USA obroni tytuł? Alex Morgan i spółka są poza zasięgiem


Wielkie oczekiwania, pragnienie ponownego triumfu i przeznaczenie. To wszystko popycha USA w jednym kierunku

21 czerwca 2019 USA obroni tytuł? Alex Morgan i spółka są poza zasięgiem
popsugar.com

Oglądając mistrzostwa świata kobiet, można odnieść wrażenie, że kilka reprezentacji jest absolutnie poza zasięgiem pozostałych. USA, Francja, Niemcy, Anglia i Holandia to zespoły, które uprawiają zupełnie inną dyscyplinę sportu lub przechodzą tę grę na autorskim poziomie. I tak jak Kim Hunter w Fifie 19 poprowadziła kobiecą kadrę USA do końcowego triumfu, tak teraz, już w rzeczywistości, Amerykanki pewnie wykonały pierwszy krok w stronę finału. A faza grupowa? Była tylko rozgrzewką.


Udostępnij na Udostępnij na

5 lipca 2015 roku. Właśnie wtedy kobieca reprezentacja USA dokonała czegoś, co po prostu należy do jej futbolowego DNA – wygrała mistrzostwa świata. Ten triumf był swego rodzaju przełomem, bo USA na sukces tej rangi musiały czekać od 1999 roku! Lata mijały, brązowe lub srebrne medale wzbogacały gablotę z trofeami, ale apetytów nigdy nie udawało się w pełni nasycić. Oczywiście do czasu. MŚ w Kanadzie udowodniły, że kobiecy futbol w Stanach Zjednoczonych ma się dobrze i że „Jankeski” to największy potentat na piłkarskiej arenie. Wiele wskazuje na to, że taki status nie ulegnie zmianie.

USA przeszły przez fazę grupową suchą stopą

Trzy spotkania, 18 goli strzelonych i zero straconych – oto dotychczasowy dorobek reprezentacji USA na turnieju we Francji. Robi wrażenie, prawda? Co więcej, to absolutnie nowy rekord mistrzostw świata kobiet od początku istnienia tych rozgrywek, czyli od 1991 roku. Do tej pory najwięcej strzelonych bramek (i najlepszy bilans) w fazie grupowej odnotowały Norweżki aż 24 lata temu (17:0). Kto wygrał wtedy cały turniej? Norweżki! Amerykankom nie pozostaje zatem nic innego, jak zamknąć koło przeznaczenia i obronić mistrzowski tytuł. Ba, one muszą to zrobić, skoro drzemie w nich taka jakość ofensywna.

A tam, gdzie mowa o ofensywie, pojawia się oczywiście niezawodna Alex Morgan. Napastniczka Orlando Pride zanotowała na przestrzeni niecałych trzech spotkań pięć bramek i trzy asysty. I żeby jej wkład w sukcesy reprezentacji USA dobrze ubrać słowami – Morgan dzieli tylko jeden gol od osiągnięcia bariery stu trafień w barwach narodowych! Mało przekonujące? Ostatnie 37 spotkań w z jej udziałem to 33 strzelone gole, z czego osiemnaście lewą nogą, dziesięć prawą, cztery głową i jeden klatką piersiową. Istny potwór. Nikt nie powinien mieć żadnych wątpliwości co do wagi jej dokonań dla USA.

Atak to atak, Alex Morgan to Alex Morgan, ale trzeba docenić również okrągłe zero na tyłach tego wielkiego amerykańskiego lotniskowca. On moc swoich dział posiada być może najlepszą na tym turnieju, to fakt, bo obok głównej gwiazdy „Jankesek” swoje trafienia dokładają Carli Lloyd (trzy gole) i Samantha Mewis (dwie bramki i trzy asysty). Jednak żeby siła rażenia mogła działać w pełnej okazałości, potrzebne są wartości obronne. A tych reprezentacji USA nie brakuje! Obok Niemek to jedyna ekipa, która nie straciła jeszcze gola,co jest zasługą bronienia dostępu do własnej bramki całą drużyną.

Dla USA dopiero teraz zaczynają się mistrzostwa świata

Powiedzmy sobie szczerze: na turnieju we Francji były bardziej wymagające grupy. Co prawda Amerykanki zmierzyły się z silną reprezentacją Szwecji, która awansowała z drugiego miejsca, ale ostatecznie zdołały z nią wygrać. I to wygrać w taki sposób, że człowiek oglądający to spotkanie mógł odnieść wrażenie, że zwycięski zespół nawet nie tknął najwyższego biegu. Rzeczywiście: piłkarki USA raczej nie grały na 100% swoich możliwości zarówno ze Szwedkami, jak i w poprzednich meczach. Selekcjoner kadry Jill Ellis tłumaczy owe zjawisko w prosty sposób: – One dopiero się rozkręcają. Zobaczycie.

Zobaczymy? Zapewne tak. Reprezentacja USA w 1/8 finału zagra z Hiszpanią, której niewiele brakowało, by stracić bezpośredni awans na rzecz Chin. Obie ekipy zdobyły tyle samo punktów, ale zadecydował bilans bramkowy z różnicą jednego gola! Co nam to mówi? Że żeński odpowiednik „La Furia Roja” zdołał pokonać jedynie zespół RPA, czyli outsidera turnieju, więc w starciu USA – Hiszpania murowany faworyt jest tylko jeden. Dopiero później będą pojawiać się schody, bo w ćwierćfinale mogą czekać gospodarze turnieju, ale z tymi USA mają akurat dobre wspomnienia (wygrany półfinał osiem lat temu).

Co może pójść nie tak? Jak zawsze w przypadku tego typu drużyn – nadmierna pewność siebie. I… ewentualne starcie z reprezentacją Brazylii, która wyszła dopiero z 3. miejsca, co wcale nie oznacza, że na tle innych potentatów jest na straconej pozycji. Nie, ona trafiła po prostu na bardzo trudną grupę z Włoszkami i Australijkami. I co by nie mówić, na tym etapie turnieju nie ma już słabych drużyn i tak naprawdę dopiero teraz zaczyna się rozgrywka na świeczniku. Piłkarki USA są głównym faworytem, ale jeśli zabraknie im pokory, pojawi się problem. Ich jakość jest niebywała, ale na koniec trzeba również chłodnej głowy.

Dodatkowo zapraszamy do tekstu o największych gwiazdach kobiecego mundialu: https://igol.pl/najwieksze-gwiazdy-kobiecego-mundialu/

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze