Ekipa Mauricio Pellegrino pokonała Real Saragossa 2:0. Wynik meczu otworzył już w 12. minucie Sofiane Feghouli. Prowadzenie podwyższył w drugiej połowie Jonathan Vieira, a dwie minuty po jego trafieniu z powodu drugiej żółtej kartki boisko musiał opuścić strzelec pierwszego gola.
Szóstą serię spotkań hiszpańskiej Primera Division zainaugurowało starcie Valencii z Realem Saragossa na Estadio Mestalla. Gospodarze nie mogli sobie pozwolić na więcej wpadek. Po wyjątkowo słabym początku sezonu musieli rozpocząć zdecydowany marsz w górę tabeli. W meczu z „Los Blanquillos” fani „Nietoperzy” bardzo liczyli na świetną postawę powracającego po kontuzji Fernando Gago. Czy płaczliwy Argentyńczyk stanie się liderem nowej, lepiej grającej ekipy z Walencji? Na pewno przeszkodzić mu w tym chcieli goście z Aragonii.
Na początku pojedynku żadna drużyna nie ruszyła zdecydowanie na bramkę rywala. Valencia próbowała rozpracować obronę Saragossy atakiem pozycyjnym. Podopieczni Jimeneza starali się natomiast zaskoczyć „Los Ches” grą z kontry i trzeba przyznać, że udawało im się stworzyć większe zagrożenie niż piłkarzom Mauricio Pellegrino. Aktywny był Francisco Montanes, ale najpierw nie zdołał wykonać dobrego końcowego podania, a następnie akcję przerwał Joao Pereira. Chociaż wiele na to nie wskazywało, w 12. minucie Valencii udało się wyjść na prowadzenie. Z lewej strony boiska dośrodkował Cissokho, a Jonas zagrał do Feghouliego. Z pierwszym strzałem Algierczyka poradził sobie Alvaro, który wybił piłkę. Na nieszczęście dla Aragończyków, futbolówka wróciła jednak do zawodnika Valencii, który tym razem się nie pomylił i trafił do siatki Roberto.
Zawodnicy z Saragossy chcieli jak najszybciej zareagować na stratę gola. Dwie minuty po trafieniu Feghouliego niecelnie z daleka strzelał Helder Postiga, później w pole karne centrował Romaric, lecz piłka skończyła w rękach Guaity. Swoje szanse mieli również gospodarze. W 27. minucie bliski podwyższenia przewagi gospodarzy był Tino Costa. Portugalczyk znalazł się w dogodnej pozycji, aby oddać strzał, ale zrobił to niecelnie. Niecałe dziesięć minut przed przerwą poważny błąd popełnił Adil Rami. W efekcie futbolówka trafiła do Montanesa, który uderzył na bramkę – „Nietoperzy” uratowała znakomita parada Vicente Guaity. Golkiper Valencii stanął na wysokości zadania także w 43. minucie, kiedy strzelał Jose Mari. W końcówce pierwszej odsłony żółtą kartkę otrzymał zdobywca jedynej bramki w tym meczu. Arbiter z Andaluzji ukarał Sofiane Feghouliego za protesty. Na przerwę w lepszych humorach zeszli gospodarze, którzy nie do końca zasłużenie, ale jednak prowadzili.
Druga połowa spotkania rozpoczęła się od mocnego uderzenia gości. W 47. minucie w poprzeczkę bramki strzeżonej przez Vicente Guaitę uderzał Victor, jeden z lepszych graczy Saragossy w tym sezonie. Skrzydłowy wykorzystał to, że Helder Postiga stracił piłkę, i huknął nie do obrony. Gospodarze mieli sporo szczęścia. Chwilę później to szczęście ich jednak opuściło. Kontuzji nabawił się bowiem Joao Pereira. W jego miejsce na murawie zameldował się Antonio Barragan. W 54. minucie przyszła pora na groźny atak Valencii. Tino Costa genialnym podaniem obsłużył Jonasa, a Brazylijczyk trafił piłką w słupek bramki Roberto. Następnie przyjezdni wyprowadzili bardzo ciekawą kontrę, którą na gola zamienić mógł Montanes. 26-letni Hiszpan dał się jednak ubiec Barraganowi, który wybił futbolówkę na rzut rożny. Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. W 59. minucie wynik na 2:0 zmienił Jonathan Viera. Kupiony przed sezonem Hiszpan zachował się przytomnie w polu karnym i dobił strzał Jonasa. Wydawało się, że jest już po meczu.
Na szczęście zdobywca pierwszego gola, Sofiane Feghouli, zapewnił nam jeszcze trochę emocji, zapisując na swoim koncie drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Algierczyk chyba nie miał złych zamiarów, ale faktem pozostaje to, że zaatakował nogi rywala, z którym przegrał pojedynek o piłkę. Już dwie minuty po zejściu skrzydłowego z murawy Saragossa mogła zdobyć gola kontaktowego. Niestety Postiga nie potrafił wykorzystać świetnego podania Victora Alvareza. Później szansę na pokonanie Guaity miał też Sapunaru. Strzał Rumuna był jednak za lekki, by mógł zaskoczyć dobrze dziś dysponowanego Hiszpana. O ile o formę Vicente mogliśmy być spokojni, o tyle Roberto po drugiej stronie boiska wyraźnie nie był sobą. W paru sytuacjach zachowywał się bardzo niepewnie, a raz, wypuszczając futbolówkę z rąk, niemal podarował Valencii gola na 3:0. W ciągu ostatnich dziesięciu minut piłka bez przerwy wędrowała z jednego pola karnego pod drugie. Mimo przewagi liczebnej Saragossa nie potrafiła zdominować gospodarzy i ostatecznie starcie zakończyło się pewną wygraną Valencii.