Technologia VAR miała zakończyć lub przynajmniej ograniczyć lawinę kontrowersji związanych z decyzjami podejmowanymi przez arbitrów w spotkaniach Premier League. Sprawić, że pomyłki rozjemców będą naprawiane dzięki powtórkom wideo, a wypaczanie rezultatów odejdzie w niepamięć. Zamiast rozwiązania kłopotliwej sytuacji – stary problem zastąpił nowy. Błędy arbitrów głównych przesłoniła niekompetencja sędziów kontrolujących VAR. Ostatnie tygodnie potwierdziły, że nie wystarczy patrzeć, by widzieć.
Przed wprowadzeniem technologii powtórek wideo cotygodniowe kuriozalne pomyłki sędziów były solą w oku Premier League. Dyskomfortem jednak w pełni zaakceptowanym przez władze i kluby, gdyż proces wdrażania VAR-u w Anglii przypominał badanie odległych zakątków kosmosu. Mimo że prawie cała Europa zachwycała się korzyściami płynącymi z korzystania systemu, w najbogatszej lidze świata podchodzono do nowości z niechęcią. W końcu jednak wprowadzenie systemu powtórek wideo w Premier League stało się faktem.
Zapanował hurraoptymizm, bo największy mankament rozgrywek miał odejść w niebyt. Nikt nie spodziewał się jednak, że technologia VAR zamiast rozwiązać, stworzy nowe problemy. A dokładniej, używania technologii przez arbitrów sprawujących kontrolę nad systemem. Było źle, a obecnie jest nawet gorzej.
VAR-ować trzeba umieć
Kolejne pomyłki i przeoczenia arbitrów śledzących boiskowe wydarzenia przed monitorem sprawiły, że fala krytyki zalała decyzję o wprowadzeniu technologii. Kibice zaczęli przekrzykiwać się kto kogo pozbawił punktów za pomocą systemu powtórek wideo. Kto zyskał, a kto stracił. W całej krytyce jakby jednak zapomniano o jednym ważnym aspekcie – kontrolę nad VAR-em sprawują nadal sędziowie. Sama technologia przynosi wiele korzyści co pokazuje poprawa sytuacji nawet w naszej rodzimej lidze. Problem stanowi niekompetencja osób operujących systemem, co szczególnie w ostatnich tygodniach wyszło na światło dzienne.
Wydarzenia zakończonej kolejki, a dokładniej błędy z VAR-em w roli głównej były głównym elementem licznych analiz i dyskusji. Nie mogło być inaczej, nawet mimo faktu, że nie we wszystkich przypadkach wynik spotkania został wypaczony. To jednak żadne pocieszenie, gdy spojrzymy na podobne wielbłądy popełniane przez arbitrów.
VAR have admitted that Giovani Lo Celso should have been sent off for this tackle on Cesar Azpilicueta 👀
Nothing was given after the initial VAR review 🤨#CHETOT pic.twitter.com/xxIiFOWOah
— GOAL (@goal) February 22, 2020
Nieumiejętne korzystanie z systemu przez sędziów stało się nową solą w oku Premier League. Świat oburza się jeszcze mocniej niż przed wprowadzeniem technologii na angielskie boiska. Z prostego powodu – teoretycznie dzięki VAR-owi wszelkie błędy w sferze czerwonych kartek, pozycji spalonych czy rzutów karnych powinny być wyeliminowane. W praktyce jest jednak zgoła inaczej. Niekompetencja rozjemców wzniosła się na znacznie wyższy poziom.
Niepodchodzenie arbitrów głównych do monitora, by na własne oczy obejrzeć konkretną sytuację (tak, na każdym stadionie jest monitor), jest fundamentem problemu. Sędziowie są uzależnieni od asystentów śledzących przebieg spotkania przed monitorem. Asystentów, którzy nieudolnością stale potwierdzają, że nie wystarczy patrzeć, by widzieć. Sprawiają tym samym, że krytyka spada również na głównego rozjemcę spotkania. Po części jednak słusznie.
Po wprowadzeniu technologii podejmowanie decyzji niektórym arbitrom głównym, lecz przede wszystkim liniowym, przychodzi ze znacznie większym trudem. Lepiej puścić akcję, nawet jeśli bramka padnie z pozycji spalonej to VAR przecież nie uzna… Podobne zachowanie prowadzi tylko do frustracji zawodników oraz kibiców. To przykład, bo niektórzy z rozjemców ociągają się także przy wyciąganiu czerwonej kartki czy wskazywaniu na wapno. Asystent VAR przecież pomoże. Sęk w tym, że nie pomaga.
Ederson on Iheanacho.
Absolutely ridiculous that this isn’t a foul and a red card.
Never understood why we send off field players for dangerous late challenges but goalkeepers are immune pic.twitter.com/a5tCdpcreE
— Henry Bushnell (@HenryBushnell) February 22, 2020
Zmiana pokoleniowa szansą dla VAR-u?
Naprawdę ciężko znaleźć panaceum na obecne problemy Anglików z technologią powtórek wideo. Teoretycznie (oprócz nieoficjalnych wskazówek, by arbiter główny nie podchodził do monitora) wszystko jest jak powinno być. W praktyce operowanie systemem VAR przerosło rozjemców sędziujących spotkania Premier League. Sędziów, którzy niekompetencją szokowali jeszcze przed wprowadzeniem technologii. Tyle że wtedy stosowano ochronny argument – mógł nie widzieć, to też człowiek. Dzięki systemowi obecnie powinni widzieć wszystko.
Dlatego nagminnie pojawiają się i pojawiać będą, sugestie o stronniczości arbitrów. Teraz szczególnie tych zasiadających przed monitorem. Skoro wszystko widać jak na dłoni, to dlaczego nie wysyłają odpowiedniego komunikatu głównemu rozjemcy spotkania? Teorii spiskowych nie będzie brakować przynajmniej do momentu, gdy angielscy sędziowie w końcu wskoczą na odpowiedni poziom. A bardziej prawdopodobne, gdy obecną kadrę arbitrów zastąpi nowe pokolenie. Do tego czasu technologia będzie jednak już raczej sama sprawować piecze nad przebiegiem spotkania.
Mniej istotne, ale też ciekawe:
- W coraz gorszej sytuacji znajduje się West Ham United, który nie wygrał ligowego spotkania od 1 stycznia. Wyrażenie „nowy rok, nowy ja” w przypadku „The Hammers” nie do końca się sprawdziło. Stare grzechy sprawiły, że w Londynie drżą o utrzymanie. Jeśli nie uda się uniknąć degradacji, to w następnym sezonie okazały Stadion Olimpijski zamiast Manchesteru City będzie gościł Reading czy Birmingham City.
https://twitter.com/jogada_fc/status/1232061374454476806
- Na Stamford Bridge w końcu zapanowała radość. Przynajmniej w ekipie gospodarzy, bo marsowej miny po porażce z Chelsea nie ukrywał Jose Mourinho. Zakończony porażką pojedynek z byłym podopiecznym, Frankiem Lampardem, był sentymentalnym powrotem Portugalczyka do niebieskiej części Londynu. Jedynym plusem dla szkoleniowca okazała się jednak krótka droga do domu.