Throwback Thursday: Joao Saldanha – pół dziennikarz, pół selekcjoner


17 marca 2016 Throwback Thursday: Joao Saldanha – pół dziennikarz, pół selekcjoner

Mistrzowska Brazylia z 1970 roku uznawana jest do dziś za jedną z najlepszych drużyn w dziejach piłki nożnej. Podczas meksykańskiego Mundialu nie doznała ani jednej porażki, pewnie sięgając po Puchar Rimeta, wznosząc się przy tym na nieosiągalny dla innych zespołów poziom. Trenerem tej drużyny był wówczas Mario Jorge Lobo Zagallo, który jako pierwszy człowiek został mistrzem świata jako piłkarz, a później także jako trener. Mało kto pamięta jednak, że jeszcze na kilka miesięcy przed mistrzostwami trenerem Brazylijczyków był… dziennikarz. W dzisiejszym odcinku TBT Joao Saldanha – jedna z najbardziej legendarnych i nietuzinkowych postaci w brazylijskiej piłce.


Udostępnij na Udostępnij na

Po nieudanym Mundialu w 1966 roku reprezentacja Brazylii stała się wrogiem publicznym numer jeden. „Canarinhos” jechali do Anglii jako obrońcy tytułu i murowani kandydaci do ponownego triumfu, mający w składzie wirtuozów futbolu takich, jak: Pele, Garrincha czy Tostao. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna – Brazylijczycy nie wyszli z grupy, zajmując trzecie miejsce za Portugalią i Węgrami. Po mistrzostwach w brazylijskiej piłce powstało wiele konfliktów. Reprezentacja przez niespełna dwa lata rozegrała zaledwie kilka spotkań towarzyskich, a zawodnicy z największych klubów, jak Corinthians czy Santos, woleli jeździć na tournee po Europie i zarabiać pieniądze, aniżeli reprezentować barwy narodowe.

Saldanha podczas pracy dziennikarza
Saldanha podczas pracy dziennikarza (fot. Pordentrodamidia.com.br)

Sytuacja uległa zmianie w 1968 roku. Prezes Brazylijskiej Federacji, Joao Havelange, dogadał się z drużynami klubowymi, a kadra rozegrała aż 33 spotkania towarzyskie. Trenerem był wówczas Aymore Moreira, mistrz świata z 1962 roku. Wyniki i styl gry nie uległy jednak poprawie. Drużyna była krytykowana ze wszystkich stron, a na głównego oponenta wyrósł dziennikarz, Joao Saldanha.

Pierwsze trenerskie szlify

Urodzony w 1917 roku próbował swoich sił jako piłkarz, jednak nigdy nie dane mu było zrobić wielkiej kariery na boisku. Już wtedy fascynację piłką nożną łączył ze swoją drugą pasją, czyli dziennikarstwem, które studiował na jednym z brazylijskich uniwersytetów. W wieku 40 lat został zaproszony do prowadzenia Botafogo Rio de Janeiro, mimo kompletnego braku doświadczenia w tym fachu. Było to pierwsze i na dłuższy czas ostatnie doświadczenie Saldanhy z trenerstwem. Już w pierwszym sezonie pracy udało mu się zdobyć mistrzostwo stanowe, jednak po dwóch latach zrezygnował w prowadzenia Botafogo, a przyczyną takiego stanu rzeczy było sprzedanie przez klub dwóch kluczowych zawodników – Didiego i Paulo Valentima. Podczas pracy w Botafogo dał o sobie znać także konfliktowy charakter Brazylijczyka. Z klubu  odchodził skłócony z piłkarzami oraz z szefostwem. Po krótkiej przygodzie z ławką trenerską Saldanha na 10 lat całkowicie poświęcił się pracy dziennikarza.

Przez kilka lat działalności wyrobił sobie znakomitą markę. Współpracował między innymi z rozgłośniami radiowymi i z telewizją, w których komentował mecze, ale przede wszystkim kojarzony był ze swoimi publikacjami na łamach prasy. Bardzo charakterystyczny był styl jego tekstów. Saldanha miał cięty język i nie bał się krytykować piłkarzy, trenerów czy działaczy. Nic więc dziwnego, że dziennikarz nie zostawiał suchej nitki na reprezentacji i jej trenerze. Główny zarzut dotyczył niekończącej się selekcji zawodników aspirujących do gry w narodowych barwach. Moreira przetestował ponad 70 zawodników, a efektów w dalszym ciągu nie było. Drużyna była w rozsypce, a już niebawem zacząć się miały kwalifikacje strefy CONMEBOL do kolejnego mistrzowskiego turnieju.

Na kłopoty Saldanha

Joao Havelange postawił wszystko na jedną kartę
Joao Havelange postawił wszystko na jedną kartę (fot. Acervo.estadao.com.br)

Wtedy do gry wkroczył Havelange i podjął jedną z najbardziej kontrowersyjnych decyzji w historii piłki nożnej. Zaprosił do siebie na rozmowę Saldanha i zaproponował mu objęcie posady selekcjonera „Canarinhos”. – Skoro wie Pan najlepiej, jak ta drużyna ma wyglądać, to niech Pan ją obejmie i poprowadzi do zwycięstwa – miał rzec Havelange podczas prywatnej rozmowie. Liczył też przy okazji na to, iż dziennikarze na jakiś czas przestaną szydzić z reprezentacji, jeśli poprowadzi ją jeden z nich. Saldanha przystał na propozycję prezesa związku i wraz z początkiem 1969 roku zasiadł za sterami dobra narodowego Brazylii.

Wybór ten podzielił opinię publiczną na dwa obozy. Pierwszy skupiony wokół kolegów Saldanhy z branży dziennikarskiej przyklasnął tej decyzji, wierząc w zbawienną moc kolegi po fachu. Drugi złożony głównie z prezesów klubów zachodził w głowę, co kierowało Havelangem, że powierzył kadrę w ręce kompletnego żółtodzioba.

Saldanha szybko pokazał, że potrafi działać pod presją czasu oraz wyniku, i w zaskakująco szybkim tempie poskładał drużynę narodową w jedną całość. Przez eliminację  przeszli błyskawicznie, nie pozostawiając rywalom w grupie najmniejszych złudzeń. W sześciu meczach ekipa Saldanhy zdobyła komplet punktów, zdobywając przy tym 23 gole i tracąc jedynie dwa. Ostatni mecz kwalifikacji rozgrywany na Estadio Maracana z Paragwajem zgromadził rzekomo rekordową, w dziejach futbolu, liczbę 183 tys. 341 kibiców. Ludzie ponownie zaczęli wierzyć w ogromną siłę reprezentacji i mogli się z nią utożsamiać. Co takiego zrobił więc „przypadkowy trener”, że Brazylia znów była postrachem dla każdego?

Przede wszystkim zamknął selekcję i starał się korzystać z wąskiej grupy piłkarzy, którzy za półtora roku mieli stanowić jakby monolit na meksykańskich boiskach. Postawił głównie na zawodników takich, jak: Santos, Botafogo i Cruzeiro, którzy wiedli wówczas prym w lidze brazylijskiej. Brazylia podczas Mundialu grała efektowny futbol w ustawieniu 4-3-3, co było wówczas innowacją w światowej piłce. Jednak to właśnie pod sterami Saldanhy Brazylia po raz pierwszy wystąpiła w tym ustawieniu. Trener-dziennikarz zrezygnował z powoli przestarzałego ustawienia 4-2-4 i cofnął jednego z ofensywnych zawodników do środka pola. Do czwórki obrońców (którym zakazał grania w jednej linii) dorzucił defensywnego pomocnika, który w przypadku ataku rywali stawał się piątym defensorem. Uważał, iż w przypadku defensywy przyda się na boisku jeszcze jeden zawodnik, ponieważ mając najlepszych napastników na świecie, nie będzie problemów ze zdobywaniem bramek.

                                                                      Saldanha i Pele podczas jednego z treningów

Saldanha wprowadził także bardzo częste zgrupowania, tudzież obozy treningowe. Piłkarze rozgrywali kilka spotkań ligowych, po czym ponownie wszyscy razem spotykali się na wspólnym zgrupowaniu. Selekcjoner doszedł do wniosku, że szum medialny nie wpłynie pozytywnie na kadrę, dlatego też chciał odciąć swoich podopiecznych od natarczywych żurnalistów. Saldanha pokazywał na każdym kroku, że nie boi się podejmować kontrowersyjnych decyzji, czym zaskarbił sobie na przydomek „Joao Sem Medo”, czyli „Nieustraszony Joao”.

Rozstanie przed Mundialem

Kiedy wydawało się, że wszystko działa zgodnie z planem, po raz kolejny dała znać o sobie agresywna osobowość trenera. Stylem bycia i wypowiedziami nie przysparzał sobie zbyt wielu przyjaciół. Kiedy został publicznie skrytykowany przez Dorivala Knippela (znanego jako Yustrich), trenera Flamengo, potrafił wybrać się do ośrodka treningowego tego klubu i grozić Yustrichowi bronią. Na pieńku miał także z królem futbolu – Pelem. Bardzo mocno kwestionował jego przydatność w kadrze, głównie z powodu coraz mniejszej aktywności boiskowej 30-latka. Za problem uważał także jego kłopoty ze wzrokiem oraz podobny styl gry do Tostao, co miało nie służyć dobru reprezentacji. Saldanha był trudnym człowiekiem do współpracy o czym przekonał się jeden z jego zastępców, który zrezygnował ze stanowiska, tłumacząc się brakiem możliwości dalszej kooperacji ze swoim szefem.

Na trzy miesiące przed mistrzostwami Havelange, mimo bardzo dobrych wyników drużyny, postanowił zwolnić Saldanha i powołać na jego miejsce Mario Zagallo. Dużą rolę przy dymisji selekcjonera odegrał nowy prezydent-dyktator kraju, Emilio Medici. Uważał się za znawcę piłki i domagał się, aby selekcjoner powołał do składu jego ulubieńca, napastnika Dario. Saldanha nie chciał o tym słyszeć i stwierdził: „ że on nie miesza się do składu rządu, więc prezydent nie powinien wtykać nosa w sprawy jego drużyny”.

Informacja o śmierci Nieustraszonego Joao
Informacja o śmierci Nieustraszonego Joao (fot. www.Memoriasindical.com.br)

Po rozstaniu z reprezentacją Saldanha już nigdy nie zasiadł na trenerskiej ławce. Powrócił do tego, co kochał równie mocno, czyli dziennikarstwa. Znów stał się naczelnym krytykiem, tym razem prezentowania bardziej defensywnego stylu gry przez Brazylię i odejścia od Joga Bonito. Cały czas pojawiał się w telewizji i w radio, służąc swoją opinią w wielu sprawach. Zmarł w 1990 roku w Rzymie, kilka dni po mistrzostwach świata, które współtworzył dla jednej z brazylijskich telewizji. Niestety, nie dane mu było zobaczyć kolejnego triumfu „Canarinhos”, który miał miejsce cztery lata później.

Saldanha – człowiek spełniony?

„Nieustraszony Joao” angażował się również politycznie. Należał do Brazylijskiej Partii Komunistycznej, z którą sympatyzował od wczesnych lat. Istnieje teoria, że to ten fakt zaważył na zwolnieniu, ponieważ nacjonalistyczny prezydent chciał użyć piłki nożnej do swoich politycznych rozgrywek, a Saldanha jako członek partii wiele razy otwarcie krytykował profaszystowski reżim. Znany był także z niektórych powiedzeń, których używał na łamach prasy bądź w telewizji. Powiedzenie: „Talenty rodzą się z brazylijskiej biedoty” idealnie pokazuje, gdzie tkwiła siła brazylijskiej piłki przez wiele lat. O tym, jak bardzo jest ceniony w swoim kraju, niech świadczy fakt, że to właśnie nazwisko Saldanha zostało zaproponowane w 2014 roku na nowego patrona Stadionu Olimpijskiego w Rio de Janeiro, którego użytkownikiem jest Botafogo, w miejsce skorumpowanego… Joao Havelange (ostatecznie zdecydowano, że nowym patronem zostanie Nilton Santos, dawny piłkarz Botafogo).

Sukces Brazylii w 1970 roku miał wielu ojców, a byli nimi: Pele, Carlos Alberto, Jairzinho, Tostao, Zagallo. Jednak nie należy zapominać, że to Joao Saldanha zbudował fundamenty pod jedną z najlepszych drużyn w historii piłki.

W taki sposób grała drużyna, którą na nowo odkrył Joao Saldanha

Dlaczego więc przytaczamy dzisiaj na łamach TBT historię Joao Saldanhy, mimo że założeniem cyklu jest wspominanie raczej nieudanych piłkarskich wydarzeń? Chociażby dlatego, że nie do końca mógł czuć się spełniony jako trener. Marzeniem wielu Brazylijczyków jest prowadzenie kadry na Mundialu. Saldanha był od tego o krok, jednak jego temperament i poglądy nie pozwoliły mu przejść do historii jako zwycięzcy Pucharu Świata. Kto wie, może gdyby inaczej podszedł do niektórych spraw, to właśnie on mógłby na legendarnym Estadio Azteca wznieść do góry najcenniejsze piłkarskie trofeum.

Poprzedni odcinek Throwback Thursday to wspomnienie wielkiej przygody zabrzańskiego Górnika w Pucharze Zdobywców Pucharów.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze