"tymczasowym rozwiązaniu" i moim typie na trenera
Barcy. Teraz myśle że miałem racje :(
Jak odpowiem kto to będzie trzeba kontynuować a nie
chce mi się :). Możesz to zrozumieć jako
niedomówienie ale ten mecz zostawił i tak dużo
świetnych sportowych wrażeń więc chcę to tak
zostawić . Nie chcę się tu wymądrzać o Tito bo
pewnie twoje serce jest bardziej czujne niż mój
rozum jeśli chodzi o Barcelonę jednak czytałem
kiedyś że rękę trenera widać na sto procent od
pół roku pracy do roku . Odejście Villi ? Wy
chcecie czy zarząd ?
To moja opini. David nie dostaje szans na gre,fakt
jest po koszmarnej kontuzji (coś ich dużo ostatnio)
ale w porównaniu do bezproduktywnego w ostatnim
czasie Sancheza,zresztą co tu porównywać. Jeśli
ktoś się przypatrzy to mamy jednego typowego
napastnika,jest nim Villa. Jeśli nie będzie grał
to odejdzie.
jeśli Villa nie odbuduje formy z przed kontuzji to
naturalna kolej rzeczy . W orbicie zainteresowań
HASANA Falcao ?
Musze przyznać że nad taka opcją jeszcze się nie
zastanawiałem. Do wszystkich takich rewelacji
podchodze na "chłodno". Jasna sprawa że taki
napastnik jest potrzebny blaugranie. Silny,trudny do
przepchnięcia,dobrze grający głową,świetny
technicznie,dysponujący bardzo silnym uderzeniem ale
czy to będzie Falcao? Śmiem wątpić? Dlaczego?
Zaporowa cena to raz,a po drugie to Madryt (bez
spekulacji)
Jak wiesz,dla mnie napastnik nie jest priorytetem.
Zresztą w szeregach La Masi jest kilka perełek -
Sandro Ramirez, Dongou, Babunski ale to pieśń
przyszłości. Czemu pytasz?
Falcao byłby idealny... do Premier League. Obawiam
się, że Barca będzie chciała podkupić Aguero. No
i pozostaje ten Neymar ;-)
HASAN
Z tym Falcao to tak strzeliłem bo chciałem
zaciągnąć twojej opinii .
Szejk
Aguero nie przejdzie a z tym Neymarem to
niewykluczone . Rosell stawia na marketing i bardzo
by chciał Brazylijczyka w Barcelonie .
Jeśli chodzi o Brazyliczyka to od dawna mówi się
że jest po słowie z klubem z Camp Nou. Ja już
nawet miałem info o pierwszej transzy po finale KMŚ
ale nigdzie tego nie potwierdziłem w 100%. Masz
racje że Rosell chce głośnego transferu,z
wiadomych powodów. Znasz moje zdanie w tym temacie a
ciekawe że akurat Ty jesteś tak dobrze obeznany w
sprawach związanych z Barcą. Co do ewentualnego
transferu osobiście wolałbym Falcao ale pod
warunkiem że wcześniej zostanie sprowadzony
środkowy defensor i golkiper.
Zresztą na dzień dzisiejszy są dla mnie
istotniejsze sprawy klubowe.
Jeżeli Katalonia odłączy się od Hiszpanii, to moi
drodzy przyjaciele Barcelony nie będzie w LFP nawet
jeżeli błagalibyście na kolanach ;) LFP już
wypowiedziało się na ten temat:
"Jeżeli Katalonia odłączy się od Hiszpanii, to FC
Barcelona nie wystartuje w naszej HISZPAŃSKIEJ
lidze"...
Dlaczego niby Kataloński klub miałby grać w
Hiiszpanii??? To tak jakby GKS Katowice chiciał
grać w Niemczech...I na nic te wasze przykłady ze
Swansea, bo jak wcześniej napisałem - Jeżeli
Katalończycy odzyskają "wolność" to byebye z ich
ukochaną Barceloną ;P
Nie rozumiem dlaczego akurat Ja by miał nie być
poinformowany o jakimś klubie poza Realem Madryt .
To żadna fałszywa troska tylko napisałem co na ten
temat wiem Szejkowi .Wiem też że Rosell pomagał
kiedyś sprowadzić Ronaldinho do klubu z Camp Nou.
To nie jest tak że nie szanuję twoich odrębnych
zdań względem pana Sandro hmm uwierz mi że nawet
wręcz przeciwnie . Jednak pisząc że Barcelona
kogoś chce czy za czymś postuluje nie mam
wątpliwości kto tutaj ma decydujące zdanie . Co do
samego Neymara to fantastyczny zawodnik i jeśli nie
zabraknie mu pokory oraz profesjonalizmu to będą z
niego ludzie . Tak jak ci niedawno pisałem to nie
obchodzi mnie jaką zawodnik ma fryzurę czy
pokazuję jakieś gesty w teledysku gdy kolega
śpiewa "ciecierecie". Ten młody szczyl ( pisane w
pozytywnym kontekście ) już jest najlepszym
atakującym swojej reprezentacji a przecież z
ogórkami nie gra . Jeśli chodzi o Falcao już po
tym jak cię zapytałem czytałem że Perez chce
ocieplić stosunki pomiędzy włodarzami Atletico .
Tutaj jednak pojawiają się moje wątpliwości co do
ceny oraz przydatności tego genialnego gracza do
klubu z Santiago Bernabeu . Ludzie myślą że jeśli
Ronaldo Messi oraz Falcao mają po osiem bramek na
tym etapie ligowych rozgrywek to razem by ich mieli
dwadzieścia cztery w jednej drużynie a tak
oczywiście nie jest . Bym był wstanie się z kimś
założyć po transferze i kilku meczach nie było by
głosów że jeden strzela dużo bramek tylko że
drugi strzela ich mało . Real już dawno udowodnił
że bramkostrzelność nie jest naszym największym
problemem . Trzeci napastnik jest potrzebny i opcja z
tańszym Chicharito dla uzupełnienia składu dużo
bardziej mi się podoba . Zaciekawiło mnie twoje
ostatnie zdanie o sprawach klubowych i jeśli masz
ochotę to rozwiń to .
Nurtują mnie trzy sprawy.
Pierwsza to Abidal. Mimo że jestem za nim całym
sercem i jestem pełen podziwu dla niego to nie wiem
czy jego zachowanie to dowód niezłomności czy
może już głupota (bez jakichś złośliwości)
Zresztą mam podstawy sądzić że ewentualny powrót
Erica będzie pretekstem do porzucenia planów
sprowadzeniu nowego środkowego. Następna sprawa to
ultrasi Barcelony. O ile jestem za wprowadzeniem ich
(przy pewnych ograniczeniach) na rample to już fakt
prowadzenia rozmów z kierownictwem klubu za
zamkniętymi drzwiami (oficjalnie czeka się na
pozwolenie policji a faktycznie Rosell już prowadzi
kampanie) jest dla mnie nie do przyjęcia. Nic o nas
bez nas!
Ostatnia rzecz to konflikt między Sandro a Laportą.
Ten ostatni dziś znów dolał oliwy do ognia. Mam
dość tych medialnych przepychanek. Najbardziej
wk....iam sie bo socios dzielą się na zwolenników
jednego bądź drugiego a niewielu dostrzegło że
fundamentem tego konfliktu nie jest to co nam podają
a sprzedarz gruntów należacych do FC Barcelona.
Pisząc że Ty jesteś zorientowany w sprawach
blaugrany nie miałem nic złego na myśli. To akurat
godne pochwały że fan Królewskich (sic!) widzi
coś więcej niż tylko białą koszulke.
Sprawa Erica też mi leży na sercu i szczerze ci
napisze że lubię poczytać nowinki o nim od ciebie
( zwłaszcza jeśli są dobre ). Nie jestem
odpowiednią osobą żeby się rozwodzić nad
kibicami innych drużyn ale nowinki bez żadnej
złośliwości też mogę z uwagą przeczytać.
Konflikt Sandro a Laportą? Żyjemy w innych
piłkarskich światach ale problemy analogicznie
wydają się być podobne :). Mnie nurtuje
arcyszkodnik Valdano i jego wyskoki jak feniks z
popiołów po każdym wypadku przy pracy . Sam
Argentyńczyk jest największą zakałą w mojej
ocenie mojego ulubionego klubu ( nie wszystko jest
czarne albo białe bo miał też kilka udanych
decyzji które zaprocentowały ) ale rozgrywa to tak
bardzo cynicznie że ręce opadają . Dobro klubu dla
tych "rannych jeleni " jest mniej ważne niż własny
interes .
Co do Abiego to jego wysiłek nad odbudową pozycji
(jego słowa) jest nie na barki zwykłego
Kowalskiego. Nie pierwszy raz wypominasz Valdano. Co
zbroił?
Czytałeś może "Futbol,polityka i stosunki
międzynarodowe" w dziale publicystyka? Polecam!
Po lekturze tego tekstu doszedłem do ciekawego
wniosku.
Pierwszy powrót Erica Abidala na boisko to materiał
na fantastyczny film . Francuz wrócił i grał
dobrze a koledzy chcieli żeby to właśnie on
podniósł najcenniejsze trofeum klubowe.Nie jestem
masochistą i chyba jestem jednym z ostatnich który
by się cieszył z sukcesów "blaugrany" ale heroizm
Erica nigdy nie był mi obcy .
Tak z czysto ludzkiego punktu widzenia to kolejny raz
zauważyłem wielką Polską solidarność w obliczu
tragedii z czego jestem dumny .Pamiętam kiedy tylko
dochodziły do nas na stronę Realu Madryt informacje
o stanie jego zdrowia ludzie w 99% przypadkach
wypisywali bardzo budujące posty w których życzyli
mu jak najszybszego powrotu na boisko a wzruszeni
"cules" za to dziękowali .
O co chodzi z Jorge Valdano? Pierwsza głośna sprawa
odsunięcia go od zespołu była spowodowania tym że
krytykował w mediach trenera za nie wystawianie
Benzemy . Jak się potoczyły losy Francuza i byłego
dyrektora sportowego sportowego wszyscy wiedzą
jednak ten drugi w następnym sezonie forsował tezę
że pod wodzą Portugalczyka marnuje się rywal o
miejsce w składzie Karima Higuain . Po pierwszych
meczach zeszłorocznego cdr z dobrze ci znaną ekipą
Barcelony zdecydował się na bezpardonową krytykę
jednak po rewanżu oraz finiszu ligi nie
przeczytałem ani słowa które miałby wypowiedzieć
się na temat drużyny . Było tego uwierz mi wiele i
co gorsza kiedy przypominam sobie jego zmysł togo co
zespołowi jest potrzebne boję się jego powrotu
bardziej niż jakiegokolwiek przeciwnika ( nie jest
tak oczywiście że nie widzę mocnych na Real ale
raczej nie spodziewam się pogromu ze strony Lyonu
czy Bayer Leverkusen) . O wysprzedaniu defensywnych
pomocników przez klub oraz zatrudnianiu trenerów o
zupełnie innych stylach już ci kiedyś pisałem.
Porażka 2 do 6 z Barceloną oczywiście była
dotkliwa ale nie mniej znaczące były przegrane z
Liverpoolem w tym samym sezonie 4 do 0 oraz seria
innych kataklizmów jakie spotkały nas w ostatnim
czasie . Czy winny był tylko Valdano ? Oczywiście
że nie ale to człowiek odpowiadający za sprawy
sportowe jak sama nazwa wskazuje urzędu jaki
piastował( wtedy pozycja dyrektora była ważniejsza
od roli trenera który na polecenie klubu musiał
wystawiać piłkarzy ) . Mówił niedawno że jako
trener Guardiola jest lepszy od Mourinho i uszanował
bym to zdanie z marginesem na polemikę w tej kwestii
o ile by nie była to kolejna cyniczna zagrywka w
jego wykonaniu . Za każdym razem kiedy coś pójdzie
nie tak spodziewam się jego komentarza a kiedyś
błagalnie czekałem na chociaż jedno negatywne
słowo w mediach za jego pracę ze strony kogokolwiek
ehhh. Sorki że pełnisz rolę spowiednika ale uwierz
mi że wczasach kiedy był z nami nie szczędziłem
mu ostrych słów a najgorsze jest to że ten kasztan
nawet tego nie odczuł ;)!
Tekst czytałem i trochę przypomina mi twój wpis
pod tym artykułem . Ja jednak zostanę przy swojej
irytacji na temat tego co się dzieje na naszych
forach internetowych w czasach obecnych. A twoje
wnioski do tamtego tekstu ?
Moge oczywiście się mylić,ale sądze że redakcja
reaguje w jakimś sensie na toczone(także i przez
nas)dyskusje.Rzecz jasna chodzi mi o komentarze
urzytkowników.Przypatrzmy sie.
Jeśli sięgniesz pamięcią wstecz to przynajmniej
dwie wcześniejsze dyskusje spotkały się z odzewem.
Pierwszy przykład to wymiana zdań na temat
symulacji w futbolu,chwile później ukazał się
tekst o identycznym zagadnieniu. Wcześniej była
dyskusja o Barcie,Realu,Franco i konflikcie obu
klubów by na drugi dzień ukazał się tekst o
powstani La Liga i wkładzie ww.klubów a także
historia drużyny(nazwy nie pamiętam)która jako
trzecia zakładała BBVA.
No i teraz przyjrzyj sie wpisom pod "El Clasico..."
oraz tekstowi "Futbol,polityka..." a można odnieś
wrażenie że są powiązane.
Też to zauważyłem i chciałem ci wcześniej
napisać że w jakimś sensie jesteśmy
opiniotwórczy ;). Dokładnie pamiętam wiele
przeprowadzonych dyskusji na tym forum heh i kiedy
tłumaczyłem użytkownikowi jaka jest różnica
pomiędzy ofensywnym pomocnikiem a rozgrywającym
centralnym to użyłem wtedy słowa z Hiszpańskiego
"mediapunta". Nie chcę tu sobie niczego
przypisywać ale niedługo po tym powstał ten tekst
-
http://www.igol.pl/article,43277.html
Wtedy sobie uświadomiłem że coś może ( lecz
wcale nie musi ) być na rzeczy .
Co do tematu to też pamiętam życzenia świąteczne
i noworoczne .Wtedy pisałem o tym że życzył bym
sobie więcej sportu w sporcie a mniej polityki z tą
świadomością że taki proces istnieje czy też
istniał wcześniej . Każdy za kim idą tłumy ludzi
ma mandat polityczny czy to sportowiec czy kler ale
może to wykorzystywać lub nie .Bardzo chętnie bym
podyskutował o moim podejściu do patriotyzmu oraz
historycznej wojnie domowej w Hiszpanii ale czy
będzie w tych sporach jeszcze miejsce na futbol ?
Czy za każdym razem kiedy na stronach Barcelony
ktoś coś zredaguje o sytuacji ludzi w tym kraju to
trzeba to przenosić na Polskie fora internetowe
kibiców innych drużyn ? Historia jest ważna wiem
że akurat z tobą miałbym o czym popisać ale
ludzie walą jak maczugą Polskich kibiców Realu
Madryt jakby to oni więzili Katalonie oraz ten klub
piłkarski . Polityka w sporcie istnieje ale ta
zagraniczna na naszych forach tym bardziej
piłkarskich nie powinna mieć racji bytu.
Tak czy inaczej gratuluje dobrych obserwacji :).
Osobiście wychodze z założenia że krzyczą ludzie
słabi i stosuje zasade "pies bez zębów szczeka
najgłośniej",choć przyznaje że cierpliwość ma
swoje granice. Stosunkowo żadko anonsuje się na
polskich strona blaugrany. Owszem czytam teksty ale
nie czesto je komentuje. Zdarzają się wyjątki ale
tylko wtedy gdy dyskutuje z "wypróbowanymi"-że tak
się wyraże.
Niezwykle trudno oddzielić historie od obu klubów a
jak to zgrabnie ujołeś "walenie pałą" raczej jest
przejawem rodzimej martyrologi i przejawem zawiści.
Zresztą,nie ma co się oszukiwać,brak argumentów
to brak argumentów a anonimowość w sieci daje
upust wielu frustracjom.
Patryiotyzm,wojna domowa to tematy wielkiego kalibru
ale poziom dyskusji zależy wyłącznie od
oponentów.
Czemu właśnie Real Madryt wybrałeś?
Ty nie chcesz oddzielać historii od klubów a ja
piszę o czymś zupełnie innym . Z tymi
zaszłościami z przeszłości jest zawsze trudno a
tym bardziej jeśli one nas nie dotyczą hmm nas
Polaków . Odpowiem trochę ironicznie o tych sporach
historycznych nie z naszego kraju bo widzę że
jednak o coś ci chodzi . Nawet jeśli Ronaldo
przeprosi Katalończyków za to że do 1942 r mieli
zakaz mówienia w swoim języku to nic to nie da .
Można iść dalej w tym kierunku i tak jak to ludzie
robią czasem w Polsce wymagać od każdego kolejnego
prezydenta Rosji żeby przeprosił za Katyń .
Dlaczego by na przykład Messi nie miał przeprosić
za około czterdzieści tysięcy ludzi zabitych w
samym Madrycie przez reprezentantów jak to pan
redaktor ładnie określił "ludzi pracy i za palone
przez nich kościoły . A dalecy potomkowie
legendarnego Hannibala powinni niezwłocznie
przeprosić wszystkie słonie ;). Tak jak napisałem
historia jest dla mnie bardzo ważna ale wolę
dyskutować o tym co się dzieje obecnie w klubach
.
O tym czemu wybrałem Real i jak to się odbywało
napiszę ci z pracy bo mam dzisiaj nockę ;). Wczoraj
widziałem Argentynę jak grała z Urugwajem :) .
To nie jest tak że ja nie chce czyt też nie
potrafie rozdzielić historycznego tła obu klubów.
Twierdze tylko że historia to ich integralna
część czy nam się to podoba czy też nie. Śmiem
nawet twierdzić że to ich zawiła historia
ukształtowała w sporej części to co dziś sobą
reprezentują. Pójde nawet o krok dalej,nie było by
dzisiejszej Barcy bez jej przeszłości. Powiem nawet
więcej, to nie będzie ta sama Duma Kataloni bez
Realu a i Królewscy bez Barcy to nie to samo.
Ważne by w tym wszystkim znać granice i zachować
rozsądek.
Czekam na historie z pod znaku białej koszulki :D
Dlaczego Real ? Kiedyś za młodu tylko od czasu do
czasu oglądałem piłkę i to taką w wykonaniu
reprezentacyjnym . Interesowałem się sportem w
szerokim tego słowa znaczeniu ale bardziej
pasjonowałem się sportami walki niż piłką
nożną . W serwisach sportowych na które czekałem
z utęsknieniem było mniej o walkach bokserskich
które na szczycie przecież odbywają się rzadko a
o moim ukochanym Brazylijskim jiu-jitsu nawet nie
miałem co marzyć że coś tam usłyszę . Mówili o
jakimś tam Roberto Baggio oraz innych zawodnikach
piłki kopanej i postanowiłem pogłębić o tym
wiedzę gdyż to był naczelny temat moich kolegów .
U kolegi w domu obejrzałem swój pierwszy mecz z
zaciśniętymi kciukami zagranicznej piłki klubowej
a był to finał ligi mistrzów w którym się
spotkały Real i Juventus ( nie trzeba dodawać jaki
klub wtedy sobie wybrałem hehe ). Zapytałem kolegi
: za którymi jesteś ? On był kibicem Juve to
chciałem mieć go za przeciwnika . Napinek po meczu
jak to kiedyś bywało nie było końca i prawie się
pobiliśmy ( przyznaję z mojej winy ) . Trafiłem na
czas rozwoju złotego dziecka Madrytu Raula i tak mi
już weszło w krew :) . Zbieraliśmy doświadczenie
razem tylko że on piłkarskie a ja kibicowskie ;p.
Mój drugi klub to Valencia ale to już inna historia
;D.
Czekam na twoją historię HASAN która o ile mnie
pamięć nie myli trwa już prawie ćwierć wieku (
pisałeś o tym na samym początku i użyłeś
stwierdzenia że jesteście jak stare dobre
małżeństwo ) :D.
Pamięć Cie nie zawodzi.
Pierwszy raz usłyszałem o Dumie Kataloni przy
okazji ME'88. Wszyscy byli pod ogromnym wrażeniem
Oranje i fantastycznego tria a ja nie byłem
wyjątkiem choć bardziej imponował mi R.Koeman(co
zostało mi do dziś) Dla mnie to wzór
współczesnego środkowego obrońcy. Pózniej mój
ulubieniec zrządzeniem losu trafił do drużyny o
której mi opowiadano,zaczołem szukać info.na ten
temat. A wierz mi nie było to łatwe zadanie.
Pierwsze mecze oglądane na niemieckich stacjach
przez satelite a później,obowiązkowo "Comando"
albo "Krwawy sport" na VHS-ie. Ehh...łza sie w oku
kręci :) Pózniej nadszedł czas "dream teamu"
Cruyffa. Od zawsze najpopularniejsi byli napastnicy a
w tamtym czasie grali na Camp Nou Romario i Stoiczkow
do tego Zubi,fantastyczny Bakero,człowiek-taboret a
genialnie grał głową. Jego bramka zdobyta
główką po podaniu właśnie Ronalda dała finał
na Wembley. Samego Koumana uwielbiam do dziś. Nawet
Carlos nie posyłał takich bomb jak Holender.
Zresztą nie znam innego przypadku w którym
zawodnicy nie chcieli sie ustawiać do muru! Nie
będe streszczał Ci ostatnich dekad histori
Barcy,sądze że ją znasz. Przetrwałem z drużyną
z Kataloni wiele wzlotów i upadków i to właśnie
od Barcy nauczyłem się że w futbolu nie zawsze
najważniejsze są żelazne płuca,stalowe mięśnie
a piłka nożna to coś więcej niż uganianie się
za "skórą". Més que un futbol że tak powiem ;)
Historia piłki oraz wpływ jej na ludzi to
oczywiście fundamenty tych klubów . Czasami jednak
obserwuje się hipokryzję i cyniczne wykorzystanie
pewnych socjotechnicznych zabiegów co gorsza na
naszych forach .
To dlaczego masz taki szacunek na stronach
internetowych to oczywiście kwestia wieku i pewnego
doświadczenia ale dla mnie kluczowe jest to co
napisałeś o wzlotach i upadkach klubu . Ja ma tezę
że w futbolu nie istnieje słowo "zawsze" a ci co
byli wielcy za sprawą swoich drużyn mogą wkrótce
być nieco mniejsi .
Dzięki za twoją opowieść i czekam na kolejne
pogadanki w których pewnie setki razy się ze sobą
zgodzimy lub nie . Tak jak napisał pan redaktor w
publicystyce o metamorfozie Messiego - „Jak wszyscy
klepią się dup.ach to progresu nie ma” więc
pewnie nie zawsze będzie tak że się ze sobą
zgodzimy . Pozdrawiam .