Za nami mistrzostwa świata do lat 20. Zaskakującym mistrzem okazała się reprezentacja Anglii, która w finale pokonała Wenezuelę 1:0. Tego typu imprezy nie elektryzują całego globu, co najwyżej interesują jednostki. Takimi jednostkami są skauci, dla których tego typu rozgrywki stanowią istny raj. Wszystkie najbardziej obiecujące gwiazdy na jednym turnieju, które wyrwać można za równowartość miesięcznej wypłaty Lavezziego.
Trzy nazwy, które warto znać po turnieju
Anglia, Wenezuela, Zambia. Z dwoma pierwszymi nie trzeba wiele tłumaczyć – finaliści. Jasna sprawa. Po chwili zastanowienia wracamy. Wenezuela? W finale? Dlaczego nie. W 1/8 finału pokonała młodzieżówkę Japonii, jej kolejnym rywalem było USA, a w półfinale nie dała się pokonać reprezentacji Urugwaju. Jedyna porażka w całym turnieju to właśnie ta w finale.
Triumfatorzy, jak na Anglików przystało, trochę niezdecydowanie wspinali się na kolejne szczeble. Na dobry początek gładkie 3:0 z Argentyną, później remis z Gwineą i wymęczona jedna bramka w spotkaniu z Koreą Południową. Śmiało można powiedzieć, że jedynie wrażenie może zrobić wynik półfinałowy, 3:1 z Włochami.
Dlaczego jako trzecia Zambia? Dlaczego nie na przykład reprezentacja Włoch, która zajęła trzecie miejsce? Tak szczerze, wyobraź sobie jakieś boisko w Zambii. Jak ono wygląda? Teraz dodaj do tego najbardziej rozpoznawalnego zawodnika z tego kraju. Widzę to tak, jak widziałem kilka ładnych lat temu, kiedy Real Madryt przyjechał do Krakowa grać z Wisłą. Ronaldo i Roberto Carlos mieli niezły ubaw. Sprawiali wrażenie, jakby ich boisko treningowe było wyższego standardu.
Zambia doszła do ćwierćfinału. Uległa tam właśnie Włochom. To nie był pogrom, było 2:3. Kolejkę wcześniej ta egzotyczna drużyna pokonała niemiecką reprezentację 4:3.
Pomówmy o mistrzu
Reprezentantami Anglii do lat 20 nie są zawodnicy z pierwszej łapanki. Spójrzmy na wyjściową jedenastkę z finału. To są przyszłe gwiazdy. Piłkarze, o których na pewno niebawem usłyszymy. Oni nie mają prawa nie osiągnąć sukcesu. 19 zawodników, z których 17 na co dzień szkoli się w szkółkach klubów z Premier League.
Gdy podopieczni Paula Simpsona dotarli już do finału, pewne było, że przegrać nie mogą. Bohaterami tego spotkania byli Freddie Woodman oraz strzelec bramki na wagę zwycięstwa Dominic Calvert-Lewin.
Przyjrzyjmy się trochę sylwetce napastnika z Evertonu – bohater uszczęśliwił tak wielu Anglików. Zawodnik urodziny w 1997 roku. Karierę rozpoczął trzy lata temu w Sheffield United, skąd dwukrotnie został wypożyczony. Sezon 2015–2016 wykorzystał w stu procentach – reprezentował Northampton Town, gdzie wystąpił aż w 20 spotkaniach, co zaowocowało zainteresowaniem ze strony „The Toffees”. Jego dotychczasowy dorobek w klubie to 11 meczów i jedna bramka. Przypominam, że Everton nadal dysponuje Romelu Lukaku.
Golden Boy
Nagroda złotego buta przyznawana jest dla najjaśniejszej gwiazdy turnieju. Dla wszystkich sceptyków, którzy nie wierzą w tego typu wyróżnienia, podam kilka dat, kilka nazwisk. Rok 1979 – Diego Maradona, 2001 – Javier Saviola, 2005 – Lionel Messi, 2007 – Sergio Aguero, 2013 – Paul Pogba. W końcu 2017 – Dominic Solanke.
W zestawieniu z tymi wszystkimi zawodnikami młodzian ze szkółki Chelsea powinien wyrosnąć nam na gwiazdę światowego futbolu. Solanke reprezentuje „The Blues” od 2004 roku, płynnie pokonując kolejne szczeble. Od sezonu 2014–2015 ma przyjemność trenowania z pierwszym zespołem. To niejedyny sukces z tego okresu. W tym samym roku poprowadził swoją drużynę do zwycięstwa w młodzieżowej Lidze Mistrzów i strzelił przy tym 12 goli w dziewięciu spotkaniach. Cały sezon zakończył 41 bramkami na koncie. Warto odnotować, że 21 października 2014 roku po raz pierwszy wybiegł na boiska Premier League, Chelsea grała wtedy z Crystal Palace. Trzy dni później zmienił Oscara w meczu z NK Maribor w ramach Ligi Mistrzów. Został najmłodszym debiutantem klubu w tych rozgrywkach.
Dominic Solanke od przyszłego roku będzie już w „The Reds”. Antonio Conte w obliczu posiadania Diego Costy i Michy Batshuayia doszedł do wniosku, że młody mistrz świata jest mu zbędny. Liverpool długo nie czekał. Jurgen Klopp słynie z kupowania młodych zawodników za drobne, a sprzedawania za grube miliony. Tak jest i tym razem. Trzy miliony. Tanio to mało powiedziane.
Jak tytuł mistrzów świata U-20 wpłynie na grę „pierwszej” reprezentacji
Wiara w to, że „Synowie Albionu” z dnia na dzień po takiej informacji zmienią się nie do poznania, jest niedorzeczna. Co prawda od 2000 roku (pomijając Euro 2008) Anglicy regularnie meldują się w fazie grupowej każdej wielkiej imprezy, jednak od dawna nie zachwycają. Na brak gwiazd narzekać nie mogą. Można by twierdzić, że wina leży po stronie selekcjonera, ale przecież selekcjonerzy zmieniani są jak rękawiczki. To może przyszedł właśnie moment na projekt „Juniorzy”? Zainwestować w młodych, odsunąć od składu starych wyjadaczy, zostawić tylko ikony, które pomogą nowym w aklimatyzacji. Poświęcić tak można jeden czy dwa turnieje, ale w końcu ta machina ruszy.