Zimową przerwę w ekstraklasie często uważa się za świetną okazję do zmian. W krakowskiej Wiśle właśnie dochodzi do kolejnej rewolucji. Jak wiemy, na jej czele stanie Tadeusz Pawłowski. Czy to on okaże się receptą na spełnienie snów właściciela „Białej Gwiazdy”, Bogusława Cupiała?
Zwolnienie Kazimierza Moskala pod koniec listopada dalej wywołuje gorące dyskusje w murach grodu Kraka. Wielu kibiców Wisły uważa, że była to pospieszna decyzja wywołana nierealnymi planami właściciela klubu. Prawdą jest, że pod wodzą popularnego „Kazika” zespół rzadko przechylał szalę zwycięstwa na swoją stronę, zaledwie pięciokrotnie. Tylko że od kiedy odszedł, ta sztuka nie udała się już ani razu…
Tadeusz Pawłowski stoi przed niewątpliwie trudnym zadaniem. Nie cieszy się zbyt dużym poparciem krakowskich kibiców i musi sobie poradzić z niepewną sytuacją finansową klubu. W dodatku przychodzi w momencie zmiany na stanowisku prezesa Wisły (Roberta Gaszyńskiego zastąpił w ostatnich dniach Piotr Dunin-Soligostowski). Były szkoleniowiec Śląska już we Wrocławiu musiał sobie radzić w podobnej sytuacji. Z jednej strony pod jego wodzą zespół ze stolicy Dolnego Śląska awansował do europejskich pucharów i zaczął grać przez pewien czas najbardziej efektowną piłkę w ekstraklasie, a z drugiej strony z rundy na rundę notował minimalny regres, co było widać w statystyce średniej zdobytych punktów na mecz. Było to spowodowane raczej złą sytuacją finansową Śląska i ostrymi cięciami w budżecie niż błędami popularnego „Teda”, ale w Wiśle spotkają go podobne przeszkody i musi być na nie przygotowany.
Część sympatyków i sam właściciel „Białej Gwiazdy” najwyraźniej wciąż mają ukochany klub za hegemona w polskim futbolu. A kadrowo i organizacyjnie jest to po prostu ponad obecne możliwości Wisły. Zespół pod wodzą Moskala nie miał szczęścia, ale był konsekwentny. Mogły wkurzać ciągłe dośrodkowania na Guerriera, schematyczne rozgrywanie w okolicach trzydziestego metra i nieudolność niektórych piłkarzy irytowały, ale widzieliśmy w tym plan. Po odejściu Moskala na razie nic takiego nie mieliśmy okazji zobaczyć. Inna sprawa, że nie pozwoliła na to plaga kontuzji.
A powodzenie misji Tadeusza Pawłowskiego zależy przede wszystkim od kadry krakowskiego zespołu. Jeśli wszyscy się wykurują do inauguracji wiosennych rozgrywek, Wisła może z optymizmem patrzeć w górę tabeli. Do grupy mistrzowskiej „Biała Gwiazda” ma tylko dwa punkty straty. Z drugiej strony, jeśli krakowski klub nawiedzi po raz kolejny klątwa przeróżnych urazów, trzeba będzie spoglądać w dół tabeli i liczyć punkty dzielące Wisłę od strefy spadkowej.
Wiele mówi się o potencjalnych zmianach personalnych w kadrze „Białej Gwiazdy”. Media huczą o ofercie warszawskiej Legii za Radosława Cierzniaka i Macieja Sadloka, a także o możliwych powrotach do Krakowa Michała Chrapka czy Patryka Małeckiego. Trudno powiedzieć, ile jest w nich prawdy, więc nie będę bawił się we wróżkę. Tak samo w przypadku rzekomego powrotu Smudy do Wisły w roli dyrektora sportowego. Pewne jest tylko, że „Biała Gwiazda” częściowo dogadała się z byłym selekcjonerem reprezentacji Polski w sprawie zobowiązań wobec niego. I to, że krakowski klub wzmocnił na razie jedynie Krzysztof Drzazga.
Dla Wisły nadchodzi czas próby. Tadeusz Pawłowski i jego podopieczni będą musieli udowodnić, że są w stanie przezwyciężyć trudności i powalczyć w ekstraklasie o coś więcej niż utrzymanie. Popularny „Ted” znany jest ze swojego optymizmu i pozytywnego nastawienia do nadchodzących wyzwań. Z pewnością to też było brane pod uwagę przy jego zatrudnianiu. Czy wystarczy mu uśmiechu, by Wisła skończyła w grupie mistrzowskiej? Przekonamy się na wiosnę.