Tomasz Iwan: Poziom ligi spada


6 maja 2012 Tomasz Iwan: Poziom ligi spada

Tomasz Iwan, wielokrotny reprezentant Polski, dziś jest ambasadorem plażowej piłki nożnej w Polsce. Nam udało się namówić go na krótką rozmowę o beach soccerze, polskiej piłce i Euro 2012.


Udostępnij na Udostępnij na

Panie Tomku, skąd u Pana, wielokrotnego reprezentanta Polski, pomysł na to, żeby zajmować się beach soccerem? Zniknął Pan całkowicie ze świata futbolu trawiastego i odnalazł się na plaży. Dlaczego?

Tomasz Iwan
Tomasz Iwan (fot. Filip Trubalski)

Beach soccer jest taką odmianą piłki nożnej, która mnie interesuje, sam pochodzę z Ustki, więc plaża towarzyszyła mi od dziecka. Piłką plażową zajmuję się już od dobrych kilku lat, właściwie jeszcze jako reprezentant kraju organizowałem turnieje plażówki w Ustce, na które zapraszałem swoich kolegów z kadry. I tak szczerze mówiąc, to właśnie beach soccer jest odmianą piłki, która mi odpowiada.

Celowo wycofałem się z piłki trawiastej, bo tak naprawdę nie bardzo mnie to interesuje. Nasza piłka ligowa stoi na niskim poziomie i nie ma sensu się w to mieszać. A z drugiej strony, nie miałem też nigdy żadnej konkretnej propozycji, żeby czymkolwiek się tam zająć. Widocznie gdzieś to moje doświadczenie, które zdobyłem przez kilka lat gry za granicą – wydaje mi się, że w niezłych klubach – nie zostało zauważone przez polskich działaczy. Nie chcę się nigdzie pchać na siłę, dobrze odnajduję się w tym, co robię, i jestem szczęśliwy.

Wydaje mi się, że właśnie taki sport jak piłka plażowa potrzebuje takich ludzi jak ja, którzy byli związani z futbolem zawodowym i którzy swoim nazwiskiem będą w stanie przyciągnąć ludzi do oglądania tego sportu. Cieszę się z postępów, jakie robi beach soccer w Polsce, może nie jest to jeszcze to, czego bym chciał, ale jest coraz lepiej. Mamy bardzo dobrą kadrę narodową, wystarczy powiedzieć, że spośród wszystkich reprezentacji zrzeszonych w PZPN jesteśmy zdecydowanie najwyżej notowani w rankingach – zajmujemy 8. miejsce w Europie. Potrafimy wygrać z Portugalią, Hiszpanią, nie mówiąc już nawet o takich krajach, jak: Niemcy, Holandia czy Anglia, które są daleko, daleko za nami. Życzyłbym sobie, żeby taka sytuacja kiedyś miała miejsce na trawie.

Początki plażówki w Polsce były jednak trudne. Wystarczy przypomnieć słynny przypadek, kiedy na Puchar Europy do Rzymu pojechały dwie reprezentacje.

To wyglądało troszkę inaczej, niż wszyscy myślą. Wcześniej FIFA nie wymagała, by w strukturach PZPN była reprezentacja beach soccera, później przepisy się zmieniły i taki wymóg się pojawił. Wtedy też skontaktował się ze mną PZPN i przyjąłem ich propozycję. Do tej pory to wszystko funkcjonowało na zasadzie prywaty. Był człowiek z Łodzi, który stworzył Polską Federację Beach Soccera, i to miało charakter prywatny, ale wymogi się zmieniły, więc i struktury w polskiej piłce plażowej musiały ulec zmianie.

Ja mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że działam w pełni charytatywnie, nie dostaję ze związku żadnych pieniędzy, a czasami wręcz dokładam do tego interesu. Robię, co mogę, żeby jeszcze lepiej wypromować piłkę plażową w Polsce, cały czas namawiam swoich kolegów, których znam jeszcze z trawiastych boisk, do tego, żeby razem ze mną zaangażowali się w ten projekt. Ostatnio rozmawiałem z Jurkiem Dudkiem i mam nadzieję, że pomoże mi rozreklamować beach soccera w Polsce.

Beach soccer
Beach soccer (fot. Filip Trubalski)

Nie wydaje się Panu, że jest Pan trochę osamotniony w tym promowaniu piłki plażowej w Polsce? PZPN chyba nie pomaga. Na oficjalnej stronie związku informacji o kadrze narodowej w piłce plażowej prawie nie ma, a to przecież najlepsza polska reprezentacja…

Rzeczywiście, jest to przez ludzi w związku nie do końca dostrzegane. Oni wciąż traktują to z przymrużeniem oka. Piłka plażowa kojarzy im się głównie z zabawą. A niedługo przecież będzie to sport olimpijski, czyli taki przez duże S. U nas niestety nikt tego tak nie traktuje. Zawodnicy, którzy grają w reprezentacji – to są ludzie, którzy na co dzień pracują – często mają problemy, żeby dostać urlop na mecz kadry. Wydaje mi się to lekko absurdalne.

Zresztą, żeby zobaczyć, jak poważny jest to sport, wystarczy przyjść i obejrzeć mecz. Tu naprawdę potrzebne są duże umiejętności, żeby móc grać na najwyższym poziomie. Do tego jest to gra bardzo dynamiczna, pada mnóstwo efektownych bramek, jednym słowem – są emocje.

Szkoda, że wiele osób tego nie dostrzega, ale mam nadzieję, że to wszystko się zmieni i za parę lat beach soccer będzie w Polsce traktowany poważnie.

Cała otoczka tego sportu też jest przyjemna. Muzyka, słońce, piwo, piasek – miła forma odpoczynku.

Piwo może nie do końca dla zawodników, ale dla kibiców jak najbardziej. Rzeczywiście, otoczka jest niezwykle pozytywna. Zazwyczaj są to plaża, morze, muzyka, cheerleaderki – każdy znajdzie coś dla siebie. Dzięki tej atmosferze to nie jest też sport, którym interesują się tylko mężczyźni. Wiele pań zasiada na trybunach i chłonie tę dyscyplinę.

Jeszcze dwa słowa o tej trawiastej piłce. Wspomniał Pan wcześniej, że nikt nie chciał wykorzystać pańskiego doświadczenia, że nie miał Pan propozycji pracy w polskim klubie. Nie zazdrości Pan troszeczkę swoim kolegom: Tomaszowi Hajto i Piotrowi Świerczewskiemu, którzy ostatnio wskoczyli na trenerską ławkę?

Beach soccer
Beach soccer (fot. Filip Trubalski)

Wręcz współczuję (śmiech). Ja w pełni świadomie wycofałem się z piłki. Gdybym chciał być trenerem, to bym poszedł na kurs i kształcił się w tym kierunku. Po tylu latach funkcjonowania w futbolu zawodowym zdecydowałem, że chcę od tego odpocząć. I wydaje mi się, że beach soccer jest przyjemną alternatywą, bo cały czas jestem blisko piłki, ale w inny sposób – taki luźniejszy.

Zresztą, miło jest kierować reprezentacją Polski, mieć wpływ na to, co się dzieje, i na odnoszone sukcesy. Tak jak już wspomniałem, sukcesy są, kadra idzie do przodu, a ja muszę się tylko martwić, żeby tego nie zaprzepaścić, bo jeżeli to wciąż będzie sport niezauważany przez ludzi w Polskim Związku Piłki Nożnej, to ciężko będzie coś więcej z tego wycisnąć.

Z tego, co Pan mówi, wynika, że raczej wyklucza Pan powrót do piłki w wydaniu trawiastym.

Myślę, że tak. Jestem daleki od powrotu do tej klasycznej odmiany futbolu. To jest celowy wybór. Oczywiście, gdybym dostał jakąś konkretną propozycję, to może bym się zastanowił, ale na razie nie myślę o tym.

Zresztą, poziom polskiej piłki też nie zachęca do powrotu. Wyniki polskiej ekstraklasy z roku na rok spadają, co najlepiej pokazuje obecny sezon, w którym będziemy mieli chyba najsłabszego mistrza w historii.

Dlatego ja nie rozumiem, jak można marnować doświadczenie takich ludzi, jak: Jurek Dudek, Andrzej Juskowiak, Marek Koźmiński. Oni przez wiele lat grali za granicą, w dobrych zespołach, a nikt nie garnie się do tego, by ich zatrudnić w rodzimych klubach. Przecież oni dzięki swojemu obyciu w piłkarskim świecie mogliby dla polskiego futbolu zrobić dużo dobrego.

I tak na koniec porozmawiajmy jeszcze chwilkę o Euro. Zdziwiły Pana powołania Franciszka Smudy?

Szczerze mówiąc, lista wybranych przez Smudę piłkarzy mnie nie zaskoczyła. Można się oczywiście przyczepić o kilku zawodników, ale według mnie nie są to zawodnicy kluczowi. Dla mnie największym błędem selekcjonera jest brak w kadrze Żewłakowa. Zastanowiłbym się też nad Tomkiem Frankowskim, który jest w doskonałej formie. Nie ważne, kto ile ma lat. Jeżeli ktoś gra w polskiej lidze, wyróżnia się i strzela bramki, to dlaczego ma nie dostać powołania? My nie jesteśmy Holandią, która co rok wypuszcza nowe talenty. Oni mają ten komfort, że mogą zrezygnować z van Nistelrooya, bo mają młodszych i lepszych. My, niestety, na takie coś nie możemy sobie pozwolić.

Ale to już nie mój problem. To koncepcja trenera Smudy i to on będzie rozliczany z wyników.

A jak Pan widzi szanse naszych „Orłów”?

Wyjście z grupy jest koniecznością. Jeżeli tak się nie stanie, to będzie porażka. Biorąc pod uwagę drużyny, z którymi będziemy rywalizować, to wydaje mi się, że jest to plan minimum.

A wybiera się Pan na jakiś mecz?

Jeżeli nie będzie to kolidowało z moimi planami beach soccerowymi, to tak.

Komentarze
~hmmm (gość) - 13 lat temu

Ciekawe - średniak Ekstraklasy, Wisła Kraków
potrafiąca z powodzeniem grać w LE i słabeusz
Legia która też pokazała się z dobrej strony, czy
aby na pewno świadczą o tym, że poziom się
obniżył? Na jakiej podstawie ten cały "znawca"
Iwan tak twierdzi?

~hmmm (gość) - 13 lat temu

a może pan Iwan chce sobie po prostu podnieść
swoje ego? Nie sądzę, aby pan Iwan dał rade z
powodzeniem grać w obecnej Ekstraklasie, nawet jakby
był o 5 lat młodszy.

~!!! (gość) - 13 lat temu

Wisła w LE przypominam porażki te nawet o których
żal wspominać Legia jedzie średnio jak to Teamy
polskie... Słabeusz Legia? przypominam ,że mimo
wszystko jest nieco wyżej w tabeli... Co do pana
Iwana to żal bierze trochę zaduże ego ;(

Najnowsze