Nie ma najlepszych czasów nasz najważniejszy eksportowy arbiter. Chwalony wszędzie dookoła, podobno z potencjałem na finał Champions League sędzia zalicza drugi koszmarny występ w ekstraklasie w ciągu kilku dni. Po tym, jak cała piłkarska Polska dyskutowała o końcówce meczu Legii z Lechem, Szymon Marciniak został "bohaterem" starcia Cracovii z Jagiellonią Białystok.
Przypomnijmy: ostatnie minuty przy Łazienkowskiej to bójka po rzucie karnym, po której nie ukarano czerwoną kartką Arkadiusza Malarza, następnie uznana bramka Kaspera Hamalainena po strzale z ewidentnego spalonego (tutaj rzecz jasna bardziej winny sędzia boczny). Przy Kałuży z kolei głównym powodem wątpliwości dotyczących dyspozycji Marciniaka była sytuacja z rzutem karnym po zagraniu ręką Miroslava Covilo. Arbiter z Płocka najpierw nie zauważył tego zagrania (stał bardzo blisko zdarzenia) i odgwizdał rzut rożny. Po upływie minuty i rozmowie z sędzią bocznym, stojącym znacznie dalej i pod gorszym kątem, zmienił decyzję i podyktował „jedenastkę”.
Umówmy się – Marciniak zgadywał. Asystent 3 razy powiedział mu "nie wiem", widać to było wyraźnie w tv. A skoro zgadywał to nic nie widział
— Maciej Zielinski (@mac_zielinski) October 30, 2016
Nie chodzi już nawet o słuszność decyzji, Internet w tej sprawie wrze, każdy, kto widział powtórkę, wyrobił sobie własne zdanie i się go trzyma. Problemem jest to, że międzynarodowy sędzia zupełnie stracił pewność siebie, przestał czuć grę. Chwilę później do niemal identycznej sytuacji doszło w polu karnym Jagiellonii, decyzja była inna. W wielu stykowych momentach także gwizdał bardzo różnie, dość często wyraźnie się myląc. Przykro było słyszeć, ile obelg i zupełnie nowych przyśpiewek na arbitra wymyślili kibice „Pasów”, czując rozgoryczenie i wyraźne pokrzywdzenie.
Nie można zarzucać płocczaninowi stronniczości – po przerwie podyktował niesłusznego karnego dla Cracovii. Ogółem za spotkania przy Łazienkowskiej i Kałuży Marciniakowi należą się oceny niedostateczne, co powinno martwić, bo trudno przypomnieć sobie aż tak zły czas tego sędziego.
Kac po Euro?
Szymon Marciniak dołącza do elitarnego grona Polaków, którzy po udanym Euro rozczarowują swoją dyspozycją. Nie najlepiej wiedzie się chociażby Michałowi Pazdanowi i Grzegorzowi Krychowiakowi. Mało kto jednak przypuszczał, że taki syndrom może dopaść… arbitra. Trudno przypuszczać, co jest powodem aż takiego zjazdu. Niewykluczone, że kryzys powoduje natłok spotkań – od ponad roku Marciniak sędziuje w zasadzie wszystko, co się da.
Szymon Marciniak chyba cierpi na syndrom zbyt długiego poprzedniego sezonu.
— Michał Zachodny (@mzachodny) October 30, 2016
Niezależnie od ostatnich dni płocczanin dalej pozostaje sędziowską gwiazdą UEFA, kandydatem do rozstrzygania w czasie największych piłkarskich widowisk. Jeśli jednak ciąg wpadek będzie się wydłużał, chyba ktoś powinien zasugerować mu odrobinę odpoczynku.
W Anglii jest jeszcze gorzej tam dopiero sędziowie sa w słabej formie i nikt tym się nie przejmuje.