Wyjście z cienia starszego brata – światowej gwiazdy – nigdy do łatwych nie należy. Nie można oprzeć się jednak wrażeniu, że kariera występującego od sześciu lat na boiskach Bundesligi Thorgana Hazarda rzeczywiście nabrała rozpędu. Po dwumiesięcznej przerwie spowodowanej pandemią niemiecka ekstraklasa na dobre wróciła do gry, a wraz z nią walcząca o mistrzostwo Borussia. Jedną z kluczowych dla „Czarno-żółtych” postaci, choć dość niespodziewanie, może okazać się Belg.
W profesjonalnej piłce trudno o lepszą motywację od takiej, którą zapewnia obserwowanie wzrastającego do pozycji topowego piłkarza brata. Eden Hazard szybko po transferze do Anglii trafił do grona najlepszych graczy Premier League. Thorgan natomiast, choć do Chelsea dołączył w tym samym czasie co starszy brat, nie doczekał się debiutu w seniorskiej ekipie „The Blues”. Choć jego kariera potoczyła się mniej dynamicznie, to na pewno nie mniej ciekawie.
Od wypożyczenia do lidera w Mönchengladbach
Po dwuletnim wypożyczeniu do belgijskiego Zulte Waregem 21-letni Thorgan otrzymał szansę na zabłyśnięcie w topowej lidze. Po Belga zgłosiła się bowiem Borussia Mönchengladbach, za której kadrę odpowiadał wówczas Lucien Favre, obecny trener BVB. Najpierw Chelsea zgodziła się na kolejne wypożyczenie, ale po niezłym sezonie opatrzonym siedmioma asystami do Gladbach trafił na stałe.
Pod okiem Favre, Andre Schuberta, a także Dietera Heckinga belgijski skrzydłowy zaczął osiągać coraz wyższy poziom. W ostatnich dwóch sezonach na Borussia Park zajmował bardzo wysokie miejsca w klasyfikacji kanadyjskiej, znajdując się w pierwszej dziesiątce tej kategorii. Asysty, skuteczny drybling i ciąg na bramkę należą bez wątpienia do stylu gry, do jakiego zdążył przyzwyczaić obecny reprezentant Belgii.
W Mönchengladbach Dietera Heckinga stał się postacią kluczową. Jako motor napędowy grającej często z kontry drużyny „Die Fohlen” udowodnił, że zasługuje na krok naprzód. Hazard na przestrzeni miesięcy przed oficjalnym ogłoszeniem transferu niejednokrotnie sugerował chęć zmiany otoczenia. Niemieckie media, pomimo rzekomego zainteresowania Liverpoolu, zawsze łączyły go z Dortmundem. I tak kilka dni po zakończeniu sezonu 2018/2019 Thorgan Hazard został oficjalnie zaprezentowany na Signal Iduna Park.
O półkę wyżej
Dortmund to bez dwóch zdań dla Hazarda krok do przodu. Włodarzom Borussii decydującym się na jego sprowadzenie z pewnością przyświecała perspektywa dalszego rozwoju 26-letniego wówczas skrzydłowego. Biorąc pod uwagę trenera, dobrze przecież Thorgana znającego, nie było mowy o przypadkowości samego transferu. Zresztą Belg miał wejść w buty odchodzącego do Premier League młodziutkiego Christiana Pulisica, który jednak w układance Favre’a pełnił często funkcję zmiennika.
Hazard zdecydował się dołączyć do realnie walczącej o trofea ekipy. Musiał także przecież zdawać sobie sprawę z niemałej konkurencji, jaka panuje w kadrze wicemistrza Niemiec. W linii ataku BVB aż roi się od zawodników mających aspiracje do bycia najlepszymi w Bundeslidze. Z początku Belg bez większych problemów zyskiwał miejsce w wyjściowej jedenastce. Gdy był zdrowy, grał. Codzienna rywalizacja z kapitanem – ikoną Borussii, Marco Reusem – czy będącym także nowym nabytkiem Julianem Brandtem bez wątpienia do łatwych nie należy. Także pozycja rewelacyjnego Jadona Sancho na prawej flance jest raczej niepodważalna. Młody Anglik osiąga jak na swój wiek statystyki wręcz niebotyczne.
Czy Thorgan Hazard rzeczywiście ma potencjał na bycie liderem Borussii?
Z perspektywy obecnej duża konkurencja, a zarazem wymienność w ekipie „Czarno-żółtych” na razie Hazardowi na złe nie wyszła. Biorąc pod uwagę preferowany ostatnio przez Favre system 3–4–3, Belg rywalizować będzie przede wszystkim z kontuzjowanym ostatnio Reusem, Julianem Brandtem, a także 17-letnim Giovannim Reyną. Taktyka na dwóch defensywnych pomocników zmusi wymienionych zawodników do szukania sobie miejsca na skrzydłach.
Kontuzje bezpośrednich konkurentów do gry spowodowały, że Hazard zyskał ostatnio pewne miejsce, a co za tym idzie – większą swobodę psychiczną. Wydaje się, że swoje szanse świetnie wykorzystuje. Ostatni przed spowodowaną pandemią przerwą występ przeciwko dawnemu pracodawcy z Mönchengladbach stanowił niewątpliwie popis 27-latka. Zanotował wówczas bramkę i asystę. Także w pierwszym po przerwie meczu w Revierderby przeciwko Schalke Hazard ponownie był postacią bardzo się wyróżniającą. Możemy przypuszczać, że dłuższa absencja kluczowego dla BVB Marco Reusa to nie tylko wielka szansa, ale i odpowiedzialność dla Belga. Wespół z Brandtem, a także rewelacyjnymi Sancho i Haalandem, musi wznieść się na wyżyny, jeśli Dortmund poważnie myśli o zakończeniu sezonu z Meisterschale w rękach. Po najbliższej sobotniej potyczce z Wolfsburgiem to wtorkowy mecz z Bayernem może pokazać, na co rzeczywiście stać Thorgana Hazarda. Losy sezonu 2019/2020 najprawdopodobniej rozstrzygną się bowiem właśnie na Signal Iduna Park.
Jeśli Hazard wytrzyma pod względem psychicznym i motywacyjnym, prawdopodobnie na stałe zadomowi się w wyjściowej jedenastce Borussii. Nie można oceniać nowego nabytku BVB z perspektywy niecałego sezonu, biorąc pod uwagę, że kampania 2019/2020 dla wielu graczy z Westfalii była przejściowa. Pozbawione sensu jest także ewentualne wyrzucanie Hazardowi nienadzwyczajnej liczby bramek. Odpowiedzialność za ich zdobywanie spoczywa bowiem w Dortmundzie na wielu zawodnikach. Niemniej jednak jego dotychczasowy dorobek trafień oraz asyst rokuje, aby być lepszym od wyniku zeszłorocznego w barwach Gladbach.
Dla 26-krotnego reprezentanta Belgii, prowadzonej obecnie przez Roberto Martineza, dorównanie poziomem do starszego brata Edena jest jednak raczej niemożliwe. Zarówno umiejętności Thorgana, jak i przebieg kariery nie są aż tak brawurowe jak w przypadku jego brata, ale młodszy z Hazardów i tak zasłużył już na bycie postrzeganym nie tylko jako „słabszy brat Edena”.