Tymoteusz Puchacz ma się reanimować w Trabzonsporze


Bundesligi nie podbił, a czy w Turcji będzie łatwiej? O tym porozmawiamy z Oğuzem Oruçem

10 stycznia 2022 Tymoteusz Puchacz ma się reanimować w Trabzonsporze
Jacek Pietrasik

Od dawna było wiadomo, że dla Polaka wywalczenie miejsca w składzie Unionu jest bardzo odległym marzeniem. Jego realizacja była wykonalna jedynie w Lidze Konferencji, gdzie z reguły grali zmiennicy. W Bundeslidze Tymoteusz Puchacz nie zagrał ani minuty i wiosną też nie zazna jej smaku. Pozna za to miejsce, gdzie przed nim wcześniej grało siedmiu naszych rodaków. Witamy w Trabzonsporze reprezentanta Polski!


Udostępnij na Udostępnij na

Kiedy odchodził z Lecha Poznań, wszyscy byli przekonani, że Tymoteusz Puchacz pójdzie drogą Roberta Gumnego, który też musiał kilka rzeczy udowodnić na treningach, by dostać miejsce w składzie Augsburga. Niestety były lechita nie poszedł śladem swojego byłego kolegi z zespołu.

Swoją przydatność dla klubu z Berlina ma udowodnić w Turcji. A jak mówi nam Oğuz Oruç, Trabzonspor da mu do tego sporo szans.

„Jesteśmy bardzo zadowoleni z postawy Tymoteusza”

Popularny „Puszka” nie poradził sobie w pierwszym podejściu do Bundesligi. Aktualnie na pewien czas zmieni otoczenie, a to ma zaowocować większą liczbą minut spędzonych na murawie. W Unionie Berlin grał tylko od święta, kiedy to zmiennicy rywalizowali w Lidze Konferencji. Dlatego też dorobek minut reprezentanta Polski w barwach berlińczyków jest dość skromny. Wynosi dokładnie 469 minut, co jest wynikiem, delikatnie mówiąc, przeciętnym.

Już od wczoraj niemiecki magazyn „Kicker” donosił, że Polak zdecydował się na wypożyczenie do Trabzonsporu. Co ciekawe, klub sięgnął po Polaka, nie zapewniając sobie możliwości wykupienia go w letnim okienku transferowym, a Union chyba wciąż wiąże z nim przyszłość. Dowodem może być poniższa wypowiedź:

Jesteśmy bardzo zadowoleni z postawy Tymoteusza. Poprzez wypożyczenie chcemy dać mu możliwość regularnych występów w ciągu najbliższych sześciu miesięcy, czego nie możemy obecnie zagwarantować na miejscu. Trabzonspor jest bardzo dobrym wyborem, ponieważ ma wysokiej jakości skład i rozgrywa udany sezon. Więcej meczów z pewnością przyczyni się do rozwoju Puchacza, nim wróci do nas 1 lipca – powiedział dyrektor zarządzający Unionu, Oliver Ruhnert, już po ogłoszeniu całej transakcji.

Trabzonspor da mu naprawdę dużą szansę

Tymoteusz Puchacz od dłuższego czasu jest pod baczną obserwacją całej piłkarskiej Polski. Wiąże się to z tym, że jest on reprezentantem Polski, kandydatem do bycia pierwszym wyborem na pozycji lewego wahadłowego, co widzieliśmy już za Paulo Sousy. Dlatego też jako redakcja postanowiliśmy skontaktować się z Oğuzem Oruçem, aby przybliżył nam, na co może liczyć Polak, będąc już na miejscu.

Jak mówi nam nasz turecki ekspert, Tymoteusz Puchacz powinien być bardzo usatysfakcjonowany szansą, jaką otrzymał od lidera ligi tureckiej. Nie dość, że jest to klub z dużymi szansami na sięgnięcie po tytuł na koniec sezonu, to jeszcze z wakatem na lewym wahadle.

Oczekuje się, że Tymoteusz Puchacz będzie aktywnym i często włączającym się w akcje ofensywne lewym wahadłowym. Trabzonspor jest obecnie w czołówce ligowej. Prowadzi w niej z dużą różnicą punktową nad następną ekipą. Mieli kłopoty z lewym obrońcą, więc sięgnęli po reprezentanta Polski.

Dodatkowo, jak zapewnia nas nasz rozmówca, Polak powinien mieć zapewnione miejsce w pierwszym składzie de facto w każdym spotkaniu, jakie rozegra lider ligi do końca sezonu, bo zwyczajnie nie ma tam konkurencji. Trabzonspor nie jest zadowolony z zawodników, jakich aktualnie posiada na pozycji „Puszki”.

– Tymoteusz Puchacz rozpocznie każdy mecz w wyjściowej jedenastce, chyba że dozna kontuzji. W drużynie nie ma drugiego zawodnika, który mógłby z nim rywalizować. Jego rywalami będą Denswil, Trondsen i Ismail. Oni grali w pierwszej połówce sezonu, ale nie spełniają na ten moment oczekiwań obecnych włodarzy klubu.

Ten klub lubuje się w naszych zawodnikach, ale lekko nie będzie

Były gracz Lecha Poznań będzie już ósmym Polakiem, który zagra w Trabzonsporze. W przeszłości tutejsi fani przecież ubóstwiali Tomasza Iwana, Jacka Cyzia, Mirosława Szymkowiaka, Adriana Mierzejewskiego, Arkadiusza Głowackiego, a także braci Brożków. Każdy z tych graczy przeżył zarówno piękne chwile, jak i te gorsze. Znamienny jest jeden z wywiadów z Mirosławem Szymkowiakiem, który swoje losy w Turcji wspominał kiedyś w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”:

– W pierwszym półroczu w Turcji strzeliłem dziewięć bramek i ludzie dosłownie nosili mnie na rękach. Szedłem sobie dłuższą chwilę główną ulicą, gdy nagle zorientowałem się, że za mną krok w krok idzie ze 150 osób. Tłum nagle zaczął skandować – „Simsik, Simsik!” – to słowo w ich języku oznacza „błyskawicę”. Podrzucali mnie na rękach, ciskali mną we wszystkie strony. A tu z kieszeni mi się drobne posypały, wypadła mi komórka. Kompletne szaleństwo.

Jednak potem nie było już tak kolorowo.

– Brałem codziennie po 3-4 tabletki, aż żołądek i jelita nie wytrzymywały. Ktoś, kto nie musi brać tylu tabletek, ten nie zrozumie. Przed każdym meczem w Trabzonie dostawałem zastrzyk. Nikt nie zastanawiał się nad tym, co będzie z moim zdrowiem. Do tego dawali mi Vioxx, który w Polsce był już wycofany [w 2004 roku], bo wykryto jakieś niepożądane działanie [zwiększał ryzyko chorób układu krążenia – zawałów serca czy udarów mózgu]. Ale w Trabzonie traktowali to jak tabletkę cud, bo każdy ból eliminowała – wspominał Szymkowiak już na łamach „Gazety Wyborczej”.

***

Te dwie historie jednego zawodnika powinny więc być przestrogą dla świeżo upieczonego zawodnika Trabzonsporu. Presja na wyniki zawsze jest tutaj wielka. Kibice zawsze wymagają pełnego zaangażowania, a trybuny są w stanie cię stłamsić. Dobitnie to poczuł na jednym z meczów Timo Werner. Niemiecki napastnik, grając jeszcze w barwach RB Lipsk, poprosił o zmianę, bo nie mógł się uporać z przeraźliwymi gwizdami tureckich kibiców.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze