W zeszły piątek kibice gdańskiej Lechii mogli przeżyć małe deja vu. Bowiem wszyscy doskonale pamiętają, jak przed rokiem za brutalny faul na Arvydasie Novikovasie, również w pierwszej kolejce, czerwoną kartkę obejrzał Sławomir Peszko. Na inaugurację obecnego sezonu ekstraklasy z boiska wyleciał inny piłkarz Lechii - Żarko Udovicić. Serb tak jak rok temu jego polski kolega będzie musiał odpocząć od ligowego grania...
Oczywiście kara Sławomira Peszki była znacznie dłuższa, co spowodowane było m.in. tym, że ten chciał się zrewanżować Litwinowi za niepochlebny wpis na portalu społecznościowym. Za umyślne kopnięcie rywala rodem z kick-boxingu komisja ligi nie była dla lechisty łaskawa. Peszko został zdyskwalifikowany na trzy miesiące oraz musiał zapłacić 30 tysięcy kary. – Czy jestem wkurzony na Sławka po tym faulu? Bardzo delikatnie pan to ujął. Użyłbym dużo bardziej dosadnych słów, ale na sali są kobiety – mówił sfrustrowany szkoleniowiec Lechii na pomeczowej konferencji.
Czyżby to miało jakiś wpływ na tę sytuacje? Jeśli tak to Peszkin w ogóle nie powinien mieć okazji do powąchania murawy przez najbliższe dwa miesiące. Jeśli daje sie prowokować i „odpowiada” ciosem rodem z MMA to profesjonalistą jest żałosnym. Tyle… pic.twitter.com/tWadNYIvdR
— Wojciech Bąkowicz (@WBakowicz) July 20, 2018
To był przypadek
Inauguracyjne spotkanie Lechii z beniaminkiem z Łodzi było bardzo ciekawe. Od samego początku widać było, że ŁKS tanio skóry sprzedać nie zamierza. Gdańszczanie mimo tego, że przez dłuższy okres oddawali pole gry łodzianom, również mieli swoje momenty. I tak po spotkaniu zakończonym bezbramkowym remisem mówiło się, że jest to rezultat sprawiedliwy.
Jednakże na trzy minuty przed końcem podstawowego czasu pierwszej połowy po brutalnym faulu na Janie Grzesiku zespół Lechii Gdańsk osłabił Żarko Udovicić. Dla Serba było to drugie oficjalne spotkanie w nowych barwach. Tydzień wcześniej miał okazję zagrać w Gliwicach w ramach Superpucharu Polski, wygranego przez gdańszczan 3:1. Nowy nabytek Lechii rozegrał pełne 90 minut i tak jak większość jego kolegów z drużyny, był chwalony za postawę na boisku.
To samo można powiedzieć o spotkaniu z ŁKS-em, gdyż do momentu brutalnego faulu na Grzesiku, Udovicić rozgrywał całkiem dobre zawody. – Byłem przekonany, że trafię w piłkę. Wiedziałem, że Grzesik będzie zagrywał na prawą stronę do stopera, jednak byłem trochę spóźniony. Od razu po meczu widziałem na powtórkach, że to ewidentna czerwona kartka. Mój błąd. – tłumaczył na łamach „Przeglądu Sportowego” sam zainteresowany.
Jak przyznaje, to był wielki błąd i nie chciałby na przyszłość być utożsamiany z tego typu zagraniami. – Po raz pierwszy w karierze sfaulowałem tak, że przeciwnik mógł doznać poważnej kontuzji. Na szczęście nie przegraliśmy i co najważniejsze, Jan nie doznał po tym starciu urazu, nawet nie musiała pojawiać się na murawie pomoc medyczna. – tłumaczył w wywiadzie udzielonym „PS”.
Ostatecznie Serb będzie musiał zapomnieć o czterech najbliższych ligowych spotkaniach. Oczywiście nie nam oceniać czy to sprawiedliwa kara, jednakże trzeba zauważyć, że była to jego pierwsza czerwona kartka w ekstraklasie, a co równie ważne – piłkarz bardzo szybko wyraził skruchę. Nie była to też chęć zemsty tak, jak w przypadku Sławomira Peszki po wspomnianym wcześniej faulu na Novikovasie. Teraz Udovičić jest myślami tylko przy nadchodzącym spotkaniu w eliminacjach do Ligi Europy z Brøndby.
Kara karze nierówna
– Moim zdaniem sześć miesięcy to byłaby i tak duża łaskawość. Zawodnik faulowany nie ma szans się obronić. Ktoś, kto atakuje z tyłu, jest w niektórych środowiskach uznawany za tchórza. I słusznie. – skomentował brutalny atak Peszki na Novikovasie Maciej Szczęsny w TVP Sport.
Recydywa, chęć zemsty czy chęć umyślnego wyrządzenia rywalowi krzywdy – to wszystko powinno się piętnować. I tak na przykład długość kary dla Peszki czy Udovicicia można uznać za dobrą, albo przynajmniej za współmierną do popełnionego czynu. Jednakże warto się zastanowić nad innym przykładem, czyli karą dla Cezarego Stefańczyka.
Cezary Stefańczyk za naruszenie nietykalności sędziego poprzez lekkie styknięcie się głowami – 6 miesięcy dyskwalifikacji
Ryan Kent za przywalenie z piąchy w twarz Scotta Browna – 2 mecze zawieszenia pic.twitter.com/mqaiZWTf9Y— Norbert Bożejewicz (@N_Bozejewicz) April 4, 2019
Przypomnijmy, że na początku rundy wiosennej zeszłego sezonu Komisja Ligi ukarała piłkarza Wisły Płock na pół roku zawieszenia za naruszenie nietykalności cielesnej sędziego. Stefańczyk natychmiast się odwołał i choć do końca rozgrywek już nie zagrał, z grą w nowym sezonie nie będzie problemu. Bowiem Najwyższa Komisja Odwoławcza zawiesiła ową karę i tym samym wychowanek RKS-u Radomsko może od początku sezonu występować w najwyższej klasie rozgrywkowej.