Utrzymanie i nic więcej. Czy Jagiellonia straciła kolejny sezon?


Jagiellonia Białystok kończy kolejny naprawdę przeciętny sezon, w którym trudno znaleźć wiele pozytywów. Czy białostoczanie stracili kolejny sezon?

13 maja 2022 Utrzymanie i nic więcej. Czy Jagiellonia straciła kolejny sezon?
Michał Kość / PressFocus

Przed rozpoczęciem sezonu Białystok nie miał zbyt dużych nadziei wobec swojego zespołu. Nikt nie oczekiwał walki o europejskie puchary czy tym bardziej o mistrzostwo. Jednak nikt też nie spodziewał się, że Jagiellonia będzie do ostatnich kolejek walczyła o pozostanie w lidze. A taka jest tegoroczna rzeczywistość.


Udostępnij na Udostępnij na

Sytuacja w tabeli wygląda tak, że „Jaga” jest na 13. miejscu i ma zaledwie pięć punktów nad strefą spadkową. Przewaga nie jest duża, ale trzeba zaznaczyć, że do końca sezonu pozostały zaledwie dwie kolejki, więc aby białostoczanie pożegnali się z ekstraklasą, musiałby stać się prawdziwy kataklizm. Zatem możemy o nich mówić jako o zespole utrzymanym na 99%.

Pozytywy? Jakieś są

Na początku pochylmy się nad jedynym (poza praktycznie pewnym utrzymaniem) plusie związanym z boiskiem. Takowym z pewnością jest wypromowanie Miłosza Matysika. Środkowy obrońca urodzony w 2004 roku wszedł do podstawowej jedenastki trochę z konieczności, bo Jagiellonię w pewnym momencie nawiedziła plaga kontuzji. Ale trzeba mu oddać, że obronił się swoją postawą boiskową i gdyby nie problemy zdrowotne, do końca sezonu mógłby być pewnym punktem zespołu. Na pewno dużo dała mu też współpraca z Michałem Pazdanem, który zapewne przekazywał młodemu zawodnikowi wiele uwag.

Obecnie 18-latek jest nadzieją białostockiego klubu na najbliższą przyszłość. I bynajmniej nie chodzi o przyszłość boiskową, a bardziej tę finansową. Jagiellonia jest w trudnej sytuacji i potrzebuje pokaźnego wpływu gotówki, który pozwoliłby na głęboki oddech. Na taką sytuację finansową złożyło się wiele czynników, ale w klubie pojawili się ludzie, którzy mają za zadanie wyciągnąć go z dołka.

No i właśnie za największy plus tego marnego sezonu można uznać zmiany na najważniejszych stanowiskach w klubie. Nowym prezesem został Wojciech Pertkiewicz, który po prostu zna się na swojej robocie. Nareszcie zatrudniono dyrektora sportowego z prawdziwego zdarzenia. To stanowisko objął, znany z pracy w m.in. Wiśle Płock, Łukasz Masłowski. Dyrektorowi Masłowskiemu trzeba oddać, że wszedł do klubu z przytupem. Bo jego pierwszym ruchem było ściągnięcie Marca Guala i Diego Santosa Carioki, bez których obecna sytuacja „Jagi” wyglądałaby zdecydowanie gorzej.

Ten duet zaczął przeprowadzać zmiany także w innych działach. Restrukturyzacji uległ dział skautingu, któremu dotychczas przewodniczył Gerard Juszczak. Niestety ten niezbyt sprawdził się na swoim stanowisku, więc podziękowano mu za współpracę. Jednak prawda jest taka, że poczynione zmiany są dopiero początkiem. Dają jednak promyk nadziei dla kibiców, że może coś się w stolicy Podlasia zmieni.

Brak stabilizacji

Jeśli jednak spojrzymy na te rzeczy, które nie dawały kibicom spać, to jest ich zdecydowanie więcej. Przede wszystkim należy zwrócić uwagę po prostu na dyspozycję zespołu na boisku. W Białymstoku po poprzednich sezonach oczekiwania naprawdę nie były wygórowane, ale nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Bo tylko najwięksi pesymiści mogli zakładać, że ten zespół dwie kolejki przed końcem nie będzie miał na 100% zagwarantowanego utrzymania. Coś takiego przed sezonem byłoby potraktowane jako absurd, a jednak stało się rzeczywistością.

Jagiellonia w tej kampanii cechowała się bardzo dużym brakiem stabilizacji. Praktycznie dopiero teraz pierwszy raz w sezonie do dyspozycji są wszyscy zawodnicy z zespołu (pomijając Ivana Runje, ale do jego nieobecności można było się już przyzwyczaić). A tak to w zasadzie w każdym momencie sezonu jakiegoś zawodnika brakowało. Oczywiście najbardziej bolesna była poważna kontuzja Jezusa Imaza. Hiszpan zerwał więzadła i wypadł z gry na kilka miesięcy, ale też na jego nieobecność nie można wszystkiego zrzucać.

Zły wybór

Oczywiście w Białymstoku przed sezonem nie trafiono z wyborem trenera. W poprzedniej kampanii z klubem pożegnał się Bogdan Zając, rozgrywki dokończył Rafał Grzyb i latem poszukiwano nowego szkoleniowca. Jak się później okazało, wybór padł na znanego na Podlasiu Ireneusza Mamrota, a przyszłość pokazała, że nie była to zbyt fortunna decyzja. Jagiellonia za Mamrota może nie punktowała jakoś bardzo źle (chociaż nie było też dobrze), ale na grę i brak charakteru zespołu nie dało się patrzeć.

Można się zastanawiać, gdzie byłaby Jagiellonia w końcówce tego sezonu, gdyby nie zatrudnienie Piotra Nowaka. Oczywiście, pracujący od stycznia szkoleniowiec nie zdobywa tylu punktów, ilu by wszyscy oczekiwali, ale nadał tej drużynie charakter. Ta cecha objawiła się kilkukrotnie, gdy białostoczanie odwracali niekorzystny rezultat i ostatecznie punktowali. Bez tych oczek nie byłoby takiej w miarę spokojnej sytuacji w tabeli, a można mieć spore wątpliwości, czy trener Mamrot nadałby zespołowi charakter konieczny do odwracania wyników.

Otoczka

Boisko to jedno, a drugim jest to, jak odbierają klub kibice. Prawda jest taka, że po latach sukcesów teraz wielu osobom sytuacja Jagiellonii po prostu zobojętniała. Można powiedzieć, że nie najlepiej świadczy to o kibicach. Ale szczerze mówiąc, to też trochę nie sposób im się dziwić. Nie ma ani porywającej gry, ani przyzwoitych wyników, a i zawodników, dla których ludzie chodziliby na stadion, też przez długi czas nie było. Od jakiegoś czasu są Gual i Carioca, więc pojawili się ludzie, na których fani mogą kupić bilet.

Problem jest też taki, że nie wiadomo, na ile ta dwójka zostanie w Białymstoku. Obaj są do końca sezonu wypożyczeni z ukraińskich klubów. W związku z tym trzeba czekać na decyzje dotyczące ligi rozgrywanej na terenie naszego sąsiada. Jeśli żaden z nich nie zostanie, a dodatkowo klub opuści Jesus Imaz, to włodarze będą musieli się naprawdę mocno postarać, aby zachęcić ludzi do przychodzenia na stadion od początku nowego sezonu.

Ten sezon w wykonaniu Jagiellonii został zaprzepaszczony na boisku, ale uratowany w gabinetach. Na murawie nic się nie kleiło i nikt w stolicy Podlasia nie płacze ze względu na zbliżający się koniec rozgrywek. Ręce zaciera Łukasz Masłowski, który będzie mógł spokojnie przepracować okienko transferowe i sprowadzić nowych zawodników. Pozostaje też pytanie, czy „Jaga” do nowej kampanii przystąpi z Piotrem Nowakiem w roli szkoleniowca.

Natomiast można odnieść wrażenie, że jeśli w kwestiach boiskowych białostoczanie pozostaną w miejscu, to sezon 2022/2023 będzie równie nerwowy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze