Tu już nikt nie wie, o co chodzi, czyli o tym, jak Lech Poznań zapędził się w kozi róg


Lech Poznań ma kłopot z pozycją bramkarza

9 kwietnia 2022 Tu już nikt nie wie, o co chodzi, czyli o tym, jak Lech Poznań zapędził się w kozi róg
Dawid Szafraniak

O co nam chodzi? Przecież Lech Poznań ma według zdecydowanej większości najlepszą kadrę. Wciąż mają ogromne szanse na dublet. Bramkarz. Pozycja bramkarza już od wielu miesięcy jest kością niezgody i wielką obawą kibiców. Zrobił się niezły rozgardiasz z tą pozycją. Pomieszali tak, że już nikt nie wie, kto będzie bronił do końca sezonu ani w następnej kampanii.


Udostępnij na Udostępnij na

Na każdej innej pozycji niż bramkarz powiedzielibyśmy, że to dobry znak dla trenera, gdy w każdym momencie może zaskoczyć przeciwnika. To jest jednak najbardziej odpowiedzialna pozycja na boisku. Tu nie powinno być ciągłej rotacji i jakichś niewiadomych. Spójrzmy na Raków i Pogoń. Tam nie ma zmian w bramce. No chyba że Marek Papszun musi wystawić Kacpra Trelowskiego jako młodzieżowca. Ale tak poza tym z wczorajszej telegazety można wyczytać, kto stanie między słupkami, a w Lechu za żadne pieniądze nie postawilibyśmy na żadnego z dwójki van der Hart i Bednarek.

Lech Poznań – solidność nie wystarczy

Lech Poznań przygotował się na swoje stulecie jak należy. Więcej pod względem wzmocnień kadry chyba nie mógł zrobić. Ten zespół jest kompletny, jedyne, czego mu brakuje, to klasowego bramkarza. Ale takiego kozaka. Absolutnego kozaka, a ma dwóch solidnych bramkarzy. Solidność jest oczywiście pożądana, ale to tak jakby włożyć elegancki garnitur klasy premium, a na nogach mieć adidasy. Adidasy są spoko, ale może się okazać, że nie wyrwiemy na to żadnej dziewczyny. A w tym przypadku może się okazać, że tego jednego elementu zabraknie do osiągnięcia celu, czyli mistrzostwa.

Filip Bednarek i Mickey van der Hart to nawet coś więcej niż ligowa średnia. To są naprawdę dobrzy bramkarze. Potrafią wybronić mecz, ale zdarza się, że są w stanie zawalić albo mocno skomplikować sprawy. Zwłaszcza przy dośrodkowaniach czy jakichkolwiek górnych piłkach. Zrobiła się już jakaś reguła, że jeśli chcesz zagrozić Lechowi, to właśnie wrzuć piłkę w pole karne. Jest szansa, że któryś z bramkarzy popełni błąd.

Choć Maciej Skorża broni Filipa Bednarka, to można mieć zastrzeżenia do straconej bramki. Mógł się Polak lepiej zachować, a przecież nie będziemy przypominać, jak ważny był to mecz. Z Zagłębiem Lubin udało się wygrać, ale błąd Bednarek popełnił. W tym sezonie i tak się ogarnęli, lecz nie ma co ukrywać, że są lepsi bramkarze w PKO Ekstraklasie. I to nawet kilku.

 

Statystyki w tym przypadku kłamią

Nie od dziś wiadomo, że Lech ma najlepszą defensywę ligi. Mówią o tym doskonale statystyki. Raków i Pogoń straciły odpowiednio pięć i sześć bramek więcej. Co by nie mówić, to dużo, a przecież należy pamiętać, że rywale „Kolejorza” w walce o mistrzostwo mają lepszych bramkarzy. Podobnie wygląda sytuacja z czystymi kontami. Filip Bednarek ma ich obecnie najwięcej w lidze, a przecież gdyby nie kontuzja van der Harta, raczej byłby drugim bramkarzem.

Zresztą opuścił w tym sezonie już osiem meczów, a średnio notuje czyste konto co drugie spotkanie. Bilans wręcz znakomity. Czego się czepiać? Życie bramkarza Lecha jest dość specyficzne. Na początku sezonu był moment, że dla rywali przyjeżdżających na Bułgarską oddanie celnego strzału było sukcesem. Przez to zdarza się często tak, że bramkarz „Dumy Wielkopolski” musi być niesamowicie skoncentrowany, bo czasami ma tylko jedną akcję do wykazania się.

Lech Poznań i nagła zmiana w bramce

I jeśli statystyka czystych kont może wskazywać na to, że bramkarze Lecha są fantastyczni, tak już trochę martwi procent obronionych strzałów przez obecnego pierwszego bramkarza, czyli Filipa Bednarka – 60%. Przerażająco mało. Mniej mają tylko odsunięci od wyjściowych jedenastek Xavier Dziekoński i Grzegorz Sandomierski. Być może z tego powodu w ostatnim spotkaniu szansę dostał Holender, którego miesiące w Poznaniu wydają się policzone.

Dziwna sprawa. Maciej Skorża zdecydował się na zmianę bramkarza w najmniej spodziewanym momencie. Wszyscy próbują się doszukać jakiejś teorii, ale nikt nie jest pewien. Jedni sądzą, że Mickey van der Hart jest po prostu w lepszej dyspozycji, drudzy, że po kontuzji Salamona Skorża chciał kogoś „głośniejszego” w linii defensywnej, a jeszcze inni twierdzą, że było to zwykłe „danie pod prąd” Holendra przed ważnym spotkaniem pucharowym. Prawda jedynie siedzi w głowie Macieja Skorży. Na konferencji tłumaczył to tak:

– Mamy dwóch równorzędnych bramkarzy, a szukaliśmy momentu, w którym moglibyśmy dać Mickeyowi szansę pokazania swoich umiejętności. Uznaliśmy, że najlepszym momentem będzie przerwa reprezentacyjna, a Mickey zagra w sparingu z Wartą, we Wrocławiu i w Pucharze Polski. Jeden z nich lepiej może grać na przedpolu, drugi trochę lepiej nogą. Staramy się te różnice wykorzystywać i bardziej dopasowywać bramkarzy pod przeciwnika.

Zapędzenie się w kozi róg

Kolejną ciekawą sprawą jest to, na kogo będzie stawiał w końcówce sezonu opiekun Lecha. Podpisano nowy kontrakt z Filipem Bednarkiem. Miał mieć spokojną głowę i bronić poznańskiej bramki do końca sezonu. Van der Hartowi kontrakt kończy się w czerwcu i najprawdopodobniej nie zostanie przedłużony, ale na ten moment wydaje się on lepszym bramkarzem niż Bednarek.

Planowaną „jedynką” w następnych rozgrywkach miał być wychowanek, czyli Krzysztof Bąkowski. Tylko że całą rundę wiosenną straci na rehabilitację, a po drugie nie wiadomo, czy udźwignie presję z tym związaną. Na pewno z marszu nie stanie się kozakiem, na jakiego liczą kibice.

Lech Poznań i jego włodarze zdają sobie sprawę, że pozycja bramkarza kuleje, ale nie wiedzą, co zrobić. Tak to wygląda. Przedłużając kontrakt z Filipem Bednarkiem, zapędzili się w kozi róg, bo czy będą ściągać trzeciego bramkarza? Trochę byłoby to bezsensowne zagranie. Chcą postawić na wychowanka, kibice wzdychają do Frantiska Placha, sytuacja, mówiąc krótko, nieciekawa. Najgorsze, że sami sobie ją zafundowali.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze