„Nic nie może przecież wiecznie trwać”. Wisła Kraków upada


Rozmowy w sprawie przejęcia klubu skończyły się klęską. Wraz z nią gasną ostatnie nadzieje na jego uratowanie…

14 grudnia 2018 „Nic nie może przecież wiecznie trwać”. Wisła Kraków upada

Sprawa krakowskiej Wisły ciągnie się już od dobrych kilku miesięcy. Sinusoida, jakiej świadkami byliśmy szczególnie na przestrzeni paru ostatnich dni w związku z przeprowadzanym przez inwestorów audytem, jest idealnym podsumowaniem tej historii. Historii tragicznej.


Udostępnij na Udostępnij na

Można było mieć nadzieję. Można było się łudzić, że wszystko się jeszcze wyprostuje. Czwórka biznesmenów, potencjalnych inwestorów miała zbawić upadający klub. W poniedziałek został przeprowadzony audyt, który zdawał się formalnością. Każdy, kto śledził tę sprawę nieco uważniej, wiedział jednak, że tak być nie może.

Kłamstwa bez liku

Wielu kibiców, dziennikarzy czy też działaczy zadaje sobie pytanie „Jak mogło do tego dojść?”. Czy naprawdę niekompetencja zarządu jest w stanie doprowadzić tak duży klub, niedawną potęgę na krajowym podwórku do upadku? Wszystko wskazuje na to, że tak.

A przecież jeszcze niedawno w przedsezonowych wywiadach prezes Marzena Sarapata zapewniała, że klub jest na lekkim plusie, wychodzi na prostą. Przytoczmy chociażby jej słowa z majowego wywiadu dla „Gazety Krakowskiej”:

– Zapłaciliśmy wszystko, co było potrzebne. M.in. zobowiązania wobec naszych byłych piłkarzy z Serbii. Mogliśmy oczywiście podjąć decyzję, że płacimy tylko rzeczy potrzebne do licencji na grę w ekstraklasie, a puchary odkładamy na bok. Zrobiliśmy inaczej. To spowodowało, że pojawiły się opóźnienia w wypłatach nie tylko dla piłkarzy, ale również dla innych pracowników. Powoli rozwiązujemy jednak ten problem. W niedługim czasie wyjdziemy z tego zatoru.

Na dodatek bezczelnie wyrzucała poprzednikowi, jakoby rządził klubem niegospodarnie. Parę miesięcy później na jaw wychodzi, że obecni właściciele krakowskiej drużyny, spółka TS Wisła, powiększyli dług ponad dwukrotnie. Jak mogą czuć się kibice „Białej Gwiazdy”? Oszukani to mało powiedziane. Większość z nich zdaje się już pogodzona z losem, nie brakuje jednak emocjonalnych wpisów.

Ciągłe łganie o trwających rozmowach z Paulem Bragielem, które w istocie zerwane zostały dobre pół roku temu. Zasłanianie się wysokimi ratami za wynajem stadionu. Zarzutów wobec Sarapaty można wymienić wiele. Naiwny jest jednak ten, który sądzi, że to prezes w pojedynkę zarządzała całym tym grajdołem i tylko ona odpowiada za tę sytuację. W kontekście obecnych wydarzeń wiele osób sugeruje, że panowanie TS-u rozpoczęło się z momentem fałszywego przejęcia klubu przez niejakiego Jakuba M.

Naiwność kibica

Mimo zewsząd płynących doniesień od dobrze poinformowanych dziennikarzy kibice nie dowierzali w nie. Zarząd został obdarzony na starcie sporym kredytem zaufania. Gdybyśmy teraz weszli na Twittera i wpisali imię i nazwisko „Marzena Sarapata”, to prawdopodobnie sam profesor Jerzy Bralczyk złapałby się za głowę.

Frustracji nie ma się co dziwić. W międzyczasie oliwy do ognia dolała m.in. niefortunna wypowiedź rzeczniczki prasowej Wisły Kraków, Iwony Stankiewicz, która w ten oto sposób tłumaczyła bieżące finansowe problemy „Białej Gwiazdy”:

Światełkiem w tunelu były jedynie co jakiś czas płynące doniesienia na temat jednoczących się kibiców. Inicjatywy takie jak Socios czy też Fundacja ReymonTTa 22 pozwalały chociaż na chwilę odetchnąć i spojrzeć na sytuację w jaśniejszych kolorach. W myśl jednej z wiślackich przyśpiewek:
Po burzy słońce wychodzi zza chmur
i nad Krakowem zaświeci znów.

Audyt gwoździem do trumny

Nie ma się co jednak oszukiwać – w tak krótkim czasie kibice nie byliby w stanie uzbierać kwoty, na którą mówi się, że zadłużony ma być ich ukochany klub. Ta zresztą zwiększa się z każdym przekazem płynącym z mediów społecznościowych. Z szafy co rusz wypadają nowe trupy, jeszcze z holenderskich rządów Stana Valckksa i Roberta Maaskanta! Trudno tak naprawdę postawić granicę, na której problemy Wisły się kończą.

Wspomniana czwórka inwestorów, którzy wydali powyższe oświadczenie, dawała nadzieję. Kibic Wisły od lat, milioner Wiesław Włodarski, Wojciech Kwiecień i dwie firmy Data Invest i Antrans mieli kupić klub za symboliczną złotówkę wraz z jego długami.

 

Twitter, Piotr Boroń

Te, jak widać, okazały się większe, niż myśleli. To po pierwsze. Po drugie wszystko wskazuje na to, że oprócz tego kością niezgody był również podział władzy i obowiązków między nimi. Nie wspominając już o tym, że za kulisami wciąż mówi się, że przejęcie klubu przez jakiegokolwiek inwestora było uwarunkowane zachowaniem stołków przez część zarządu.

Nic nie może przecież wiecznie trwać…

Jeżeli Wisła do końca roku nie ureguluje swoich zobowiązań, to tylko cud może uratować ją przed ostatecznym upadkiem. Coś, co jeszcze do niedawna nie śniło się nawet największym czarnowidzom, staje się faktem. Bez wątpienia to, do jakiej sytuacji został doprowadzony ten zasłużony klub, powinno być dogłębnie zbadane. Doniesienia płynące po audycie pozwalają jednoznacznie stwierdzić, że ludzie odpowiadający za tę sytuację powinni zostać pociągnięci do odpowiedzialności karnej. I to jeszcze przed oficjalnym bankructwem.

Niezrozumiały jest również brak jakiejkolwiek interwencji PZPN-u w tej sprawie. Warto to podkreślić – być może np. wcześniejszy zarząd komisaryczny pozwoliłby na uniknięcie tej sytuacji. Jakim cudem Wisła była w stanie zataić tak ogromne kłopoty przed związkiem i samą ekstraklasą? To pytanie pozostaje bez odpowiedzi. Może gdyby raporty składane przez kluby ekstraklasy były przez kogokolwiek weryfikowane…

Jak mawia klasyk, „cały nasz kraj zamknięty w gdyby”. Nie zmienia to faktu, że to, w jaki sposób zarządzana była Wisła pod wodzą TS-u, można określić mianem tragikomedii. Klub został przejęty z długiem w wysokości 12 milionów. Gdy w ostatnim czasie zaczęły płynąć doniesienia o dwukrotnym powiększeniu tej kwoty, to już trudno było je zrozumieć. Tymczasem w najnowszych przeciekach przewija się kwota sięgająca 80 milionów złotych…

Co zesłał los trzeba będzie spłacić (?)

Pomijając jednak aspekty finansowe, to upadek Wisły będzie jednym z najsmutniejszych wydarzeń na przestrzeni ostatnich kilku lat w ekstraklasie. Najgorsze jest jednak to, że wśród kibiców pojawia się obawa, iż nawet start od IV ligi nie rozwiąże wszystkich problemów. Długi teoretycznie znikną, zostanie powołana nowa spółka.

Co jednak w przypadku, gdy ludzie, którzy doprowadzają Wisłę do upadku, pozostaną przy władzy? Teoretycznie bankructwo w futbolu jest traktowane jako zbawienie dla klubów, gdy mają one kosmiczne długi. Tak było w przypadku Leeds, tak jest chociażby w naszym kraju z Widzewem Łódź.

Ci, którym los „Białej Gwiazdy” leży na sercu, nie powinni dopuścić do takiej sytuacji. To wszystko trwa już stanowczo za długo. W myśl piosenki Anny Jantar mogliby jednak zawtórować: „Nic nie może przecież wiecznie trwać…”

Co w tym przypadku staje się dla tychże kibiców paradoksalnie najbardziej optymistycznym tekstem.

Komentarze
molnar (gość) - 6 lat temu

Coz zle zarzadzanie klubem,rosnace z roku na rok zadluzenie,wejscie Miska w sprawy klubowe i sie klub zadluzal coraz mocniej.Teraz ciekawe jak zachowaja sie pilkarze bo w piatek ost mecz Wisly z Lechem i jesli rozwiaza umowy z klubem,to Wisla nie bedzie miala kim grac.W przeszlosci podobny los Wisly podzieli Widzew,Lodzki KS,Polonia Bytom i Polonia Warszawa,Odra Wodzislaw,Zawisza Bydgoszcz.Zycie ponad stan sie odbicia bokiem.Dopoki byl w Wisle Cupial dopoty jeszcze klub jako tako funkcjonowal,ale po jego odejsciu sie Wisla ciagle zadluzala i pilkarze nie beda ciagle czekac z naleznymi wyplatami.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze