Trwa najcenniejszy moment w dotychczasowej karierze Mourinho


29 października 2015 Trwa najcenniejszy moment w dotychczasowej karierze Mourinho

– Nie wiem dlaczego nasze wyniki są obecnie tak złe. Nie chcę ukrywać rzeczywistości, zamierzam walczyć, aby znaleźć rozwiązanie takiego stanu rzeczy. Mogę Was zapewnić – pracuję ze wszystkich sił nad tym, aby wyjść z tej trudnej sytuacji – takie słowa padły z ust Jose Mourinho trzy tygodnie temu. Wygląda na to, że „The Special One” nadal jest w rozterce, ponieważ w kolejnych czterech meczach Chelsea zwyciężyła tylko raz, a we wtorek została wyeliminowana z Capital One Cup przez Stoke.


Udostępnij na Udostępnij na

Nie tylko w Polsce mistrz kraju ma olbrzymie problemy z formą. „The Blues” w tym sezonie mają już na swoim koncie niemal dwa razy więcej porażek niż przez cały poprzedni sezon (cztery do siedmiu)! W szesnastu spotkaniach zdołali wygrać zaledwie pięć razy. Największy kryzys w całej karierze trenerskiej Jose Mourinho z każdym kolejnym tygodniem nabiera coraz to większych rumieńców.

O ile normalną koleją rzeczy jest to, że w przypadku słabych wyników obwinia się głównie szkoleniowca, o tyle w tej historii jest to jeszcze bardziej zrozumiałe. Winny jest tylko jeden. Portugalczyk ma swoje za uszami, wszyscy też wiemy jaki ma charakter. Przychodząc do nowych zespołów, prezesi oraz kibice muszą się pogodzić z tym, że szeroko rozumiana atrakcyjność i piękno futbolu… odchodzą w niepamięć. Dla tych pojęć Mourinho ma swoje własne definicje, których fundamentalnymi założeniami są: konsekwencja taktyczna, determinacja i brutalność w dążeniu do celu. Jest to do zaakceptowania w momencie, gdy zespół swoimi wynikami zamyka usta krytykom, ale w przypadku dowolnego potknięcia cały świat obraca się przeciwko Jose.

opta
Statystyki Mourinho w Chelsea po dziesięciu kolejkach ligowych

Obecnie taka właśnie sytuacja ma miejsce. W angielskim środowisku dziennikarskim nie ustaje nagonka nakierowana w byłego trenera FC Porto, który nieco zatracił się w swojej arogancji i obecnie daje dużo pożywek mediom do obierania takiej a nie innej postawy. Doskonale pamiętamy sytuację z Evą Carneiro, którą FA zakwalifikowała jako dyskryminację. Coraz większa nerwowość objawia się w jego  do bólu bezpośredniej krytyce sędziów. Przed rozpoczęciem drugiej połowy sobotniego meczu z West Hamem został odesłany na trybuny za to, że podczas przerwy, podminowany czerwoną kartką otrzymaną przez Matica, w dość niewybredny sposób przekazał swoje niezadowolenie głównemu arbitrowi, Johnowi Mossowi. Oprócz tego codziennością są kolejne kary m.in. za notoryczne ignorowanie przez „The Special One” obowiązku uczestniczenia w konferencjach pomeczowych.

Tajemnicą poliszynela jest to, że w szatni Chelsea doszło do pewnego rozłamu. W Realu Mourinho uznał za winnego Casillasa. W angielskiej drużynie aktualnie trudno jednoznacznie wytypować punkt zapalny. Najbardziej podejrzani są Oscar i Edena Hazard, ale póki co nic nie wyszło jeszcze na jaw, a każdy z  zawodników powtarza jak mantrę: „to jeden z najlepszych szkoleniowców na świecie, ma moje bezgraniczne zaufanie”. Jednak obserwując grę drużyny ze stolicy kraju, nad prawdziwością tych słów trzeba postawić duży znak zapytania.

Portugalczyk nieraz udowodnił już, że nie ma żadnych problemów z przygotowaniem drużyny do sezonu. Tym razem jest zupełnie inaczej. Piłkarze sprawiają wrażenie mocno ociężałych i zmęczonych. Tyczy się to zwłaszcza Diego Costy, który sam w wywiadzie dla „Daily Telegraph” mówi:

– Chcę być uczciwy. Pod koniec poprzedniego sezonu doznałem kontuzji, a potem wyjechałem na wakacje. Nie dopilnowałem diety, a kiedy wróciłem miałem lekką nadwagę. To mogło wpłynąć na moją grę.

Takie podejście musiało bardzo zaboleć Mourinho, bo nie od dziś wiadomo, że napastnik urodzony w Brazylii  jest jego oczkiem w głowie.

Głównym powodem słabej gry Chelsea nie jest zła taktyka, ale kompletny brak koncentracji. Dotychczas w połowie rywalizacji tracili gola jako pierwsi. Zespołowo  w dalszym ciągu realizują założenia, dobrze ustawiając się w defensywie. Patrząc jednak bardziej szczegółowo na każdego z osobna, widzimy kolosa na glinianych nogach. Prócz Begovicia i Azpilicuety próżno szukać kogoś z lini obrony, kto nie zawinił w którymś ze spotkań. Istotną bolączką jest postawa pod bramką przeciwnika. Brak tutaj jakiejkolwiek weny i schematów, a wobec niedostatku w przebłyskach ze strony Fabregasa, Costy i Hazarda, poziom gry ofensywnej jest adekwatny do zajmowanej piętnastej pozycji w tabeli ligi angielskiej.

John Terry
John Terry (fot. Skysports.com)

W poprzednim sezonie, aby wypełnić lukę spowodowaną małą ilością liderów w szatni, Jose wpadł na pomysł by wypożyczyć Drogbę. Tym razem nie zdecydował się na podobny krok lub po prostu nie miał żadnej koncepcji. Podczas obu okresów trenowania Chelsea „Mou” miał zawsze w swojej jedenastce zarezerwowane miejsce dla jednego pewniaka. Wojownika z krwi i kości  Johna Terry’ego. Początek jesiennej rundy pokazał jednak, że koniec jego kariery zbliża się wielkimi krokami. Były reprezentant Anglii przegrywa większość pojedynków szybkościowych, a jego proste, indywidualne błędy stały się normą.

Innym winowajcą złej dyspozycji londyńskiego klubu jest Branislav Ivanovic. Serb znajduje się na zakręcie i zatracił swój największy atut, czyli świetne włączanie się do akcji ofensywnych oraz do bólu skuteczną grę w obrębie pola karnego, której nie powstydziłoby się wielu snajperów. Jeśli dodamy do tego mało roztropną postawę w defensywie, to wyjdzie nam obraz zawodnika, który doznając ostatnio kontuzji, nie zasmucił żadnego kibica „The Blues”, a u sporej części wywołał wręcz uczucie ulgi.

Eden Hazard długo kreowany był przez Mourinho na gościa, który jest na tym samym poziomie, co Messi i Ronaldo. Skrzydłowy Chelsea został co prawda wybrany na najlepszego zawodnika minionego sezonu w BPL, ale porównywanie go obecnie z dwoma niedoścignionymi gigantami XXI w. było niestosowne. Co w takim razie mamy teraz powiedzieć? Podczas tej rundy spędził na boisku 1.235 minut i ani razu nie trafił do siatki, a na domiar złego nie trafił kluczowego karnego we wspomnianym spotkaniu ze Stoke. Była to jego siódma nieskuteczna próba w karierze, z czego trzecia na przestrzeni ostatnich… sześciu miesięcy.

https://www.youtube.com/watch?v=GtQc7YrcCJE

Wraz z gorszymi dniami dla kluczowych postaci w Chelsea wiąże się niemoc pozostałych. Brakuje tutaj osób, z których można by było brać przykład. Będących trochę bardziej przywiązanych do klubu niż do masy pieniędzy, jakich jest on źródłem. John Terry zdaje się w tym zestawieniu ostatnim mohikaninem. Niestety dla kibiców tego zespołu  takim nieco podupadłym i starzejącym się.

Tak jak w Barcelonie widoczny jest brak Messiego, tak w ekipie z zachodniego Londynu problemem jest wąska kadra. Mourinho w trakcie tych trzech lat uważnie dobierał do siebie ludzi, czyli z pasującą do niego mentalnością. Nie godził się na pozostanie Lukaku, de Bruyne’a i Maty. Właściciel klubu, Roman Abramowicz, jest ostatnio nieco bardziej wstrzemięźliwy w wykładaniu pieniędzy na transfery, czego skutkiem jest to, że przykładowo  alternatywą dla Matica w środku pola są: Ramires lub młodziutki (choć niekoniecznie zawodzący) Loftus-Cheek, a nie Pogba czy Matuidi. Letnie okienko transferowe zostało przespane i jest to główna wina, jaką możemy zarzucić urodzonemu w Setubal trenerowi. Nie przekonał rosyjskiego oligarchy do swoich idei na wzmocnienia.

W przeszłości Jose potrafił wprowadzać swoich podopiecznych na ich piłkarskie wyżyny. Jako wystarczający przykład może posłużyć… praktycznie każda osoba z FC Porto. Do tego warto wspomnieć o Milito w Interze czy też Di Marii w Realu. Tym razem niewielu zawodników wpisuje się w tę tezę. „Mou” nie potrafił sobie poradzić z Torresem, podobnie dzieje się z Falcao.  Nie wypalił Cuadrado, złą decyzję podjął sprowadzając Schürrle i pomylił się z de Bruyne. Kierując się myślą, że trenera należy oceniać nie tylko po wynikach, lecz także po progresie, jaki poczynili piłkarze pod jego wodzą, Mourinho wypada blado.

Portugalczyk podkreśla swoje przywiązanie do Chelsea. Jak sam prawi  czuje się tutaj wyjątkowo. Jest to jeden z głównych względów, dla którego Abramowicz ma do niego cierpliwość. Na pewno nie są nimi wyniki w Europie. Podczas swoich dwóch (każdy po trzy lata) okresach pobytu na Wyspach Brytyjskich największym dokonaniem, jakim może się poszczycić, jest półfinał Ligi Mistrzów. Podobny sukces miał tymczasowy trener pięciokrotnego mistrza Anglii – Guus Hiddink. Natomiast następca „The Special One” –  Avram Grant, wprowadził klub do finału tych rozgrywek.

Co zrozumiałe  prześciganie się w podawaniu kolejnych kandydatów, mających wskoczyć za Mourinho, jest na porządku dziennym. Faworytami są szkoleniowcy, którzy prowadzili już zespół ze Stamford Bridge,wspomniany Hiddink oraz Ancelotti. Czy to nastąpi? Chyba nie. Dość powiedzieć, że Carlitto podczas swojego pobytu w Londynie miał podobny kryzys. Pomiędzy listopadem a styczniem rozegrał wtedy w lidze dziesięć spotkań. Po takiej samej liczbie meczów są „Mou” i spółka. Włoch zgromadził wtedy dziesięć oczek, by ostatecznie zdobyć wicemistrzostwo. Aktualnie Chelsea ma tych oczek… jedenaście. Zobaczymy, czy i tym razem cierpliwość okaże się najlepszym rozwiązaniem. Jedno jest pewne – dla Mourinho to najtrudniejszy rozdział w dotychczasowej piętnastoletniej karierze. Jeśli kiedykolwiek ma zostać jeszcze lepszym szkoleniowcem, to właśnie teraz, gdy gromy biją w niego z każdego zakamarka.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze