Tam też kopią: Tajlandia


Tajlandia kojarzy się głównie z Bangkokiem i ostrym jedzeniem. Jednak czy piłkarsko to taka egzotyka, jak się wydaje?

28 maja 2020 Tam też kopią: Tajlandia
Wikipedia.org

Może i Tajlandia nie kojarzy się z futbolem, ale to wcale nie oznacza, że ten jest tam traktowany po macoszemu. Jednak dla nas, Polaków, wciąż jest to liga bardzo egzotyczna, a wręcz liga trzeciego świata. Zapewne gdyby któryś z piłkarzy na poziomie ekstraklasy zdecydował się na taki wyjazd, kibice byliby w niemałym szoku. Aczkolwiek nie oznacza to, że w Tajlandii w piłkę grać nie potrafią.


Udostępnij na Udostępnij na

Niestety, obecnie nie możemy się przekonać o realnej sile Thai League. Po zaledwie czterech kolejkach zdecydowano się przerwać sezon. Do powrotu wciąż bardzo daleko. Jeszcze w połowie maja obserwatorzy tajskiej ekstraklasy mogli się łudzić, że już w czerwcu będą mogli obserwować najlepsze drużyny w Tajlandii. Ostatecznie okazało się, że w drugiej fazie znoszenia obostrzeń zrezygnowano z przywrócenia futbolu. Na tę chwilę powrót planowany jest dopiero w połowie września.

Kraj bardzo dobrze sobie radzi z koronawirusem, lecz mimo to władze wolą dmuchać na zimne. Przez cały okres trwania pandemii potwierdzono nieco ponad 3000 przypadków, z czego 57 przypadków zakończyło się zgonem. Połowa śmierci i potwierdzeń zakażenia występuje w prowincjach należących do Bangkoku. W większości nie ma nawet 100 przypadków zakażeń, a też znajdziemy kilka takich, w których wszystkie testy dały wynik negatywny. Miejmy nadzieję, że Tajlandia wciąż będzie sobie tak dobrze radziła z pandemią.

Tajlandia

Tajlandia to kraj, którego z pozoru nie trzeba nikomu przedstawiać. Jednak no właśnie, z pozoru. Z jednej strony jest każdemu znana, a z drugiej wciąż kryje w sobie wiele ciekawych i nieznanych rzeczy. Państwo leżące we wschodniej Azji słynie również z pięknych wysp, natomiast mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że Tajlandia posiada ich aż 1430. Cóż, ciekawe, czy komuś udało się zwiedzić chociaż połowę z nich.

https://twitter.com/jamrozpiotr1/status/1262291444565528576

Każdy zna także słynny Bangkok, stolicę Tajlandii. To właśnie to miasto jest owiane wieloma legendarnymi anegdotami i to tutaj kręcono chociażby „Kac Vegas”. Natomiast wiele osób nie zna właściwej nazwy, która brzmi: Krungthepmahanakhon Amonrattanakosin Mahintharayutthaya Mahadilokphop Noppharatratchathaniburirom Udomratchaniwetmahasathan Amonphimanawatansathit Sakkathattiyawitsanukamprasit. Daje to jedną z najdłuższych nazw miasta na świecie. Chyba nie ma co się dziwić, że powszechną wersją stał się po prostu Bangkok. W języku polskim pełna nazwa oznacza „Miasto Aniołów, Wielkie Miasto Nieśmiertelne, Wspaniałe Miasto Dziewięciu Kamieni, Siedziba Króla, Miasto Pałaców Królewskich, Dom Wcielonych Bogów, Wzniesiony przez Visvakarmana na najwyższym Indrze”.

Bangkok gorący jest nie tylko pod względem atmosfery panującej w mieście, lecz także pod względem temperatur klimatu. Średnia temperatura w ciągu roku sięga tam aż 28 stopni Celsjusza. Dodatkowo jest to miasto najchętniej zwiedzane przez turystów, co roku odwiedza go ponad 20 milionów ludzi. Ponad dwa razy więcej niż tych na co dzień zamieszkujących stolicę Tajlandii.

Tajlandia to kraj, w którym najbardziej ceni się szacunek. Szacunek, który jest niezbędny, jeśli chcemy się wybrać w podróż w tamte regiony świata. Lokalsi, mimo że są ludźmi ciągle uśmiechniętymi, bardzo poważnie podchodzą do tej kwestii. Na ulicach możemy zauważyć wizerunki króla, a za obrażanie jego bądź któregoś z członków rodziny grożą nawet kary więzienia.

Władca Thai League zdetronizowany

Jeszcze dwa lata temu wydawało się, że Buriram United staje się drużyną, która na długo odskoczy swoim rywalom w Thai League. Drużyna ze skromnego miasta, mieszczącego się 400 kilometrów od stolicy, w 2017 i 2018 roku wygrała rozgrywki, zostawiając rywali daleko w tyle. W latach 2015-2018 przegrała łącznie zaledwie 10 ze 132 ligowych meczów, tylko raz tracąc mistrzostwo kraju.

Niestety dla kibiców Buriramu, przed sezonem 2019 doszło do rozłamu. Klub opuścił Diogo, który został skuszony lukratywną ofertą z malezyjskiego Johor DT. Panującemu wówczas mistrzowi Tajlandii nie udało się przebić oferty Johoru i był zmuszony szukać zastępstwa. Zastępstwa, którego wręcz się nie dało porównać do Diogo. Brazylijczyk bawił się na tajlandzkich boiskach, strzelając 119 goli w 139 meczach w koszulce Buriram United. Dodatkowo rok 2018 był dla niego absolutnie znakomity, gdyż w 33 spotkaniach 34 razy znalazł drogę do siatki rywala.

W jego miejsce przyszedł ktoś z niemałym nazwiskiem. Wręcz jednym z większych w historii Thai League. Na wschód Azji bowiem trafił Modibo Maiga. Napastnik, który w swoim CV ma 48 bramek w Ligue 1, West Hamie United, QPR czy udaną przygodę w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Niestety, tak szybko jak pojawił się w Buriramie, tak szybko spakował walizki i wyjechał z Tajlandii. Modibo w styczniu 2019 roku podpisał kontrakt, a już w połowie kwietnia go rozwiązał. W tym czasie zdążył wybiec na boisko raptem sześć razy. Cóż, lekko mówiąc, Diogo on nie zastąpił.

Znacznie przez odejście Brazylijczyka spadła efektywność ataku dawnego mistrza. W 2018 roku  „The Thunder Castles” zdobyli aż 76 goli. Natomiast 2019 rok to raptem 51 strzelonych bramek i stracone w ostatniej kolejce mistrzostwo kraju. Od 5. serii gier Buriram United prowadził w tabeli i wydawało się, że może i nie z taką gracją jak w ostatnich latach, ale kroczy po kolejne mistrzostwo kraju. Dodatkowo poniżający był sposób stracenia mistrzostwa. Buriram pojechał w ostatniej kolejce do pewnego spadku z ligi Chiangmai FC, ostatniej siły Thai League. Większość meczu prowadził 1:0, ale w 87. minucie gwóźdź do trumny wbił Caique Lemes, zabierając mu mistrzostwo kraju. Oprócz tego Buriram bardzo słabo wszedł w rok 2020. W czterech meczach zgarnął tylko cztery punkty i zajmuje dopiero 11. lokatę w ligowej tabeli. Król został dźgnięty nożem, a do dziś krwawi i nie może się podnieść.

I byli ekstraklasowicze się tam znajdą

Steeven Langil to jeden z największych ananasów, którzy grali w naszej ekstraklasie. Zapamiętany głównie ze snapów, jak pali sziszę, i grania na fortepianie na Lotnisku Chopina, a nie ze swoich boiskowych popisów. Nie ma się czemu dziwić, przez pół roku w ESA tylko raz strzelił gola. Aczkolwiek w Tajlandii idzie mu bardzo dobrze i odżył w barwach Ratchaburi FC. W 2019 roku zawodnik z Martyniki został wybrany na najlepszego piłkarza sezonu w swoim klubie. W 2020 również wszedł z buta, w czterech meczach odnotowując cztery asysty. Dodatkowo jego Ratchaburi zajmuje pozycję wicelidera z kompletem punktów po czwartej serii gier.

Łukasz Gikiewicz to zawodnik, którego można określić pionierem Thai League dla polskich piłkarzy. „Giki” w 2016 roku trafił podobnie jak Langil do Ratchaburi FC. 21 meczów w Thai League przyniosło mu sześć strzelonych bramek. Z Tajlandią przywitał się dubletem przeciwko BEC Tero Sana w meczu wygranym przez Ratchaburi 4:0. Niestety później nie było tak kolorowo i po ponad trzech miesiącach bez ligowego gola został wypożyczony na ostatnie kolejki do Police Tero. Tam Gikiewiczowi poszło już o wiele lepiej, strzelił bowiem cztery gole w ośmiu meczach, dzięki czemu zakontraktowało go jordańskie Al-Faisaly.

Takafumi Akahoshi i Takuya Murayama to kolejny japoński duet, który zaliczył występy zarówno w PKO Ekstraklasie, jak i Ratchaburi FC. Murayama do Tajlandii trafił w styczniu 2016 roku prosto z Pogoni Szczecin. Takuya w Ratchaburi FC grał tylko rok, ale za to był to bardzo solidny sezon w jego wykonaniu. Na murawy tajlandzkiej ekstraklasy wybiegł 20 razy, dając od siebie solidne liczby. Dwa gole i sześć asyst to statystyki, które wstydu nie przynoszą. Niestety szybko odszedł z klubu, aby po ponad roku znaleźć zatrudnienie w Serbii. Natomiast „Aka” przez dwa lata spędzone w Ratchaburi FC i Suphanburi został zapamiętany jako bardzo solidny i regularnie grający piłkarz. Może i jego liczby nie porywały, bo zdobył pięć goli i zaliczył sześć asyst w 61 meczach, ale kolejni trenerzy na niego stawiali. Po dwóch latach gry w Tajlandii przeszedł do irańskiego Foolad FC.

Kto tam bryluje?

Piłkarzom zagranicznym w Tajlandii nigdy nie było łatwo. Jest to spowodowane nie tylko wyjątkowo nieprzyjemnym, zwłaszcza dla Europejczyków klimatem, lecz także obostrzeniami panującymi w Thai League. Kluby mogą mieć w swojej kadrze maksymalnie ośmiu obcokrajowców, z czego tylko trzech z nich może jednocześnie przebywać na boisku. Powoduje to, że Tajlandczycy są łakomymi kąskami na rynku transferowym, a obcokrajowcy dokooptowywani do drużyny są piłkarzami ponad ligę i kilka półek wyżej niż lokalsi.

– W każdej zagranicznej lidze jest trudno obcokrajowcom. Mają oni ograniczoną liczbę miejsc w składzie i wybór między nimi jest bardzo trudny. Dodatkowo w Tajlandii ściągają naprawdę bardzo dobrych zagranicznych zawodników jak chociażby Yannick Djalo, z którym grałem. Długo był w Sportingu z Cristiano Ronaldo czy też w Benfice. W samym Ratchaburi byli też Carlos, który grał regularnie w Dinamie Zagrzeb czy Akahoshi, i Murayama grający wcześniej w Pogoni Szczecin. Więc nazwiska naprawdę fajne, tak samo Heberty, który jest legendą Thai League. Gra tu wielu Latynosów, Brazylijczyków czy Portugalczyków bardzo dobrze wyszkolonych technicznie, co też sprawia, że Europejczykom jest się trudniej przebić – mówi dla nas Łukasz Gikiewicz, były napastnik Ratchaburi FC.

Jedną z największych lokalnych gwiazd jest 22-letni pomocnik Supachok Sarachat. Mimo młodego wieku ma już na koncie trzy mistrzostwa Tajlandii i jest jedynym jasnym punktem zawodzącego Buriramu United. Supachok ma na swoim koncie w czterech meczach już cztery gole. Jego rozwój z roku na rok jest niesamowity i powoli zaczyna przerastać ligę. Jest to piłkarz przede wszystkim bardzo dobrze wyszkolony technicznie, który świetnie się porusza po boisku. Tworzy on dużo przestrzeni sobie i kolegom z zespołu, dzięki czemu znacznie ułatwia grę swoim kolegom.

Największą perełką, tajlandzkim Aleksandrem Buksą, jest jego przyrodni brat, Suphanat. Chłopak kilka miesięcy przed swoimi 16. urodzinami strzelił swoją pierwszą bramkę w Thai League, stając się najmłodszym strzelcem w historii rozgrywek. W sierpniu będzie mógł dopiero kupić legalnie piwo w Polsce, a już ma trzy występy w dorosłej reprezentacji. Warto zapamiętać to nazwisko, gdyż chłopak może zamieszać nie tylko na arenie azjatyckiej, ale jeśli zdecyduje się na wyjazd, to i na europejskiej.

Tajlandia to kraj, do którego chętnie zjeżdżają lubujący się w azjatyckich wojażach Brazylijczycy. Jednym z nich jest najlepszy strzelec w historii ligi, Heberty. Brazylijczyk na boiskach Thai League ma już na koncie 170 meczów i 118 strzelonych goli. Zawodnik Port FC szybko pochłonął azjatycką mentalność i jest obcokrajowcem czującym się w Tajlandii jak u siebie. Kibice go kochają i nie sposób się temu dziwić. Zawodnik, którego bardzo przyjemnie się ogląda, utożsamiający się z klubami, w których gra, a także krajem. Czego więcej chcieć od obcokrajowca?

W klasyfikacji strzelców po piętach depcze mu Dragan Bosković, jednokrotny reprezentant Czarnogóry. Napastnik do Thai League przyjechał w 2013 roku, strzelił w tym czasie aż 110 goli. Tylko osiem mniej niż Heberty. Najwięcej, bo aż 75 z nich, strzelił dla Bangkoku United i śmiało można uznać, że pobyt w stolicy był najlepszym okresem w jego karierze.

Tajlandia piłkarsko to nie egzotyka!

Wielu z nas się wydaje, że Tajlandia piłkarsko to jest egzotyka. I nie ma się czemu dziwić. Dostęp do meczów ligi i zainteresowanie nią w naszym kraju są zerowe. Niestety, Azja wschodnia mimo swojej siły wciąż nie ma mocnej reputacji nie tylko w Polsce, lecz także w większości regionów świata. Nie tylko sportowo, lecz także organizacyjnie te ligi stoją na wysokim poziomie. Więcej o tamtejszej lidze od zewnątrz powiedział nam Łukasz Gikiewicz:

– Zaskoczyło mnie to, że w Tajlandii zawsze wypłata i bonusy są na czas. Nasza pani prezes, jak się spóźniała dzień czy dwa z wypłatami, przepraszała i kłaniała się. To jest bardzo fajne i miłe, bo naprawdę mocno respektują tam zasady, na których podpisujesz kontrakt.

– Thai League stoi organizacyjnie na dobrym poziomie. Ma bardzo fajne stadiony, boiska nawodnione, siłownie, bazy takich klubów, jak: Bangkok United, Port FC, Ratchaburi FC czy Buriram United byłyby czołowe w Polsce pod względem stadionów i ogólnej organizacji – opowiada nam Gikiewicz.

Tajlandia w azjatyckim odpowiedniku Ligi Mistrzów może liczyć zawsze na przynajmniej jedną drużynę reprezentującą ją na arenie międzynarodowej. Mistrz kraju automatycznie kwalifikuje się do tamtejszej Ligi Mistrzów. Natomiast wicemistrz i 3. siła mogą liczyć na kwalifikacje do najbardziej prestiżowych rozgrywek w Azji. Niestety, Tajlandczykom od dłuższego czasu trudno tam o sukcesy. Prym wiodą siły zachodnie, jak kluby z Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Do nich dołączają także kluby japońskie i koreańskie, które finansowo są w dużo lepszej kondycji niż ekipy Thai League.

Największym sukcesem w Lidze Mistrzów w ostatnich latach był rok 2018 w wykonaniu Buriram United. Wówczas Tajlandczycy w grupie G zdobyli dziewięć punktów i tym samym awansowali do fazy pucharowej z 2. miejsca. Udało im się wyprzedzić koreańskie Jeju United i japońską Osakę. Niestety, faza pucharowa była nieco pechowa dla Buriramu. Pierwszy mecz z koreańskim Jeonbuk United udało mu się wygrać 3:2, ale w rewanżu odpadł po porażce 0:2, tracąc gola w 84. minucie. Rok wcześniej z grupy wyszło także Muangthong United, ale w 1/8 boleśnie poległo Kawasaki. W dwumeczu padł wynik aż 7:2 na korzyść japońskiej drużyny.

Reprezentacja

W rankingu FIFA z drugiej połowy marca bieżącego roku Tajlandia zajmuje odległe 113. miejsce na świecie. Znajdują się ona w nim za takimi reprezentacjami, jak: Niger, Palestyna, Bahrajn czy Uganda. Brzmi to jak kraje, które jeszcze kilka lat temu były przed Polską w rankingu.

Natomiast nieco lepiej sytuacja Tajlandii wygląda już w kwalifikacjach do mistrzostw świata, które się odbędą w 2022 roku. Po pięciu meczach grupy G zajmuje trzecie miejsce z punktem straty do drugiej Malezji. Niestety, w bezpośrednim meczu Tajlandia przegrała 1:2, co powoduje, że jeśli chce myśleć realnie o awansie, musi w najbliższych trzech kolejkach przeskoczyć punktowo Malezję. Zadanie nie jest łatwe, ale kadra Tajlandii w tym roku jest jedną z najlepszych w ostatnich latach.

Jej głównym motorem napędowym jest Chanathip Songkrasin, pomocnik grającego w J League Hokkaido Sapporo. Jest to zawodnik o podobnej charakterystyce jak Supachok. Chanathip mierzy raptem 158 cm wzrostu i bazuje na technice oraz boiskowym sprycie. Kolejnym zawodnikiem z J League będącym liderem tajlandzkiej kadry jest napastnik Teerasil Dangda. Piłkarz występujący w Shimizu S-Pulse to ikona kadry. Na koncie ma już 104 mecze, w których ukłuł rywali aż 45 razy. Dodatkowo jego CV może robić niezłe wrażenie. Oprócz występów w Japonii i Tajlandii ma na koncie pobyt w młodzieżowych drużynach Manchesteru City i Grasshopper Zurych czy występy w pierwszej drużynie Almerii. Więc jak widać, reprezentacja ma potencjał i przy jego odpowiednim wykorzystaniu może rosnąć z każdym miesiącem.

Tajlandzka piłka to jest obszar, którym warto się zainteresować. Piłkarsko nie jest to kraj tak słaby, jak wielu z nas się wydaje. Mecze w tamtej lidze są naprawdę intensywne, a wiele indywidualności potrafi oczarować. Są to piłkarze, którzy spokojnie poradziliby sobie w wielu ligach europejskich. My wciąż będziemy się przyglądać temu, jak wygląda rozwój futbolu w Tajlandii.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze