Na palcach jednej ręki można policzyć sympatyków futbolu, którzy latem nie słyszeli o genialnym nastolatku z Japonii. Nagrania z treningów, na których wkręcał w ziemię obrońców Realu Madryt, biły rekordy popularności, a sam Kubo zyskał spory rozgłos i zaskarbił sobie sympatie kibiców. Wypożyczenie do beniaminka hiszpańskiej ekstraklasy miało kontynuować jego harmonijny rozwój i cóż, trzeba przyznać, że na razie wszystko idzie zgodnie z planem.
Jest inteligentny, skromny, został „podebrany” największemu rywalowi i co najważniejsze ma ogromny talent. Nic więc dziwnego, że Take z miejsca stał się idolem dla kibiców Królewskich. Liczono, i to niekoniecznie po cichu, że już tym sezonie otrzyma szanse w pierwszym zespole jednak Kubo ostatecznie wylądował w Mallorce. Po kilku miesiącach na Balearach pokazał, że co jak co, ale grać w piłkę to on faktycznie potrafi.
Najważniejszy mecz do tej pory
Cztery minuty wcześniej Santi Cazorla strzelił kontaktowego gola i wtedy Vincento Moreno na pewno przypomniał sobie słowa Czesława Michniewicza o tym, że 2:0 to bardzo niebezpieczny wynik. To był swoją drogą dość nietypowy mecz, ponieważ wszystkie trzy bramki zostały strzelone właśnie z jedenastego metra. Mallorca w tym sezonie nie zachwyca, a Villareal spisuje się naprawdę nieźle, więc nic dziwnego, że pomimo prowadzenia wśród kibiców beniaminka pojawiła się lekka obawa o wynik. Idealny moment dla wchodzącego do drużyny nastolatka, aby wykorzystać szansę i wpisać się na listę strzelców. Kubo chyba pomyślał o tym samym, zdecydował się swój plan wcielić w życie i pięknym strzałem ustalił wynik meczu.
Kilkanaście minut później zszedł z boiska przy owacji kibiców co już samo w sobie jest wymowne. Dobra gra została doceniona, ale trzeba podkreślić, że gol był tylko jedną z części składowych świetnego występu Take. To po faulu na nim podyktowany został jeden z rzutów karnych, a rzeczy jakie robił z piłką lewą nogą po prostu muszą budzić szacunek. Zapytany przez telewizje Movistar+ o to jak oceniłby swój występ w skali do 1 do 10, odpowiedział:
– Powiedziałbym, że 10, ale na początku meczu nie wykorzystałem sytuacji, więc niech będzie 9/10.
Start był przeciętny
Początek Kubo w Primera Division nie był wybitny. Do tej pory zaledwie dwa razy zagrał pełne 90 minut. Liczby, chociaż nie zawsze są najważniejsze, też nie robią szału. Jeden gol i jedna asysta (lub dwie, zależy czy fakt bycia sfaulowanym w polu karnym zaliczyć jako asystę) nie powalają na kolana. Jednak można spojrzeć też na to z drugiej strony. Zaledwie 18-sto letni piłkarz w ciągu kilku miesięcy dwukrotnie zmienia klub i musi dostosować się do gry w nowej lidze. Tego zadania na pewno nie ułatwiał hype jaki powstał wobec Japończyka.
Dziennikarze z Kraju Kwitnącej Wiśni wręcz obsesyjnie śledzili każdy krok Kubo. Dość powiedzieć, że w pewnym momencie na konferencjach prasowych większość pytań dotyczyła Take, co nawet delikatnie drażniło trenera Mallorki. Wymownym obrazkiem jest obsesyjna wręcz radość japońskich kibiców po wspomnianym golu Kubo. Trudno też dziwić się takim reakcjom biorąc pod uwagę jak wielkie nadzieje pokłada się w tym nastolatku.
Wielka kariera stoi otworem
Nazwany „japońskim Messim” Take od dziecka nastawiony jest na sukces. Kuniaki Ishikawa, jeden z pierwszych trenerów Kubo, dla dziennika „AS” mówi:
– Od najmłodszych lat wiedział, że chce być najlepszy na świecie i grać w Hiszpanii. Z tego powodu nawet zaczął się uczyć hiszpańskiego. Grał bardzo dobrze, ale także zawsze patrzył na to co może poprawić w swojej grze
Jakie są największe zalety piłkarza wypożyczonego z Realu? Jest ich całe mnóstwo, na przykład świetne przeszywające podanie między liniami, kreatywność, drybling, decyzyjność. Jednak jego największym plusem jest przebojowość i odwaga w grze. To głównie z tego powodu zachwyciło się nim tak wiele osób. Mając piłkę przy nodze bierze odpowiedzialność za siebie i drużynę, nie chowa się za partnerami i sam chce decydować o przebiegu spotkania.
Kubo impresses during the training. pic.twitter.com/kNziixR0Pf
— Real Madrid Info ³⁶ (@RMadridInfo) July 14, 2019
Mallorca co prawda ma być tylko przystankiem w piłkarskiej karierze Kubo, ale moment na wypożyczeniu jest niezwykle istotny. Na Balearach, w niekoniecznie mocnej drużynie Kubo musi udowodnić swój potencjał i to, że zasługuje na grę w Realu Madryt.
Po przerwie reprezentacyjnej La Liga wraca do gry i wiele par oczu będzie skupionych na Kubo. Po ostatnim bardzo dobrym meczu kibice czekają na kolejny występ na podobnym poziomie. Będzie to też swego rodzaju weryfikacja formy Japończyka. Chociaż w jego wieku wahania formy nie są powodem do paniki to jednak wszyscy liczą, że Take stanie się zawodnikiem wyróżniającym na tle Primera Division. Okazja do zobaczenia Takefuso jest już dzisiaj w meczu z Levante. Miejmy nadzieje, że popisze się kolejnym bardzo dobrym występem.