Czwartek był czarnym dniem dla polskich drużyn w europejskich pucharach. Smutek, żal i rozpacz – to trzy słowa, które obrazują odczucia zawodników polskich zespołów po rozegraniu pierwszych spotkań w III rundzie eliminacyjnej Ligi Europy.
Jednak Marek Szyndrowski z chorzowskiego Ruchu wierzy jeszcze, że on i jego koledzy mogą osiągnąć korzystny rezultat w meczu wyjazdowym z Viktorią, który rozegrany zostanie w najbliższy czwartek o godzinie 20.
– Mieliśmy w meczu z Czechami wiele niecelnych podań i niedokładnych zagrań. Nie pamiętam takiego meczu, żebyśmy mieli tyle strat własnych. W pierwszej połowie przede wszystkim za szybko chcieliśmy wyjść z jakąś kontrą i generalnie nie mogliśmy wymienić trzech, czterech podań. Za szybko chcieliśmy podejść pod bramę przeciwnika i to nas chyba zgubiło – powiedział po spotkaniu z Viktorią Marek Szyndrowski.
– Przeciwnik czekał, aż się otworzymy, wtedy się zrobiło więcej miejsca i Viktoria zdołała strzelić bramkę. Po prostu nie udało się nam strzelić pierwszej bramki, zrobił to przeciwnik. Później strzelił drugiego gola i to praktycznie rozstrzygnęło losy spotkania – kontynuował obrońca „Niebieskich”.
– Przegraliśmy, ale jedziemy na wyjazd i gramy dalej – zakończył.