Zwycięstwo Lecha nad Górnikiem miało słodko-gorzki smak. „Kolejorz” zdobył trzy punkty, ale jego gra pozostawiała sporo do życzenia. Po fatalnej pierwszej połowie kibice Lecha niewybrednymi okrzykami domagali się dymisji Mariusza Rumaka. Oto, co po meczu do powiedzenia miał jeden z bardziej doświadczonych zawodników – Łukasz Trałka.
Pierwsza połowa była bardzo słaba. Nic nie wskazywało, że uda Wam się obrócić losy spotkania. A jednak się udało…
Nic nie wskazywało i pewnie nikt w to nie wierzył, a wygraliśmy 3:1. To wynik jest dla nas najważniejszy.
Mieliście sporo szczęścia. Górnik stworzył sobie mnóstwo sytuacji w pierwszych 45 minutach, ale ich nie wykorzystał.
Jak my nie wykorzystujemy sytuacji, to mówi się, że brak nam umiejętności. Jak ktoś inny ich nie wykorzystuje – to mówi się, że nie miał szczęścia. Dzisiaj w pierwszej połowie zabrakło nam wszystkiego po trochu. Prawda jest taka, że gdyby Górnik wykorzystał sytuację Nakoulmy, to byłoby po meczu. Trudno byłoby nam się podnieść przy wyniku 0:2. Dziś ogólnie było trudno, ale udało nam się podnieść.
Co się stało w szatni, że tak zmieniła się Wasza gra?
Nie będę opowiadał, co działo się w szatni. Popularne jest stwierdzenie, że było gorąco w szatni. Praktycznie co wywiad to słyszę. Nie było tak. Było spokojnie, merytorycznie i co najważniejsze, poskutkowało.
Trzy punkty zdobyte, ale gracie w kratkę. Czego Lechowi potrzeba, żeby ustabilizować formę i zdobywać więcej punktów?
Nie jestem tak mądry, żeby mieć na to receptę [uśmiech]. Nie wiem, czego nam brakuje. Gdybyśmy wszyscy to wiedzieli, na pewno punktów byłoby więcej i lepiej by gra wyglądała. Cieszę się z dzisiejszego zwycięstwa i nie chcę myśleć, co było za nami, bo tego nie zmienię.