W ciągu 87. edycji włoskiej ligi futbol na Półwyspie Apenińskim miewał wzloty i upadki. Jednym z najpoważniejszych upadków był wybuch afery totonero, co po włosku oznacza "czarny totek". Podobnie jak w przypadku nie mniej sławnej afery calciopoli dotknęła ona największych klubów i ich najważniejszych notabli.
Rok 1980 to czas, który obfitował w wiele istotnych wydarzeń. To rok, w którym papież Jan Paweł II odbył swoją pierwszą pielgrzymkę po krajach afrykańskich. Na świat przyszli m.in. Pezet czy OSTR, którzy stali się legendami polskiego hip-hopu, a na Wybrzeżu doszło do fali strajków, co zapisało się w historii jako „Sierpień 1980”. Na czele Rady Unii Europejskiej zasiadają Włosi. Jednak początek nowego dziesięciolecia okazał się dla fanów włoskiej piłki mniej kolorowy. W połowie 1980 roku wybucha afera totonero, która na prawie trzy dekady stała się symbolem zepsucia włoskiej piłki.
Biznesmenów dwóch
Historia ta rozpoczyna się od dwóch drobnych przedsiębiorców, które pomimo wspierania dwóch innych klubów połączyła wspólna pasja… Hazard… Obaj panowie lubili obstawiać spotkania piłkarskie i właśnie w tym upatrzyli szansę na powiększenie swoich pieniędzy.
32-letni Massimo Cruciani był fanatykiem AS Roma, a 45-letni Alvaro Trinca wspierał drugi z rzymskich klubów – Lazio. Starszy z panów był właścicielem restauracji w Wiecznym Mieście. Miejsce to było chętnie odwiedzane przez piłkarzy stołecznych klubów. To pozwoliło Trince nawiązać z nimi bliższe relacje, co okazało się pomocne w późniejszych wydarzeniach. Wkładem Crucianiego, który był właścicielem firmy handlującej warzywami i owocami, były pieniądze. Dwaj mężczyźni postanowili zagrać na nosie włoskiej mafii, która w tamtych czasach pławiła się w pieniądzach pochodzących z nielegalnej bukmacherki. Mówi się, że dochody mafiozów były porównywalne z dochodami Totocalcio, które było oficjalnym i legalnym bukmacherem.
Cały pomysł polegał na wykorzystaniu kontaktów Trinki. Panowie ustalali wynik z piłkarzami, opłacali ich, a następnie szli do nielegalnego punktu bukmacherskiego. W ten sposób próbowali przechytrzyć przestępczy półświatek i jednocześnie zabrać mafijną kasę.
Warto dodać, że panowie zaczęli „działać” już pod koniec lat 70. Ich działalność można by określić mianem pecha bądź też parodii. Pierwsza próba ustawienia meczu okazała się totalną klapą, ponieważ zawodnicy Lazio nie zdążyli na samolot, który miał ich zabrać na towarzyski mecz przeciwko Palermo.
Drugie podejście nie było wcale lepsze. Pomimo „zamówionego” przez obu biznesmenów remisu, a także usilnych starań jednego z piłkarzy Taranto wygrało z Palermo.
Po kolejnym ze spotkań panowie wpadli w poważne tarapaty, spowodowane sporą sumą, którą byli dłużni mafijnym bukmacherom. Po kolejnym rozczarowaniu rezultatem meczu, w którym wystąpiło Lazio przeciwko AC Milan, nieudolni hazardziści zrozumieli, że piłkarze z Rzymu oszukują ich i postanowili zaprzestać z nimi współpracy. Tak oto zeznał jeden z nich:
Od tego właśnie momentu przestaliśmy robić biznes z piłkarzami Lazio. Cruciano
Do owych jegomościów los w końcu wyciągnął dłoń, ale nie na długo. Kilka udanych przekrętów sprawiło, że panowie zaczęli grać na coraz wyższe stawki. To spowodowało, że wiele nielegalnych punktów bukmacherskich przestało przyjmować ich zakłady, sądząc, że coś jest z nimi nie tak.
Punktem zwrotnym dla Crucianiego i Trinciego stał się mecz pomiędzy Bologną a Avelino. Stracili na nim 950 milionów lirów (ówczesna waluta we Włoszech). Od tego momentu rozpoczęła się fala wydarzeń, które miały zakończyć się degradacją kilku wielkich klubów i zawieszeniem działaczy.
Milczenie jest złotem
Pomimo świadomości skali, na jaką korupcja zżerała włoską piłkę, próba jej oczyszczenia nie odbyłaby się, gdyby nie wywiady udzielone włoskim mediom. Po pierwsze, rozmowa z Enrico Albertosim, bramkarzem AC Milan. Jeden z najlepszych zawodników włoskiej reprezentacji, która zdobyła srebrny medal na mundialu w 1970, przyznał wprost, że lubi i często obstawia mecze swojej drużyny.
Po drugie, wywiad udzielony przez gracza Lazio Rzym Maurizio Montesiego, który nie tylko stwierdził, że włoska piłka jest skorumpowana, lecz także dodał, że całe państwo włoskie jest przeżarte korupcją, a to musiało poskutkować działaniem.
Włoski wymiar sprawiedliwości zaczął od przesłuchania bohaterów wywiadów, ale zarówno jeden, jak i drugi, całkowicie w stylu włoskim, zasłonili się omertą i zamilkli, twierdząc, że nic na temat korupcji nie wiedzą. W wyniku milczenia i braku udzielenia informacji państwo włoskie okazało się w tamtej chwili bezradne.
W tym momencie musimy wrócić do naszych bohaterów z początku artykułu. Kiedy Cruciani i Trinca nie kwapili się do spłaty długu, ich wierzyciele postanowili zaatakować ich biznesy. I tu mamy sytuację jak z jakiegoś taniego filmu komediowego, w którym dwaj oszuści, próbując się obronić, oskarżają swoich wierzycieli. Panowie nie tylko oskarżyli nielegalne zakłady bukmacherskie. Cruciani i Trinca złożyli do sądu pozew przeciwko piłkarzom, których korumpowali na szeroką skalę. Uzasadnieniem miało być sprzeniewierzenie pieniędzy, które włoskie gwiazdy futbolu dostały od biznesmenów, a także narażenie ich na stratę. Groteskowa sytuacja, trzeba przyznać… W końcu jednak musiało dojść do nieuniknionego i panowie zostali zatrzymani przez policję.
Symbol totonero
Włoski wymiar sprawiedliwości po aresztowaniu Crucianiego i Trinki ani przez chwilę nie pomyślał o zaprzestaniu śledztwa. Jest 23 marca 1980 roku. Na kilka piłkarskich aren, na terenie całych Włoch, wkraczają policjanci. Wynikiem tego jest zatrzymanie wielu piłkarzy i działaczy klubowych.
- Palermo – kontuzjowany Guido Magherini został zabrany w kajdankach prosto z trybun;
- Rzym – czterech zawodników zatrzymanych, w tym reprezentanci Włoch: Bruno Giordano i Pino Wilson;
- Mediolan – prezes klubu Felice Colombo oraz dwóch piłkarzy.
To tylko wierzchołek góry lodowej, na której należałoby umieścić Paolo Rossiego. 24-letni wtedy napastnik Perugii stał się „twarzą” całej tej afery. Młody, przystojny, a przede wszystkim świetny napastnik miał przed sobą świetlaną przyszłość i nikomu nie przyszłoby do głowy, że wschodząca gwiazda włoskiej piłki może być uwikłana w proceder korupcyjny. W wyniku przesłuchań prokuratura ustaliła, że Rossi miał przyjąć łapówkę w wysokości 2 milionów lirów. Piłkarz twierdził, że był niewinny.
Należy zaznaczyć, że mimo wzajemnego wsypywania się przez piłkarzy, działaczy oraz dwóch biznesmenów wszyscy zostali oczyszczeni z zarzutów. Spytacie: dlaczego? Odpowiedź jest prosta: AŻ do 1986 roku ustawienie meczów piłkarskich nie było rozpatrywane przez kodeks karny jako przestępstwo! Sześć lat. Tyle zajęło Włochom ustanowienie prawa antykorupcyjnego…
Sąd sportowy i wyroki
To tyle dobrych wiadomości dla skorumpowanych piłkarzy i działaczy. Sąd sportowy uznał, że bez kary się nie obejdzie i zaczął zbierać żniwa. Przytoczę kilka z nich, które odbiły się największym echem.
- Paolo Rossi – zawieszony na trzy lata (kara ta została później skrócona do dwóch lata, dzięki czemu włoski napastnik zagrał na mundialu, wyeliminował m.in. reprezentację Polski i pomógł Włochom w zdobyciu mistrzostwa świata);
- Degradacja AC Milan do Serie B i dożywotnia dyskwalifikacja prezesa tego klubu – Colombo;
- Degradacja Lazio Rzym do Serie B.
Korupcja w piłce nożnej czy sporcie to jedna z największych plag, jakie istnieją. Jedne kraje radzą sobie z nią lepiej, inne gorzej. Nawet jeżeli nic o niej nie słychać, to nie łudźmy się: ona istnieje. Jest to straszne i absolutnie podważa sens emocjonowania się wydarzeniami sportowymi i bycia kibicem piłkarskim. Możemy mieć tylko nadzieję, że korupcja nie zatoczy wszystkich dziedzin życiowych czy sportowych i odpowiednie organy będą próbowały ją likwidować.
Po czarnym totku piłkarskie Włochy postawiły sobie za cel, by taka sytuacja już nigdy nie miała miejsca. Jak wiemy, prawie 30 lat po niej wybuchło calciopoli. Co ciekawe, afera ta także dała kopa reprezentacji Włoch do wygrania mundialu.