Venezia FC – perełka na mapie piłkarskich Włoch


Klub z Wenecji może nie odnosi sukcesów, ale jest wyjątkowy i ma obiecujące perspektywy

15 grudnia 2020 Venezia FC – perełka na mapie piłkarskich Włoch
trivenetogoal.it

Chievo i Hellas Verona, Udinese i Torino. To ekipy, które teraz albo do niedawna miały więcej krytyków niż sympatyków. Jednak po drugiej stronie znajdziemy takie pozytywne smaczki. Przygoda Benevento była urocza, tak samo jak Pordenone w Pucharze Włoch. Teraz z niemałą sympatią kibice spoglądają na Venezię. Niepozorny klub bez większych sukcesów – tylko zdobyte Coppa Italia w 1941 roku – cieszy się uznaniem na Półwyspie Apenińskim.


Udostępnij na Udostępnij na

Z czym kojarzy się Wenecja? Przede wszystkim z mostami, gondolami i kanałami. Do tego Karnawał, interesująca architektura, teatr. Ze wszystkim, tylko nie z futbolem. Czy na pewno? Venezia jest zasłużonym klubem – założonym w 1907 roku – obecnie gra w Serie B od sezonu 2017/2018, a cieszy się większym zainteresowaniem niż niejeden zespół z tej samej ligi. Może za ten stan rzeczy odpowiada atrakcyjna szata graficzna i ciekawa historia stadionu. To od niego zaczniemy.

Wehikuł czasu na wyspie

Stadio Pier Luigi Penzo w Wenecji dla postronnego kibica nie znaczy praktycznie nic. Obiekt nazwany na cześć lotnika wojskowego jest wyjątkowy z dwóch powodów. Po pierwsze, jest położony na wyspie Sant’Elena. Obok stadionu znajduje się tylko las, kościół, szkoła wojskowa i małe osiedla mieszkalne z portami dla żaglówek. Tworzy to unikalny i przyjazny klimat. Po drugie, stadion w Wenecji jest drugim najstarszym tego typu obiektem we Włoszech. Pod tym względem ustępuje tylko Luigi Ferraris w Genui.

Pierwsze imprezy sportowe na tym stadionie odbywały się już w 1910 roku, gdy na początku października zorganizowano wyścigi konne. Trzy lata później obiekty przebudowano już z myślą o futbolu. Na inaugurację obiektu Venezia przegrała z Genoą 0:7. Na samym początku stadion był wyposażony w bieżnię lekkoatletyczną i jedną zadaszoną drewnianą trybunę. W latach międzywojennych ulepszono ją do murowanej. W tym samym czasie powiększono pojemność obiektu do 15 tysięcy widzów. Stadion był regularnie modernizowany, ale jego położenie często nie sprzyjało. Liczne sztormy, a nawet trąby powietrzne niszczyły ogrodzenie stadionu i część trybun. Jednak to nie zmienia faktu, że obiekt jest unikatowy. Jest położony na wyspie, więc na stadion można trafić tylko na dwa sposoby – pieszo, poprzez tunele i łodzią.

Wśród świstających kul

Najlepsze wyniki Venezia FC święciła tuż przed i podczas drugiej wojny światowej. W czerwcu 1939 roku klub z Wenecji wywalczył pierwszy w historii awans do Serie A. W pięciu ostatnich kolejkach sezonu „Lagunari” odrobili sześć punktów straty do Atalanty i zajęli drugie miejsce w tabeli, tuż za Fiorentiną. Warto dodać, że wtedy za zwycięstwo przyznawano dwa oczka. Jednak sama sprawa awansu rozstrzygnęła się w niecodzienny sposób. Venezia i ekipa z Bergamo zakończyły sezon z 43 punktami. Wtedy decydował iloraz bramek, nie mylić z bilansem! Bramki strzelone dzielono przez stracone. Współczynnik wynosił 1,695 do 1,653 na korzyść weneckiego zespołu.

Kolejny sukces przyszedł w sezonie 1940/1941. Venezia FC sięgnęła po Puchar Włoch, do tej pory jest to największe osiągnięcie w historii. Ekipa z Wenecji w drodze po trofeum pokonała M.U. Borzacchini, Udinese, Bolognę (ta dopiero co zdobyła scudetto) i Lazio. W wielkim finale wyższość Venezii musiała uznać Roma. Na Stadio Nazionale padł remis 3:3, jednak w rewanżu na wspomnianym już Stadio Pier Luigi Penzo gospodarze wygrali 1:0.

W tej edycji Coppa Italia „Arancioneroverdi” strzelili aż 18 goli. Choć nikt ze zwycięskiej drużyny nie został królem strzelców, to włoski futbol zyskał dwójkę utalentowanych zawodników. Ezio Loik i Valentino Mazzola w 1942 roku trafili do słynnego Torino. „Granata” była najlepszą drużyną w Italii, niestety do czasu. Siedem lat po transferze wspomniani piłkarze zginęli w katastrofie na wzgórzu Superga.

wikipedia.org

I znów ta nieszczęsna korupcja

Można zaryzykować stwierdzenie, że we Włoszech nie ma klubu „umoczonego” w jakąkolwiek aferę. Venezia FC nie jest tutaj wyjątkiem, choć pierwszy skandal był dość komiczny. Początek 1999 roku, starcie między Venezią i Bari. Utrzymywał się remis 1:1 i nagle drużyny przestały grać, wydawało się, że poddział punktów jest im na rękę. Pod koniec meczu najjaśniejszą postacią stał się Moacir Bastos Tuta, brazylijski piłkarz Venezii. Dopiero co pojawił się we Włoszech, więc nie był jeszcze dobrze obeznany z językiem. W doliczonym czasie gry strzelił gola na 2:1, ale oprócz niego nikt się nie cieszył. W szatni miało dojść nawet do rękoczynów. Sprawą zajął się sąd.

Brazylijczyk zeznał, że jego partner z drużyny, Filippo Maniero wprost powiedział, że nie powinien strzelać gola. Jednak brakowało świadków i dowodów. Pozostali zawodnicy Venezii jednogłośnie powiedzieli, że zeznania Tuty są kłamstwem. Nie zna języka, więc jak może cokolwiek rozumieć. Strzelca „niefortunnej” bramki odesłano do Brazylii. Jednak na kolejną aferę nie trzeba było długo czekać.

„Król zabawek”

Czerwiec 2005 roku, Venezia FC właśnie spadła do Serie C. Mało tego, klub praktycznie tonął w długach i bankructwo stało tuż za rogiem. Ostatni mecz sezonu z Genoą, która walczyła o awans. „Rossoblu” przed meczem z wenecką drużyną mieli tyle samo punktów na koncie co Empoli, a miejsce do automatycznego awansu do Serie A było tylko jedno. Genoa wygrała spotkanie 3:2, świętowaniu nie było końca.

W sumie to nie, bo już trzy dni później zatrzymano działacza Venezii. Wychodził on z… fabryki zabawek. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w tej branży działa Enrico Preziosi, właściciel Genoi. Policja postanowiła przeszukać auto weneckiego przyjaciela. Znaleziono dwie koperty, a w nich 250 tysięcy euro. Wszystko połączyło się w logiczną całość, ponieważ przed meczem aż 15 zawodników Venezii zgłosiło problemy zdrowotne. W dodatku nominalny bramkarz gości został zmieniony w przerwie. Środowisko klubu z Wenecji broniło się tym, że klub i tak nie ma szans na utrzymanie, więc warto dać pograć młodym. Nikt tej bajki nie kupił.

Genoa została karnie zdegradowana do Serie C1, Preziosiego zdyskwalifikowano na pięć lat i sam odszedł ze stanowiska prezydenta klubu. Jak to we Włoszech wesoły Enrico wrócił na to stanowisko lub kierował zespołem z tylnego siedzenia. Jednak co z Venezią? Tu już nie było nikomu do śmiechu. Również spadek do Serie C1, a wspomniane 250 tysięcy zarekwirowano. Oznaczało to jedno – bankructwo i konieczność rozpoczęcia zmagań od Serie C2.

Amerykański sen

W 2015 roku losami Venezii zainteresował się Joe Tacopina. Amerykański biznesmen włoskiego pochodzenia wcześniej chciał przejąć Bolognę i był wiceprezesem Romy. Klub z Wenecji występował w Serie B – nieprawidłowości finansowe doprowadziły do założenia nowego stowarzyszenia, które miało kontynuować tradycje zespołu. Tacopina od razu zabrał się do pracy, w pierwszym sezonie już świętował awans do Lega Pro, a następnie jako beniaminek do Serie B. W 2016 roku ściągnął do klubu Filippo Inzaghiego jako nowego trenera Venezii. Z popularnym Pippo w Wenecji pojawił się też Giorgio Perinetti, dyrektor sportowy z przeszłością w Romie i Juventusie. Od tego momentu „Lagunari” nie opuszczają zaplecza włoskiej ekstraklasy.

W połowie lutego 2020 roku Joe Tacopina opuścił klub i obecnie próbuje przejąć Catanię. W Venezii został honorowym prezesem. Zanim Tacopina opuścił stanowisko – zastąpił go Duncan Niederauer – zabrał się za pomysł wybudowania nowego stadionu, już na „stałym lądzie”. Obiekt ma pomieścić 18 tysięcy widzów – z możliwością rozbudowy do 25 tysięcy, a jego położenie również będzie bardziej sprzyjające. Stadion zostanie wybudowany w sąsiedztwie z lotniskiem Marco Polo. Początek prac zaplanowano na początek 2021 roku.

Choć próżno szukać znanych zawodników w kadrze Venezii z ostatnich lat, to trzeba powiedzieć, że Venezia FC jest bardzo interesującym klubem. Może w gablocie z trofeami hula wiatr (zakłócany przez Puchar Włoch z 1941 roku), może wielkich nazwisk nie było w Wenecji za wiele. Oprócz Inzaghiego w weneckiej drużynie pracowali Walter Zenga, Cesare Prandelli, Luciano Spalletti i Gian Piero Ventura. Jednak wspomniani trenerzy kierowali zespołem mniej niż dwa sezony, a najczęściej tylko przez kilkanaście kolejek. Przez to trudno zbudować nie wiadomo jak interesującą historię. Wygląda na to, że najlepsze dopiero przed Venezią. Klub raczej chce postawić na spokojny rozwój, teraz zajmuje 6. miejsce w Serie B. Kto wie, być może do listy skojarzeń z Wenecją za chwilę dołączy calcio.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze