Nie tylko #UrbanEffect stoi za odrodzeniem Lecha


20 grudnia 2015 Nie tylko #UrbanEffect stoi za odrodzeniem Lecha

"Lech XVI", "Raz się przegrywa, raz się przegrywa", "Gramy konsekwentnie, na zero punktów" – to tylko jedne teksty z memów, które internauci tworzyli jeszcze dwa miesiące temu z wizerunkiem klubu czy byłego trenera, Macieja Skorży. Dziś po tej sytuacji nie ma żadnego śladu.


Udostępnij na Udostępnij na

„Kolejorz” po zdobyciu mistrzostwa miał ambitne plany. Władze klubu mówiły, że nie popełnią błędów z 2010 roku, bo wtedy po nieudanych transferach utworzył się spory dług spłacany do teraz. Wyciągnęli wnioski? Nie do końca. Poznański minimalizm nie zakładał awansu do fazy grupowej Ligi Mistrzów – nikt o tym głośno nie mówił, choć kibice mieli w wyobraźni przyszłe spotkania z Barceloną czy innym Manchesterem United.

Zmiana trenera

Przygoda skończyła się w momencie, kiedy na INEA Stadionie czerwoną kartkę ujrzał Tomasz Kędziora, a Bazylea kilka minut później trafiła dwa razy do siatki, wygrywając mecz w Poznaniu 3:1. Ta kartka, moim zdaniem, obrońcy mistrzów Polski się nie należała i to właśnie ona prawdopodobnie sprawiła, że Lech zaczął się z kolejnym meczem sypać. Zawodnicy nie wierzyli do końca we własne umiejętności, a z gry o najwyższe cele zostali w tak brutalny sposób sprowadzeni na ziemię. Liga Europy to już nie było to co Liga Mistrzów. Prawdopodobnie w szatni drużyny ze stolicy Wielkopolski pojawiły się konflikty, zespół zaczął grać przeciwko trenerowi i tak się wreszcie stało, że do Poznania zawitał Jan Urban.

Potrzebne impulsy

Na pierwszej swojej konferencji prasowej na INEA Stadionie Jan Urban mówił o potrzebnej serii zwycięstw, o jakimś impulsie dla swojej drużynie, który pociągnąłby ją do przodu. Nikt się nie spodziewał, że przyjdzie on tak szybko. Po pierwsze: podopieczni nowego szkoleniowca, przegrywając pierwszy mecz pod jego wodzą 2:0 do przerwy z Ruchem Chorzów, później potrafili pokazać swoje oblicze, pakując rywalowi dwie bramki, ostatecznie mecz remisując. Ale to było nic, w porównaniu z tym, co wydarzyło się kilka dni później.

Trapiony kontuzjami, fatalną serią bez zwycięstwa, mistrz Polski jechał na pożarcie do Florencji, aby rozegrać mecz w ramach fazy grupowej Ligi Europy z ówczesnym liderem włoskiej Serie A. Co z tego, że Fiorentina nie grała pierwszym zespołem, skoro Lech od pierwszej minuty w składzie miał takie tuzy jak Formella czy Thomalla. Szanujmy się, to nie są najlepsi piłkarze „Kolejorza”. Mimo to, na przekór wszystkiemu, „Violę” na oczach jej kibiców pokonali. Następnie przyszła kolejna wygrana z odwiecznym rywalem, Legią, w dodatku na jej stadionie. To był ten potrzebny impuls.

A może jednak się uda?

Piłkarze Lecha uwierzyli wtedy, że mogą jeszcze coś w tym sezonie osiągnąć. Może nie w europejskich pucharach, w których ostatecznie do następnej rundy nie awansowali, ale w naszej przewrotnej ekstraklasie. Jak wiemy, w polskiej lidze zdarzyć może się wszystko. No to zdarzyła się seria sześciu zwycięskich meczów z rzędu, windując ekipę mistrzów Polski z szesnastej lokaty na piątą. Niebywałe, w jak krótkim czasie można zmienić swój wizerunek, a także odbudować zszargane już do samego końca zaufanie kibiców.

Zasługa zamrożonej premii?

Kiedy piszę ten tekst, Lech jest jeszcze przed starciem z obecnym liderem ligi, Piastem Gliwice. To właśnie dzisiejsze spotkanie pokaże, na co stać zawodników Jana Urbana, bo jeśli wygrają – będą mieli duże szanse na poprawienie rekordu w postaci wygranych z rzędu, jak wiemy, mistrz Polski w nowym roku swój pierwszy mecz zagra z Termalicą, z którą powinien sobie poradzić bez większych kłopotów. Jeśli w Gliwicach mistrz Polski przedłuży swoją passę i utrzyma piątą lokatę, władze klubu wypłacą zamrożoną we wrześniu niemałą premię za grę w Lidze Europy. Może to tak zmotywowało piłkarzy Lecha?

Metamorfoza mistrzów Polski prawdopodobnie za kilka lat będzie wielokrotnie opisywana w pracach doktorskich na studiach. Nikt spoza szatni „Kolejorza” nie wie, co działo się z ich formą na początku sezonu. Trener Urban, wchodząc do nowej drużyny, na pewno się nie spodziewał, jak szybko będzie potrafił ją odbudować. Odbudować nawet na miarę kolejnego mistrzostwa Polski.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze