Uważaj pod prysznicem – czyli słów kilka o kontuzjach, które nie powinny wystąpić


25 kwietnia 2015 Uważaj pod prysznicem – czyli słów kilka o kontuzjach, które nie powinny wystąpić

Real Madryt, Bayern Monachium i Borussia Dortmund. Co łączy te trzy kluby? Odpowiecie – europejska czołówka, wielkie stadiony, rzesze kibiców. Zgoda. Co jeszcze? Długa historia i gabloty pełne pucharów, których zliczyć i zapamiętać nie potrafią nawet najzagorzalsi kibice. W porządku. Ogółem obraz krain mlekiem i miodem płynących. W tym sezonie dochodzi jednak do wydarzeń, które ten obraz zamazują. Krainy te nawiedzają plagi. Plagi kontuzji.


Udostępnij na Udostępnij na

O tym, ile pracy mają sztaby medyczne wyżej wymienionych drużyn, napisano już wiele artykułów, a nad ich przyczynami myślały głowy o wiele mądrzejsze od mojej. Dlatego nie chcę pisać kolejnej analizy, kto jest winny kontuzji Modricia i dlaczego jest nim Casillas (?!). Nie będę się również rozpisywał o tym, czy konflikt między Guardiolą a Muellerem-Wohlfahrtem istnieje i czy jest on zamachem na wartości, które „Bawarczycy” sobą prezentują, a jakich ów lekarz był uosobieniem.

Chciałbym Wam, moim Czytelnikom, odświeżyć trochę pamięć i przypomnieć o kontuzjach, które w normalnych warunkach wystąpić nie powinny. I nie chodzi tu o nieudany wślizg, brutalność przeciwnika czy kolejny popis Ryana Shawcrossa. Przypomnę Wam kilka urazów, które przydarzyły się zawodnikom poza boiskiem.

Flakonik Canizaresa

Santiago Canizares genialnym bramkarzem był – można powiedzieć, parafrazując klasyka. Powiedzieć, że się wychowałem na jego popisach, to powiedzieć trochę za mało. Do dzisiaj za gardło chwyta legendarny już moment z finału Ligi Mistrzów w 2001 roku, kiedy Oliver Kahn, zamiast cieszyć się po wygranych karnych, idzie pocieszać płaczącego Canizaresa przy linii końcowej. W tych czasach był on również pierwszym bramkarzem reprezentacji Hiszpanii i tym, od którego Casillas miał przejąć pałeczkę w „La Roja”.

Spodziewano się, że do wspomnianej zmiany warty nastąpi po mundialu w Korei i Japonii w 2002 roku. Casillas miał wtedy za sobą legendarne już spotkanie na Hampden w Glasgow przeciwko Bayerowi Leverkusen, jednak nadal jego pozycja w drużynie narodowej nie była na tyle mocna, żeby uznać go za pierwszego bramkarza. Jednak Canizares zdecydował się pomóc młodszemu koledze i praktycznie sam wyeliminował się z gry w mistrzostwach świata. O co więc chodziło?

Canizares doznał kontuzji, która nie byłaby niczym dziwnym ani rzadko spotykanym, gdyby nie okoliczności. Bramkarz Valencii podczas brania prysznica upuścił flakonik z perfumami na płytki. Szkło rozbiło się tak niefortunnie, że przecięło mu ścięgno dużego palca prawej nogi. Dramaturgii całemu wydarzeniu dodaje fakt, iż miało ono miejsce 18 maja, czyli po ogłoszeniu powołań do turnieju. Jose Antonio Camacho musiał zrezygnować z usług swojego pierwszego bramkarza i powołał na turniej Pedro Contrerasa, bramkarza Malagi.

Była to niewątpliwie jedna z tych kontuzji, które najbardziej zapadają w pamięci. Bramkarz, któremu zawsze brakowało kropki nad i w osiągnięciu końcowego triumfu w Lidze Mistrzów, tym razem pozbawił się szans na inne trofeum przez własną nieodpowiedzialność.

Ręczny Banegi

Brzmi kontrowersyjnie, prawda? W końcu kapryśny Argentyńczyk znany jest nie tylko z rozbijania samochodów i nienagannej techniki, ale także z filmu, który swego czasu robił oszałamiającą karierę w… kończyć nie będę. Dalszy ciąg doskonale znacie sami. Nie o tym jednak mowa.

Banega nigdy nie ukrywał swojej miłości do samochodów. I jak to z głębokimi uczuciami bywa – czasami ranią, i to boleśnie. Podobnie było w tym przypadku. Auta Evera chyba nie odwzajemniały miłości. Jedno spłonęło, a drugie postanowiło w inny sposób ukazać swoją niechęć do właściciela.

Jeszcze w czasach gry w Valencii podczas tankowania w stacji benzynowej Argentyńczyk nie zaciągnął ręcznego w swoim samochodzie i ten zjechał w dół, miażdżąc Banedze nogę. Nie był to jednak zwykły uraz, a złamanie kości strzałkowej i piszczelowej. Kontuzja ta mogła kosztować długowłosego pomocnika nawet pół roku przerwy od piłki. Ostatecznie skończyło się na powrocie po niespełna pięciu miesiącach, co nie zmienia jednak faktu, że pomocnikowi ta historia chluby nie przynosi.

Wściekłość Romero

Kolejny Latynos, który nie najlepiej prowadził się poza boiskiem. W tym przypadku jego kontuzja nie była jednak spowodowana brakiem rozsądku i odpowiedzialności, a brakiem opanowania.

Historia ta wydarzyła się po pucharowym spotkaniu byłego już klubu Romero, AZ Alkmaar, przeciwko NAC Breda w 2009 roku. Będący do tej pory ostoją swojego zespołu, zawalił w tym meczu dwie bramki, co skutkowało porażką 1:2 i odpadnięciem popularnych „Kalmarów” z Pucharu Holandii. Argentyńczyk nie wytrzymał i po meczu wyładował swoje emocje na ścianie, uderzając w nią pięściami. Ściana nie okazała się jednak styropianowa i poskutkowało to złamaniem ręki i sześciotygodniową pauzą.

https://www.youtube.com/watch?v=UCTRoRfjhS4

Palermo – radość po bramce

Wybaczcie tylu Argentyńczyków w zestawieniu, ale jak ich tu nie kochać? Tym razem przedstawię uraz piłkarza, którego niechlubny rekord trzech niestrzelonych rzutów karnych w jednym meczu pobity może nie zostać nigdy.

Pechowy był z niego piłkarz. Jeszcze za czasów gry w Villarrealu utrudnił sobie karierę… w trakcie radości po strzeleniu bramki. W jednym z meczów ligowych były piłkarz m.in. Boca Juniors tak bardzo się cieszył, że wskoczył na okalającą stadion bandę. Kibice odwdzięczyli mu się podobnym gestem, co skończyło się załamaniem bandy pod ich naporem i przygnieceniem nogi napastnika. Efekt? Złamał piszczel i kość strzałkową. Kazus podobny jak u Banegi. Pechowi ci Argentyńczycy, naprawdę.

https://www.youtube.com/watch?v=aUng2_vBHw0

Opiekuńczy Fin

Historia Litmanena i jego problemów ze wzrokiem jest szeroko znana. Przypomnę może szybko. Prezes Malmoe otwierający piwo trafia kapselkiem w biednego Fina, który jeszcze przez kilka miesięcy ma problemy ze wzrokiem. Kosmos.

To jeszcze nie koniec dziwnych historii związanych z byłym piłkarzem Ajaksu. Litmanen swojej kolejnej kontuzji nabawił się niespełna dwa lata po tym wydarzeniu. – W zimie niosłem wcześnie rano szklankę mleka dla dziecka, poślizgnąłem się w ciemnościach i spadłem ze schodów. Na początku odczuwałem lekkie bóle pleców, jak po zwykłym upadku, i mogłem normalnie trenować. Dopiero od tygodnia bóle nasiliły się, tak że nie mogę ruszać szyją i schylać się – wspominał. Kontuzja ta nie należy być może do najdziwniejszych ani najrzadziej spotykanych, jednak suma pecha, jaka towarzyszyła Finowi w tym okresie, sprawia, że warto tę sprawę przytoczyć.

Mydelniczka Lodeiro

Bohaterem ostatniej opowieści również będzie były piłkarz Ajaksu, a chodzić będzie o Nicolasa Lodeiro, obecnie piłkarza argentyńskiej Boca Juniors. Do Buenos Aires przyszedł on jednak z Corinthians. To właśnie w brazylijskiej ekipie, tuż przed rozpoczęciem sezonu, szansy na debiut pozbawiła go mydelniczka. W jaki sposób? W trakcie kąpieli mydelniczka oderwała się od ściany i tak nieszczęśliwie spadła na nogi piłkarza, że rozcięła mu stopę, co zakończyło się założeniem kilku szwów i kilkutygodniową przerwą.

Jak widać, życie profesjonalnego piłkarza nie jest łatwe i zarówno na boisku, jak i w życiu codziennym czeka na niego wiele niebezpieczeństw, zagrażających jego karierze zawodowej. Tak więc zanim zdecydujecie się związać swoją przyszłość ze sportem, zastanówcie się dwa razy. Niesie to za sobą spore ryzyko.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze