Ukraińcy taktycznie zjedli Kolumbijczyków i awansowali do półfinału mistrzostw świata U-20. Nasi wschodni sąsiedzi są już od krok od medalu. W walce o finał zmierzą się albo z Włochami, albo z Mali. Dziś udowodnili, że z kim by nie grali, są w stanie ich pokonać. Może i nie był to najpiękniejszy futbol w historii, ale 20-latkowie z Ukrainy zagrali bardzo dojrzale i wyrachowanie. To jest turniej, tu nikt nie daje pucharu za styl.
Od pierwszych sekund tego spotkania Ukraińcy pokazali, że będą dziś groźni. Już w 1. minucie stworzyli sobie okazję. Później przez długie fragmenty gry utrzymywali się przy piłce. Należy docenić ich cierpliwość przy konstruowaniu akcji. W 6. minucie Kolumbijczycy otrzymali kolejne ostrzeżenie. Natomiast pięć minut później było już 1:0 dla Ukrainy.
Danylo Sikan wykorzystał błąd 19-letniego bramkarza Kolumbii Kevina Miera, który wybrał się na spacer poza własne pole karne. Wynik utrzymał się do końca spotkania, jednak to nie oznacza, że nic więcej nie działo. Na początku drugiej połowy Ukraińcy byli blisko podwyższenia prowadzenia, ale im się to nie udało.
Klucz do zwycięstwa
Kluczem do dzisiejszego zwycięstwa Ukrainy był wysoki, agresywny pressing, na który najwidoczniej Kolumbijczycy nie byli przygotowani. Piłkarze z Ameryki Południowej nie byli w stanie rozgrywać piłki. Często, szczególnie w pierwszej połowie, zmuszeni byli do grania długich piłek, z pominięciem drugiej linii. Zdecydowana większość z nich padała łupem rosłych obrońców z Ukrainy. Jeden z nich to prawdziwy olbrzym. Danylo Beskorovainyi – bo o nim mowa – ma 193 cm wzrostu. Trudno jest rywalizować w powietrzu z tak wysokim środkowym obrońcą.
Drugi klucz – dominacja w środku pola. Ukraińcy zdominowali środek pola. Kolumbijczycy próbowali zagrozić naszym wschodnim sąsiadom w bocznych strefach boiska. Jednak nie za wiele z tego wynikało. Można powiedzieć, że „Los Cafeteros” grali podobnie jak w meczach przeciwko Senegalowi i Nowej Zelandii. W tamtych spotkaniach również zostali zmuszeni do gry skrzydłami i słabo to wyglądało. Tylko w meczach przeciwko Polakom i Tahitańczykom mieli autostradę w środku pola.
Trzeci klucz – zaangażowanie i zdyscyplinowanie. Podopieczni Oleksandra Petrakova wypełnili plan na ten mecz stu procentach. Po każdej stracie piłki każdy – bez wyjątków – wracał na swoją pozycję i harował w obronie. Wydawało się, że gra na tak wysokich obrotach nie jest możliwa przez pełne 90 minut, ale młodzi Ukraińcy dali radę.
Chociaż w okolicach 80. minuty zauważalny był brak sił, to serce do gry nie pozwoliło im się poddać. Po zakończonym spotkaniu wszyscy padli na murawę ze zmęczenia. Spotkanie to kosztowało ich mnóstwo sił. Ciekawe, czy zdążą się odpowiednio zregenerować do kolejnego meczu.
Pachniało czerwonym kartonikiem
Dominacja Ukrainy i nieporadność w ofensywie sprawiały, że Kolumbijczycy grali coraz bardziej nerwowo. Popełniali dużo błędów i krytykowali większość decyzji sędziego, za co otrzymywali kartki. Po pierwszych 45 minutach mieli ich na swoim koncie cztery i od razu widać było, że na tym się nie skończy.
Im było bliżej do końca meczu, tym bardziej piłkarze podkręcali tempo. W 86. minucie z boiska wyrzucony został Johan Carbonero, który na murawie pojawił się zaledwie 40 minut wcześniej. Ostre, niepotrzebne wejście na staw skokowy Popova zakończyło się wykluczeniem z gry obrońcy Ukrainy. Najprawdopodobniej zawodnik Dynama Kijów nie wystąpi już do końca tego turnieju.