TME UKS SMS Łódź – w drodze po medalowe marzenia w ekstralidze kobiet


Przez kilka lat kobiecy SMS Łódź czynił znaczny progres, aby obecny sezon wreszcie okazał się przełomowy

30 października 2020 TME UKS SMS Łódź – w drodze po medalowe marzenia w ekstralidze kobiet
UKS SMS Łódź

Na ławce trenerskiej legenda ekstraklasy i Łódzkiego Klubu Sportowego – Marek Chojnacki, bogate zaplecze bardzo ambitnych dziewczyn z łódzkiej Szkoły Mistrzostwa Sportowego, ale co sezon nieodpuszczająca klątwa piątego miejsca. – Mam nadzieję, że w końcu to piąte miejsce zostanie z tyłu i będziemy mogli się cieszyć jakimś medalem – mówił przed sezonem prezes UKS SMS-u Łódź, Janusz Matusiak. I plan klubu z dnia na dzień wydaje się być bliżej realizacji.


Udostępnij na Udostępnij na

10 października tego roku do Łodzi przyjechał Medyk Konin – przez wiele lat hegemon kobiecej piłki nożnej w Polsce, klub długo poza zasięgiem reszty stawki i nade wszystko kat UKS SMS-u Łódź. Łodzianki do ekstraligi kobiet awansowały po sezonie 2015/2016 i od tego czasu z czterokrotnym mistrzem Polski grały dziesięć razy. Nie udało im się wygrać choćby raz. Medyk wygrywał dziewięciokrotnie (w tym między innymi 7:1, 9:1, dwukrotnie 5:0 i trzy razy 3:0), raz mecz skończył się remisem. Wydawał się być rywalem absolutnie poza zasięgiem.

I dlatego spotkanie z 9. kolejki obecnego sezonu ekstraligi kobiet może być kamieniem milowym dla łódzkiego klubu, wydarzeniem, które oddzieli nieszczęsny okres skażony permanentną koniecznością zadowalania się piątym miejscem od nowej rzeczywistości. Po szalonym meczu TME UKS SMS Łódź wygrał przy Milionowej z Medykiem 3:2. Jednak to tylko wierzchołek góry lodowej, niewielki symbol przemiany i ekstraligowej dojrzałości łodzianek. Ale dużo mówiący o ambicjach i możliwościach klubu. Tak, sezon 2020/2021 wreszcie ma być tym medalowym.

Zmiana trenera – wejście w nowy etap dla klubu

452 mecze w polskiej ekstraklasie, 25 razy na boisku w derbach Łodzi, status legendy Łódzkiego Klubu Sportowego. Blisko 20 lat na ławce trenerskiej, szalenie bogate CV, jeśli chodzi o męską piłkę nożną. I nagle przerzucić się na pracę z kobietami? Decyzja mocno nieoczywista. Sam Marek Chojnacki sensacji się w tym jednak nie doszukuje. Pytam o pierwszą myśl po otrzymaniu oferty od SMS-u, odpowiada krótko: – Normalna, do pracy.

Marek Chojnacki przejął kobiecy zespół SMS-u Łódź na początku 2016 roku, w momencie, gdy drużyna grała jeszcze w 1. lidze, ale pomału zjeżdżała na autostradę w stronę awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej. – Zadzwonił prezes Matusiak, z którym znamy się wiele lat i spytał: Marek, nie spróbowałbyś? – wspomina obecny trener TME UKS SMS Łódź.

UKS SMS Łódź

 

Po pół roku pracy Marek Chojnacki wraz z SMS-em Łódź świętował awans do ekstraligi kobiet. Dla klubu zaczęła się nowa era. Łódzki kobiecy futbol poszedł do przodu, przed SMS-em były kolejne, już znacznie poważniejsze wyzwania, ale też nadzieje, że na samym awansie się nie skończy i już niedługo o łódzkim klubie usłyszy cała Polska. Plany już na pierwszy sezon były bardzo ambitne – walka o górną szóstkę ligi.

Sprostanie oczekiwaniom

Najwyższa klasa rozgrywkowa to już inna para kaloszy, wymagania rosną, a oczekiwania na sprostanie im też są duże. Trener Chojnacki miał od początku to szczęście (co wcale w kobiecym futbolu nie musi być na porządku dziennym), że zająć musiał się jedynie kwestiami szkoleniowymi. – Jeśli chodzi o bazę szkoleniową, boiska, ich stan, to nigdy nie było problemu – wspomina.

Początkową trudnością dla trenera Chojnackiego mogło jedynie być przestawienie się z pracy z mężczyznami na działanie z płcią piękną. W wywiadzie dla Łączy nas piłka mówił: – W piłce kobiecej dostrzegam podstawową różnicę – kobiety są mniej cierpliwe, trudniej im się skoncentrować, dyscyplina też jest nieco mniejsza. Dopytuję, czy po kilku latach pracy podtrzymuje tę opinię. Z uśmiechem odpowiada: – Podtrzymuję, bo przecież mamy do czynienia z kobietami. To są gaduły, krzykówki, trudno jest im się skoncentrować, dlatego szybko wyciągnąłem co do tego wnioski.

– Tak, to akurat prawda – odnosi się z uśmiechem do słów trenera piłkarka SMS-u, Klaudia Jedlińska. – Nie ma u nas szans na półtoragodzinne odprawy, jesteśmy mało cierpliwe – dodaje. Koniec końców pierwotne trudności Marka Chojnackiego z przestawieniem się na pracę z kobietami nie przełożyły się na wynik sportowy. SMS wykonał założony plan i zakończył sezon 2016/2017 na wysokim piątym miejscu w tabeli. I pomyśleć, że był to dopiero pierwszy rok w najwyższej klasie rozgrywkowej. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc naturalnie w Łodzi zaczęto mierzyć coraz wyżej.

Szkoła Mistrzostwa Sportowego – wylęgarnia piłkarskich talentów

SMS, czyli Szkoła Mistrzostwa Sportowego, naturalnie ma na celu, jak nietrudno zgadnąć, wychowanie sportowców, jednocześnie nie zapominając o nauce. W klubowej stołówce wiszą koszulki absolwentów szkoły, których nazwiska przestały być anonimowe w polskim, a w niektórych przypadkach także europejskim futbolu. Wielu reprezentantów kraju, w tym między innymi Radosław Matusiak, Tomasz Jodłowiec czy Maciej Makuszewski. Zresztą co tu dużo mówić, cała lista absolwentów UKS SMS-u Łódź robi bardzo duże wrażenie. A mowa przecież o szkole, która niedawno obchodziła dopiero swoje 20-lecie.

W ten sam sposób szlifowane są kobiece diamenty SMS-u. Do dziś zespół budowany jest głównie z dziewczyn, które w Łodzi przy ul. Milionowej 12 rozgrywają ligowe i pucharowe spotkania, żeby następnego dnia w tym samym miejscu siedzieć z koleżankami z boiska w szkolnych ławkach. Stąd też nie może dziwić fakt, że gdy przychodzą powołania do młodzieżowych reprezentacji Polski, to nagle trener Chojnacki na treningach ma do dyspozycji zaledwie kilka piłkarek.

Przewrotnie dopytuję zatem, czy poniekąd nie czuje się trenerem drużyny młodzieżowej. Odpowiada ze spokojem: –Nie, nigdy nie przywiązywałem wagi do wieku. Jeżeli młode zawodniczki mają odpowiedni zakres umiejętności, to po prostu grają. I młodzież stanowi trzon wicelidera ekstraligi kobiet. Trzy nastoletnie zawodniczki SMS-u Łódź zostały powołane na październikowe zgrupowanie pierwszej reprezentacji Polski, a w kolejce czekają już następne. Bardzo wiele mówi też fakt, że SMS Łódź ma swój zespół w stawce we wszystkich trzech najwyższych kobiecych klasach rozgrywkowych – w ekstralidze kobiet, w pierwszej i drugiej lidze. Idzie złote pokolenie łódzkich piłkarek.

Jan Pęczak

Dorastanie przyszłych reprezentantek kraju

Pierwsza drużyna UKS SMS-u Łódź rozgrywa kolejne sezony w ekstralidze kobiet, coraz pewniej czując się w najwyższej klasie rozgrywkowej. W tym samym czasie nastoletnie piłkarki z klubu ogrywają się w juniorskich kategoriach, raz po raz odnosząc coraz większe sukcesy i dobijając się do pierwszej drużyny. Względem zespołu, z którym SMS zaczynał w sezonie 2015/2016 przygodę w ekstralidze kobiet, do dziś w klubie uchowały się tylko dwie piłkarki – Daria Kurzawa oraz Klaudia Jedlińska. Reszta kadry w większości dorastała jeszcze wtedy w drużynach młodzieżowych.

A te z roku na rok coraz bardziej dawały o sobie znać. Od sezonu 2015/2016 zespół U-16 UKS SMS-u Łódź trzy razy z rzędu sięgał po mistrzostwo Polski, a przy pierwszym triumfie grająca jeszcze na boku pomocy Klaudia Jedlińska występowała zarówno w pierwszej drużynie, jak i w kadrze do lat 16. Dwa sezony później swój wielki sukces odniósł także zespół do lat 19, który również został najlepszym w swojej kategorii wiekowej. Podopieczne Marzeny Salamon tytuł obroniły także rok później, wygrywając w dramatycznych okolicznościach po rzutach karnych w finałowym meczu z Medykiem Konin.

UKS SMS Łódź

 

– Myślę, że mistrzostwo Polski z zespołem U-19 to jak dotąd mój największy sukces, jeden z kilku celów, które chciałam osiągnąć – wspomina Klaudia Jedlińska, która w swoim dorobku ma mistrzostwo Polski z SMS-em do lat 16 z 2016 roku i do lat 19 z 2019 roku (mistrzowski sezon 2017/2018 opuściła przez kontuzję kolana). – Cały turniej, w którym byłyśmy podzielone na grupy, był rozgrywany w Łodzi, a finał wygrałyśmy z Medykiem na naszym głównym boisku – dodaje. Z tamtej kadry UKS SMS-u Łódź do lat 19 aż dziewięć dziewczyn gra teraz w pierwszej drużynie i w większości odgrywają w nim bardzo istotną rolę. Przekazanie pałeczki od starszych zawodniczek nastąpiło zatem wyjątkowo naturalnie i ze znakomitym efektem.

Klątwa piątego miejsca

Zeszły sezon miał być przełomowy. Dobry jakościowo szkielet zespołu wzbogacony świeżo upieczonymi mistrzyniami Polski U-19. Bardzo przyzwoita podkładka pod sukces. Ekstraliga kobiet to też nie są już rozgrywki, w których warunki dyktuje Medyk Konin i jakościowo przewyższa co najmniej o klasę resztę rywali. Cztery tytuły mistrza Polski między 2014 a 2017 rokiem, ale hegemonia padła. Tamta era się skończyła. Nadszedł nowy czas, w którym zespół Marka Chojnackiego miał wyjść z tłumu do pierwszego rzędu.

Plany jak co roku były bardzo ambitne. Ale czy były powody, aby nie patrzeć na swoje szanse szerzej? Trener doskonale znający realia i możliwości klubu, w drużynie mieszanka młodości, fantazji i żądzy sukcesu. I spajający wszystkich kompleks piątego miejsca. Od powrotu do ekstraligi kobiet trzy sezony kończyły się tym samym wynikiem. Trudno zatem się dziwić, że nadzieje na sezon 2019/2020 były wyższe. Przeszkody jednak nikt nie upatrywałby w kwestiach pozasportowych.

29 lutego 2020 roku do Łodzi przyjechał Górnik Łęczna – zespół, który po 11 kolejkach miał komplet 33 punktów, 56 strzelonych goli, siedem straconych. Potwór na warunki tamtego sezonu. Walec, który raz po raz przejeżdżał się po ligowych rywalach. Zresztą między innymi po SMS-ie, który na terenie Górnika przyjął pięć bramek, strzelając tylko jedną. Łodzianki postawiły się zdecydowanemu liderowi rozgrywek. Monika Sowalska obroniła rzut karny, który mógł dać rywalkom prowadzenie 2:0, a w końcówce po golu Klaudii Jedlińskiej SMS doprowadził do remisu, który sprawił, że po raz pierwszy w sezonie Górnik Łęczna stracił punkty. Kto po takim meczu nie mógłby pomyśleć, że medal jest w zasięgu łódzkich dziewczyn?

Aż nagle wszystko się urwało. Pandemia koronawirusa, koniec sezonu, SMS kończy na piątym miejscu. Mówić o niedosycie to jakby nie powiedzieć nic. Czwarty raz z rzędu ten sam, niesatysfakcjonujący finał. – Realnie myśleliśmy, że może powalczymy o jakiś medal – mówi trener Chojnacki. – Nie wiadomo, jakby było, ale mieliśmy spore szanse na medal. Tym bardziej że pierwsze trzy mecze w nowym roku wyglądały obiecująco. Wygraliśmy przekonująco 3:o w Pucharze Polski na wyjeździe z GKS-em Katowice, czyli też drużyną z czołówki. U nas w rewanżu był remis. A do tego ten niezły mecz z Górnikiem Łęczna u siebie. Mieliśmy dużą wiarę w to, że jesteśmy dobrze przygotowani i możemy o coś powalczyć. 

Żalu nie ukrywała także Klaudia Jedlińska, który zeszły sezon rozgrywała jeszcze na boku pomocy. – Przed pandemią stałyśmy bardzo dobrze z punktami. Kto wie, sezon mogłybyśmy zakończyć może na podium, może na czwartym miejscu, ale niestety skończyłyśmy znów na piątym. To już jest chyba fatum. Myślę jednak, że teraz już tak nie będzie. 

UKS SMS Łódź

Cztery razy z rzędu piąte miejsce w lidze. Tak, fatum to dobre słowo. Jednak każda seria, nawet ta najgorsza, musi mieć kiedyś swój koniec, toteż nie ma co popadać w myślenie dekadenckie. Ale w SMS-ie raczej nikt po zeszłym sezonie nie zwieszał głów i nie przypisywał posiadania w sobie genu nieszczęścia. Zaczęto nowy rozdział z nowym celem na horyzoncie. A on od kilku lat klubowi przyświeca taki sam – zawiesić na swoich szyjach medale ekstraligi kobiet.

Podrasowana defensywa

Reformy przed sezonem 2020/2021 w zespole nie było. Większość najważniejszych postaci została w klubie, nieco mocniej oberwało się jedynie formacji defensywnej. Zresztą co tu dużo analizować, wystarczy porównać jedenastki z ostatniego meczu sezonu 2019/2020 i pierwszego z obecnej kampanii. Łącznie cztery zmiany, z czego tak na dobrą sprawę tylko dwie wiążące. Jedynie Magdalena Dragunowicz i Olha Zubczyk opuściły SMS po sezonie i w ich miejsce, jeszcze pod nieobecność Katarzyny Konat z powodu kontuzji, zaczęły grać Oliwia Silny oraz Wiktoria Zieniewicz.

Teoretycznie dwie ważne zawodniczki odeszły, ale w praktyce zmiana warty nastąpiła bardzo naturalnie. Substytuty Zubczyk i Dragunowicz już od dłuższego czasu były w Łodzi. Dlatego trener Marek Chojnacki nie miał wątpliwości co do słuszności decyzji o wymianie pokoleniowej w obronie. – Podjęliśmy świadomą decyzję, że najwyższa pora, żeby się młode zawodniczki ogrywały. Na dwa wolne miejsca w środku obrony mieliśmy trzy reprezentantki Polski – Wiktorię Zieniewicz, Alicję Sokołowską i Oliwię Silny. Dzisiaj widać, że to się opłacało. Gra w obronie nie ucierpiała, a nawet można powiedzieć, że gramy zdecydowanie lepiej. 

I nawet patrząc jedynie na liczby, bez dwóch zdań rotacje się opłaciły. Po dziewięciu ligowych meczach łodzianki mają zaledwie pięć straconych bramek. Mniej dały sobie strzelić tylko Czarne Sosnowiec. Do tego sześć czystych kont. I pomyśleć, że taki wynik udało się wykręcić, mając w 75 procentach zmienioną linię obrony. Tak, bo oprócz tego, że nowy sezon zaczynał świeży duet stoperów Zieniewicz – Silny, to jeszcze na prawym boku obrony zaczęła grać nominalna lewoskrzydłowa.

Mowa rzecz jasna o Klaudii Jedlińskiej, której naturalnym środowiskiem jak dotąd był bok pomocy, ale za namową trenera zaczęła grać na pozycji prawego obrońcy. – To jest dziewczyna mająca wiele atutów, które trzeba właściwie wykorzystać – wyjaśnia Marek Chojnacki. – Chodzi przede wszystkim o przygotowanie wytrzymałościowo-szybkościowe. Nieraz jest taka sytuacja, że nawet jeśli popełni jakiś błąd w kryciu, to jest na tyle mobilna, że jest w stanie dogonić rywalkę i ten błąd zniwelować. Widać też, że zdecydowanie robi postępy w grze defensywnej. Jej przydałoby się co tydzień grać takie spotkania jak z Medykiem Konin, bo wtedy progres byłby jeszcze szybszy. 

Archiwum prywatne Klaudii Jedlińskiej

Z początku „Mała” (przydomek, jak nietrudno się domyślić, odnoszący się do wzrostu Klaudii – 162 cm) też była poniekąd sceptycznie nastawiona do nowej pozycji. – Pokazałem jej suche statystyki i powiedziałem: „Zobacz, ile już miałaś sytuacji bramkowych, strzeliłaś jedną bramkę, a ile masz już asyst” – wspomina trener UKS SMS-u Łódź.
– Byłam sceptycznie nastawiona, szczególnie dlatego, że w pierwszym sparingu w Białej Podlaskiej z Górnikiem Łęczna zupełnie nie mogłam się na tej pozycji odnaleźć, nie wiedziałam, jak się tam poruszać – mówi Klaudia Jedlińska.

– Potem jednak z każdym kolejnym treningiem i meczem lepiej już to wyglądało. Dostawałam bardzo dużo wskazówek od obu trenerów co do tego, jak mam się poruszać i teraz czuję się już coraz lepiej na tej pozycji – dodaje. W zeszłym sezonie w lidze „Mała” strzeliła trzy gole i zaliczyła jedną asystę, a teraz ma już na swoim koncie bramkę przeciwko GKS-owi Katowice i cztery asysty (dwie w meczu z GKS-em Katowice i po jednej w spotkaniach z Olimpią Szczecin i z AP Gdańsk), więc przestawienia się ze skrzydła pomocy na prawy bok obrony w żadnym stopniu nie powinna żałować.

Problem bogactwa między słupkami

Parę rotacji w formacji defensywnej i tyle. Poza tym względem zeszłej kampanii w zasadzie bez zmian. UKS SMS Łódź to cały czas ta sama drużyna, tylko wzbogacona doświadczeniem z kolejnego sezonu i świadomością, że wszystkie dziewczyny są już gotowe na medal. I mimo bardzo młodego wieku już niedługo mogą spełnić swoje kolejne piłkarskie marzenia.

Wiele młodzieżowych reprezentantek Polski, kilka nawet już grających w dorosłej kadrze, a przede wszystkim mnóstwo piłkarek z ogromnymi umiejętnościami i szansami za zaistnienie w europejskim futbolu. Bardzo zdolne dziewczyny SMS ma w zasadzie na każdej pozycji. A na paru z nich rywalizacja o grę w podstawowym składzie jest wyjątkowo zacięta. Między innymi między słupkami, gdzie trener Chojnacki ma do swojej dyspozycji dwie bramkarki o bardzo zbliżonym profilu i poziomie – Monikę Sowalską oraz Oliwię Szperkowską. A taki atut, przy niewłaściwym rozporządzaniu minutami gry obu zawodniczek, może stać się problemem.

UKS SMS Łódź

 

– Nie, nie ma z tym żadnego problemu – uspokaja trener. – Jest zdrowa rywalizacja. Najgorzej, gdy ktoś jest pewny swojej pozycji i nikt na niego nie naciska. A że jest to specyficzna pozycja, to na pierwszą część sezonu określiliśmy jasne zasady. Oceniliśmy, że obie bramkarki są na równym poziomie, a kalendarz tak się ułożył, że mogliśmy grać systemem, że najpierw jedna broni dwa mecze, a potem druga. I w tym czasie analizowaliśmy, która się lepiej prezentuje, aż doszliśmy do momentu, w którym uznaliśmy, że rywalizację wygrała Monika Sowalska. I teraz Oliwia Szperkowska musi mieć świadomość, że musi pracować. 

Młody, ale bardzo szczelny blok defensywny

Na prawej stronie defensywy w zasadzie nie do ruszenia jest Klaudia Jedlińska, a lewą flankę niezmiennie okupuje Daria Kurzawa – kapitan zespołu, a przy okazji zawodniczka w głównej mierze odpowiedzialna za atmosferę w szatni. Sama zainteresowana w wywiadzie dla naszego portalu nieskromnie przyznała, że za największą jajcarę w szatni uznałaby siebie. Tego samego zdania jest zresztą „Mała”, która z obecnej kadry SMS-u, razem z Pauliną Filipczak, najdłużej gra w jednej drużynie z Darią Kurzawą. – Z Darią było bardzo dużo zabawnych historii – wspomina z uśmiechem 20-latka. – Zawsze w szatni jest bardzo dobra atmosfera i to w głównej mierze za jej sprawą – dodaje.

Zaledwie pięć straconych goli jak dotąd w lidze to rzecz jasna nie tylko zasługa dwóch bocznych defensorek, lecz także dwójki grającej w środku. A tam już kwestia wyboru nie jest tak oczywista dla trenera Chojnackiego. Miejsca na boisku dwa, a poważnych kandydatek do regularniej gry co najmniej cztery. Sezon ligowy TME UKS SMS Łódź zaczął z duetem stoperów Wiktoria Zieniewicz – Oliwia Silny, a najbliżej w kolejce do grania poza nimi była Alicja Sokołowska. Co by nie mówić, bardzo dobrą jakość gwarantuje każda z nich. Mowa przecież o młodzieżowych reprezentantkach Polski. A Wiktoria Zieniewicz to nawet świeżo upieczona piłkarka pierwszej kadry, dowołana w ostatniej chwili na mecz Polski z Mołdawią.

Zupełnie odmieniony środek obrony SMS-u względem zeszłego sezonu był pokłosiem nie tylko odejścia Olhi Zubczyk, ale także kontuzji Katarzyny Konat. 24-latka (zresztą jedna z najbardziej doświadczonych piłkarek łódzkiej drużyny, co też wiele mówi o polityce klubu) do gry wróciła dopiero niespełna dwa miesiące po rozpoczęciu sezonu ligowego. Od tamtego czasu gra już w zasadzie nieustannie i potwierdza, jak istotną postacią jest dla UKS SMS-u Łódź.

Diamenty środka pola

Do całej tej mieszanki zawodniczek z, w większości przypadków, ubogim doświadczeniem potrzeba było w Łodzi piłkarki o bogatszym piłkarskim CV. Niekoniecznie doświadczonej wiekowo, ale w pełni znającej realia ekstraligi kobiet. Z tego względu latem 2019 roku do klubu ściągnięto Annę Rędzię. A dokładniej mówiąc, przywrócono. Bo ówczesna 23-latka w Łodzi grała jeszcze przed odejściem do AZS-u Wałbrzych. Tam zdobyła ligowe doświadczenie, które miała przekłuć na wyniki w UKS SMS-ie Łódź.

Przed początkiem sezonu 2019/2020 Anna Rędzia miała już na swoim koncie ponad 80 spotkań w ekstralidze kobiet. Biorąc pod uwagę wiek, wynik imponujący. Z miejsca miała stać się jedną z kluczowych postaci zespołu i nie zawiodła. Do dziś reprezentantka Polski odgrywa niezwykle istotną rolę w drużynie Marka Chojnackiego. I to mimo faktu, że ma w nim zupełnie inne zadania aniżeli w kadrze narodowej.

UKS SMS Łódź

A obok siebie ma kolejną z reprezentantek kraju – 18-letnią Adriannę Achcińską. Będąc jeszcze niepełnoletnią, już miała w swoim dorobku pełnienie funkcji kapitana reprezentacji Polski U-19 i debiut w dorosłej kadrze. Co tu dużo mówić, SMS ma w swoich szeregach diament środka pola, piłkarkę, o której za parę lat może być głośno nie tylko w Polsce, ale i w całej piłkarskiej Europie.

– Jak na swój wiek na boisku wygląda bardzo dojrzale. Jest bardzo mobilna, dobra fizycznie i nie pęka. Jej wielkim atutem jest uderzenie z drugiej linii i dobry przerzut – mówi o Adzie Achcińskiej trener Chojnacki. Mimo dopiero rozpoczęcia piłkarskiej przygody daje niezwykle dużo zespołowi i trudno wyobrazić sobie środek pola łódzkiej drużyny bez 18-latki. Oczywiście jednak są jeszcze elementy, które w jej grze wymagają poprawy. – Sporo z nią rozmawiam o tym, że musimy popracować nad grą ofensywną, żeby jej grę zbilansować. Już jest poprawa, ale za mało wykorzystuje swoje atuty w ataku. Musi poprawić też nieco podanie, bo za mało go wykorzystuje względem posiadanych możliwości – wyjaśnia trener SMS-u.

Z sezonu na sezon coraz więcej korzyści zespół ma także z gry zawodniczek na co dzień niedocenianych w aż tak dużym stopniu. Najprostszy rachunek – przeliczmy zdobycz punktową UKS SMS-u Łódź bez goli Gabrysi Grzybowskiej, Marysi Zbyrad i Dominiki Gąsieniec. Co się okazuje? SMS miałby dziś nie 24 punkty, a 17. Wkład w postawę zespołu nieoceniony. A to jedynie patrząc na sprawę w najbardziej cyniczny sposób. Każda z nich weszła na zupełnie inny poziom wpływu na grę drużyny.

A konkurencja cały czas nie śpi i następne zdolne piłkarki coraz odważniej wdrażane są do zespołu. Tatyana Markushevskaya, Yurina Enjo czy Nadia Krezyman dostają coraz więcej szans do gry od trenera Chojnackiego i nieustannie wywierają presję na zawodniczkach pierwszej jedenastki. Druga linia TME UKS SMS-u Łódź z meczu na mecz coraz bardziej rośnie w siłę.

Snajperka z prawdziwego zdarzenia

Dobrze jest mieć ułożoną formację defensywną i kreatywny środek pola, ale bez skutecznego finalizatora akcji i tak na niewiele się to zda. Potrzeba napastnika z prawdziwego zdarzenia. Takiego, który nie będzie strzelał raz na kilka spotkań, tylko cały czas z dobrą regularnością. Mimo bardzo młodego wieku na wysoki ekstraligowy poziom już weszła Paulina Filipczak. Osiem goli w zeszłym, przedwcześnie zakończonym sezonie, a w obecnej kampanii już siedem bramek w dziewięciu meczach. Dlatego nagrodę za bardzo dobrą skuteczność najlepsza strzelczyni SMS-u też dostała nie byle jaką – powołanie do dorosłej reprezentacji Polski.

I cieszyć, oprócz rzecz jasna dobrego dorobku bramkowego, może także przemiana, którą przechodzi Paulina. To już nie jest zawodniczka, która po każdym niepowodzeniu traci sporo ze swojej boiskowej pewności siebie. Z każdym meczem i z każdym strzelonym golem dorasta do dorosłej piłki na najwyższym poziomie. Choć rezerwy w jej grze są cały czas. A wydaje się, że przede wszystkim w aspekcie mentalnym.

UKS SMS Łódź

– Ma spory potencjał, ale za szybko się poddaje – ocenia Marek Chojnacki. – Gdy przegra jakiś pojedynek, przede wszystkim z jakąś bardziej doświadczoną zawodniczką, to traci pewność siebie na boisku. Szuka już później prostych rozwiązań, które nie zawsze są skuteczne – dodaje.

Paulinie Filipczak nie można jednak odmówić boiskowej zadziorności. Wymiany zdań między nią a trenerem Chojnackim w trakcie spotkań stały się już wręcz symbolem meczów SMS-u. Nieustępliwość napastniczki łódzkiego klubu podkreślała także Klaudia Jedlińska, która w wywiadzie dla naszego portalu przyznała, że najbliżej do kariery w UFC jest właśnie Paulinie Filipczak. – Paulina jest trochę taką zadziorą na boisku i poza nim, więc myślę, że ona by sobie tam najlepiej poradziła – mówi z uśmiechem Klaudia Jedlińska.

Długa i zawiła droga po medal

Po dziewięciu spotkaniach ekstraligi kobiet sytuacja TME UKS SMS-u Łódź w lidze jest dobra. Bardzo dobra. I choć do końca sezonu jeszcze szmat czasu, to i tak względny komfort podopieczne Marka Chojnackiego już sobie zapewniły. Drugie miejsce w lidze z trzema punktami straty do lidera – Czarnych Sosnowiec, oraz siedem „oczek” przewagi nad grupą pościgową w składzie Górnik Łęczna oraz Medyk Konin. Łodzianki na tę chwilę w pełni rozdają karty.

Sześć ligowych zwycięstw z rzędu i bilans bramkowy w tym czasie 16:1. Taki wynik musi robić wrażenie. Na drodze SMS-u stanął jak dotąd jedynie lider – Czarne Sosnowiec, który w Łodzi pokonał gospodynie 2:0. Później jednak wyjazdowe zwycięstwo w Gdańsku i historyczna wygrana z Medykiem Konin u siebie ponownie dały dziewczynom z SMS-u oddech i zapewniły względnie bezpieczną przewagę nad trzecim miejscem.

Cel na najbliższy czas jest prosty – zamknąć rundę jesienną z przytupem i zapaść w sen zimowy ze spokojną głową. Łodzianki mają przed sobą jeszcze dwa spotkania ligowe, ale o zupełnie innym ciężarze gatunkowym. O ile zwycięstwo z ROW Rybnik – ostatnią drużyną ligi – powinno być formalnością, o tyle z Górnikiem Łęczna będzie walka na noże. Zwycięstwem w Łodzi z mistrzem kraju zawodniczki Marka Chojnackiego odstawiłyby rywalki na bezpieczny dystans i zrobiłyby kolejny bardzo istotny krok w kierunku spełnienia ekstraligowych marzeń. Ewentualna porażka wielkiej krzywdy by łodziankom nie zrobiła, ale sytuacja w tabeli przestałaby być tak idylliczna.

A na uwadze należy mieć też fakt, że oba spotkania w lidze przedziela jeszcze potyczka TME UKS SMS-u Łódź w 1/32 finału Pucharu Polski z AZS Warszawa. Zatem w ciągu ośmiu dni do rozegrania będą aż trzy spotkania. I jeszcze przed przerwą zimową zostanie rozegrany mecz rundy wiosennej z AZS Kraków. Co by nie mówić, w kobiecym futbolu nie jest to naturalny rytm grania. A do tego przecież ostatnie oficjalne spotkanie łodzianki rozegrały 10 października, czyli trzy tygodnie temu. Od tego czasu podopieczne Marka Chojnackiego zagrały zaledwie jeden sparing z jedną z męskich drużyn SMS-u. Część zawodniczek dopiero wróciła ze zgrupowania reprezentacji Polski, a część już dłuższy czas jest bez normalnego rytmu meczowego. Bez dwóch zdań TME UKS SMS Łódź czeka bardzo trudny i pracowity tydzień.

Nie zejść z medalowej ścieżki

Apetyty ogromne, nadzieje jeszcze większe, drużyna gotowa. Czego zatem trzeba, aby nie zboczyć z drogi prowadzącej po medal ekstraligi kobiet? Co może być największą przeszkodą łódzkiego zespołu w walce o spełnienie marzeń? –Największą przeszkodą możemy być my same – mówi Klaudia Jedlińska. – Jeżeli zachowamy chłodną głowę, nie zlekceważymy jakiegokolwiek przeciwnika, nieważne czy z dołu, czy ze środka tabeli, i zawsze będziemy grać swoje, to nie powinno być żadnej przeszkody. Mamy duże aspiracje i bardzo chcemy, żeby medal wreszcie był, więc mam nadzieję, że zostaniemy do końca sezonu w czołówce – dodaje.

– Przed sezonem zakładaliśmy, że o medal przyjdzie nam się bić przede wszystkim z Medykiem Konin – mówi trener Chojnacki. – Wygrana z nami daje nam swego rodzaju przewagę. Jeśli jednak chcemy mieć medal, to nie możemy się nigdzie po drodze pomylić, bo może się okazać, że mecz pod koniec sezonu w Koninie będzie decydował o medalu. Druga opcja jest też taka, że jeżeli udałoby nam się nie przegrać najbliższego meczu z Górnikiem Łęczna, to możemy myśleć nawet o drugim miejscu. A niewykluczone też, że wygrywając z Łęczną i grając dalej tak samo jak dotychczas, dojdzie do sytuacji, gdy mecz w Sosnowcu będzie decydował o mistrzostwie. To jest na razie najbardziej hurraoptymistyczny wariant, ale na dzisiaj też go nie można wykluczyć – analizuje trener SMS-u.

Możliwości jest mnóstwo, ale wszelakie wiwisekcje i gdybania na razie nie mają większego sensu. Do końca sezonu jeszcze masa spotkań, mnóstwo okazji do zdobycia, ale też straty punktów. W gestii trenera Chojnackiego leży na tę chwilę przygotowanie zespołu w taki sposób, aby dotychczas prezentowany przez młode piłkarki poziom z dnia na dzień w perspektywie sięgnięcia po medal się nie obniżał, tylko cały czas rósł. Bo tylko w taki sposób wizja miejsca w pierwszej trójce ligi będzie realna.

– Najbardziej na tę chwilę obawiam się ewentualnych kontuzji, bo jeśli chodzi o przygotowanie czy wszelakie inne kwestie, to się nie obawiam – ocenia trener Chojnacki. – Tym bardziej że dochodzą mecze reprezentacyjne, gdzie też się gra nawet co trzy dni, więc niektóre zawodniczki w około dwa tygodnie mogą zagrać nawet sześć czy siedem meczów – dodaje.

UKS SMS Łódź

 

28 września 2016 roku UKS SMS Łódź pierwszy raz w nowej dla siebie erze zmierzył się z Medykiem Konin. Strzelił jedną bramkę, stracił siedem. Łódzcy kibice z bólem serca oglądali porażkę swojej drużyny i wzdychali nad grą rywala. W tamtej chwili grającego w innej galaktyce. Nieosiągalnego. Nawet jeszcze dwa lata później po przegranym przez SMS meczu z Medykiem 0:2 trener Chojnacki mówił: – Przyjechaliśmy tutaj, jak zwykle do Medyka, po naukę.

I 1473 dni po owym, przegranym 1:7 meczu w Łodzi, dziewczyny z SMS-u pierwszy raz pokonały czterokrotnego mistrza Polski. Nikt już nie mówił, że łodzianki mają się od Medyka czegoś uczyć. Na boisku w pełni dorównały znacznie bardziej utytułowanemu rywalowi, w wielu aspektach gry także go przewyższając. Jedno zwycięstwo, za ledwie dodatkowe trzy punkty do tabeli ligowej, ale jakie znaczenie. Kolejny punkt z listy zadań klubu odhaczony. Rubrykę „Pokonanie Medyka Konin” przekreślono grubą, czerwoną kreską. Kto wie, może następnym celem, który zostanie osiągnięty, będzie medal mistrzostw Polski? Wszystko przy ulicy Milionowej w Łodzi zmierza w dobrym kierunku.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze