Tomasz Przekaza: Będziemy do końca walczyć o utrzymanie w lidze i wszyscy wierzymy w to, że jesteśmy na dobrej drodze, żeby ten cel osiągnąć [WYWIAD]


W rozmowie z nami analityk Warty Poznań opowiada o swojej pracy, wpływie technologii na funkcjonowanie klubu oraz różnicach między seniorską a młodzieżową piłką

8 marca 2022 Tomasz Przekaza: Będziemy do końca walczyć o utrzymanie w lidze i wszyscy wierzymy w to, że jesteśmy na dobrej drodze, żeby ten cel osiągnąć [WYWIAD]
Dawid Szafraniak

Na przestrzeni ostatnich lat kluby piłkarskie częściej dostrzegają potrzebę poszerzania swoich sztabów szkoleniowych. Coraz ważniejsza staje się w nich rola, jaką odgrywa analityk piłkarski. O tej specjalizacji opowiada w naszej rozmowie Tomasz Przekaza, który zajmuje się analizą w Warcie Poznań. Zapraszamy do lektury!


Udostępnij na Udostępnij na

Artur Karaszewski: Kiedy postanowił Pan, że zostanie analitykiem?

Tomasz Przekaza: Już od czasów liceum wiedziałem, że chcę pracować w sporcie, dlatego po maturze złożyłem dokumenty na poznańską AWF. Tam na studiach magisterskich wybrałem specjalizację trenerską z piłki nożnej. Wtedy jeszcze nie do końca wiedziałem, w którą stronę mnie ta pasja do piłki zaprowadzi, ale czułem, że bliżej mi do pracy przed komputerem niż na boisku. Jednakże analiza piłkarska dopiero raczkowała w Polsce, niewielu było analityków w sztabach szkoleniowych.

Przypadek sprawił, że w momencie, gdy kończyłem studia w 2012 roku, Lech Poznań otwierał swoją Akademię we Wronkach. Od trenera Marka Śledzia otrzymałem propozycję dołączenia do struktur Akademii w roli analityka zespołu występującego w Młodej Ekstraklasie. Tak naprawdę moje zadania nie były do końca jasno określone, ponieważ nikt w Polsce wcześniej się tym nie zajmował. Jeśli chodzi o analizę w piłce młodzieżowej, byłem bodajże pierwszym trenerem, któremu powierzono taką rolę, więc wspólnie z pozostałymi szkoleniowcami metodą prób i błędów dochodziliśmy do tego, co jest nam przydatne, a co nie, na co poświęcić czas i energię, żeby praca była najbardziej efektywna.

Co spowodowało, że rola analityka we współczesnym futbolu tak mocno zyskała na znaczeniu?

Piłka nożna ogólnie poszła w kierunku wąskiej specjalizacji. Współcześnie każdy mecz dostarcza tyle danych do analizy, że naturalnym krokiem było zatrudnienie osoby, która te dane będzie przetwarzać, segregować i wyciągać wnioski. Ale nie mam tu na myśli jedynie roli analityka. Kiedyś pierwszy trener miał do pomocy jedynie asystenta, kierownika i ewentualnie masażystę. Bramkarze rozgrzewali się sami z boku, nikt nie myślał o nagrywaniu i analizowaniu treningów czy meczów.

W tej chwili mamy dużo większe możliwości kontroli całego procesu treningowego. Trenerzy motoryczni mają do dyspozycji najnowsze testy i badania, mogą na żywo analizować dane z systemów GPS. Są specjaliści zajmujący się jedynie stałymi fragmentami gry, specjaliści od odżywiania i suplementacji, a w dużych klubach powstają prężnie działające Działy Nauki.

Jak wyglądały początki Pana pracy w zespole Młodej Ekstraklasy Lecha Poznań? Z jakich narzędzi Pan korzystał?

Przez pierwsze miesiące pojawiałem się w klubie głównie w weekendy, nagrywałem spotkanie i po konsultacji z trenerem przygotowywałem analizę pomeczową – zarówno indywidualną, jak i zespołową. Największym wyzwaniem było znalezienie odpowiedniego miejsca do nagrania meczu. Nie na każdym stadionie były odpowiednio wysokie trybuny. Niekiedy trzeba było wejść na dach pobliskiego budynku albo nawet skorzystać z drzewa, które rosło nieopodal boiska (śmiech). Dodatkowo nie było jeszcze ogólnodostępnych programów do analizy, mecz obrabiałem w zwykłych edytorach video.

Szczytem osiągnięć było naniesienie zwykłego kółka czy strzałki na film. Korzystałem również ze zwykłych szablonów prezentacji. Oprócz pracy z materiałem wideo prowadziłem również dokładne statystyki. Ręcznie liczyłem każde zagranie w meczu, straty, odbiory, uderzenia do bramki, dryblingi itp. Policzenie wszystkiego i przygotowanie zestawienia indywidualnego i zespołowego zajmowało mi wtedy ok. 10–12 godzin.

Czy miał Pan poczucie dobrze wykonanej pracy tylko wtedy, gdy zespół potrafił wykorzystać przygotowaną analizę w warunkach meczowych? Czy też satysfakcja pojawiała się niezależnie od boiskowych wydarzeń?

Tutaj chyba trzeba rozgraniczyć pracę przy piłce młodzieżowej i seniorskiej. W pracy z juniorami najważniejszy jest proces długofalowy i analiza może przynieść widoczne efekty dopiero po jakimś czasie. Największą satysfakcję daje możliwość obserwowania tego, jak młodzi zawodnicy dojrzewają w grze, rozwijają swoje umiejętności i popełniają coraz mniej błędów. W piłce seniorskiej na końcu liczy się tylko wynik. Nawet najlepiej przygotowana analiza w przypadku przegranego meczu nie ma najmniejszego znaczenia.

Jak znalazł się Pan w Warcie Poznań? Czy decyzja o przyjęciu oferty była łatwa?

Po zajęciu 5. miejsca w zeszłym sezonie Warta postawiła na dalszy rozwój i jednym z punktów było dołączenie analityka do sztabu trenera Tworka. W tej chwili bodajże tylko trzy kluby występujące w ekstraklasie nie mają w sztabie pierwszego zespołu analityka, więc powoli jest to już norma. Jeśli chodzi o decyzję o przejściu do Warty, to nie była ona łatwa. Spędziłem w Akademii Lecha Poznań dziewięć lat, bardzo dobrze się tam czułem i bardzo dużo zawdzięczam temu klubowi. Jednak celem chyba każdego zawodnika i trenera jest praca na jak najwyższym poziomie i prawda jest taka, że ekstraklasie się nie odmawia. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że dla mojego osobistego rozwoju nie mogłem podjąć lepszej decyzji.

Czy praca z seniorskim zespołem bardzo się różni od tej z młodymi piłkarzami?

Różni się tak samo, jak cały proces treningowy. Od etapu nauczania i doskonalenia przechodzimy do etapu trenowania, i o ile sama forma analizy różni się niewiele, ponieważ korzysta z tych samych narzędzi i programów, tak już treść jest zgoła inna. W piłce młodzieżowej więcej czasu poświęca się na działania indywidualne i grupowe, w seniorach za to zdecydowaną większość czasu poświęca się na taktykę zespołową i przygotowanie pod konkretnego przeciwnika.

W Warcie w tym sezonie doszło do zmiany trenera. Czy zmiana szkoleniowca wpływa na sposób pracy analityka poprzez inne wymagania dotyczące analizy gry rywali?

Pewne elementy analizy przedmeczowej są niezmienne. Zawsze zaczyna się od tego, jakim systemem gra przeciwnik, czy ten system się zmienia w trakcie sezonu, czy nawet w trakcie meczu. Typuje się skład, jaki może wystawić na nas trener przeciwnej drużyny. Kiedyś skupiałem się na słabych i mocnych stronach przeciwnika – jakie mogą być zagrożenia i szanse w meczu, w jaki sposób najbliższy rywal strzelał i tracił bramki. Problem w tym, że to wszystko opiera się na tym, co już się wydarzyło. Jeśli dany zespół tracił w ostatnich meczach bramki po dośrodkowaniach w pole karne, to moglibyśmy założyć, że również chcemy to wykorzystać, ale przecież z dużą dozą pewności możemy stwierdzić, że zostało to już poprawione na treningach i te błędy się nie powtórzą w kolejnym meczu.

Trener Szulczek wybiega trochę do przodu, przewiduje, co przeciwnik może na nas przygotować, jaki będzie jego plan na nasz mecz i jak możemy się temu postawić. Jakie sektory boiska będą kluczowe, w jaki sposób pewnymi zmianami w ustawieniu będziemy mogli kontrolować wydarzenia na boisku, nawet nie posiadając piłki. To wyższy poziom analizy przeciwnika, która nie tylko opiera się na tym, co było, ale przewiduje to, co się wydarzy. Dzięki temu mniej rzeczy jest nas w stanie zaskoczyć w trakcie spotkania ligowego.

Czy zmiana trenera w szeregach rywala sprawia, że analiza gry przeciwnika jest trudniejsza? Jest sens kierować się w niej meczami rozgrywanymi pod wodzą poprzedniego szkoleniowca?

To zależy od tego, ile czasu nowy trener miał na pracę z zespołem. Czasem zmiana na stanowisku selekcjonera następuje w przerwie na mecze reprezentacji, dzięki czemu nowy szkoleniowiec ma praktycznie dwa tygodnie, żeby wprowadzić swój pomysł na grę. Staramy się wtedy zdobyć jakieś informacje, które pomogą nam przygotować się do meczu, opieramy się też na stylu gry drużyn, które w przeszłości prowadził dany trener, na co zwracał uwagę i na czym bazowały jego poprzednie zespoły. Często jednak zmiana następuje parę dni przed kolejnym meczem, wtedy opieramy się głównie na tym, co pokazywał rywal do tej pory, będąc jednocześnie przygotowanym na różne nowe warianty.

W jednej z wcześniejszych odpowiedzi opisał Pan początki swojej pracy, kiedy jeszcze zadania nie ułatwiała technologia. Jak to wygląda dziś?

Skok technologiczny, jaki dokonał się na przestrzeni ostatniej dekady, wpłynął również na pracę trenerów i analityków. Początkowo obraz z kamery był tak słabej jakości, że z trudem można było rozpoznać poszczególnych zawodników. Trudno w tej sytuacji mówić o analizie indywidualnej, w której zawraca się uwagę na takie detale jak przyjęcie odpowiednią nogą, kontrolę przestrzeni itp. Gdy w końcu dostępne były kamery HD, jakość obrazu i pracy zdecydowanie wzrosła, ale cały czas występował problem z odpowiednią perspektywą nagrania.

Mniej więcej w 2017 roku Akademia Lecha Poznań zakupiła drona do użytku analityków i to była prawdziwa rewolucja. Na obrazie z drona widać cały zespół, wszystkie analizy są o wiele bardziej czytelne i zrozumiałe. Jeśli chodzi o programy do analizy, to przez ostatnie 10 lat również nastąpił ogromny przełom. W tej chwili dysponuję programami pozwalającymi przedstawić zespołowi analizę w takiej formie, jaką widzimy w programach telewizyjnych. Nie muszę także liczyć statystyk ręcznie, ponieważ po każdym meczu otrzymujemy szczegółowy raport od zewnętrznej firmy.

Odpowiada Pan w Warcie za analizę przeciwnika od początku do końca, czy ktoś Panu w tym pomaga?

Odkąd zespół przejął trener Szulczek, podział obowiązków jest bardziej elastyczny. Dzielimy się w sztabie różnymi zadaniami i tak naprawdę jest to praca zespołowa.

Pracuje pan w Warcie od początku sezonu, więc była okazja obserwować każdego przeciwnika w ekstraklasie. Czy jest jakiś zespół, którego analiza była sporym wyzwaniem, choćby przez mnogość stosowanych wariantów taktycznych?

Najtrudniejsi do rozpracowania są zawsze rywale na początku sezonu i rundy wiosennej. Pierwszy mecz w tym roku graliśmy z Górnikiem Łęczna, który pod koniec rundy jesiennej zmienił ustawienie. Nie wiedzieliśmy do końca, czy trener Kiereś wróci do poprzedniego systemu, czy pozostanie przy grze na trójkę środkowych obrońców. Do tego doszło kilku nowych piłkarzy, więc wytypowanie, kto może wyjść w podstawowym składzie, też nie było proste. Na szczęście mieliśmy możliwość obserwacji sparingów Górnika podczas obozu w Turcji, ale sparingi to jedno, a liga często przynosi weryfikację.

Obserwując mecze Warty ma Pan takie poczucie, że Pańska wcześniej wykonana praca ma duży wpływ na przebieg boiskowych wydarzeń?

To są rzeczy niemiarodajne, bo wiele sytuacji w piłce nożnej wynika z przypadku, potknięcia, przegranego pojedynku 1v1, czy niecelnego podania. Wydaje mi się, że często rola trenera w osiągnięciu końcowego wyniku jest przeceniana. Na pewno dużą satysfakcję można poczuć, kiedy obserwując mecz z perspektywy ławki rezerwowych widzimy, że nasz plan na mecz się sprawdza, a przeciwnik nie potrafi nam zagrozić i kontrolujemy wydarzenia na boisku. Jeśli do tego potrafimy stworzyć sobie sytuację bramkową po akcji, którą ćwiczyliśmy na treningach, to można powiedzieć, że wszyscy wykonaliśmy dobrą pracę, od sztabu po piłkarzy.

Sytuacja „Zielonych” po rundzie jesiennej była nieciekawa. W rundzie wiosennej jednak wyniki są lepsze, da się odczuć w klubie dużą wiarę, że uda się utrzymać w lidze ?

Oczywiście. Zresztą wszystkie najważniejsze statystyki pokazywały, że powinniśmy mieć więcej punktów w tabeli niż ich faktycznie było. Przegrywaliśmy spotkania, których przegrać nie powinniśmy, w których przeciwnik stwarzał sobie jedną, dwie sytuacje w meczu i ten mecz wygrywał. Brakowało skuteczności i detali, które wydaje się, że w końcu poprawiliśmy. Dodatkowo przed rundą wiosenną wzmocniliśmy kadrę paroma wartościowymi transferami. Będziemy do końca walczyć o utrzymanie w lidze i wszyscy wierzymy w to, że jesteśmy na dobrej drodze, żeby ten cel osiągnąć.

Pozwolę sobie na koniec zapytać o Franka Castanede. Jego transfer jest sporym zaskoczeniem. Widać, że to jest piłkarz, który faktycznie może zrobić różnicę na boisku?

Jest to piłkarz, u którego widać autentyczną radość, kiedy posiada piłkę, prowadzi ją z dużą swobodą. Do tego jest bardzo dynamiczny i ma naturalną łatwość w dochodzeniu do sytuacji strzeleckich. Do tej pory pokazuje się na treningach z bardzo dobrej strony i jestem przekonany, że niebawem zaprezentuje pełnię swoich umiejętności na ligowych boiskach.

Dziękuję Panu bardzo za rozmowę. Życzę powodzenia w dalszej pracy i utrzymania Warty w ekstraklasie.

Dziękuję bardzo. Proszę trzymać kciuki za jutrzejszą wygraną!

(Rozmowa przed meczem z Bruk-Betem)

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze