Sebastian Tyrała po raz trzeci w ciągu ostatnich dwóch lat doznał zerwania więzadeł krzyżowych. Niegdyś jeden z najbardziej utalentowanych piłkarzy w Niemczech, dziś walczy o powrót do wielkiej piłki. Jednokrotny reprezentant Polski i zawodnik Greuther Fürth nie wyklucza jednak końca kariery.
Jak przebiega leczenie kontuzji?
Wszystko jest w porządku, ale czeka mnie jeszcze kilka miesięcy rehabilitacji. Nic mnie już nie boli, mogę normalnie chodzić, teraz będę już lotoć [biegać – przyp. aut.]. Jest trochę pozytywów.
O ile dobrze liczę, to już trzeci taki sam uraz?
Zgadza się. Za pierwszym razem to była lewa noga, a teraz dwa razy prawa i to w krótkim okresie.
Przeszło Panu przez myśl, że gdyby ktoś inny Pana leczył, to kontuzja by się nie odnawiała?
Nie, ja byłem leczony przez bardzo dobrych lekarzy, teraz byłem trzeci raz przez tego samego. Muszę powiedzieć, że ta ostatnia kontuzja to jest ta sama noga, ale inny rodzaj urazu. Ten doktor jest bardzo dobry, wielu piłkarzy udaje się do niego na leczenie. Ufam mu w 100 procentach.
Pomyślał Pan w którymś momencie, że to już koniec przygody z piłką?
Tak jest. Wiem, że teraz będzie moja ostatnia szansa. Jeśli przytrafi się jeszcze jedna kontuzja, to już raczej nie będę grał. W domu też się mnie często pytają, czy będę w stanie jeszcze grać. Nie wiem, jak będę czuł się podczas treningu, wszystko od tego zależy. Jeśli będzie bolało mnie kolano, to skończę karierę. Ja już teraz zastanawiam się nad przyszłością. Ale muszę powiedzieć, że jeśli nie będę grał, nie będzie to dla mnie problemem. Kilka fajnych chwil przeżyłem, jak mecze w Bundeslidze czy występ dla reprezentacji Polski. Ja zawsze mówię, że to tylko piłka i tylko kolano. Moje życie na pewno będzie dobre. Mam syna, mam rodzinę. To są ważniejsze rzeczy niż piłka. Śmierć mojego taty była o wiele gorszym przeżyciem niż kolejna kontuzja.
Znalazłem informację, że swego czasu był Pan nazywany niemieckim Leo Messim…
(Śmiech) Nie wiem, jak mam to wytłumaczyć.
Swego czasu otrzymał pan brązowy medal Fritza Waltera w kategorii do lat 17. Podobne narody otrzymywali Andre ter Stegen, Sven Bender, Lars Bender, Mario Götze, Marko Marin i Konstantin Rausch. Co się stało z Panem?
Co mogę powiedzieć? Miałem dużo pecha, często łapały mnie kontuzje. Nie chciałbym jednak teraz przewidywać, co by było, gdyby mnie omijały. Uznaję, że tak miało być. Nie chcę wspominać tego, co było kilka lat temu. Wiem, że jestem dobrym piłkarzem. A kontuzje są nieodłącznym elementem tego sportu. Miałem pecha, ale co mam zrobić? Tak to jest.
Teraz mam kontrakt w 2. Bundeslidze i to też jest bardzo dobra liga. Mam jeszcze trochę czasu, może uda mi się zrobić wielką karierę. Może teraz wszystko będzie już szło po mojej myśli.
Czego Panu zabrakło w Borussii? Czy czuje Pan, że nie otrzymał odpowiedniej szansy?
Zagrałem w Bundeslidze, ale jak jesteś młody, a klub ma pieniądze i kupuje piłkarzy, to nie dostaniesz wielu szans. Ale tak jest wszędzie. Ja mało rozpamiętuję przeszłość i nie myślę o tym, jak to było w Dortmundzie, choć tamten czas wspominam bardzo dobrze.
Oglądałem Pana jedyny mecz w tym sezonie, przeciwko Bayernowi Monachium, i zaprezentował się w nim Pan całkiem dobrze.
Rzeczywiście, zagrałem wtedy bardzo dobrze i pokazałem, że jestem w stanie grać na poziomie Bundesligi. Ale doznałem kontuzji…
Do tej pory zaliczył Pan zaledwie jeden występ w reprezentacji Polski i to w meczu towarzyskim. Myśli Pan jeszcze o reprezentacji?
Pewnie, chciałbym jak najwięcej meczów rozegrać dla reprezentacji Polski. Ale na razie muszę wrócić do zdrowia i grać w swoim klubie. Na razie nie patrzę w stronę reprezentacji. Wszystko krok po kroku.
Widział Pan ostatni mecz reprezentacji?
Tak, zawsze oglądam. To nie był dobry mecz w naszym wykonaniu. Często jest tak, że po zakończeniu sezonu piłkarzom brakuje sił. Lewandowski czy Błaszczykowski rozegrali naprawdę dużo spotkań. Bardzo chciałem, żeby reprezentacja awansowała na mundial w Brazylii.
Myślał Pan o powrocie do Polski? Ekstraklasa to obecnie pewnie mniej więcej poziom 2. Bundesligi, ale istnieje możliwość gry w europejskich pucharach.
Dla mnie nie byłoby problemem grać w polskiej lidze. Wiem, że w Polsce są dobre zespoły i fantastyczni kibice. Fajnie byłoby tam zagrać, ale tu czuję się dobrze. Nie wiem jednak, co będzie chociażby za rok. Jeśli ktoś zadzwoni, a ja będę zdrowy, to niczego nie można wykluczyć.
Dlaczego Fürth tak fatalnie zaprezentowało się w Bundeslidze? W pierwszym meczu pomimo 0:3 z Bayernem nie wyglądało to tragicznie.
Nasz klub jest mały i nie mieliśmy tyle pieniędzy, ile większość zespołów w lidze…
Ale 2. Bundesligę wygraliście.
Tak, ale później musieliśmy się mierzyć z drużynami pokroju Bayernu czy Dortmundu. My jesteśmy w stanie kupować jedynie młodych piłkarzy, którzy nigdy nie grali w Bundeslidze. Zabrakło nam kilku doświadczonych zawodników. Na 2. Bundesligę to wystarczyło, ale na najwyższą ligę to było za mało.
Przed sezonem straciliście też swojego najlepszego napastnika, króla strzelców 2. Bundesligi, Oliviera Occeana. Czego nie ma we Frankfurcie, co miał w Fürth?
Przede wszystkim my byśmy zaprezentowali się o wiele lepiej z Occeanem w składzie. Niestety, tak jest, że wolał zarabiać więcej pieniędzy. Nie grał, nie strzelał bramek. Do naszego zespołu pasował bardzo dobrze, o czym świadczy liczba zdobytych goli. Z nim w drużynie moglibyśmy powalczyć o utrzymanie. Nasz najlepszy strzelec zdobył ledwie pięć bramek. To zdecydowanie za mało.
Który z Pana kolegów wykazuje największe umiejętności?
Dwóch zdecydowanie się wyróżniało – Edgar Prib, który odszedł do Hannoveru, oraz Sercan Sararer, który grał w reprezentacji Turcji i od nowego sezonu będzie grał w VfB Stuttgart. To bardzo dobrzy zawodnicy i nadal będą grać w pierwszej lidze.
W Fürth są nadzieje na ponowny awans? Rok temu byliście wielką niespodzianką, w tym sezonie awans wywalczył Eintracht Brunszwik.
My teraz mamy całkowicie nową drużynę, dojdzie do nas chyba dziesięciu nowych piłkarzy, odeszło piętnastu i my naprawdę nie wiemy, co nas czeka. Nasz zespół znowu jest młody i zobaczymy, co będzie. Trener już nam powiedział, że mamy skupiać się na każdym kolejnym meczu.
Odczuwa Pan pełne wsparcie ze strony kibiców Fürth? Jakkolwiek by patrzeć, przyszedł zawodnik z Borussii Dortmund, a przez dwa sezony z powodu kontuzji zagrał tylko w dziewięciu meczach!
Muszę powiedzieć, że bardzo odpowiada mi panująca tu atmosfera. Przez kontuzję mam bardzo dużo wolnego czasu i staram się jego część poświęcić kibicom, na przykład rozdając autografy. Z fanami mam bardzo pozytywny kontakt, oni mnie lubią. Nie pojawiły się głosy typu: „On nic nie umie, my go nie potrzebujemy”. Wręcz przeciwnie, kibice ucieszyli się, gdy powiedziałem, że pomimo kolejnej kontuzji zamierzam jeszcze grać.
Kiedy powrót na boisko?
Myślę, że mniej więcej za pięć, sześć miesięcy powinienem już grać.
Obserwuj autora na Twitterze: @ArturDylewski
Szkoda go bo całkiem dobry talent miał, jednak
urazy robiły/robią swoje w jego przypadku, mam
nadzieje że wróci do grania i będzie mógł grać
(choć nie chcę krakać i nie wygląda to za dobrze
niestety).