Hazard miał być pierwszym Galactico od lat, za którego wydano rekordową sumę mającą się szybko zwrócić. Ściągnięto go jako gwiazdę, która zapełni pustkę po Cristiano Ronaldo. Klub zabrał nawet numer 7 Mariano, byle tylko podkreślić status Belga. Ta gwiazda szybko jednak się potłukła. Z kluczowego zawodnika zmienił się w madryckiego Dembélé.
Los Blancos, jak się wydawało, zapłacili 115 milionów euro za zawodnika, który powinien robić co sezon „double double”, a co ważniejsze facet miał być przeciwieństwem wiecznie kontuzjowanego Bale’a. Przecież Belg przez cały swój pobyt w Chelsea opuścił z powodu urazów tylko 15 spotkań. Kupno Edena Hazarda wydawało się pewną inwestycją i genialnym wzmocnieniem. W końcu ktoś mógł ściągnąć ciężar ciągnięcia całego ataku z Karima Benzemy.
A wyszło, jak wyszło. Hazard w lidze rozegrał tylko 16 spotkań. Ogólnie ma na swoim koncie nieco ponad 1500 minut w czasie, których zdobył 1 bramkę i zaliczył 7 asyst. Ostatnie podania nie wyglądają źle, ale gole to dramat. Mimo wszystko trzeba przyznać, że Belg miał pecha z urazem kostki. Kibice królewskich nie widzieli najlepszej wersji skrzydłowego poza pojedynczymi przebłyskami.
Nowy sezon nowy ja, ale w sumie nie do końca
Większość z nas zna to powiedzenie nowy rok nawa ja. Wiadomo wyciąganie wniosków z popełnionych błędów. W przypadku piłkarzy może to być nowy sezon nowy ja. Jednak Hazard nie wyciąga wniosków.
W swoim pierwszym sezonie pojechał na tournée z nadwagą. Wynikła z tego kontuzja mięśniowa, który opóźniła jego oficjalny debiut. Potem powoli się rozkręcał, ale przyszedł feralny mecz z PSG. W tym momencie tak naprawdę jego pierwszy sezon się zakończył. Niby wracał, ale nie był w stanie pokazać swojej najlepszej wersji z Chelsea.
Przyszedł sezon 2020/2021 a Belg znowu wrócił z wakacji z nadwagą. Trener reprezentacji „Czerwonych diabłów” przyznał, że skrzydłowy potrzebuje około 60 sesji treningowych. 60 sesji treningowych, czyli ponad miesiąc przygotowań. A sezon miał się zacząć, już za chwilę.
No i zaczął, ale bez Belga, ten powoli wykonywał swój program, aby wrócić do stanu używalności. Nie mówimy tu o jakiejś top formie, tylko o momencie, w którym Eden Hazard będzie mógł wytrzymać, chociaż pół godziny na boisku. Zdjęcia z ostatnich treningów Realu napawały optymizmem. Belg w końcu trenował z zespołem. Potem była kolejna świetna wiadomość. Hazard został powołany na mecz z Valladolid, a następnie przyszedł komunikat, że Madrycka „7” doznała kontuzji mięśniowej i najprawdopodobniej wypada na miesiąc. Przy okazji przegapi kolejny klasyk.
Nowy Kaká
W większości przypadków takie porównania to zaszczyt, jednak nie w Madrycie. Brazylijczyk też przychodził do Realu jako gwiazda. Jednak jego pobyt naznaczyły kontuzje, które nigdy nie pozwoliły mu pokazać, dlaczego zdobył „Złotą piłkę”. Co chwila coś, a to łękotka, a to biodra albo nieszczęsna pachwina. Kaká nie rozkochał w sobie Bernabeu, bo rzadko kiedy go tam oglądano. Mimo tego jego statystyki nie były najgorsze. W 85 ligowych meczach zdobył 23 bramki i zaliczył 26 asyst.
Z Hazardem jest podobnie, chociaż o takich statystykach Belg może na razie tylko pomarzyć. Kibice Realu nie należą do najcierpliwszych. Obdarzyli go dużym zaufaniem, wierząc, że w końcu rozrusza ofensywę Królewskich. Jednak oni wiecznie wspierać go nie będą. W końcu skończy im się cierpliwość i zaczną się gwizdy. Chociażby Gareth Bale przekonał się jak surowymi sędziami mogą być sympatycy Los Blancos. Nadzieja umiera ostatnia, a chyba tylko ona pozostała Realowi. Może Belg w końcu odpali, ale musi to zrobić szybko, żeby nie skończyć jak Kaká czy Bale.
Życie bez gwiazdy
Real będzie musiał sobie radzić bez Edena Hazarda najprawdopodobniej przez kolejny miesiąc. Złośliwi powiedzą, że w sumie to nic nowego. Zidane po raz kolejny będzie musiał poukładać skład bez Belga. Na jego miejsce w zależności od formacji może wskoczyć Vinícius, który ostatnio dał zwycięstwo z Realem Valladolid, Isco czy Martin Ødegaard. Każdy z tych zawodników będzie chciał pokazać się z jak najlepszej strony i przeskoczyć Hazarda w hierarchii. Być może jego powrót nie będzie oznaczał natychmiastowego tytułu nietykalnego. Po powrocie będzie go czekać ciężka walko o wyjściową jedenastkę.
Wszystko miało być jak z bajki. Spełnienie dziecięcych marzeń, wskoczenie na jeszcze wyższy poziom, walko o najwyższe cele czy liczenie się w najważniejszych nagrodach indywidualnych. Rzeczywistość szybko zweryfikowała Hazarda. On musi w końcu pokazać, dlaczego jest uznawany za jednego najlepszych skrzydłowych na świecie. Eden sam mówił, żeby oceniać go po jego drugim sezonie. Tak też się stanie, taryfa ulgowa się skończyła. Już nikt w Madrycie nie będzie dla niego pobłażliwy. Jeżeli teraz nie odpali, to jego piękny sen przemieni się w istny koszmar.