Zaczęło się wbrew oczekiwaniom: wrocławianie wychodząc na niespodziewane prowadzenie zamknęli usta niemalże wszystkim kibicom i dziennikarzom zgromadzonym na stadionie. Ożywili się fani, którzy za swoją drużyną przyjechali z Dolnego Śląska. Tyle, że sielanka trwała bardzo krótko, a w stronę wrocławian natychmiastowo posypały się bluzgi i inne nieprzyjemności.
Scena tego popołudnia należała do Warty i nawet drobna wpadka nie była w stanie wytrącić głównych aktorów z równowagi. Przedstawienie trwało, a poznaniacy wyprowadzali atak za atakiem. W polu karnym Śląska dominował Adam Żrelak, który na szybko straconego gola odpowiedział dwoma, choć sędziowie orzekli, że w jednym przypadku znalazł się na pozycji spalonej. Nic straconego – chwilę później gracze Warty doskonale odnaleźli się w dryblingu, a drugie, tym razem zaliczone, trafienie padło łupem Kajetana Szmyta. Który to, swoją drogą, wypromował się już chyba na tyle dobrze, aby zwrócić uwagę nie tylko naszych, podwórkowych skautów, ale też zagranicznych i reprezentacyjnych.
Druga część gry w „Twierdzy Grodzisk” przypominała już jednak bardziej piłkarskie szachy, niż odważną i ofensywną grę z pierwszej odsłony. Nie przeszkodziło to Warcie w tym, aby dorzucić kolejne trafienie (sprawka Miłosza Szczepańskiego). Jednakże do głosu poczęli dochodzić wrocławianie. Na boisku zameldował się Patryk Szwedzik, sprowadzony z GKS-u Katowice napastnik w tym sezonie zagrał na trzech różnych szczeblach rozgrywkowych. Wciąż czeka on na premierowe trafienie w ekstraklasie. Dziś dał Śląskowi kontakt – jednakże jego gol również został odwołany. Tym razem gołym okiem widać było, że w momencie podania znajdował się na pozycji spalonej. Pomimo tego pozostawił sobie dość dobre wrażenie na boisku.
Śląsk na murawie uderzał głową w zielony mur – taki sam, z jakim zderza się od dłuższego czasu, tydzień w tydzień, trener Ivan Djurdjević. Cierpliwość kibiców do szkoleniowca skończyła się już dawno i zdaje się, że w sukurs poszli także włodarze wrocławskiego klubu. W kuluarach mówi się, że decyzje te ostatecznie należą do prezydenta miasta, Jacka Sutryka. Niezależnie od tego, kto pociąga za sznurki nasi informatorzy mówią jasno: Ivan Djurdjević dłużej Śląska nie poprowadzi. W piątek Dawid Szulczek niejako podpisał dokument zwalniający trenera z pełnienia dotychczasowych obowiązków. Jego miejsce zająć ma Ryszard Tarasiewicz, który porozumiał się już z wrocławskim urzędem.