Szef obrony Thiago Cionek. To o jego występ się baliście?


Brazylijczyk z polskim paszportem zamknął usta malkontentom

8 października 2016 Szef obrony Thiago Cionek. To o jego występ się baliście?

– Lewczuk, na boisko! ˜– krzyczały tysiące polskich „ekspertów” przed meczem z Danią, kiedy potwierdziło się, że Michał Pazdan nie będzie w stanie zagrać u boku Kamila Glika. Nie było w tym nic dziwnego, bowiem Igor Lewczuk notuje świetne występy w barwach Bordeaux. Kiedy jednak media poinformowały, że zagra Thiago Cionek, owi eksperci zaczęli przekrzykiwać się na forach i w pubach, wieszcząc zawodnikowi Palermo i niekiedy również kadrze pewną kompromitację. Tymczasem 30-latek rozegrał najlepszy mecz w reprezentacji i zdystansował swoich kolegów z defensywy o kilka długości. Pewniak na Armenię?


Udostępnij na Udostępnij na

Polska bramkarzami stoi – ten fakt jest niepodważalny. Kiedy jednak mowa o stoperach, ostatnimi laty mieliśmy olbrzymie problemy, nie mogąc dobrać idealnej pary. Po Euro 2016 wszystko miało się zmienić – Glik i Pazdan mieli na boisku rządzić i dzielić, będąc jedynymi oczywistymi wyborami do pierwszego składu. Problem pojawił się, kiedy jeden z wyżej wymienionych zawodników nie był zdolny do gry. Powołani: Igor Lewczuk, Thiago Cionek, ewentualnie Tomasz Jodłowiec. Adam Nawałka nie po raz pierwszy zaskoczył, do gry desygnując Brazylijczyka z polskim paszportem zamiast byłego już defensora Legii. I nie po raz pierwszy – nie pomylił się.

A przecież miało być tak źle. Starzy wyjadacze mieli ratować zespołowi tyłek, który Cionek miał raz po raz narażać na soczystego kopniaka. Ogółem co złego, to właśnie on – oczywiście zaraz po Arkadiuszu Miliku, o którego nieskuteczności pisze się już eseje. Rzeczywistość nieco skorygowała podobne założenia. Mecz z Danią w Warszawie do pewnego momentu przebiegał od A do Z pod nasze dyktando. Trzy bramki Lewandowskiego, nasi rywale bezradnie klepiący piłkę gdzieś hen od bramki – to chcielibyśmy oglądać w każdym meczu. Jednakże kibice reprezentacji Polski powinni przyzwyczaić się już, że nudne mecze nie są domeną podopiecznych Nawałki. Minutę po skompletowaniu hat-tricka przez Lewandowskiego, Kamil Glik postanowił rozpocząć imprezę, nie dając Fabiańskiemu najmniejszych szans na obronę. Cóż, grunt w tym, że nasi strzelają.

Abstrahując jednak od samobója piłkarza Monaco – nawet bez tego, jego ocena meczowa stałaby na krytycznie niskim poziomie. Dwie pomyłki, które cudem nie kosztowały nas utraty bramki. Bierne przyglądanie się poczynaniom kolegów, którzy bezskutecznie próbowali powstrzymać Poulsena przy drugiej bramce dla Danii. 90 minut pochopnych decyzji. To nie był ten Kamil Glik, którego znamy z reprezentacji, i którego zdążyli już poznać fani klubu z księstwa. Nie aż tak źle, ale wciąż niezadowalająco zagrał Łukasz Piszczek. Ostatecznie to on przegrał decydujący pojedynek z Poulsenem, do tego zanotował kilka niepewnych wybić, nie pokazał też swojej dobrej przecież gry ofensywnej. Nieco lepiej na tle kolegów wypadł Artur Jędrzejczyk – bez większych błędów, a przekładania na prawą nogę czepiać się nie warto.

Skoro było tak źle, to dlaczego skończyło się wygraną? Tutaj na scenę wchodzi Thiago Cionek, w majestatycznie powiewającej pelerynie, z podniesionym czołem, przy fanfarach rodem z filmów o żywocie Juliusza Cezara. Rozegrał bezsprzecznie najlepsze spotkanie z orzełkiem na piersi, choć trzeba uczciwie przyznać, że nawet ustawiony na lewej obronie w meczu z Holandią był pewnym punktem drużyny. Bezbłędny w odbiorze, świetnie czytający grę, nawet żółta kartka nie wpływa na jego występ. Matsem Hummelsem nie był i nigdy nie będzie, toteż nie wyprowadzał piłki do pomocników z szybkością karabinu maszynowego, ale najważniejszym zadaniem obrońcy jest bronić – i z tego zadania wywiązał się bez zarzutów. Wisienka na torcie? Kiedy ścigał się z piekielnie szybkim Pione Sisto, wyprzedził go, po czym ograł jak przedszkolaka i celnie wyprowadził piłkę. Bezcenne.

***

Thiago Cionek ma jeden problem – nazywa się Thiago Cionek. Gdyby nazywał się Tadeusz Cionkowski, zapewne 75% jego przeciwników po takim czy podobnym występie zmieniłaby zdanie odnośnie do jego ewentualnej gry w kadrze, a przynajmniej do powołań. Póki jest jednak Thiago Cionkiem, jego forma sportowa nie u każdego wysuwa się na pierwszy plan. W meczu z Danią to właśnie zawodnik Palermo był szefem obrony. Zadanie, którego nie powierzył mu trener, a przebieg meczu, zapisał w swoim kalendarzyk drukowanymi literami.

Już we wtorek reprezentacja Polski zmierzy się w Warszawie z Armenią. Teoretycznie – można dać odpocząć kilku zawodnikom. Praktycznie – kolejna batalia o punkty, w której przez idiotyczne błędy możemy je stracić, podobnie jak w starciu z Kazachstanem. Kto wystąpi na środku obrony? W dalszym ciągu pewni jesteśmy Kamila Glika – na pewno chętnie przypomni nam, jak potrafi grać w piłkę. Jednak o ile uprzednio większość par oczu skierowana była ku Igorowi Lewczukowi, o tyle teraz nie ma żadnego powodu, aby Cionek miał z Armenią nie zagrać. Niektórzy mówią, że zwycięskiego składu się nie zmienia…

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze