Piłkarze chorzowskiego Ruchu, mimo że po pierwszych trzech kwadransach gry prowadzili dwoma golami z Podbeskidziem, nie zdołali utrzymać tego dwubramkowego prowadzenia do końcowego gwizdka sędziego. Według Marka Szyndrowskiego Ruch stracił w niedzielny wieczór punkty na własne życzenie.
W przerwie wszyscy zastanawiali się, czy wygracie czterema, pięcioma bramkami. Dlaczego zatem mecz zakończył się wynikiem 2:2?
No wiem. Tak to wyglądało w pierwszej połowie. Myślę, że mieliśmy jeszcze parę sytuacji. Gdybyśmy strzelili na 3:0 może mecz potoczyłby się inaczej. Wynik 2:0 jest taki nie do końca fajny, bo wiadomo, że kontaktowy gol dodaje przeciwnikowi skrzydeł. Dwie takie same bramki straciliśmy. Już w pierwszej połowie do takich sytuacji doprowadziliśmy i mówiliśmy sobie w szatni, żeby tego nie powtarzać. Szkoda. Tracimy u siebie praktycznie pewne trzy punkty.
Można było odnieść wrażenie, że po przerwie wyszliście zbyt uspokojeni, chcąc utrzymać dwubramkowe prowadzenie do końca. To błędne odczucia czy zgadzasz się z tym?
Wyszliśmy na drugą połowę spokojnie. Wiedzieliśmy, że Podbeskidzie będzie chciało zaatakować. My natomiast dążyliśmy do strzelenia trzeciej bramki. Niestety nam się to nie udało, za to Podbeskidzie strzeliło.
Na przyszłość będziecie dążyli do zdobycia za wszelką cenę trzeciego, czwartego gola? Bo ta lekcja czegoś chyba uczy.
Nie możemy tracić dwóch takich samych bramek. Może nam się zdarzyć jedna bramka przypadkowa, ale nie dwie. Mamy 2:0, mecz ułożony i tracimy punkty przez własną głupotę, można powiedzieć.
Szkoda tym bardziej że potknęli się wszyscy w czołówce. Była szansa ich gonić.
Na pewno szkoda tych punktów, ale jeszcze zostało kilka kolejek do końca, więc na pewno będziemy atakować w następnych meczach.
W rozmowie uczestniczył Łukasz Pawlik