Drużyna bez budżetu, z małej wsi położonej nad morzem, zbudowana na zawodnikach miejscowych, którzy nie otrzymują z tego tytułu żadnego wynagrodzenia, osiąga swój największy sukces w historii i zdobywa mistrzostwo Polski w beach soccera. Dzięki temu ma szansę reprezentować kraj w Lidze Mistrzów, która odbywa się w czerwcu w Portugalii. I tu rodzą się problemy. Jak polecieć do Nazaré, skoro klub ledwo posiada pieniądze na uczestniczenie w rozgrywkach krajowych? Na to i inne pytania odpowiada nam czołowy zawodnik Hemako Sztutowo oraz reprezentacji Polski, Tomasz Poźniak.
Beach soccer jest dyscypliną niszową, większość drużyn nie nazywa się profesjonalnymi klubami. Jak jest z Waszą ekipą?
Zgadza się, jest to dyscyplina niszowa i żaden z polskich klubów nie jest klubem profesjonalnym. Jest wiele czynników, które na to wpływa. Przede wszystkim klimat oraz brak infrastruktury, która mimo krótkiego lata pozwalałaby te rozgrywki wydłużyć. Nasz klub jest klubem amatorskim, grupą ludzi z pasją, która za grę nie otrzymuje wynagrodzenia.
Ostatnie lata dla polskiego beach soccera obfitowały w wiele sukcesów – zdobycie mistrzostwa Europy, awans na mundial. Widać dzięki temu wzrost zainteresowania tą dyscypliną sportu?
Myślę, że trochę wpłynęło to na zainteresowanie, ale nie był to duży skok. Zabrakło chyba wsparcia medialnego oraz lepszego wyniku na mistrzostwach świata.
Hemako Sztutowo co roku walczy o medale mistrzostw Polski. Jest to niesamowite, patrząc na to, że nie posiadacie wielkiego budżetu.
Hemako to specyficzny zespół bazujący na zawodnikach wychowanych piłkarsko na plaży, przywiązanych do klubu, mimo że mogliby grać w innej drużynie i dostawać za to pieniądze.
W Waszym zespole są sami miejscowi zawodnicy. To również budzi podziw.
Tak, są to zawodnicy głównie ze Sztutowa i okolic. Chyba mieścimy się w promieniu 60 kilometrów.
Obok seniorskiej drużyny jest też utalentowana młodzież, która po części stanowi o sile Waszego zespołu. Macie mały budżet, ale inwestujecie nie tylko w pierwszy zespół, ale i drużynę młodzieżową.
To jest największa siła tego zespołu, że co jakiś czas pojawia się nowa twarz, która jest w stanie pomóc drużynie w walce o medale. Ogromna zasługa Henryka Kuczmy, który dba o pierwszy zespół, ale jest przede wszystkim, poprzez sport, wychowawcą młodzieży w Sztutowie. Zaraża młodych ludzi w tym regionie miłością do tej dyscypliny.
Trener Stanisławski na ostatnie zgrupowanie powołał aż pięciu zawodników Hemako Sztutowo. Zdobywacie medale mistrzostw Polski, gracie w reprezentacji, a mimo to corocznym wyzwaniem jest uzbieranie budżetu na następny sezon.
Nie jest to dyscyplina bardzo medialna, mimo że ciągle się rozwija, trudno znaleźć sponsorów. Jest kilku zapaleńców w tym kraju, którzy kochają tę dyscyplinę i inwestują w swoje drużyny prywatne pieniądze, ściągają zawodników z zagranicy i starają się organizacyjnie dorównywać najlepszym. My niestety nie mamy takich możliwości, nasza droga jest trochę inna, bazujemy na wychowankach, ale także potrzebujemy funduszy. Trudno jest zapewnić nawet to minimum dla funkcjonowania drużyny.
Mimo wszystko, aby móc uczestniczyć w rozgrywkach ekstraklasy, musicie mieć jakiś budżet. Macie jakichś sponsorów? Kto pomaga drużynie?
To bardziej pytanie do Henryka Kuczmy, który się tym zajmuje, ale z tego, co wiem, są to głównie lokalne władze oraz małe przedsiębiorstwa. Jest to trudna praca, ponieważ nie ma jednego podmiotu, który byłby w stanie pokryć większość kosztów.
W zeszłym roku zdobyliście mistrzostwo Polski, dzięki czemu uzyskaliście możliwość reprezentowania Polski w Euro Winners Cup, odpowiedniku piłkarskiej Ligi Mistrzów. Problem w tym, że nie wiecie, czy uda Wam się wystartować w tym prestiżowym turnieju.
Jest to dla nas historyczny sukces, który wywalczyliśmy w momencie, kiedy się tego nie spodziewaliśmy, ponieważ organizacyjnie był to bardzo trudny sezon. Problemy finansowe spowodowały, że musieliśmy ograniczyć wydatki. Każdy wyjazd był ograniczony budżetowo, a w tym czasie nasi rywale ściągali najlepszych zawodników z całego świata. Czujemy się bardzo mocni i szkoda byłoby odpuścić taką okazję. Niestety niektórych rzeczy nie przeskoczymy, musimy w jakiś sposób zdobyć pieniądze na ten wyjazd.
W ostatniej edycji, w której uczestniczyliście, udało Wam się nawet wyjść z grupy, zajmując miejsce w czołowej szesnastce drużyn z Europy. Mimo wszystko nikt się nie zainteresował Waszymi sukcesami.
Był to nasz duży sukces, mimo że nie pojawiliśmy się tam w najsilniejszym składzie. Myślę, że teraz jesteśmy dużo mocniejsi, wielu młodych zawodników rozwinęło się, dzięki czemu mamy bardziej wyrównany skład. Na pewno stać nas na lepszy rezultat.
Beach soccer jest dyscypliną pod patronatem PZPN-u. Jest jakieś zainteresowanie z ich strony możliwością Waszego występu w Lidze Mistrzów? Otrzymujecie od nich jakąś pomoc?
Z tego, co wiem, oprócz nagrody za mistrzostwo Polski w wysokości 10 tys. zł, która pozwoliła klubowi pokryć część zeszłorocznych wydatków, PZPN nie przewiduje takiej pomocy dla klubów. Musimy radzić sobie sami i szukać pomocy, gdzie się tylko da.
Ile pieniędzy potrzebujecie na ten wyjazd?
Nie jest to mała kwota jak na realia beach soccera. Według wyliczeń jest to około 60 tys. zł.
Jest koncówka marca, w czerwcu rozpoczyna się Euro Winners Cup. Czasu coraz mniej…
Dlatego potrzebujemy Waszej pomocy jak najszybciej.
Klubowi i zawodnikom w spełnieniu ich marzeń i reprezentowaniu Polski na arenie międzynarodowej można pomóc, wpłacając datki tutaj. Klub będzie wdzięczny za jakąkolwiek pomoc.
Pokażmy, jak bardzo zjednoczeni potrafią być ludzie sportu!