Jak wygląda sytuacja w krakowskiej Wiśle, widzi każdy. Stopień absurdu w istniejącym ponad 113 lat klubie został już dawno przekroczony. Wiele wskazuje na to, iż ostatnia nadzieja, za jaką uważano przejęcie klubu przez zagranicznych inwestorów (a raczej oszustów), przepadła. Klub powoli podąża w stronę niebytu. Warto mieć świadomość, że nie on pierwszy. Nie tylko w Polsce, lecz także poza granicami naszego kraju podobne sytuacje miały miejsce niejednokrotnie i wciąż się powtarzają.
Lista jest naprawdę pokaźna i bogata w znane na całym świecie kluby. Zwykle jednak taki „upadek” traktowany jest niczym katharsis. Ma za zadanie oczyścić z wszelkich dotychczasowych problemów, wymazać długi i dać szansę, by zacząć wszystko od początku. Ten proces został doskonale opisany w książce „Futbonomia” Simona Kupera i Stefana Szymańskiego. Tak było w przypadku łódzkiego Widzewa, tak było również w przypadku szkockiego Rangers, o którym to zresztą całkiem niedawno pisaliśmy:
Prosto do celu z Gerrardem u steru. Rangersi powrócą na tron?
Ostatnio głośno jest również o rozwiązaniu Spartaka Trnava, niedawnego pogromcy Legii w Lidze Mistrzów. Przyjrzyjmy się zatem największym upadkom w historii futbolu i zastanówmy się, czy krakowska Wisła może pójść w ślady wyżej wskazanych klubów czy jednak czeka ją przyszłość bliższa tej Racingu Santander, czy też Polonii Warszawa.
Warszawskie bezkrólewie
To właśnie stołeczny klub jest jednym ze sztandarowych przykładów upadku w wydaniu polskim. Do pewnego momentu ich losy były podobne do tych krakowskiej Wisły. Przejęcie przez milionera Józefa Wojciechowskiego, który koniec końców opuszcza klub i zdaje go na własną łaskę.
O Wojciechowskim można napisać wiele, niemniej dopóki był on w klubie, to Polonii nie działa się krzywda. Niestety, po jego odejściu w Polonii zaczął rządzić chaos. Jego uosobieniem pozostaje Ireneusz Król. Człowiek, którego nikomu, interesującemu się polską piłką na przestrzeni ostatnich lat przedstawiać nie trzeba.
Kiedy w 2013 roku Król wchodził do klubu, to wszyscy z nim związani mieli nadzieję na nowy początek. Śląski biznesmen pozostawił po sobie jedynie zgliszcza. Nie pomogły desperackie transparenty kibiców czy też koszulki zawodników. Rzekome przelewy wychodzące z Wiednia stały się już legendą. Polonia, dwukrotny mistrz Polski, spadła do IV ligi i warto zaznaczyć, że na tak niskim szczeblu przed tymi wydarzeniami jeszcze nie grała.
Obecnie „Czarne Koszule” walczą o awans do II ligi, jednak klub wciąż trawią problemy. Jego upadek nie spowodował wielkiej rewolucji i niestety dla fanów stołecznej ekipy tuła się ona już od pięciu sezonów między II a III ligą. Z pewnością nie jest to przykład pozytywnego wpływu rozwiązania klubu i rozpoczęcia od nowa.
Powroty po wyspiarsku
Dwoma współczesnymi przykładami wielkich upadków, ale takich samych odrodzeń są losy Leeds United i Rangers FC. Klub, który przez lata prowadził niezwykle zaciętą rywalizację z Celtikiem o tron w rozgrywkach Scottish Premier League, został zdegradowany do IV ligi w 2013 roku.
Tutaj jednak można było się przekonać, jak wielką rolę w odbudowie klubu mogą odegrać kibice. Ci w kilka miesięcy po założeniu nowej spółki odpowiadającej za zarządzanie klubem zebrali ponad 20 milionów euro! Z takim budżetem kwestią czasu był powrót „The Gers” do elity.
Podobnie sprawa miała się w przypadku Leeds United. Angielski klub, który na przełomie wieków należał do europejskiej czołówki. Jego upadek był o tyle spektakularny, że był spowodowany zaciągnięciem pożyczki, by osiągnąć sukces w Europie. Plan jednak nie do końca wypalił i w 2007 roku klub został zdegradowany do Ligue One, skąd nie mógł się wygrzebać przez dobrych kilka lat.
Na szczęście obecnie Leeds należy do czołówki drugiej ligi angielskiej, czyli Championship, i powinno realnie walczyć o powrót do Premier League. Rangersi natomiast przewodzą w szkockiej Premier League, niedawno pokonali odwiecznego rywala, Celtic, 1:0 i pod wodzą Stevena Gerrarda zaczynają odzyskiwać dawny blask.
Już na samych powtórkach można poczuć te niezwykłe emocje towarzyszące Old Firmy Derby
W Polsce też potrafią!
Okazuje się, jednak że nie tylko brytyjskie kluby potrafią sobie radzić z odrodzeniem po upadku. Sztandarowymi przykładami wielkich powrotów w naszym kraju są losy ŁKS-u Łódź, ale także jego największego rywala, Widzewa Łódź.
Założenie nowych spółek i rozpoczęcie od niższych lig w przypadku obu tych klubów było jednak bardzo dobrą decyzją. ŁKS, który przez lata borykał się z wielkimi problemami finansowymi, w końcu zaczął funkcjonować jak stabilna firma, dodatkowo osiągając z roku na rok awans do wyższych lig. Obecnie Łódzki Klub Sportowy należy do czołówki I ligi.
Na derby Łodzi w ekstraklasie będziemy musieli jednak jeszcze poczekać. Widzew w tej chwili jest wiceliderem, jednak na trzecim poziomie rozgrywkowym. Przede wszystkim jednak to właśnie „Czerwoni” uporali się z jeszcze większymi problemami, głównie dzięki kibicom, o czym również pisaliśmy na naszych łamach:
Tych na II-ligowych meczach potrafi pojawić się nawet 17 tysięcy! W jednym z lipcowych meczów, z Olimpią Elbląg, na stadionie przy al. Józefa Piłsudskiego 138 zjawiło się dokładnie 17 431 fanów, co było zdecydowanie najlepszym wynikiem w kraju, a nawet trzecim w skali Europy!
Quo vadis, Wisło?
Oczywiście najświeższym przypadkiem jest wspomniana już we wstępie krakowska Wisła. 14-krotny mistrz Polski jest na skraju upadku po tym, jak najpierw przejęło go Towarzystwo Sportowe Wisła Kraków i zadłużyło na kolejne 20 milionów złotych, a następnie oddało w ręce szemranych biznesmenów.
Komunikat Wisły Kraków SA pic.twitter.com/6NVOG4fMte
— Wisła Kraków (@WislaKrakowSA) December 30, 2018
Na obecną chwilę wygląda na to, że klub ponownie powrócił w ręce Towarzystwa Sportowego. Nie zmienia to faktu, iż sytuacja „Białej Gwiazdy” stała się obiektem kpin i szyderstw ze strony całej piłkarskiej Polski. Nie ma w tym nic dziwnego, jest to wszak ewenement na skalę nie tylko krajową, ale wręcz światową. Podobnych przykładów doprowadzenia w taki sposób do upadku tak zasłużonej marki, jaką jest Wisła, można szukać ze świecą.
Bez wątpienia za taki uznać można zadłużenie, do jakiego swego czasu doprowadzono we włoskiej Parmie. 200 milionów euro, brak ciepłej wody i prądu, a także zajęcia komornicze nawet na piłkarskim sprzęcie – tak wyglądała sytuacja w szeregach dwukrotnego zdobywcy Pucharu UEFA. AC Parma w 2015 roku ogłosiła bankructwo i wystartowała od Serie D pod nazwą Parma Calcio 1913. Dzięki wsparciu kibiców kolejny niezwykle zasłużony klub powrócił w obecnym sezonie do elity.
Czy zatem Wisła podąży drogą wyżej wskazanej Parmy, Rangersów czy raczej Polonii Warszawa albo zapomnianej Odry Wodzisław? Niestety, ale trudno jest w to uwierzyć, by poszło tak łatwo jak np. właśnie u Szkotów i to nawet pomimo niewątpliwego potencjału, jaki wciąż posiada krakowski klub. Patrzą na poczynania osób, które były w ostatnim czasie za sterami krakowskiego klubu (oficjalnie czy też nie), wydaje się to wręcz nierealne. Jeżeli nie dojdzie do konkretnej rewolucji i od Wisły nie zostaną odsunięci ludzie odpowiedzialni za jej upadek, to możemy być świadkiem jej zniknięcia z piłkarskiej mapy Polski na wiele dobrych lat.
A ja myślałem że będzie Wanna Krambodża.