Szczęściu trzeba pomóc. Raków Częstochowa pokonuje Wartę Poznań


Warta Poznań, chociaż rozegrała dobre zawody, przegrywa z Rakowem Częstochowa. Dwa niewykorzystane rzuty karne zdecydowały

20 kwietnia 2021 Szczęściu trzeba pomóc. Raków Częstochowa pokonuje Wartę Poznań
Piotr Tokarczyk

Możesz rozgrywać przyzwoite zawody, lecz ostatecznie zostać pokonanym. Taki przypadek miał dziś miejsce w Grodzisku Wielkopolskim. Gdy jednakże marnujesz dwa rzuty karne, a następnie popełniasz proste błędy w obronie, nie masz prawa myśleć o korzystnym rezultacie. Raków Częstochowa nie pokazał niczego wielkiego, lecz wykazał się zimną krwią. Podopieczni Marka Papszuna wysyłają sygnał, że będą walczyć o wicemistrzostwo do samego końca.


Udostępnij na Udostępnij na

Zwycięstwo Pogoni z Górnikiem Zabrze oraz Rakowa z Wartą Poznań sprawia, że będziemy świadkami bardzo ciekawego bezpośredniego starcia między tymi zespołami. Podopiecznym Marka Papszuna sprzyjało dziś szczęście, lecz wiadomo, że szczęściu czasami trzeba pomóc.

Pojedynek dwóch największych niespodzianek

Warta Poznań, skazywana po niespodziewanym awansie do ekstraklasy na pożarcie, swoim konsekwentnym punktowaniem stanęła przed szansą nawet na europejskie puchary. Droga do tego naturalnie nadal jest niezwykle wyboista, lecz docenić trzeba fakt, że na tym etapie sezonu w ogóle o takim scenariuszu mówimy.

Dla Piotra Tworka kluczowym faktem jest to, że Warta już jest pewna utrzymania. Po zwycięskim spotkaniu z Wisłą Kraków nie krył emocji. – Chciałbym powiedzieć coś ważnego i nie boję się tego powiedzieć, bo moi chłopcy zrobili dzisiaj niesamowitą rzecz – na pięć kolejek przed końcem rozgrywek utrzymali się w ekstraklasie. Taki był główny cel i to udało się dzisiaj zrobić. Jestem dumny z moich piłkarzy i chylę przed nimi czoła, bo od pierwszego meczu do dnia dzisiejszego, a śmiem twierdzić, że również do ostatniego będą tak biegać i pracować. Dziękuję, chłopcy. Cieszcie się tą chwilą, bo na Wiśle nie wygrywa się częstopowiedział po meczu w Krakowie szkoleniowiec warciarzy.

Przed pojedynkiem z Rakowem można było więc się zastanowić, czy beniaminek nie spuści w związku z tym z tonu. Zwycięstwo podopiecznych Marka Papszuna w finale Pucharu Polski oraz osiągnięcie czwartego miejsca dałoby jednakże możliwość rozegrania kwalifikacji do Europa Conference League. – Trzęsę się w dwóch sytuacjach. Gdy pada słowo „puchary” i „tylko spokojnie”, gdy pada komenda do zawodników od moich asystentów w końcówkach meczów. Reaguję wtedy jak byk na czerwoną płachtę. Gdy pojawią się pytania o puchary, to mi w środku już buzuje. Ja mam świadomość miejsca, w którym jesteśmy – odniósł się do tego w swoim stylu Tworek.

Ważny mecz dla Rakowa

Częstochowianie, dla których to również sezon pełen miłych niespodzianek, stanęli przed istotnym sprawdzianem. Strata punktów z Wartą mocno ograniczyłaby ich marzenia o wicemistrzostwie Polski. Pogoń bowiem, po lekkim dołku, wróciła na zwycięską ścieżkę. Z drugiej strony, to samo można powiedzieć o Rakowie. Po niemrawym początku rundy wiosennej podopieczni Marka Papszuna nie ponieśli porażki od 13 lutego – przegrali wówczas z Lechią Gdańsk trzeci ligowy mecz z rzędu. Od tego momentu „Medaliki” jednakże odniosły w lidze cztery zwycięstwa, trzy remisy oraz awansowały do wspomnianego finału Pucharu Polski. 

– Zdajemy sobie sprawę, że gramy z przeciwnikiem, który jest na fali i gra chyba ponad swoje oczekiwania. W tej rundzie dorównuje Legii i Piastowi, jeżeli chodzi o zdobycze punktowe. Jesteśmy świadomi, że rywal jest godny, natomiast wiemy, na co nas stać, wiemy, jak rozegraliśmy nasze trzy poprzednie spotkania. Wierzę w to, że pokażemy się ponownie z dobrej strony, pokażemy dobrą grę i będziemy w niej skuteczni – chwalił swojego dzisiejszego rywala Marek Papszun.

Warta gra, Raków strzela

W pierwszej części spotkania byliśmy świadkami niecodziennych zdarzeń. Gospodarze bowiem nie wykorzystali… dwóch rzutów karnych. Pierwszy z nich został podyktowany już w 10. minucie spotkania. Poznaniacy znacznie lepiej weszli w to spotkanie. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Ivi Lopez przejął piłkę klatką piersiową, lecz przy okazji niefortunnie zeszła ona na rękę Hiszpana. Do „jedenastki” podszedł Mateusz Kupczak, który uderzył w poprzeczkę.

Pod koniec pierwszej części spotkania kapitan gości, Andrzej Niewulis, wykonał wślizg, który zakończył się drugim rzutem karnym dla Warty. 31-latek powiększył bowiem obrys ciała, co spowodowało, że futbolówka trąciła jego rękę. Przed Dominikiem Holcem tym razem stanął Mateusz Kuzimski, który uderzył zbyt lekko, płasko i przewidywalnie. W konsekwencji słowacki bramkarz bez większego problemu wybronił ten strzał.

Pierwszy niewykorzystany rzut karny wybudził lekko Raków, który niemrawo rozpoczął tę rywalizację. Częstochowianie jednakże nie potrafili wykreować sobie klarownej sytuacji bramkowej. Pierwszy celny strzał gości miał miejsce w 35. minucie spotkania, kiedy to Niewulis uderzył piłkę z woleja. W tej sytuacji lepszy jednak okazał się Adrian Lis, który ofiarnie zatrzymał futbolówkę.

Drugi celny strzał Rakowa padł siedem minut później – i była to bramka. Nieporozumienie obrońców Warty wykorzystał Daniel Szelągowski, który wyłożył piłkę Vladislavsowi Gutkovskisowi. Łotysz znalazł się sam na sam z Lisem i uderzył nie do obrony. Rakowowi w pierwszych 45 minutach nie układało się to spotkanie, lecz masa szczęścia pozwoliła im schodzić na przerwę z prowadzeniem.

Raków bezwzględny, Warta bez pomysłu

Zdaje się, że wydarzenia z pierwszej części spotkania podcięły skrzydła beniaminkowi. Po zmianie stron Raków, między innymi za sprawą wprowadzonego Patryka Kuna, przejął inicjatywę. Okazji było jak na lekarstwo, a gra toczyła się głównie w środkowej części boiska. Blisko podwyższenia prowadzenia był Jarosław Jach, który strzałem głową sprawił sporo problemów Lisowi.

W 70. minucie spotkania gościom udało się podwyższyć prowadzenie za sprawą Jakuba Kiełba. Częstochowianie posłali z rzutu wolnego długą piłkę, do której wyskoczył Kiełb mający za sobą Jakuba Araka. Obrońca Warty jednakże tak niefortunnie interweniował głową, że pokonał zaskoczonego Lisa. Pech więc nie opuszczał poznaniaków.

Druga bramka sprawiła, że tempo gry stało się jeszcze niższe. Raków, mając korzystny wynik, nie odsłaniał się, szanował piłkę w środkowej strefie i konsekwentnie rozbijał w zalążku ataki Warty. Gospodarze natomiast sprawiali wrażenie rozbitych przebiegiem tego spotkania. Zdawać się mogło, że pogodzili się z porażką, nie forsując przesadnie tempa. W ostatniej minucie spotkania Maciej Żurawski mógł strzelić bramkę kontaktową, lecz z dogodnej pozycji uderzył nad bramką. Pech oraz proste błędy w obronie sprawiły, że Warta została pokonana.

 

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze