Liga belgijska – z pozoru mało ciekawe rozgrywki. Jupiler Pro League raczej kojarzymy z piłkarzami, którzy ją opuszczają niż z tymi, którzy do niej trafiają. Tej zimy doszło jednak do kilku ciekawych transferów, które działają na korzyść wizerunku czempionatu kraju z Beneluksu.
Lukaku, Koller, Mpenza, Toure, Batshuayi, Biglia, Bacca. To tylko kilka nazwisk, które przewinęły się przez Jupiler Pro League, by odbić się gdzieś dalej. Bo najczęściej jest tak, że liga belgijska bardziej promuje piłkarzy, niż przyciąga gwiazdy – albo belgijski klub wyszkoli jakąś perełkę, albo któryś z topowych klubów tamtejszych rozgrywek jest tylko czyśćcem do upragnionego piłkarskiego raju, jakim są czołowe europejskie ligi.
W ten właśnie sposób kluby znad Morza Północnego wzbogaciły się o miliony. Najdroższym transferem wychodzącym był Marouane Fellaini, za którego Everton zapłacił Standardowi aż 21,75 milionów euro. W tych samych barwach występował Daniel Van Buyten, który odszedł do Marsylii za 11,25 milionów euro. Dużo? Anderlecht na sprzedaży Lukaku, Mitrovicia i Boussoufy zarobił w sumie 43,5 miliona euro, a to wszystko w ciągu 5 ostatnich lat! Czy ci piłkarze byli tyle warci, gdy zaczynali grać w najwyższej klasie rozgrywkowej? Oczywiście, że nie.
Ostatnimi laty poziom belgijskiej ligi znacznie się podniósł, o czym najlepiej świadczy fakt, że ojczyzna Edena Hazarda ma dwie drużyny dopuszczone do Champions League, z czego jedna, mistrz kraju, bezpośrednio awansuje do fazy grupowej. Co więcej, kraj piwa i czekolady aktualnie wciąż ma w grze dwa zespoły, które po pierwszych wiosennych meczach nadal zachowują szanse na awans. Nie zanosi się zatem, aby Belgia straciła jakiegoś reprezentanta w LM w ciągu najbliższych lat, tym bardziej, że w rankingu współczynników UEFA wyprzedzili właśnie Holandię. A co piłkarzy przyciąga bardziej, jeśli nie europejskie puchary?
Już od jakiegoś czasu możemy zauważyć, że do Jupiler Pro League trafiają piłkarze, jeśli nie z dużym talentem, to przynajmniej ze znanym nazwiskiem. Przejście Joana Capdevili, byłego mistrza świata i Europy, do walczącego o spadek Lierse’u było nie lada sensacją. Niemniej zadziwiające było trafienie Rolando i Marko Marina do Anderlechtu. Wiadomo, nie są to piłkarze światowego formatu, ale swego czasu ich nazwiska były w świecie piłki nożnej wymieniane dość często. Coś w stylu Ljuboji w Legii, takie emerytowane gwiazdy. Tanim kosztem poprawił się wizerunek tamtejszej piłki, mimo że sportowo zbyt wiele ona na tym nie zyskała.
Jak się okazuje, belgijskie kluby, a w szczególności te z „Top 5”, dzięki zarobkom ze sprzedaży z roku na rok wydają coraz więcej pieniędzy. Minione okienko transferowe było pod tym względem rekordowe jeśli chodzi o okres zimowy: w sumie Anderlecht, Standard, Gent, Genk i Club Brugge wydali na zimowych zakupach 19,55 milionów euro, czyli prawie 6 milionów więcej niż w styczniu 2013. I to wszystko nie uwzględniając takich graczy jak Victor Valdes czy Alexander Büttner, którzy przyszli na zasadzie wypożyczenia.
No właśnie, Victor Valdes. Wypożyczenie Hiszpana było przecież inwestycją z korzyścią dla obu stron. Jasne, były bramkarz Barcelony był przyzwyczajony do innych obiektów niż ten w Louvain, na którym przyszło mu zadebiutować. Stadion OHL jest w trakcie odbudowy i jedyne podobieństwo z Camp Nou to był za pewne kolor bramki (bo i trawa za zielona nie była…). Ale gdy ma się na karku 34 wiosny i dwa sezony bez powąchania murawy, to chyba najwyższy czas, żeby coś ze sobą zrobić. Jego kontrakt z Manchesterem United wygasa w czerwcu, a więc ma pół roku na odbudowanie formy i wskoczenie do składu jakiegoś europejskiego przeciętniaka. Valdes już w swoim pierwszym meczu w barwach „Les Rouches” popisał się kilkoma interwencjami, pokazując, że nie jest jeszcze z nim aż tak źle. Z drugiej strony niedługo później zaliczył dwie wtopy, przez które Standard stracił punkty. Stary dobry Valdes… Nic się nie zmienił.
https://twitter.com/playsports/status/693481870479196160
Anyway, jakie korzyści dla ligi? Pytanie chyba zbędne. Zarówno Jupiler League, jak i sam Standard niesamowicie promują się w Europie. Na pierwsze spotkanie Valdesa na kielcopodobnym boisku w Louvain przyjechały największe media: Marca, BBC, L’Equipe,… Każdy chciał zobaczyć, jak Hiszpan poradzi sobie na tym zadupiu. Czy można prosić o lepszą reklamę? Dodatkowo klub z Liège zyska także pod względem sportowym. Aktualnie drugi bramkarz, Guillaume Hubert, w te cztery miesiące treningów u boku aktualnego mistrza Europy nauczy się z pewnością więcej, niż przez trzy pełne ligowe sezony.
Także francuskie media zauważyły, że piłkarze z ich kraju coraz chętniej wybierają grę za wschodnią granicą. W kontekście transferów Ludovica Butelle i Lucasa Deaux dziennik L’Equipe zastanawia się, dlaczego piłkarze wybierają się do klubów z mało znanej we Francji ligi belgijskiej. Odpowiedź jest prosta – wystarczy spojrzeć na tegoroczne wyniki w europejskich pucharach: KAA Gent wygrał w Lyonie, a Anderlecht w Monaco. Mecze rewanżowe zaś zakończyły się remisami. A i reprezentacja „Czerwonych Diabłów” okazała się być mocniejsza od „Trójkolorowych” w meczu towarzyskim. Dodatkowo w Belgii proponowane są wcale nie małe pieniądze.
Ludovic Butelle trafił z rewelacyjnego beniaminka Ligue 1, Angers, do Club Brugge, z którym zagra w finale Beker van België, a Deaux z Nantes do Gentu, który walczy o ćwierćfinał ligi Mistrzów. Ci dwaj piłkarze z pewnością chcieliby się wybić jak ich poprzednicy, tacy jak William Vainqueur (Roma) czy Jeremy Perbet (Villareal). Liga belgijska jest naprawdę bardzo często oglądana przez zagranicznych skautów. Dajmy na to na ostatnim meczu Anderlechtu obecnych było ponad 40 obserwatorów głównie oglądających poczynania Youriego Tielemansa.
Full list of scouts at Anderlecht-Olympiakos: no Barca, no Real, no Bayern. #lfc #thfc #afc #mcfc #mufc #cfc #thfc pic.twitter.com/Ku9a6cAIrX
— Kristof Terreur (@kristofterreur) February 18, 2016
Pomimo niezbyt wysokiego poziomu piłkarskiego transfery w Belgii stają się coraz ciekawsze. Dzięki reputacji rozgrywek znakomicie promujących piłkarzy w Europie, zawodnicy chętniej trafiają do klubów z Belgii. Z roku na rok Jupiler League wyrabia sobie coraz lepszą markę. Optymistycznie patrząc, to nasza liga działa na podobnych zasadach, z tym, że tylko Legia może sobie na takie działania pozwolić. Wyszkolenie młodego piłkarza (Fabiański, Wolski, Bielik) lub wypromowanie jakiegoś taniego zakupu (Nikolić, Roger), sprzedanie go za ładną sumkę i zainwestowanie w piłkarskiego emeryta (Ljuboja, Trickovski). Z tą różnicą, że nasza piłka jest na znacznie niższym poziomie i rzadko kto chce tutaj trafić. A jeśli już chce, to jego wymagania nie są do spełnienia. Wierzę jednak, że polska piłka pójdzie właśnie w tym kierunku. Przełomowym momentem byłby z pewnością awans do upragnionej Ligi Mistrzów…
ANDERLECHT:
Alex Büttner z Dynamo Moskwa (wypożyczenie)
Filip Djuricić z Benfiki Lizbona (wypożyczenie z opcją wykupu)
Radael Galhardo z Santosu (milion euro)
STANDARD:
Victor Valdes z Manchesteru United (wypożyczenie)
Gabriel Boschilia z AS Monaco (wypożyczenie)
Giannis Maniatis z Olympiakosu Pireus (wypożyczenie)
CHARLEROI:
Sotiris Ninis (wolny zawodnik)